Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Pracuję nad sobą... znów. Tym razem z większa motywacją. Chciałabym wygrać z moją otyłością. ;)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 32093
Komentarzy: 910
Założony: 4 grudnia 2012
Ostatni wpis: 25 maja 2019

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Rayen

kobieta, 32 lat, Gdańsk

167 cm, 75.90 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: Do początku lipca (urlop) 75kg lub mniej :)

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

6 czerwca 2016 , Komentarze (27)

Cześć dziewczyny! :)
    

Na wstępie dobry news - zaparcia pokonane! Orzechy pomogły! (Jeszcze raz dzięki Barbie_girl :*)
Waga zeszła do paskowej i mogę spokojnie działać. ;)

W weekend było bardzo dużo ruchu, mimo że głównie to spacery po okolicy oraz po galeriach. Zajęcia kończyłam ok. 11 więc miałam sporo czasu by zrelaksować się po egzaminach. :) No i zdałam je na 5 i 5+ :D
Czekam na wynik trzeciego jeszcze, ale wiem chociaż tyle, że jest zdany.

To pozostaje jedynie szykować się do Państwowych, które mam 17 i 21 czerwca :)

W nagrodę za nienaganne wyniki kupiłam sobie 3 bluzeczki (żadna nie jest czarna :p sukces!) i umówiłam się na pazurki.
Do tej pory nic z moimi pazurami nie robiłam, bo sama nie mam talentu do malowania, a nie wiedziałam komu dać coś zrobić... W końcu jednak wyszło, że dziewczyna mojego kumpla robi akryle i znalazła dla mnie czas. ;) Po znajomości będzie taniej i przy okazji trochę mi pomoże zadbać o moje szpony. Jak się będzie dobrze trzymać na naturalnej płytce to powtórzę to na sierpniową rodzinną imprezkę.

No i najważniejsze - dokonałam mojego upgrade'u sprzętu treningowego. ;)
Kupiłam sobie hantelki. Póki co 2x 1kg. Więcej moje łapki i tak nie dadzą rady na chwile obecną. Miałam zakwasy już po treningach z 0,5 kg więc nie ma co przeginać. Stwierdziłam, że wolę rozbudowywać z czasem moją małą domową siłownię :P




Byłam wczoraj w kinie na X-Manach nowych (gwiazdy)
Nareszcie! Tak bardzo się nakręciłam na ten film, że nawet nie uciekłam z sali, mimo że mój towarzysz był kompletną klapą :P Stwierdzam, że do trzech razy sztuka. Jak znów umówię się na randkę do kina i wyjdzie tak beznadziejnie, to odrzucam kino jako opcjonalne miejsce spotkań.

Powinnam kiedyś napisać książkę o nieudanych randkach i wrzucaniu facetów we friendzone.
Byłby bestseller, tak coś czuję.  Powoli zaczynam widzieć siebie w roli eksperta :P

No to kończę już, lecę Was poczytać i o 17 pazurki (dziewczyna)
Zrobię foteczki i poddam waszej ocenie. Bardziej się na tym znacie ;) 

BUZIAKI :*

2 czerwca 2016 , Komentarze (11)

Dziś będzie krótko, zwięźle i na temat.

Umieram.

Wczoraj dałam czadu na twisterze. Wg. fifatu spalone prawie 600 kcal. ^^
Tak sobie stanęłam i serial oglądałam... i kręciłam.
Tak bardzo z brzucholem walczyłam, że dziś cierpię... bo nie dość że mięśnie dają o sobie znać, to jeszcze @... 

Marzę już o łóżku po pracy. 
A mój zaplanowany fat burning przełożę o 1-2 dni jak mi się to diabelstwo uspokoi. 

Problem zaparć dalej aktualny. Dziś znów na śniadanie owsianka z siemieniem lnianym. Nic póki co nie pomogło. Jak jutro dalej się nie ruszy, to wezmę te paskudztwo na noc z apteki, które mi po "dukanowym eksperymencie" polecili. Wtedy pomogło, to i teraz musi. Jak nie to czeka mnie pewnie lekarz, bo to już za długo trwa...

Dzięki Dziewczyny za Wsparcie!
Dobrze wiedzieć, że mogę liczyć na Wasze motywujące kopniaki ;)
Oczywiście powtórzę to jeszcze raz - NIE PODDAJĘ SIĘ! 

Przecież droga na szczyt nigdy nie jest prosta :)

31 maja 2016 , Komentarze (21)

Pora się wyspowiadać...

Nie pisałam, bo nie było czym się nawet pochwalić.
Niby trzymam dietę (w sumie to już nie tyle dieta, co mój sposób życia), staram się dalej mieć więcej ruchu (chociaż przy takich upałach jest ciężko), wyeliminowałam całkiem moje tosty nawet (!), a waga? Dziś pokazała 79,5...
Nie rozumiem kompletnie mojego organizmu.

Oczywiście nie poddaję się i nie wracam do życia w stylu "Na pierwsze FastFood, na drugie słodkości". W sumie to takie życie z perspektywy czasu wydaje mi się obłędem.

Czerwiec oznaczyłam sobie w kalendarzu miesiącem postu.
Chcę całkiem wyeliminować w tym czasie słodycze i ograniczyć spożycie pieczywa do minimum. Nie mam po prostu pomysłu już na to, jak skutecznie walczyć.
Mój cel urlopowy, by zobaczyć piąteczkę obok siódemki jest nadal w zasięgu, o ile coś się ruszy we właściwym kierunku. 



W sumie to zauważyłam, że bardzo odstaje mi w ostatnich dniach "oponka" i cała jestem jakby opuchnięta, więc może to wszystko wina wody.
Bardzo dużo jej piję wieczorami. Przed spaniem to już tylko woda - nawet do 3 szklanek.
Kawa jest u mnie tylko raz dziennie - rano do śniadania.

Parzę sobie te wszystkie zdrowe herbatki ziołowe i rooibos, ale widzę powrót mojego największego wroga - zaparć. Co robić? Łykać tabletki? Szczerze Wam mówię, że tych trutek nie chcę. Niestety otręby i płatki owsiane nie dają już efektu, a jedynie czuję się po nich ociężała.

Jednym słowem, coś jest nie tak... i za nic w świecie nie wiem co!

Wrzucam jeszcze przykładowe śniadania z wczoraj i dziś (jutro znów sprawdzę czy owsianka coś pomoże...)

Fitnesski jogurtowe z truskawkami. Mleko sojowe.

kanapki na chlebie orkiszowym z Serem light (1 plaster = 91 kcal). Jednym plastrem obłożyłam 3 kanapki :p

No dobra, a teraz niech moja waga łaskawie ruszy w dół! :<

23 maja 2016 , Komentarze (19)

Cześć!

Jak obiecałam, dodałam dziś rano dokładny pomiar.
Wynik nie zachwycił. Nadal waga paskowa 78,6. Pocieszam się tylko tym, że nie mam już tej paskudnej 8-ki z przodu. Cm nawet nie mam jak porównać, bo mi nie pokazuje ostatniego pomiaru... zatrzymały się pomiary na kwietniu i nie pokazują aktualniejszych... grrr...:<

Pochwale się za to, że wczoraj zrobiłam sobie wieczorny trening, mimo ogólnego przemęczenia egzaminami i senności.
A trening był dość intensywny: orbitrek + twister + fat burning + 15 minut ćwiczeń na ręce (po 0,5 kg obciażenia na rękę) + minuta plank (ze łzami w oczach, ale dałam radę!) + przysiady.
Po treningu zaparzyłam Pu-Erh z cytryną i wzięłam swoje witaminki, które miałam brać rano, ale nie spałam w domu, więc musiałam nadrobić ;)




Dziś rano miałam jakieś fatum chyba. :|
Zaparzyłam sobie kawę jak co dzień i dolewam mleczka, a tu się wszystko zważyło ;(
Więc mówię sobie "okay, mam czas, zrobię drugą na wynos do pracy..." i tym razem kawka rozpuszczalna, żeby ekspresu nie dotykać gorącego. Otwieram drugie (świeże) mleczko i zadowolona dolewam sobie do kawki. I co? Znów zważone!
Dodam że oba mleka termin miały ok i kupione były w 2 różnych sklepach.
SKANDAL tak bez porannej kawy po ciężkim weekendzie! (szloch)





Dziś na obiad będzie pełnoziarnisty naleśnik a'la tortilla. Bo i tak cienkich nie umiem zrobić, więc pomyslałam że zrobie takiego grubaska i zawine w niego warzywa (pomidor, ogórek, papryka, sałata, kukurydza...) i poleje jogurtem naturalnym. :) A! I mam jeszcze dwa plasterki szynki z piersi kurczaka, więc też dorzucę, żeby coś mięsnego było ;)
Nic się nie zmarnuje.
A na wieczór mam już plan koktajlowy - mrożone wiśnie+banan+mięta. Będzie idealne do popicia przy nowym odcinku "Gry o Tron" :D
No i dziś nie odpuszczam. Dalej Cisnę przysiady. Codziennie robię je już od pewnego czasu i powiem wam, że zaczynam dostrzegać różnicę.
Dziś zakładałam nowe spodnie r.40 (tak wiem, jaram się jak dziecko, ale to takie piękne<3!!) i tak spostrzegłam w lustrze, że ten mój tyłek potrafi dobrze wyglądać ;) Mimo rozmiaru! 


[walczymy o tyłeczek!]


Najważniejsze to dostrzegać swoje zalety i je podkreślać - pamiętajcie! ;)
Dlatego smaruję usta szminką, układam co rano włosy i wciskam dupsko w dopasowane jeansy ;D RURKI! Bo nogi też są ok!
Cycki w górę! I łapiemy kolejny dzień ;)

A waga? W końcu musi ruszyć! Nie będzie tak wisiała całe życie :P

20 maja 2016 , Komentarze (7)

HEJ!
Dziś we wpisie będzie trochę o pracy grafika, bo mi łapki opadły. Podobno o gustach się nie dyskutuje, ale ten jeden woła o pomstę do nieba.
Ale może wcześniej o czymś bardziej tematycznym :)

    
Dieta OK, aktywność na wyższym poziomie (średnio 1-2km więcej ostatnio chodzę w ciągu dnia), no i JURANALIA w Toruniu :p(Tak w tym roku ochrzcili Juwenalia)
Niestety dopiero w sobotę poczuję ich moc (po egzaminie) ale jestem gotowa ;)

Dziś na obiad "szef kuchni" (czyt. moja skromna persona) szykuje zdrowe i smaczne jedzonko.
Miał być grill z ludźmi z pracy, ale jako że przerzucili go na 3.06 to mam inne plany. :D
Będzie mix sałat z pomidorkami cherry i mini kulkami mozzarelli + rybka z piekarnika. Dobrze że mam sklep rybny praktycznie pod nosem - zawsze można tam podskoczyć po pracy i świeżą rybkę kupić ;)

Moja waga? Póki co 200g w górę co do paskowej, ale ona tak w tym tygodniu szalała (między 78,5 a 78,8) więc póki co niczego nie ruszam.
Pasek zmienię w poniedziałek i zrobię pomiar cm. ;) Dawno nie robiłam, to wypada sprawdzić czy uciekły gdzieś. 



Zamówiłam prezent na Dzień Matki.
Moja mama bardzo narzeka na Haluksy, więc stwierdziłam że sprezentuję jej takie a'la szyny. Jako że pracuję bardzo blisko branży medycznej to zrobiłam mały wywiad i kupiłam to co mi doradzili :) A przy okazji w gratisie obiecali mi wrzucić takie paski na nos (na zaskórniki) więc jeszcze sama zyskałam haha :D

Wczoraj miałam trochę dołek - dowiedziałam się, że mój eks zaczął na poważnie się z kimś spotykać. Zbicie, zwłaszcza że ja póki co perspektyw na drugą połówkę nie mam. :/ Nie spotkałam nadal księcia z bajki... :|



No dobra, ale temat dnia - moja praca.
Dostałam ostatnio zlecenie na baner i wykonałam 3 projekty (z czego 3 był zrobiony na "odczepnego" wg. pomysłu koleżanki). No i mimo że ja i kierownik zgodnie uznaliśmy że te 2 pierwsze wyszły mega fajnie (stwierdził, że mam progres nawet ponad 500% od mojego pierwszego baneru ;) A zwykle, jak już wspominałam kiedys, mnie nie chwali. Więc wow!), to babeczka która wybierała wzór, chciała ten 3. "Nowoczesny". Phi.
Kompletnie nie pasuje to do konwencji strony, ale... jak chcą i płacą to trzeba zrobić.
Uwierzcie - waliłam głową w biurko i czułam się jak kompletny głąb, cofający się w rozwoju, gdy oddawałam im ten gotowy baner. W życiu bym się pod tym nie podpisała.


Tak to bywa... Świat staje na głowie. Gdzie śliczny minimalizm? Gdzie czasy gdy kosmetyki reklamowało się w towarzystwie liści, rosy i EKO, a nie jakiś wstążek czy Bóg jeden wie czego...


Grafik Płakał Jak Projektował
W tym wypadku, Dosłownie!
Prawie płakałam, że muszę oddawać taki badziew. Na szczęście takiego Drozda nie robiłam :P

No nic. Chciałam krótko, a znów się rozpisałam
Spadam jeszcze Was poczytać i do domciu <3 Ahhh.. nareszcie się wyśpię :)
Miłego Weekendu!

I żebym tylko w poniedziałek nie czytała, że któraś za dużo przybrała ;) Z rozsądkiem te grille robić!

16 maja 2016 , Komentarze (30)

Weekend, weekend i... gdzie ten weekend?
Uciekł mi tak szybko, że nie ogarniam jeszcze że już po. :/

W piątek zalało wiadukty w Bydgoszczy i czekałam trochę na deszczu zanim rodzice po mnie przyjechali na dworzec. Tak - paradoks dworca PKS w Bydgoszczy - tylko tu jeśli chcesz odebrać kogoś z dworca, musisz zapłacić 3zł za parking, na który tylko wjedziesz. :? Janusze biznesu.
Na szczęście w tym całym nieszczęściu, właściciel zainwestował w bramki i pozwoli od tej pory na to, by pierwsze 15 minut było darmowe...
No to teraz oby autobusy były o czasie, bo pamiętajmy, że za 16 minutę już zapłaci się 3 zł... OBŁĘD :)
Do tej pory był tam stróż i jak stałam (jak w piątek) przed stróżówką parkingowego i wsiadłam do samochodu w tamtym miejscu, to po haśle "odebraliśmy córkę, chcemy tylko przejechać" jakże "miły Pan Stróż" kręcił nosem ale pozwalał przejechać.
W sumie było tam 2 facetów na zmianę i o ile jeden był ok i nawet czasami pozwalał rodzicom wjechać na chwile by mnie zostawić, to ten drugi to był koszmar. "Płać Pan 3 zł albo wypier***aj" DOSŁOWNIE!
Chamstwo którego nigdy nie pojmę. Nawet jak mieli mnie tylko wysadzić na dworcu to facet miał to gdzieś...

No i przez to moje stanie na deszczu i czekanie trochę się pochorowałam i rano w sobotę dosłownie nie byłam w stanie wstać. Kości bolały, żołądek fikał koziołki... 


Na szczęście do wieczora przeszło i mogłam jechać odwiedzić moją perełkę kochaną <3 Chrześniaczka rośnie jak na drożdżach :) I jak na 3 latka to pięknie opowiada i tak wyraźnie mówi! Spędziłam z nią kilka dobrych godzin i aż pomyślałam, że może jednak pojawia się u mnie jakiś instynkt macierzyński? haha(smiech)
Za 2 tygodnie znów Ją odwiedzę. Muszę być bardziej przy niej, zwłaszcza że chrzestny wyjechał do Wrocławia i nie pojawia się już zbytnio w jej życiu.




W niedzielę byłam po spodnie i od razu babeczka dała mi r. 40 w który się zmieściłam i spodnie leżały genialnie (kwiatek) :D Chociaż przy niektórych fasonach czułam że ta 40 jest nawet duża ;) SUPER!

No i zgodnie z tym co obiecałam, zgłębiłam temat rozmiarówek jeansów i ich odpowiedników.
Poniżej wrzucam tabelkę, którą znalazłam, a która idealnie pokazuje że moja 40 to odpowiednik rozmiaru 31 (który z resztą też pojawił się na metce :D).


HippieSoftKitty dzięki za zwrócenie na to uwagi. ;) Warto było zagłębić się w temat, by wiedzieć, że jeans oryginalnie faktycznie ma swoją rozmiarówkę.

A jak Tam Wasze wymarzone rozmiary? ;) Do którego dążycie?
Ja zawsze chciałam mieć 38, którego do tej pory nie osiągnęłam :)
Chociaż mogłabym zostać przy każdym innym, byle stopy sobie pomniejszyć, ehhh... niestety na to wpływu nie mam :P A szkoda, bo to katorga.

Przesyłam każdej Buziaki i życzę samych spadków wagi w nowym tygodniu :)

13 maja 2016 , Komentarze (16)

Piątek, piąteczek, piątunio
    
Dziękuję Wam za prezentowe sugestie. ;)
Niektóre pomysły były naprawdę super i na pewno z nich skorzystam.

Dziś jadę do rodziców na wieś po pracy. Co oznacza mniej więcej tyle, że znów skakanka pójdzie w ruch w weekend ;) A po za tym będzie bez odstępstw od diety - bo waga wreszcie ruszyła znów w dół! I jest po raz kolejny 78 więc nie można tego skopać. ;)

Od rana media trąbią o wczorajszym sukcesie Szpaka :D
No kurcze, dał chłopak rade. Mimo że prywatnie to ponoć straszny buc, ale za głos jest u mnie bardzo szanowanym artystą.
No ale i tak największy "wow" to był dla mnie pokaz na Eurowizji Man vs Machine.


Jestem fanką technologii i takie coś do mnie przemawia maksymalnie.
Powiem Wam, że Ci goście co projektowali ruchy robotów to geniusze. Ile to jest kodu, to sobie nawet nie wyobrażacie ;)



Wczoraj dorwałam jeszcze młodą kapustę, taką miękką, więc dziś na obiad gotuję ją i będzie zdrowa wyżerka (nom nom nom).
Moje lokatorskie coś, uświadomiło mi, że ludzie nie jadają tej kapusty tak jak robi się ją u mnie w domu. Trochę mnie to zdziwiło.
A jak jest u Was? Też jecie młodą kapustę gotowaną? W takiej formie jak kalafior czy brokuł?
U mnie się ją kroi na 4 części, potem gotuje i odcedzoną podaje na talerzu (najczęściej z bułką tartą na wierzchu). To się chyba fachowo nazywa zasmażka?
Nigdy nie byłam za dobra w tym kuchennym nazewnictwie.

Uciekam troszkę popracować, ale wpadnę jeszcze dziś na Vitalię Was poczytać.
W weekend pewnie nie będzie czasu na notkę, ale nadrobię w poniedziałek.
Trzymajcie kciuki za spadek! ;)
No i żeby w niedzielę (jadę kupić spodnie) dupsko zmieściło mi się w rozmiar 40 ;D

Pozdrawiam i miłego weekendu!

11 maja 2016 , Komentarze (21)

Hej Vitalijki!
Jak tam mija Wasza środa? :) Zapowiada się wesoły wieczór?

U mnie sennie - nawet bardzo.
Marzy mi się łóżko od samego rana. Bardzo źle spałam dziś w nocy. (ziew) jakieś koszmary mnie dręczyły... umierający dziadek... kurcze nie wiem czemu ^^'
Nie jest to na pewno kwestia wieczornego objadania. Ostatnie co zjadłam to pomarańczę i to ponad 2h przed spaniem.

No i tak siedzę w pracy i znów niczego konkretnego nie robię...
Wczoraj się tacie żaliłam przez telefon, że nic się nie rozwijam w tej robocie, a on tylko stwierdził, że jaka praca taka płaca.. i że mam uciekać z tego Torunia, bo Bydgoszcz się teraz rozwija i więcej pracy u nich... yhh...
Tylko Toruń jest taki piękny! I tak dobrze mi się tu mieszka...
Ale z drugiej strony, w Bydgoszczy więcej fajnych chłopaków jest (smiech) Bo tu to tylko niepoważni studenci...
Jeszcze z miesiąc porandkuję i zobaczymy czy zmienię zdanie ;)

Mój Personal Challege wykonuję! Nawet nie jest tak źle. Przysiady idą jak burza.
Słodyczy nie ma, lodów też nie... zamiast tego mam owoce! I koktajle owocowe sobie robię na jogurcie naturalnym albo na mleku 2%. Mniam (mleko)
Szkoda tylko że Waga stoi... no ale wiadomo - nie od razu Rzym zbudowano. Cierpliwość musi popłacić. Zwłaszcza że w górę nie idzie, więc tragedii nie ma ;)


No to wrzucę Wam jeszcze fotkę moich włosków. <3


O taki to kolorek jest. ;) Chociaż po wczorajszym myciu jest bardziej wchodzący ciemny rudy. Ale i tak ładnie. Odważnie i na pewno nie tak nudno jak było :D


No i wreszcie dochodzę do pytania dnia:
Jakie zabawki/upominki kupuje sie teraz 3-letniej dziewczynce?
W sobotę będę u chrześniaczki i chciałabym jej kupić coś fajnego.
Mamuśka ją rozpieszcza więc lalki, miśki itp. odpadają. Ma ich aż nad to.
Na urodzinki chciałam jej ładną sukienkę kupić i w sumie jadę zobaczyć w ogóle jaki rozmiar nosi. Nie widziałam jej ponad pół roku... no a na drobny upominek pomysłów brak ;/ A tak do dzieciaka z pustymi rękoma przecież nie pojadę.

Pozdrawiam i liczę, że cos podpowiecie ;)
W końcu jak nie Wy, to kto? :D
:*

9 maja 2016 , Komentarze (18)

Witam po przerwie :)
Słoneczko wyszło i przypasowało mi urlopowo (slonce)
Spędziłam ostatni tydzień pomajówkowy u rodziców i odwiedzałam grób babci. Minęły 3 tygodnie, a ja nadal czuje jakby to było kilka dni temu. Dopiero zaczynam odczuwać jak ten czas gna.

A co się zmieniło przez ten czas?
W lotka nie wygrałam, męża nie znalazłam i nie schudłam.
Powiedzmy, że waga utrzymana (przynajmniej poniżej 80 kg).
Jak to u rodzinki... nie da się dopilnować wszystkiego, bo to albo mamusia "zapomina się" i poleje coś sosem, albo posmaruje kanapkę masłem...
Wiecie, normalnie bym jakoś pewnie zareagowała, poszła po nową porcję czy coś, ale nie w wypadku mojej mamy. Ona się tak stara...
Nie potrafię jej sprawiać przykrości, kiedy widzę jak bardzo dużo przeszła w ostatnim czasie.
No i tak wiecie... jem kanapkę, mówię jak bardzo mi smakuje i jak to przecież "raz od masła człowiek nie przytyje" ;) A w duchu liczę ile będę musiała dodatkowo spalić :P

No ale laba się skończyła.
Wróciłam do Torunia, znów trzeba wstawać do pracy... micha wyczyszczona, ruchu więcej...
Wczoraj spotkałam się z chłopakiem z internetów na spacer po starówce, żeby w domu nie siedzieć na dupie ;)
Okazał się tak "zlagowany" że aż mnie to bawiło :D Bo wyobraźcie sobie tylko że opowiadacie o czymś, rzucacie jakiś żart, a on niby sie uśmiechnie, zmieni temat, a za 2-3 minuty nagle pyta o coś z tego wcześniejszego żartu (bo nie zrozumiał do końca). Paranoja :D
I tak kilka razy.
Aż w końcu sama nie wytrzymałam i mu powiedziałam, że ma taki refleks jak szachista. Też nie zrozumiał :p
No ale liczy się że zrobiłam z nim ~10 km po Toruńskiej starówce :) I obejrzałam pierwszy spektakl w tym roku naszej pięknej fontanny na rapaku :)
Jesli kiedyś odwiedzicie Toruń to polecam Wam z całego serca się na to wybrać.
To jest taki spektakl, że leci w tle muzyka, a fontanna jakby "tańczy" w rytm i zmienia kolory światełek. Piękne! :)
Wczoraj akurat był Dracula Wojciecha Kilara, którego zawsze chciałam zobaczyć. Było tak klimatycznie *_*

Postawiłam też na zmiany.
Czerwień ciemna na włosach, nowe okulary (takie "modne" pełne oprawki) i buty sobie sprawiłam. Sneakersy które chciałam zawsze mieć <3


Wygrałam los na loterii bo kupiłam te buty za 18 zł a warte były 170 :D haha
Więc chyba jest na plus ;)

Nawet @ (która powoli się kończy) nie zepsuła mi humoru!
Jak to przyjaciel mi mówił "trzeba żyć pełnym cycem". No i wywróżył mi, że w tym miesiącu poznam w końcu faceta dla siebie :)
Nie wierzę w takie rzeczy zwykle, ale dziś to aż chcę. Bo przydałoby się móc z kimś dzielić tą dobrą energię ;)

Zaczynam w tym tygodniu Personal Challenge - 50 przysiadów dziennie. Dla lepszego samopoczucia. Może nie dużo, ale na początek nie zaszkodzi (ninja)
No i chcę więcej chodzić. Dużo więcej. Zwłaszcza że pogoda dopisuje.

Ach! Wiosno!
Jak Ty dobrze na mnie działasz!
Życzę Wam, by słońce było dla Was równie łaskawe w endorfiny! :) 

28 kwietnia 2016 , Komentarze (24)

Cześć Dziewczyny!
    Dziś zacznę od wagi, bo jest pięknie <3
    78,8 kg !!!
    Idziemy we właściwym kierunku ;)
    
A drugi pozytyw jest taki, że wczoraj mój smartwatch dotarł (zegar)

Jest to taka "uboga" wersja FitBita, ale w zupełności wystarcza do tego czego chciałam :)
Ma funkcję zegarka, budzika, sprawdza mój sen, ma pulsometr, liczy kroki, kilometry które przeszłam, spalone kalorie...
W dodatku ma coś co pokochałam - wibracjami informuje mnie gdy ktoś dzwoni lub napisze smsa (i wyświetla informację kto to).
Gadżeciara Rayen jest pod wielkim wrażeniem :D

Interface aplikacji na telefon - bardzo przyjemny. Jako że chcę szlifować swój angielski, odpowiada mi że nie ma PL wersji językowej. Pewnie na upartego znalazłabym tłumaczenie, ale... nie chcę ;)

Przetestowałam też moją lampkę.

Tak świeci sama ona, ale efekt robi dopiero to co widać na ścianach i suficie :) Jest pełno światełek (gwiazdy) Szkoda że na zdjęciu nie można tego uchwycić.

Jutro grill u kolegi z pracy.
Trochę się stresuję, jak zawsze gdy mam przebywać z tymi ludźmi sam na sam po za biurem.
Nigdy nie wiem czy czegoś nie wypalę głupiego, przez co mogłabym wylecieć z zespołu...
Czasem czuję się na ich łasce - zwłaszcza kierownika. Jak on uzna że jestem niepotrzebna to nie dostanę dalej umowy i stracę robotę... ehh...
A może zbytnio dramatyzuję?
Chociaż wydaje mi się, że to wina tego jak jestem zlewczo traktowana... każdy chyba uznaje mnie za najsłabsze ogniwo, które nic nie potrafi... a ja tak bardzo chcę się rozwijać!
No ale zamiast dawać mi szanse, to bardziej gaszą. A właściwie gasi - kierownik.
Bo powiedzcie same, czy to nie jest gaszenie pracownika, kiedy reszta opowiada, że coś tam zrobiłam co "uratowało projekt", albo że to ja znalazłam dla czegoś rozwiązanie, albo pomagałam komuś, a on to zbywa? Nie pamiętam kiedy ostatni raz słyszałam, że zrobiłam coś dobrze. Albo że jakaś moja praca się mu podobała.
To już bardziej drugi grafik mnie chwali. Albo ta koleżanka z biura.
Masakra.

Może faktycznie powinnam poszukać innej pracy? (mysli)
Chociaż marzy mi się chociaż rok za granicą... taki żeby sobie lepiej zarobić, a jednocześnie poznać inne rynki i ich zapotrzebowania.
Tylko ten język :/ Co z tego że go potrafię zrozumieć w mowie i piśmie, jeśli sama od siebie ani BE ani ME (szloch)



Wczoraj jadłam bardzo "rybnie". 
Medalion rybny na obiad, rybka pieczona na kolację... i do tego surówka z kiszonej z marchewką. 

To jest coś co zawdzięczam diecie - zaczęłam jeść ryby.

A co jeszcze zawdzięczam mojemu nowemu stylowi życia?

Przede wszystkim nie żrę słodyczy jak popaprana i nie mam co 2 dzień FF lub gotowca na obiad. Więcej uwagi przykładam do tego, co jest na moim talerzu i bilansuję posiłki.

Pokochałam owsianki, jadam mniej pieczywa i nie mam "tostowych napadów" :)

Nie wstydzę się tego jak wyglądam, bo wiem że będzie już tylko lepiej (dziewczyna) Ruszam się więcej, nie siedzę tyle przy grach... i duchowo przeszłam pewną odbudowę.

Czy było warto?
Myślę, że to najlepsza rzecz jaką zrobiłam DLA SIEBIE w moim życiu :)
Teraz tylko czekać na kolejne 100 dni i kolejne ...
Dieta nie jest już katorgą  - to jest mój styl życia! (ninja)

Całusy laseczki! :*
Pięknego dnia Wam życzę :)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.