Na studiach mówiono mi, że jeśli chcę, żeby moje postanowienie miało większą szansę powodzenia to powinnam podzielić się nim ze znajomymi.
Na Vitalię trafiłam już dawno, dawno temu, przypadkiem, kiedy szukałam ćwiczeń odchudzających brzuch. Poczytałam wtedy pamiętniki i uznałam, że to nie dla mnie - zbyt zobowiązujące, kiedy mi nie wyjdzie wszyscy będą wiedzieli, a przyznanie się publicznie do porażki nie należy do najprzyjemniejszych. Dlatego wtedy wyłączyłam stronę i dalej usilnie próbowałam walczyć ze swoją wagą innymi sposobami, używając diety "kalorie zjedzone w ukryciu się nie liczą".
Od wielu miesięcy nie stawałam na wagę - boję się jej. Ostatnim razem, kiedy jej używałam, wskazywała ona 69 kilo. Dziś wskazuje 76. Nie wiem jaki czas minął, ale na pewno za krótki.
Prowadzę nieregularny żywot - późne chodzenie spać, późne wstawanie lub spanie po kilka godzin to moja domena. Rano jem śniadanie, a potem długo długo nic, żeby po 19 zjeść obfity obiad, często na mieście. Trudno mi odmówić sobie słodyczy, czy gazowanych napojów. Swoje postanowienia szybko naginam i robię od nich wyjątki.
Mam nadzieję, że za sprawą tego bloga teraz moje plany schudnięcia skończą się powodzeniem.
Pierwszym punktem jakiego wykonania się podejmuję jest uregulowanie planu dnia, znalezienie w nim czasu na rower i szybki spacer.
Dziś otwarte czipsy wrzuciłam do śmietnika, drugie oddałam braciom, pozbyłam się słodyczy poupychanych w szafkach, do portfela włożyłam jedynie drobne pieniądze - żeby mnie nie kusiło. Poświęciłam 45 minut na szybki spacer i ćwiczyłam z Ewą Chodakowską nogi.
Jestem pełna obaw, ale spacer podwyższył mi poziom endorfin i zaczęłam wierzyć, że tym razem może się udać!