Ostatnio dodane zdjęcia

O mnie

Jestem piękna, bo jestem kobietą...

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 37414
Komentarzy: 1039
Założony: 1 sierpnia 2012
Ostatni wpis: 4 stycznia 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
chimera27

kobieta, 40 lat,

164 cm, 63.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

4 stycznia 2016 , Komentarze (7)

Witaj Ja!

Jeju, jak ja nie lubię powrotów, chociaż chyba bardziej nie lubię rozstań 

Na vitalie wracam już nie wiem który raz i szczerze nie lubię tego. Wkurza mnie to, że znowu się podałam, straciłam 3 kilogramy i wraz z nimi motywację. 

Czasami sobie myślę, że pierwsze stracone kilogramy to nie woda, nie tłuszcz, żadne oczyszczenie, tylko właśnie motywacja do dalszej walki.

Z każdym powrotem przekonywałam was i siebie, że tym razem się uda. Niestety nigdy tak naprawdę się nie udało. Trudno, nie samym wyglądem człowiek żyje myślałam.
Zjadałam kolejną paczkę paprykowych czipsów, popijając waniliową colą i kładłam się spać marząc, że jestem piękną i szczupła. Niestety rano trzeba wstać a odbicie w lustrze i nie dopięte dżinsy mówią, że nie jesteś ani piękna a tym bardziej szczupła.

Ile razy miałam wyrzuty sumienia, że znowu od was odeszłam. Po kilku straconych tygodniach wstyd nie pozwalał mi tu zajrzeć. Wybierałam czipsy.


Podsumowanie:

  • Moja cera jest okropna, tłusta
  • Włosy suche, cienkie i zniszczone 
  • Kąciki ust wiecznie popękane 
  • Paznokcie tak bardzo mi się łamały, że zaczęłam przedłużać żelami
  • Skóra sucha, na udach pomarańczowa, reszta ciała szara
  • Cellulit widać już nawet przez dżinsy
  • Nawet mój biust, kiedyś jędrny, dziś wygląda jak po kilku ciążach 
  • Najgorsze, że coraz bardziej boli mnie żołądek (wrzody na żołądku i dwunastnicy)
  • Już nawet nie wspomnę o depresji, bo to chyba oczywiste

Tak się zastanawiam, czy tym razem kiedy dietę powinnam zmienić ze względu na zdrowie, wytrzymam dłużej niż tylko -3 kg

Wykupiłam smacznie dopasowaną, chwytam się każdej deski . I jak każdy (chciałam napisać nieudacznik, mierząc swoją miarą ) zaczynam od nowego roku, od pierwszego poniedziałku.

10 lutego 2014 , Komentarze (8)


"Różnica miedzy mną dzisiaj a mną 20 lat temu jest taka: 20 lat temu się bałem i nie robiłem, dzisiaj się boje i robię. Nauczyłem się żyć ze strachem, traktować go jak sprzymierzeńca. (?) Prawdziwy wojownik to jest człowiek który zmierza się sam ze sobą."

-Jacek Walkiewicz, psycholog

Przykro mi, ale ostatnio jakoś nie mam czasu na vitalie :(
Wzięłam sporo dodatkowej pracy i użeram się z dzieciakami.
Dobrze mi to jednak robi, ponieważ zapominam o diecie tzn. nie myślę o jedzeniu :)
W minionym tygodniu zanotowałam niewielki spadek, niecały kilogram :(
Dietetyczka zmieniła mi ilość pochłanianych kalorii z 1200 na 1400 i może to spowodowało zastój, w zasadzie sama nie wiem.
Na szczęście waga spada a nie rośnie i nawet jeśli to będzie pól kilograma tygodniowo, to do wakacji będę wyglądała tak jak sobie wymyśliłam :)


Czy u was też taka ładna pogoda? Normalnie wiosna :D
Oczywiście wyciągnęłam z szafy wszystkie zwiewne kiecki, bo słońce przygrzało mi troszkę.
Uwielbiam taką pogodę, ponieważ jesień, "słoneczna" zima i wczesna wiosna to raj dla moich grubych łydek. Tylko wtedy mogę sobie pozwolić na spódnice, sukienki i nosić je bez skrępowania. Kozaki to jedyny sposób na zamaskowanie mojego defektu czyli krzywych, grubych łydek :p


Zbliżają się walentynki a ja nie mam prezentu dla Kevina, nie mam nawet pomysłu :(
Zmykam poczytać was trochę i odpisać na zadane pytania, miłego wieczoru :*




Fot.1 Makaron z krewetkami i cebulką, na ostro
Fot.2 Ciemne pieczywo z białym serem, czerwoną fasolą i ogórkiem kiszonym
Fot.3 Koktajl z mleka migdałowego, banana i musli :)
Na kolację woda z cytryną :)



5 lutego 2014 , Komentarze (11)

Moja dekoloryzacja, czyli zejście z ciemnego :)

Zmianę koloru zaczęłam od dekoloryzacji.
Produkty użyte do dekoloryzacji:

1. Rozjaśniacz SYOSS 12-0 (może być każdy inny rozjaśniacz, ja użyłam akurat tego), wystarczył mi na 3 dekoloryzacje
2. Szampon taki jaki stosujemy na co dzień
3. Ulubiona odżywka

Rozjaśniacz za pomocą wagi kuchennej podzieliłam na 3 części, czyli jeden rozjaśniacz miałam na trzy mycia. Rozrobiłam rozjaśniacz tak jak zalecono i dodałam do niego porcję szamponu i porcję odżywki. Jedna porcja to tyle, ile używamy do jednorazowego mycia.
Głowę należy zmoczyć i wmasować powstałą miksturę, tak jak się wciera szampon. Trzymać od 15 do 30 minut, co jakiś czas masując aby włosy się nie przegrzewały. Musimy obserwować jaki kolor nam wychodzi, bo dekoloryzację robimy do momentu aż włosy będą na tyle jasne aby można było pokryć je pożądanym kolorem.

Ja swoją dekoloryzację zaczęłam od końcówek, ponieważ bałam się że jak nałożę na całość to odrost będzie jasny a reszta marchewkowa. Pierwszą dekoloryzacje wykonałam na końcówkach, drugą na końcówkach i w połowie czasu przeszłam na całość, a trzecią nałożyłam już na całe włosy. Oczywiście po upływie 15, 30 minut spłukujemy wodą, myjemy szamponem, nakładamy maseczkę lub jakąś dobrą odżywkę.

Po dekoloryzacji wykonałam koloryzację i użyłam:
1. Farba Garnier Olia 8.0 czyli naturalny blond
2. Rozjaśniacz do pasemek
3. Czepek do pasemek

Myślę, że wiecie jak farbować włosy? Nakładamy farbę na odrost i po
15-20 min przeciągamy na całość. Ja chciałam zrobić dodatkowo kilka refleksów aby uniknąć efektu hełmu, więc założyłam czepek i przeciągnęłam 20 pasemek, rozjaśniłam.

Zdjęcia produktów, których ja użyłam


Oczywiście to że mi wyszedł właśnie taki kolor, nie oznacza że wam wyjdzie taki sam, nie ponoszę również odpowiedzialności za dekoloryzację. Moje włosy są bardzo zdrowe i mocne, takie zostały też po farbowaniu. Nie mam problemów z wypadaniem czy kruszeniem się włosów. Od kilku lat nakładam na włosy maseczki z siemienia lnianego, jem go także sporo i przed każdym myciem nacieram włosy olejkiem arganowym.
Jeśli macie słabe, cienkie lub zniszczone włosy, lepiej skonsultujcie się z fryzjerem.



4 lutego 2014 , Komentarze (15)

Witajcie!!!

Na wstępie dziękuję za szczerą i obiektywną ocenę :)
Tej, która pomyliła szczerość z bezczelnością, też dziękuję :)
Większość wypowiadających się osób stwierdziła, że lepiej mi w ciemnych. Mało było osób zachwyconych blondem ale nie brakowało komentarzy w których na kilometr było czuć chęcią wypowiedzenia
 "i w jednych, i w drugich staro"

Macie racje, faktycznie wyglądam staro ale to nie kolor włosów taką mnie czyni, ja zawsze wyglądałam na starszą niż jestem. Miałam już rudy kolor, brązowy, czarny, platynowy, blondy chyba we wszystkich odcieniach... ale zawsze mój wyraz twarzy sprawiał, że przybywało mi 5 lat.
 Uśmiecham się bardzo często,  jednak kiedy tylko przybieram normalną, naturalną minę, automatycznie wyglądam bardzo poważnie.
Zdjęcia które wam pokazałam, w zasadzie nie były dobrym pomysłem, bo na tych na których mam ciemne włosy, mam też pełny makijaż. Na zdjęciach, na których mam blond włosy, jestem po całym dniu, na rzęsach resztki tuszu a na policzkach tylko bronzer i miny beznadziejne, bo jakoś nie umiem tak pozować sama do siebie.
Ja osobiście lepiej czuję się w blondzie, delikatniej i młodziej. To nie jest pierwszy raz kiedy mam włosy jasne, do ciemnych wracałam tylko wtedy kiedy chciałam je trochę zregenerować.
Faktycznie, może wyglądam na 35 albo i więcej, jednak najważniejsze jest to jak my się ze sobą czujemy :) Ważne że Kevin ma mnie za młodą i ładną...czego chcieć więcej? ;)

Jutro opiszę dokładniej jak schodziłam z ciemnego i jakich produktów użyłam, dziś już nie mam siły, zmykam spać :) Dobranoc chudzinki :)




3 lutego 2014 , Komentarze (49)

Witajcie!!!

Pozdrowienia od Mili i Snikiego :p

O moim obżarstwie czyli jak zrobić sobie cheat day i jednocześnie trzymać się diety :p
Wiecie jak wyglądały ostatnie dni stycznia?
Płakałam, darłam się, chodziłam wkurzona,

znowu płakałam i znowu wyżywałam się na bliskich.
Nie mogłam czytać waszych pamiętników, a wasze paski postępu doprowadzały mnie do rozpaczy.
Kevin myślał, że to trudne dni się zbliżają, ale gdzie tam...dopiero co były.
Potrzebowałam po prostu porządnej dawki CZEKOLADY!!!
Wstałam dziś o 10, bo wolne miałam, pomyślałam zrealizuję swój plan, czyli aktywność na max w lutym.
Ale gdzie tam... wkurw jak tylko postawiłam nogę na podłodze.
Patrzę, klapek w strzępach, czyli snickers tu był :(

On generalnie jest grzecznym królem,
ale akurat te klapki bardzo działają mu na nerwy.

Położyłam się znowu i myślę, myślę...wymyśliłam.
Wstałam, spojrzałam na jadłospis... na śniadanie prawie 300 kcal, więc zmieniłam troszkę plan i zjadłam kanapkę z NUTELLĄ czyli 150 kcal :) Na drugie śniadanie zaplanowane 250 kcal czyli jakieś owoce, zamieniłam na CORNY z czekoladą i miodem(120 kcal).
Dobiłam do obiadu... na obiad makaron z brokułami i prażonymi migdałami, pycha więc zjadłam.
Na kolację dietetyczka zaplanowała kanapki z czymś tam (270) a ja wymieniłam na kolejnego CORNY (120kcal) i kubek mleka ryżowego waniliowego z łyżką kakao (120kcal).

Na chwilę obecną mam dosyć, a radość wychodzi mu uszami 
"Magnez" uzupełniony na 300 %

O moich włosach czyli powrót do blondu

Zaraz po powrocie na vitalię natrafiłam na komentarz dziewczyny, która wyjaśniała jak przeprowadzić dekoloryzację w domu.
Rozjaśniacz zmieszać z szamponem i odżywką, powstałą miksturą myć włosy od 15 do 30 minut,
 zabieg powtarzać do uzyskania upragnionego koloru.
Niewiele myśląc poszłam po rozjaśniacz i farbę koloryzującą, to właśnie wtedy znalazłam myszkę :p
Dekoloryzację zrobiłam 3 razy, bo po trzecim myciu moje włosy były już bardzo jasne, dokładnie miodowy blond.
Kolor jaki ja chciałam uzyskać to naturalny beżowy blond z refleksami.
Odczekałam kilka dni żeby włosy się zregenerowały, chociaż muszę przyznać, że dekoloryzacja ich nie zniszczyła
 a jedynie lekko przesuszyła.
Dziś nałożyłam Garnier Olia 8.0 czyli naturalny blond, po zmyciu i wysuszeniu założyłam czepek,
przeciągnęłam ze 20 pasemek, rozjaśniłam i jestem mega zadowolona. Uzyskałam dokładnie taki kolor jaki chciałam, schodząc z prawie czarnych włosów i kosztowało mnie to jedynie 10 euro :)

Pomiędzy obżarstwem i farbowaniem zaliczyłam jeszcze 25 minutowy stretching, 30 min pilates, 45 min hula hoop i skalpel 2 :)







No może nie odmłodziłam się o 10 lat, ale na pewno chociaż na chwile zatrzymałam czas.  Jestem z siebie dumna :D

30 stycznia 2014 , Komentarze (12)

Witajcie!!!

Na wstępie dziękuję za wszystkie miłe słowa i porady odnośnie myszki.
Myszka zostaje z nami, została przebadana przez lekarza i aktualnie przechodzi
kwarantannę. Mam teraz Milkę (tak nazwałam myszkę) i Snickersa, lubię mieć swoje ulubione słodycze pod ręką :p



Dieta idzie zgodnie z planem, tzn. prawie zgodnie z planem :p
Pisałam wam ostatnio, że zbliża mi się cheat day?
 No i padłam, ale wcześniej dostałam poradę od vitalijkowej Pani psycholog, żeby odciągać tę chwilę jak najdłużej się da.
Tak też zrobiłam i przed samym snem pękłam,
zjadłam upragnione calzone. 
Jaki z tego wniosek? Była to bardzo dobra rada!!!
Gdybym zjadła calzone po południu to do wieczora pochłonęłabym jeszcze niejedną zakazaną rzecz, a tak zjadłam normalnie obiad, ominęłam kolację a przed snem zjadłam małe calzone.
Zjadłam tylko 100 kcal więcej niż powinnam i jedynym grzechem był
posiłek przed samym snem.
Rano wstałam z wyrzutami sumienia i cały dzień
sumiennie dietkowałam i ćwiczyłam.
Jestem z siebie strasznie zadowolona,
zwłaszcza że ważyłam się dziś i na wadze 2,5 kilograma mniej- 62,4 :D
oczywiście przyjmuję to jako 63 bo w sobotę mam ważenie zaplanowane z vitalii i wtedy zrobię dokładny pomiar.
Z dietą idzie świetnie więc pora zwiększyć aktywność fizyczną,
od lutego pracuje na pełnych obrotach.

Każdego dnia 45 min hula hoop, skalpel 2 albo wyzwanie i trening z vitalii,
jeden dzień w tygodniu na odpoczynek.


Przez ostatnie wydarzenia związane z utratą bliskiej mi osoby, moje życie bardzo się zmieniło, jakoś spoważniałam i zarazem nabrałam dystansu do życia.
Teraz widzę jak warto jest się cieszyć każdym dniem i jak wiele trzeba brać od życia. Chcę żyć na 200 procent, chcę odzyskać tamtą siebie i jednocześnie zatrzymać tę, którą jestem teraz.
Przede wszystkim muszę się trochę ogarnąć wizualnie,
bo przestałam dbać o ubiór, fryzurę, makijaż.

Jutro zaczynam porządki w szafie, a w poniedziałek szaleństwo zakupowe.
Nowa fryzura już prawie gotowa, kolor ciemny już ściągnięty, więc została tylko koloryzacja :)


Cofam czas o 10 lat, od teraz :) :) :)



Fot.1 Bruschetta z pomidorami
Fot.2 Koktajl pomarańczowo-jabłkowy z płatkami owsianymi
Fot.3 Kurczak z sosem z kiwi i pomarańczy, ryż

27 stycznia 2014 , Komentarze (40)

Witajcie!

Miałam dziś napisać o nowym hula-hoop i o zmianie koloru włosów, jednak opowiem o moim nowym zwierzątku.
Wybrałam się rano po zakupy i wychodząc z drogerii znalazłam małą myszkę. Weszłam prawie na nią a ona nawet nie uciekła, nie miała siły :(
Jak mogłabym takie maleństwo zostawić na tym mrozie, przecież ona była tak zmarznięta, że ledwo się poruszała.
Na szczęście akurat kupiłam farbę do włosów, więc wywaliłam zawartość opakowania do torebki a myszkę w pudełku przetransportowałam do domu.
Zamknęłam ją w koszyku do przewożenia królika i teraz zastanawiam się co dalej. Wsypałam jej okruszki chleba i trochę karmy dla królika, oraz wstawiłam koreczek z wodą.    
Myślałam żeby ją zatrzymać do wiosny i później wypuścić, ale wiem że ona później sobie sama nie poradzi. Jednak z drugiej strony jak ją wypuszczę teraz, to umrze z zimna.  Ja wiem, że myszka to szkodnik, ale jak mogłabym zostawić takie maleństwo wielkości połowy kciuka, na pewną śmierć.
Poradźcie, co z nią zrobić? Może zostawię sobie ją na zawsze, będzie mieszkała ze Snickersem :)




Jeśli chodzi o dietę, to trzymam się :) Jednak czuję, że nadchodzi cheat day:( już mnie ciągnie żeby zjeść coś nadprogramowo :( jak myślicie, co zrobić? zjeść teraz jakiś mały nadprogramowy posiłek czy czekać na dzień, w którym siłą nie odciągnie mnie od lodówki?


Dziś pierwszy dzień z hula-hoop i muszę przyznać, że jestem zadowolona. Kręciłam całe 45 min, czyli tyle, ile leci cały serial :p brzuch boli mnie niesamowicie, chyba będą siniaki, ale podobno na początku zawsze są.
Niektóre z was twierdzą, że HH jest super na talie a inne, że to strata czasu. Ja myślę, że faktycznie treningu nie zastąpi, bo przez te 45 min nawet kropla potu nie poleciała. Jednak lepiej kręcić 45 minut oglądając serial, niż siedzieć na kanapie. Trening oczywiście swoją drogą :)

 
Wrzucam jeszcze kilka fotek :  poniżej foto menu i powyżej myszka oraz snickers w świątecznym wydaniu (co na drodze, to do spróbowania :p )


Pozdrawiam i ściskam, trzymajcie się ciepło  :*

26 stycznia 2014 , Komentarze (12)



Witajcie!

Szósty dzień diety mija wzorowo, nie przekraczam 1200 kcal i ścisło trzymam się jadłospisu, piję 2 litry wody i kończę obżarstwo 4 godziny przed snem.
Kurcze, nie przypuszczałam, że pójdzie tak łatwo, przecież już tak dawno nie stosowałam diety. Tyle czasu obżerałam się byle czym i przede wszystkim tym co lubię. Jak na razie zadowolona jestem z wykupionej diety, zobaczymy co będzie dalej. 



Aktywność fizyczną zaczynam małymi krokami, nie chcę się zniechęcić a poza tym zakwasy dają w kość po wczorajszym skalpelu.
Muszę sobie kupić hula-hop, ponieważ czytam pamiętniki i widzę, ze jest dość popularne. Czy faktycznie przynosi takie efekty?
Dziś trochę pobiegałam, trochę czyli 20 min plus rozgrzewka i rozciąganie 10 min. Niestety zakwasy i brak kondycji czynią mnie słabą.
W zasadzie na koniec czułam tylko pośladki i uda pocięte przez mróz.




ŚWIĘTO ZAKOCHANYCH zbliża się wielkimi krokami a ja tak bardzo chciałabym włożyć jakąś sexy bieliznę :(
Wiem, że nawet jeśli odrobinę schudnę, to nie będzie to spektakularny efekt, jednak marzę, że przez te 20 dni chociaż trochę ujędrnię ciało.
No i prezent... nie mam pomysłu co kupić Kevinowi :\
Ja marzę o selmie MK, ale przez dalszy remont i wymianę mebli w mieszkaniu staramy się nie wygłupiać z zachciankami.
Może wybiorę inną torebkę, trochę tańszą, a na lato kupię sobie selme, koniecznie zieloną :)


Wrzucam wam moje foto menu (1100 kcal), trzeba przyznać, ze apetycznie nie wygląda ale ja wybredną kobietą nie jestem ;) wszystko smakowało, zwłaszcza kiedy kiszki marsza grają.





fot.1 ser biały z papryką, tosty z chleba razowego, ogórek
fot.2 jabłko-marchew z bakaliami
fot.3 łosoś pieczony z kapustą kwaszoną i sosem pomidorowym, kasza
fot.4 serek wiejski z warzywami i tost z chleba razowego



Słodkich snów i udanej niedzieli :*




24 stycznia 2014 , Komentarze (9)

Witajcie,

ostatni raz do pamiętnika logowałam się ponad pół roku temu i nawet nie wiecie, jakie było moje zaskoczenie kiedy tydzień temu postanowiłam wziąć się w garść i zajrzeć tu ponownie. Dostałam wiele wiadomości, nie tylko zaproszeń do znajomych, ale przede wszystkim wiadomości z pytaniem o moje zniknięcie. Okazało się, że każdego miesiąca mój pamiętnik odwiedzało mnóstwo osób mimo tego, że ja już dawno o nim zapomniałam. Wiecie jakie to wspaniałe uczucie, kiedy zupełnie obcy ludzie pamiętają, natomiast przyjaciele otaczający mnie na co dzień  nie widzą, że coś jest nie tak?

 

Nie wiem czy osoby piszące do mnie przeczytają ten wpis, ale jeśli tak, to bardzo dziękuję wszystkim za pamięć i myślę że należy wam się odrobina wyjaśnienia. Otóż zniknęłam naglę, ponieważ moje życie skomplikowało się z dnia na dzień. Dowiedziałam się o chorobie bardzo bliskiej osoby a po kilkunastu tygodniach straciła ją na zawsze wraz z chęcią do życia i nawet mój chłopak nie potrafił tego zmienić. Mało brakowało a straciłabym pracę i miłość mojego życia. Dziś wszystko wraca do normy i wybaczcie, ale nie chcę dalej o tym pisać, chce już zamknąć ten rozdział mojego życia. Kiedy będę na tyle silna żeby pisać o tym bez łez, bez bólu w sercu, wtedy opowiem dokładniej.

 

Wróciłam, ponieważ pani psycholog stwierdziła, że najlepszym rozwiązaniem będzie żyć tak jak dawniej, więc wracam do diety, ćwiczeń  i dbania o siebie, a zwłaszcza o rodzinę. Wykupiłam dietę na vitalia, ponieważ potrzebuję kogoś, kto mną pokieruję. Kiedyś nie lubiłam Ewy Ch. a dziś powracam dzięki jej sile, wzorując się na jej dobroci. Zrobię to dla wszystkich, tych wierzących we mnie, aby podziękować za wiarę oraz dla tych niewierzących, aby udowodnić jak bardzo się mylili .Zrobię to jednak przede wszystkim dla siebie i Kevina, aby nabrać siły, pewności siebie i wrócić do normalności.

Nowy Rok zaczął się dla mnie wspaniale, mam nadzieję że dla was również, razem wejdziemy na szczyt nawet jeśli droga będzie długa, kręta i pełna przeszkód a pogoda mało sprzyjająca. LOVE



             Dla mnie też niezbyt łaskawy był dzień.
             Dla mnie też za długa zima i zła.
             Dla mnie też los, cebula i krokodyle łzy.
             Przestań wyć! Przestań wyć! Przestań płakać!!!

 

27 czerwca 2013 , Komentarze (26)

Wracam!!!
 Fakt, nie pierwszy raz i na pewno nie ostatni :p Czym byłoby odchudzanie bez wzlotów i upadków, przecież właśnie to sprawia, że za każdym razem wstajemy silniejsi, z garścią doświadczeń.
Znowu zaczynam liczyć kalorie, bo to pozwalało na lepsze kontrolowanie moich ruchów. Jeśli teraz nauczę się prawidłowo oceniać kaloryczność posiłków, to nie będę musiała do końca życia chodzić z notesikiem, aby zapisywać co zjadłam. Muszę nauczyć się żyć tak, aby cała ta dieta stała się moim stylem życia i nie pochłaniała całych moich myśli. Do końca tego tygodnia, przejrzę wasze pamiętniki, zrobię kolejne czystki i przeczytam pamiętniki osób które zostały. Muszę poznać was i wasze metody, wasze wzloty i upadki.
No i chyba zmienię kolor włosów, w blond czułam się jakoś lepiej, młodziej :) Znowu mam power, znowu jestem nastawiona na zmiany.
NAGRODA... moje 29 urodziny wyprawię w Polsce :)




Znów dzisiaj jesteś smutny, zżera cię strach.
Ktoś ci kazał być innym,
choć masz już tak wiele lat, tak wiele lat!
Hej, nie przejmuj się,
nie tylko tobie jest źle.
Już nie przejmuj się,
nie tylko tobie jest źle.

Pokaz wreszcie co potrafisz, na co cię stać.
Nie bądź taki przestraszony
bo dla ciebie jest ten popieprzony świat!
Hej, nie przejmuj się...
Przecież po to właśnie żyjesz,
by cos z tego życia mieć.
I nie po to się uczyłeś
aby tylko jeść i jeść i jeść...
Hej, nie przejmuj się...
                                  TSA

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.