Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Kraków /Wrocław.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 20366
Komentarzy: 325
Założony: 12 lipca 2013
Ostatni wpis: 12 czerwca 2017

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
MeggiNorth

kobieta, 33 lat, Kraków

163 cm, 83.20 kg więcej o mnie

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

16 lipca 2013 , Komentarze (1)

Wczoraj byłam znowu na basenie. Denerwują mnie ludzie, którzy wchodzą na sportowy i wyprawiają jakieś cyrki rekreacyjne(czyli zabawy chlapanie się itd.... nie chodzi mi o wolne pływanie, bo ja sama pływam wolno), przeszkadzając tym co naprawdę pływają. Po basenie czułam się świetnie, zakończyłam go sesją w saunie 2x10 minut.

ZROBIŁAM 60 BASENÓW CZYLI 1500 metrów.

20x ŻABKA

35x GRZBIET

5x KRAUL

Po tym wszystkim, sauna 2x10 minut, mrożący prysznic i chwila spokoju na dworze. Myslałam, że zginę w tej saunie, na szczęście przyszło trzech panów (w tym dwóch trenerów pływackich) i zaczeli fajną dysputę na temat sportu, dopingu itd. Więc jakoś zajęłam się słuchaniem i mi zleciało. Co do tych panów, to w czasie mojego pływania trenowali jakichś młodych pływaków, nie mogłam się napatrzeć, pływali niesamowicie szybko i ładnie, moim wymarzonym delifnem! Próbowałam zrobić podstawowy do delfina ruch nogami- jest mega ciężko. Skończyło się na kilku fikołkach odbiciu od ściany i zrobieniu z siebie pajaca:D A co tam, będę powolutku próbować, kiedyś się nauczę. Pływałam kraulem, jak widać po ilości przepłyniętych długości było strasznie. Kondycja masakryczna, wychodzi to przy takim stylu właśnie. Moje zatyczki do nosa oraz nowy strój kąpielowy spisały się na medal! Nie wyobrażam sobie pływać już bez nich, to wspaniałe uczucie zanurzać się jak chcesz, nie 'wciągając' przy okazji wody do nosa. Dzisiaj też idę na basen, po pracy. Nie wiem czy uda mi się tak długo pływać, bo mama ma dzisiaj urodziny i muszę być w domu, wiadomo :)

Dzisiaj pierwszy raz (odkąd jestem na Vitalii) na wadze zobaczyłam mniej:  -0,5 kg. Miły widok :)

Rzuciałam sobie wyzwanie. Znalazłam u którejś z Vitalijek i planuję też przycisnąć. Zobaczmy czy się uda. PRZYSIADY ! :D                                                                                                                       

                                        

15 lipca 2013 , Komentarze (5)

Póki co dosyć z historią mojego 'ciała'.

Czas napisać coś konkretnego z aktualności.

Próbowałam różnych ćwiczeń, nigdy nie sprawiało mi to przyjemności, męczyłam się zazdroszczę dziewczynom które biegają czy tańczą z pasji.

Jest jedna rzecz, którą zawsze lubiłam, jednak bariera psychiczna dotycząca mojego ciała po prostu mnie blokowała. Zatem PŁYWANIE.

Czy wiecie coś na temat pływania, a odchudzania? Czytałam w internecie wiele opinii i nie wiem co mam o tym myśleć. Różnie się mówi na temat odchudzania z pływaniem. Ja wierzę, że sport który angażuje wszystkie mięśnie w jednym czasie jest znakomitą formą zarówno rozrywki jak i utrzymania ciała w zdrowiu, dobrej kondycji i wyglądzie. Oby tak było.

Kocham pływać, robię to z ogromną przyjemnością. To jedyny sport przy którym czuję przyjemne zmęczenie. Chciałabym zagęłbić się w ten temat bardziej, jeśli są tutaj miłosnicy pływania to chętnie poczytam o cennych wskazówkach i ogólnie. Wczoraj kupiłam sobie w końcu strój jednoczęściowy oraz zatyczki do nosa (to cudowny wynalazek, nie potrafię pływać nie zatykając nosa, woda wpada mi do nosa tak, że zaczyna boleć mnie głowa), jak je przetestuję dam znać.

Przełamałam barierę !!! Chodzę bez wstydu i cieszę się, jak tylko wskakuję do basenku. Gorzej już z motywacją, żeby po prostu ruszyć dupsko i pójśc na ten basen.

Pływam żabką i na grzbiecie. Marzę nauczyć się pływać delfinem.

CZWARTEK   40 BASENÓW (15 basenów żabką, 25 grzbiet) ---->1000m

SOBOTA : 50 BASENÓW (15 basenów żabką, 35 grzbiet) ---->1250m

Dzisiaj po pracy idę po pływać, przetestuję mój nowy strój i zatyczki do nosa :) Nie mogę się doczekać.

 

 

                                

15 lipca 2013 , Komentarze (4)

Dokładnie rok temu w wakacje, zaczęłam ćwiczyć na siłowni. Co drugi dzień rano szłam na trening, pociłam się, męczyłam, godzinę czasem dłużej.. Po ponad miesiącu, weszłam na wagę i ani drgnęła. Wiem, że ćwiczyłam poprawnie, miałam nad sobą trenera. Motywacja w dół, ale ćwiczyłam dalej. Nie bylam na diecie, ale oczywiście jadłam normalnie, nie jadłam tonami złej żywności.

Coś mi nie pasowało, ogólnie nie pasowało mi to, że po prostu spasłam się. Byłam nerwowa, reagowałam impulsywnie, ciągle spałam, miałam problem ze skupieniem (co bardzo utrudniało mi funkcjonowanie na studiach), miałam napady głodowe......Jestem gruba. Coś jest nie tak. Zawsze byłam chuda przy obecnym wzroście ważyłam 45 kg, jako dziecko byłam chudzielcem. A teraz? Wszelkie sposoby (oprócz tych nieludzkich typu prawie nic nie jedzenie) nie działały na mnie. Dwa miesiące temu mama oraz moja przyjaciółka Beatrycze (fitnesska, mój osobisty motywator i trener, jeszcze o niej napiszę) powiedziały, żebym zbadała hormony. Trafiłam do endokrynologa, od niego na badania krwi i do psychologa. Endokrnolog potrzebował zaświadczenia o tym czy nie mam depresji, ponieważ to bardzo wpływa na hormony. Depresji nie mam. Wracając do hormonów to zbadałam tarczycę wyszła na granicy, kortyzol podwyższony, co świadczy o tym, że może występować Zespół Cushinga (sprawdzcie sobie to choroba, która jest ciężko wykrywalna i powoduje właśnie tycie, jej typowymi objawami jest charakterystyczne odkładanie się tłuszczu- kark, brzuch, ramiona, natomiast kończyny chude, pojawiają się czerwone rozstępny i wiele innych objawów, polecam o tym poczytać i ewentualnie przebadać). Kolejne badania kortyzolu, czyli po przyjęciu specjalnej tabletki wykazały, że nie choruję na to. Następnym krokiem, właściwie to oczywistym była INSULINA I GLUKOZA.

No i tutaj się zaczęło, na czczo moje wyniki wyglądały źle, poziom insuliny w porannych godzinach, kiedy nic nie jadłam nie piłam, był taki jakgdybym była po konkretnym posiłku. Glukoza rzecz jasna też za wysoka jak na mój wiek i to, że nic nie jadłam. Wróciłam do endokrynologa, był zszokowany moim poziomem insuliny, pytał czy na pewno nic nie jadłam przed pobraniem krwi.

Po rozmowie i analizie wyników postawił diagnozę: INSULINOOPORNOŚĆ - 'zaburzenie homeostazy glukozy, polegające na zmniejszeniu wrażliwości mięśni, tkanki tłuszczowej, wątroby oraz innych tkanek organizmu na insulinę(...) Mechanizm :

  • krążące we krwi przeciwciała przeciwinsulinowe
  • przyspieszony rozpad insuliny
  • wadliwe receptory insulinowe w błonie komórek, na które działa insulina, lub zmniejszona ich gęstość   '

No i miałam odpowiedź na to co dzieje się z moim ciałem, organizmem. Od dwóch miesięcy przyjmuję tabletki na cukrzycę, od 10 dni mam zwiększoną dawkę. Waga nic się nie ruszyła, ale czuję się o wiele lepiej. Mniej śpię, nie jestem tak bardzo rozdrażniona, nie reaguję źle na alkohol (przed przyjmowaniem leków dochodziło nawet do tego, że po wypiciu nawet niewielkiej ilości na drugi dzień lądowałam w szpitalu w bardzo złym stanie). Przede wszystkim skończyły się NAPADY GŁODOWE.. Czuję, że jest lepiej i będzie lepiej. Mój organizm zaczyna powracać do normalności, kiedy waga zacznie mi spadać, wiem, że będzie naprawdę dobrze.

                                     _______________________________

Morał jest taki, że zanim zaczniecie przechodzić na diety, ćwiczenia, zbadajcie się, być może okaże się, że Wasze wyniki będą miały wpływ na efekty waszego katowania. Co nie oznacza, że macie odpuścić sobie ćwiczenia. Tego nie róbcie, sport to zdrowie ! Zawsze ! (chcialabym się stosować do tej złotej rady) Jednak z dietą to już inna sprawa. Dlatego warto wiedzieć co dzieje się z nami od środka.

Polecam bloga właśnie o tematyce tej choroby :

12 lipca 2013 , Komentarze (18)

To może początek mojej historii.Dawno już o tym zapomniałam, ale że trafiłam dzisiaj do Vitalii, to będę prowadzić ten pamiętnik w miarę rzetelnie i zacznę naprawdę od POCZĄTKU.

14-16 lat - na początku zaczęłam świrować. Moje ciało z dziecięcego zaczęło stawać się ciałem kobiety. Ćwiczenia, dieta, ćwiczenia, dieta, tabletki na odchudzanie, nic nie jedzienie, tabletki, wymiotowanie (tylko kilka razy), aż w końcu znalazłam się w szpitalu. Na chwilę dosłownie, ale trochę się uspokoiłam. Jednak nigdy więcej nie było już normalnie, zawsze miałam problem z tym jak wyglądam. Nie pamiętam czy był czas kiedy byłam z siebie zadowolona. Zawsze się odchudzalam, szczerze mówiąc nie wiem z czego.

Po 16 roku życia waga skoczyła mi do ponad 50 kg, ale wyglądałam spoko. Oczywiście próbowałam różnych diet i ćwiczeń. Dukany, srany, detoxy, jabłkowe, głodówki, kapuściane itd.

NO I PROBLEM ZACZYNA SIĘ TUTAJ. 20-22 lata, po pierwszym roku studiów moja waga sięga 63 kg. Postanowiłam pójść do dietetyka. TO BYŁ NAJWIĘKSZY BŁĄD W MOIM ŻYCIU. Na początku oczywiście było super, chudłam szybko i wiadomo, że byłam szczęśliwa. Waga spadła do 55 kg. Było ciężko, jadłam beznadziejnie mało, za mało. Zaczęłam zauważać sama oraz ludzie z którymi przebywam też mi to mówili, że to co jem na tej diecie to stanowczo za mało!!! I rzeczywiście, jak teraz o tym pomyślę, to jest kosmicznie mała ilość jedzenia. Nie dziwię się, że szybko chudłam. Każdy by schudł. Zaczęłam analizować całą sytuację, 'a co będzie jak zacznę jeść normalnie?', oczywiście dietetyk zapewniał, że wszystko będzie dobrze. Przy okazji, powoli zaczynał tracic w moich oczach szacunek, no bo oprócz tego, że jest dietetykiem to jest w pewnym rodzaju psychologiem. Gadał, gadał, gadał, nie do zdzierżenia rady..Nie lubię bredni, bezsensownego bełkotu, analizuję wszystko.. I właśnie tak suchając jego cudownych rad zaczynałam źle o nim myśleć. Motywacja oczywiście spadała. Wyjechałam w miesięczną podróż do Rosji, oczywiście nie dało się tam utrzymać diety, jadłam normalnie, oczywiscie nie było to super fit jedzenie, ale bez przesady. Wróciłam z kilkoma kg cięższa. No i poszło. Niedługi czas po tym przestałam się oddzywać do dietetyka, on napisał tylko jednego sms'a i nigdy więcej nie miałam z nim kontaktu. Zapłaciłam 3000 zł, za cały ten cyrk, który doprowadził mnie do tego, że nie mogłam jeść normalnie, bo zaraz przybywało mi na wadze. Dzisiaj ważę około 79 kg, na całym ciele mam rozstępy, zachorowałam na insulinooporność i w międzyczasie miałam operację na nogę, to unieruchomiło mnie, zablokowało ruch, nie mogłam ćwiczyć i w ten sposób pogrążyłam się do końca. W tym wszystkim jest jedna ważna rzecz, którą w sobie cenię, jestem silna i się nie poddaję. Nie załamałam się tym, że nagle w ciągu tylu lat z 45 kg waże 79 kg, co jest szokujące. Daję radę. Obiecałam sobie, że się od tego wszystkiego odbiję i dam radę. Dlatego tutaj jestem, bo potrzebuję kogoś z zewnątrz mającego podobny problem, potrzebne mi Wasze wsparcie. Nic tak nie motywuje jak wiara, pomaganie wzajemnie i rozmowy osób, które łączy ten sam problem. Potrzebowałam anonimowości, ponieważ to trudny temat. Cieszę się, że tutaj trafiłam. Kończę z tą historią, ciężko było mi o tym wszystkim napisać, wolę wziąć się odrazu do działania i pisac o teraźniejszości.. Ale zaczynając ten pamiętnik, opisanie historii było moją powinnością.

12 lipca 2013 , Komentarze (4)

Witam,

Wszystko po kolei. Tak będzie mi łatwiej. Mam dosyć rozbudowaną (a przynajmniej jak dla mnie) historię, której nie da się opowiedzieć tak po prostu. Chciałabym po kolei to opisać. Trafiłam tutaj, bo potrzebowałam MIEJSCA w którym będę mogła sobie w końcu, 'dokumentować' to co się ze mną dzieje. Jestem anonimem, więc zapomnę co to wstyd. Zabierałam się do pisania bloga, ale to nie to samo. Tam nikt przypadkiem nie trafia.. A ja chyba jednak potrzebuję motywacji w formie rozmowy, komentowania, czytania historii innych kobiet czy mężczyzn. Internet jest dla nas maską, dlatego może własnie łatwiej rozmawiać o sprawach które sa dla nas trudne? Mam wielu wspaniałych przyjaciół, znajomych no i oczywiście rodzinę, ale nie potrafię z nimi o tym otwarcie rozmawiać. Jestem silną osobą, a jednak brakuje mi odwagi kiedy mam ruszyć ten temat. Zatem:

Studentka z Wrocławia.Odchudzam się od 15 roku życia - Kiedy ważyłam zaledwie około 45 kg. Dzisiaj ważę 79kg i mam 22 lata. Ze szczupłej nastolatki została mi tylko siła, charakter i twarz. Reszta odeszła. Pozostawiając liczne 'blizny'.
Przez moje fanaberie rozregulowałam swój organizm. Największym błędem w moim życiu było pójście do dietetyka. Nikt w życiu nie mógłby zrobić mi takiej krzywdy z ciałem. Wszystko związane z dietetykiem trwa od jakichś dwóch/trzech lat. Od tego czasu zachorowałam i doprowadziłam się tragicznego stanu. Nie mam zamiaru przechodzić na dietę. Chcę po prostu zmienić swoje życie, zmienić tryb w jakim żyję, bo wiem, że nic innego MNIE nie naprawi. Nawyki żywieniowe, a przede wszystkim SPORT. To mój priorytet. Słowo DIETA w moim życiu nigdy więcej nie zaistnieje.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.