Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Bardzo chciałabym czuć się piękną i seksowną kobietą, wskakiwać w ciuchy rozmiaru 38-40. Przede wszystkim zaś chcę tańczyć, taniec to moja pasja. I dla siebie, a w drugiej kolejności dla niego, chcę schudnąć!

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 19486
Komentarzy: 378
Założony: 16 sierpnia 2012
Ostatni wpis: 22 marca 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Estysia

kobieta, 44 lat, Wrocław

165 cm, 85.10 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

30 kwietnia 2017 , Komentarze (5)

Ostatnio w miarę dobrze sobie radzę. Choć nie obyło się bez wypadki na święta.  Choć trudno nazwać "wpadką" tygodniowy ciąg jedzeniowy, w który wpadłam już po świętach.  Jakoś tak się rozprężyłam, że w ogóle nie mogłam się zmobilizować do powrotu na właściwe tory.  Najgorsze były ciasta w ogromnej ilości.. normalnie jakbym jakiegoś szału nieopanowania dostała.. jakbym miała już nigdy nie zjeść żadnego ciasta.. Najgorsze, że trochę zmarnowałam efekty odchudzania przed świętami.  No po prostu nie ma to jak zacząć dietę ddwa tygodnie przed świętami,  a na święta wszystko schrzanić.. 

Na szczęście wzięłam już (wcale niemałą) dupę w troki... od jakichś dwóch tygodni nieźle sobie radzę. Najpierw przez tydzień byłam na diecie pudełkowej 1500 kcal, ale szczerze powiedziawszy mam pewne podejrzenia, że mogło to być nawet mniej kalorii.  Bo ilości choćby zupy-krem czy koktajlu to jak dla wróbelka.. No i nikt mi nie powie np, że pół jajka i trochę sałaty lodowej ze szczypiorkiem mną 150 kcal. Więc.. myślę,  że oni trochę oszukiwali i temu byłam ciągle głodna. 

Teraz sama sobie gotuję. W następnym wpisie napiszę,  co miałam wczoraj i dziś. Staram się bowiem trzymać 5 posiłków dziennie, choć tak po prawdzie już po 4 czuje się tak najedzona, że kolacji nie mieszczę.. 

Trzymajcie się ciepło w tę zimną majówkę! 

3 kwietnia 2017 , Komentarze (7)

A dajcie spokój. Lepiej nie pytajcie, dlaczego mnie tak długo tu nie było..... Oczywiście - jestem znów cięższa... ważę chyba ponad 90 kg. Mówię ponad, ponieważ właśnie wczoraj miłosierna waga była spadła z pralki i była się zepsuła. Miłosiernie. A więc nie mogę się zważyć - ale w sumie dobrze mi z tym...

Póki co jestem na diecie 1500 kcal i jestem GŁODNAAAAA!

Czy ja coś robię źle? Przecież 1500 kcal to wcale nie jest tak mało. A mnie ledwo taki posiłek starcza do najedzenia się. Być może po prostu żołądek musi mi się zmniejszyć po poprzednich dużych - ZA dużych porcjach... Hmm.

Co u Was? Pewnie osoby, które mi towarzyszyły w wakacje zeszłego roku, już tu nie zaglądają...  No tak, tak to jest, jak się jest tak nieregularnym, jak ja w pisaniu.

Ale naprawdę źle mi z tą wagą OKROPNIE! W końcu jestem młoda, ile będę tak się targać w tę i wewtę z wiecznym poczuciem bycia nieatrakcyjną, z wieczną chęcią schowania się pod kołdrę...?

Nie. Teraz już nie odpuszczę. Każdy kilkogram, który spadnie, już nie wróci. Dopilnuję tego. Zmieniam styl życia!

4 sierpnia 2016 , Komentarze (3)

Ja pierdziu.. przymusowego odchudzania ciąg dalszy.. Dzisiaj miałam mieć wolne popołudnie - żeby odstresować się po tym całym nienormalny funkcjonowaniu z "babcią". Przyszła pani z niemieckiej Pflegedienst, żeby zabrać "babcię" na 3,5 godziny na spotkanie seniorów, ażebym ja mogła wreszcie odpocząć. I co? Oczywiście ta cholera nie chce iść!! Zaparła się, że nie pójdzie i koniec. A ja już dosłownie padam z nóg. W nocy nie spałam, bo ona miała urojenia, że jestem dla niej obca osobą, pierwszy raz mnie widzi i co ja tutaj w ogóle robię.. Jestem u skraju wyczerpania, a ta jeszcze nie chce dać mi odpocząć tych 3 godzin! To pierwsze 3 godziny wolnego od dwóch tygodni. Nie mowiac o tym, że powinnam mieć każdego dnia dwie godziny wolnego. Ale nie- jestem z nią 24 h na dobę, k....a mać!! Padam na pysk. Zabierzcie ją, bo ją rozszarpię!!!!! I znowu ze stresu do toalety.. Kolejny kilogram w dół, ALE MOŻE JA JUŻ PODZIĘKUJĘ ZA TAKIE ODCHUDZANIE!!


PS Pani z Pflegedienst spróbowała raz jeszcze - wyszła, i wróciła za pół godziny. Udało się - tym razem "babcia" z nią poszła.. uff... A mnie zostały niecałe dwie godziny wolnego.. 

3 sierpnia 2016 , Komentarze (4)

..dla mnie - S.T.R.E.S. Naprawdę. Odchudza najlepiej,. Nic tak nie działa. Nie można jeść, i biega się ciągle do toalety.. na dwójkę. Też tak macie? Już schudłam dwa kilo w ciągu 10 dni. Samo się stało, nawet nie wiem, kiedy! Rewelacja! ;-) Pytacie, co mnie tak stresuje? Mam pod opieką psychicznie chora babcię - 24h na dobę. Nie, nie własną. Jestem na opiece w Niemczech - zbieram pieniądze na studia, i trafiła mi się taka wisienka na torcie... Nic tak nie odchudza.. musicie  kiedyś spróbować.. (kreci)

19 lutego 2016 , Komentarze (9)

Chciałabym wierzyć w to, że mogę być jeszcze seksowną i piękną kobietą, żoną, mamą... Jest mi bardzo trudno chcieć, wykrzesać wolę z siebie, a może nie tyle wolę, co nadzieję, że jeszcze tak będzie.

Czuję się po prostu zmęczona, brzydka, starzejąca się. Smutna, Zgorzkniała. Zła. Zniechęcona. Rozczarowana sobą. Pełna lęku o dziś i o to, co przyniesie przyszłość.

I za każdym razem, gdy o siebie nie dbam, gdy jem byle co, gdy ulegam niechciemisiejstwu, to uczucie się pogłębia. A może nie tyle pogłębia, co ogarnia mnie coraz bardziej. Przybliża się i pochłania mnie stopniowo, niczym gęstniejąca mgła.

Czuję się niechcianą kobietą.. I jak w takich okolicznościach mam wykrzesać z siebie nadzieję?

Poznałam kogoś.. Dobrze nam się ze sobą pisze, ale on mnie nie widział na żywo. A ja czuję się zupełnie nieatrakcyjna.. jak mam mu się podobać, skoro sama dla siebie wcale nie czuję się kobieco? Nie czuję się kobietą, tylko jakimś stworem odychającym chodzącym, ciągnącym jakoś ten wózek, ciągle łatam tylko dziury własnego podupadającego zdrowia. 

Jestem w miejscu braku, zamiast w miejscu obfitości życiowej..

Ale chcę jeszcze jakoś zebrać siły, stanąć do walki o siebie! Zawalczyć o siebie, o swoją przyszłość, o swoje szczęście. Bo nie ma innego życia niż to, które mam i nie ma innej mnie niż ta, od której muszę zacząć. Jest tylko to dno, od którego muszę się odbić...........

1 lutego 2016 , Komentarze (3)

Uaktualniłam informację na pasku. Tak, tak.. jak widać, to haniebne 87 kilogramów. Choć od początku TEGO odchudzania zgubiłam już prawie 3 kilo. Choć nie powinnam w sumie pisać o odchudzaniu, tylko o ZMIANIE NAWYKÓW ŻYWIENIOWYCH, już na zawsze. Więc... tym razem jest bodajże cień szansy, że efekty też będą na zawsze ;-)

Opowiem Wam troszku o moim sposobie jedzenia:

Otóż: 

Primo: Staram się pić przynajmniej 2 litry wody dziennie,

Secundo: Co dzień rano piję przed śniadaniem 0,5 litra wody z połówką cytryny;

Tertio: 15 minut potem piję ok. 0,5 litra świeżo wyciskanego soku z marchwii, pietruszki, selera naciowego i buraczka, a czasem i jabłuszko wpadnie;

Quarto: Staram się jeść dużo sałatek z surowych warzyw, w połączeniu z normalnymi posiłkami - to podobnoż podbija przemianę materii;

Quinto: Od miesiąca już nie jem słodyczy, a jak mnie bardzo najdzie, to jem suszone morele, bardzo pyszne, które odkryłam w sklepie ze zdrową żywnością - bez dwutlenku siarki znaczy się;

Sexto: Wszystko gotuję w domu mymi rencyma! Wskutek czego nieraz mam wrażenie, że nie wychodzę w ogóle z kuchni.. Ale jak widać - warto podjąć taki wysiłek zadbania o siebie - niecały miesiąc, i już prawie 3 kg zleciało! Oby tak dalej..

Postaram się Wam tu załączyć zdjęcia mego żarełka przyszłym razem...

A tak w ogóle to mam hopla na punkcie udogadniania życia moim kotom - dziś zamówiłam i super drapak, a do tego legowisko na kaloryfer - będą miały gdzie wygrzewać swoje kocie pupcie - zobaczcie:

O, taki drapak:

I takie legowisko:

A oto moje kochane kociaki: moja koteczka Tośka  - dzieciak jeszcze i, nawiasem mówiąc, straszny łobuz ]:>,


oraz jej kumpel Matrix vel Matrymoniusz (pieszczotliwie Matrisio lub Matrymonisio): tu jeszcze super szczupły, jak ja kiedyś :D


Te to mają dobrze. Ech, czasem chciałabym być swoim kotem... :D

22 stycznia 2016 , Komentarze (4)

Kurcze, aż mi głupio. Prawie ROK przerwy??? Zastanawiałam się, czy dalej tu pisać, nie pisać..... Ale w końcu to właśnie jestem ja, i takie jest moje życie - niestety pełne wpadek. Kurcze, zawsze sobie obiecuję, że to już ostatni raz jestem taka głupia i zaprzepaszczam efekty moich starań.. A potem okazuje się, że po raz kolejny jakimś przypadkiem zapominam o tym, i jem jak, nie przymierzając, świnia. 

To znaczy byle co, a najchętniej dania gotowe, bo mam tendencję do lenistwa kulinarnego. I sobie to jeszcze usprawiedliwiam, że przecież nie mam czasu gotować, że przecież "tylko jeszcze ten jeden raz", ale tych ostatnich razów było ostatnio - no, ile? Powiem Wam ile: Nie było mnie tu prawie rok. TAK! PRAWIE ROK! A co to znaczy najczęściej, jak ktoś stąd znika niepostrzeżenie? Że znowu zaczyna żreć, za przeproszeniem. To znaczy, na pewno nie zawsze, ale same przyznajcie, że tak się często zdarza. No i liczę te "ostatnie razy", kiedy tylko jeszcze "ten ostatni raz" wpierdalałam (bo inaczej się tego nie da nazwać) niezdrowe gotowce, albo zamawiałam kebab, albo jadłam słodycze, które, nawiasem mówiąc, mi szkodzą. No, ile? Ktoś wie? Liczmy 360 dni razy trzy posiłki dziennie, to jest jakieś 1080 ostatnich razy! Tak! I za każdym razem było: "To już ostatnie naleśniki z biedronki smażone na oleju w hurtowej ilości", albo: "To już naprawdę ostatni zamawiany kebab!" Aha! Akurat! No i efekt jest taki, że... jest mnie 10 kilo więcej, niż rok temu, a więc 88 kg z jakimś hakiem. Kurcze... Niedobrze. (Ale nie mam odwagi zmienić paska.. może jakoś dobrnę do niego w jakiejś bliżej nieokreślonej przyszłości..?)

A tak z bardziej pozytywnych wieści, to dwa tygodnie temu przeszłam na dietę oczyszczającą. Jem dużo warzyw, trochę ciemnych węglowodanów, piję soki.. Schudłam 2 kilogramy. Tak, na początku TEGO (i, mam nadzieję, ostatniego!) podejścia do zrzucenia nadprogramowej 30-sto kilowej góry sadła ważyłam prawie 90 kg. Ja pierniczę.. w życiu tyle nie ważyłam, ale w sumie nie wiem, ile było na początku, bo bałam się wejść na wagę, weszłam dopiero po kilku dniach już zdrowego trybu. Ech, kobitki, to tyle! Wracam, morda w kubeł, a raczej w sok warzywno-owocowy, i jadziem!

No i  cieszę się, że jesteście i że nawet w takich trudnych powrotach nie jest się samemu!

3 lutego 2015 , Komentarze (3)

Kochane, jak na razie melduję posłusznie, że jest ok. Jak dotąd:

Śniadanie: Sałatka grecka bez sera i 1 jajko;

Hektolitry herbaty Roiboos. 

Zaraz grzecznie uczę się tekstu do pracy. Na obiad planuję dziś ryż z cebulą smażoną i buraczki na ciepło. Poza tym zaliczyłam dziś załamkę, jak zmierzyłam swoje biodra. Nie wiem, czy wiecie, ale mam kompleks na punkcie wielkości moich bioder. One zawsze są duże, nawet jak ważyłam ok. 70 kg. Ale teraz.. TERAZ to one mierzą ok. 120 cm. Cholera jasna! Mieć 120 w biodrach to naprawdę *ujowo! No wiem, że mam figurę gruszki, ale to już nie jest gruszka tylko jakaś pie*dolona gruszka na sterydach i pestycydach! A pod spodem dwa balerony w postaci moich ud.. Hmm. Muszę w końcu się odważyć i zważyć. Haha! Fajny rym ;). No nic to, wieczorem postaram się zameldować jak mi dziś poszło. 

Niech moc chudej dupy będzie z Wami! ;-D

edit:

Potem, z jedzeniowych rzeczy był jeszcze: 


Obiad: ryż z cebulą smażoną


Podwieczorek: cała surowa papryka


- trochę czarnej kawy bez cukru na korepetycjach


kolacja:  buraczki na ciepło + 2 kromki wasy + 1 jajo


I o dziwo, wcale nie byłam strasznie głodna! Może jeszcze konsumuję zapasy, które nazbierały mi się w jelitach przez to wcześniejsze obżarstwo..?

2 lutego 2015 , Komentarze (9)

Hejka!

Tak mnie chwaliłyście, że ładnie znowu zaczynam, a tymczasem wczoraj było dobrze do jakiejś 16.00. Potem niestety wciągnęłam całe chrupkie pieczywo na raz. Jakieś 200 gram, przy oglądaniu filmu. W sumie jak tak patrzeć, to nie jest dużo. Ale kalorii to ma tyle, co półtora tabliczki czekolady.. Ale.. hmm w sumie to niewiele więcej jadłam.. to może nie ma tragedii? Bo w sumie miałam jeszcze ten krupnik i rano kaszę jaglaną z imbirem i cynamonem. to naprawdę razem mogło dać jakieś ok. 2000 kcal. 

Dobra, spuśćmy na to zasłonę niepamięci! Dziś jak na razie ok:

Śniadanie: Sałatka grecka bez sera (bardzo fajnie smakuje biedronkowe Guacamole w charakterze sosu do sałaty! A zrobione jest w 95 % z awokado, więc zdrowe!) i dwa jajka na półtwardo.

Obiad: Warzywa na patelnię oraz kiszona kapusta gotowana.

Na kolację będzie ryż z buraczkami, które właśnie się gotują. 

Słuchajcie, wpadłam ostatnio w jakąś manię oglądania filmów o Hannibalu Lecterze. Haha! Dzisiejszy jadłospis pokazuje, że akurat ja nie jestem zbyt mięsożerna! Ale już od wczoraj obejrzałam wszystkie 3 części: Milczenie owiec, Hannibal i Czerwony Smok. Trochę straszne. Ale jakoś dziwnie to wciąga. Trzyma w napięciu jak cholerka. Słuchajcie, czy Wy też macie takie fazy, czy tylko ja jakaś masochistyczna jestem??

Aaa! I nie muszę robić tiramisu do pracy dla kolegi!  Kolega się wycwanił i tuż przed zwolnieniem z pracy poszedł na zwolnienie lekarskie - na miesiąc! Aha! Wie chłop, jak się poratować. A ze kiedyś miał problemy z sercem, i mu kardiolog zalecał już wcześniej, to skorzystał z okazji. I bardzo dobrze. Chociaż trochę zagrał na nosie szefowi - wyzyskiwaczowi. 

Pozdrówka!

Idę się uczyć - mam masę tekstu do nauczenia się do nowej pracy. Bywajcie Piękne i trzymajcie kciuki, żebym już dziś nic nie szamała niezdrowego ani w niezdrowych ilościach!

1 lutego 2015 , Komentarze (19)

Zdecydowałam, że zaczynam wszystko od nowa, czyli zaczynam znów zdrowo jeść. Dziś było super, nie mogę się do niczego przyczepić. Na śniadanie była kasza jaglana z cynamonem i imbirem. No, najlepsze to nie było w smaku, tym bardziej, że bez cukru ani miodu.. szczerze mówiąc, ledwo przełknęłam.. ;( Ale nie chciałam słodzić, bo zamierzam się odzwyczaić od cukru. Tak szczerze mówiąc, to nawet nie mam cukru w chacie, ani łyżeczki. I dobrze - niech tak zostanie.

Nie mogłam się odzwyczaić od picia gorzkiej herbaty, ale natrafiłam na świetną herbatę w biedrze - no po prostu dla mnie rewelacja! Roiboos z karmelem (oczywiście tylko posmak - aromat, nie jest słodka. I mogę jej spokojnie wypijać hektolitry bez słodzenia. I w sumie dla mnie jak znalazł, bo czarnych ani zielonych herbat nie lubię. Za gorzkie..

Ugotowałam też dzisiaj ,krupnik z warzywami, i w sumie już sobie zjadłam na obiad. Zupa tak gęsta, że łyżka staje.. Ale w smaku ok., nie można się przyczepić.

Poza tym muszę lecieć na zakupy, bo nie mam pomysłu na następne posiłki.. 

U nas piękna pogoda, normalnie wiosna :-)

Potem może jeszcze coś dopiszę.. Ciężko ruszyć grube dupsko, oj ciężko... Już nie mówiąc, co mi się wylewa nad opiętymi w pasie dżinsami... Hmmm.. Nie będę jednakowoż narzekać. Trzeba po prostu wziąć się za robotę. Zgaduję, że ważę jakieś 85 kg, czyli 7 więcej, niż przy mojej ostatniej najniższej wadze. Ale wagę mam bez baterii, i nie ma głupich, na razie nie będę ich kupować.. parę dni albo nawet ponad tydzień chcę jeść dietetycznie, i może dopiero odważę się stanąć na tej szklanej torturze.. chociaż moje ciuchy też ostatnio przypominają mi, że to ja się zapomniałam... No wiecie, święta, a chyba ze 4 razy robiłam tiramisu w styczniu - bo co rusz miałam jakichś gości..Najgorsze, że ja nie mogę jeść nabiału, bo mam nietolerancję, i właśnie teraz odczuwam tego skutki.. Tego, czyli mojego nieodpowiedzialnego obżerania się serkiem mascarpone, no i czasem się trafiała kawa z mlekiem.. I teraz cierp kobieto.. 

Najgorsze, że jeszcze raz muszę zrobić tiramisu, bo obiecałam koledze w pracy na jego odejście (bo go zwalniają), że zrobię.. I jak tu się powstrzymać, żeby wtedy samej nie zjeść?? Nic to, lecę na zakupy, może potem jeszcze coś skrobnę! 

3majcie się Moje Drogie, mam nadzieję, że macie się lepiej niż ja ostatnio...

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.