Wigilia na plus, jeśli chodzi o dietę i ćwiczenia. Cały dzień przy lepieniu pierogów i uszek, zupełnie sama, bo moja mama nie ma drygu do kuchni i zawsze kupowała. To była pierwsza wigilia z domowymi wyrobami :). Zjadłam barszczyk z kilkoma uszkami, parę pierogów i kawałek ryby, więc całkiem ok :). Nawet po tych kuchennych zmaganiach i już po kolacji wigilijnej udało mi się godzinkę pochodzić na stepperze :)
W Pierwszy Dzień Świąt już nie było tak dobrze. Pojechałam do Cioci, a tam już intensywnie namawiano mnie do jedzenia, no i jadłam. Biała kiełbasa, bigos, pieczone udko z kurczaka, krokiet i co najgorsze ciasto, strasznie dużo ciasta :(. Wróciłam do domu ok 23, ociężała, późno, więc nie było mowy o ćwiczeniach.
Dziś dalej czyje się ciężko po wczorajszym, więc nawet nie chce mi się jeść, a po wczorajszych godzinach siedzenia przy stole, aż chce mi się ruszać :)
Nie ma się co zadręczać, Święta są. Jadłam i tak mniej niż zawsze, no i co najważniejsze ćwiczyłam. Jestem zadowolona. W piątek idę kupić karnet na fitness, zaczynam od stycznia :)