Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

19-letnia dziewczyna, która postanowiła zrzucić balast kilogramów.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 3423
Komentarzy: 56
Założony: 12 sierpnia 2013
Ostatni wpis: 2 września 2013

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Nieprzystosowana

kobieta, 31 lat, Fukuoka

156 cm, 54.30 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

2 września 2013 , Komentarze (4)

Pochmurno i strasznie wietrznie dzisiaj u mnie... ale przejażdżka rowerem rano się odbyła.
Gotowałam zupę kalafiorową na obiad. Słaba ze mnie kucharka niestety... Jakoś zupy mojej mamy bardziej mi smakują. W moich nie ma tyle smaku :(
Zważyłam się dzisiaj, waga nie zmieniła się ani o odrobinę. Wskazała 54,3kg. Nie wiem czy ma to coś wspólnego z okresem, ale nie zamierzam się ważyć wcześniej niż za tydzień. Nie ma efektu z tego tygodnia, trudno, ale się nie poddam. Mama mi dzisiaj powiedziała, że nie widzi nic złego w byciu grubą i nie rozumie dlaczego chcę schudnąć. Jak zapytałam czy widzi jakąś zmianę w moim wyglądzie to stwierdziła, że jak dla niej wyglądam dokładnie tak samo jak 2 tygodnie temu. Może mam jakieś urojenia odnośnie mojego wyglądu... Nieważne, trzeba dalej walczyć.
We czwartek egzamin, ogólnie ciężki tydzień przede mną. Nauka wieczorami po ćwiczeniach, robienie przetworów w dzień, rano wprawianie rodzeństwa do szkoły. Żeby ze wszystkim zdążyć będę musiała wychodzić na rower o 4.30, godzinę wcześniej aż do piątku, bo nie chcę przerywać, a w dzień nie mam na to czasu. We wrześniu będę prawdziwą kurą domową. Czeka mnie codzienne gotowanie obiadków, wysyłanie i odbieranie dzieci ze szkoły, pranie, prasowanie, sprzątanie... Do tej pory nie musiałam gotować i zajmować się lekcjami dzieci, będę miała trochę mniej czasu, ale jakoś wszystko ogarnę.
Jak się chce to można wszystko. Mam nadzieję, że to prawda.
Właśnie zjadłam zupę. A oto dzisiejsze menu:
1 śniadanie:
kasza manna na mleku z gruszką (1 łyżka kaszy, 3 łyżki otrębów żytnich, 1/2 szklanki mleka 3,2% i 1/2 szklanki wody)
2 śniadanie:
serek wiejski z pomidorem i szczypiorkiem doprawiony pieprzem i papryką
obiad:
zupa kalafiorowa z ziemniakami i kurczakiem zabielona śmietaną
kolacja:
200g kefiru, mała gruszka i nektaryna
Nie zmniejszam posiłków. Zastanawiam się nad robieniem dwa razy ostatniej części Skalpela, tych ćwiczeń na leżąco na brzuch. Mam nadzieję, że dam radę i brzuchol się wyćwiczy za jakiś czas :D

1 września 2013 , Komentarze (3)

Zaczął się nowy miesiąc, a wraz z nim zaczyna się kolejny tydzień zmieniania siebie.
Jutro ważenie. Muszę pamiętać, że mam to zrobić przed śniadaniem.
Oficjalnie stwierdzam, że minęły już dwa tygodnie ze skalpelem. Ćwiczyłam 6/7. Do tego dołączył codziennie rower (1h, ok.20km). Nie opuściłam żadnego dnia, a nawet zmotywowałam się w deszcz.
Zaczynam zauważać, że ciało troszeczkę się zmienia. Skóra robi się bardziej napięta, a ciało twardsze. Brzuch jest jakby delikatnie mniej wystający, ale nie jest to jakaś ogromna zmiana. Najbardziej zależy mi na schudnięciu górnych części ud i ramion oraz brzucha. Jak na razie najładniej wyglądają pośladki i łydki. Te pierwsze jakby trochę się uniosły... Cellulit też jest odrobinę mniej widoczny. Ach te efekty :)
Dzisiejsze jedzenie:
1 śniadanie:
jajecznica z łososiem wędzonym i szczypiorkiem podana z pomidorem przyprawionym pieprzem (2 jajka, plaster łososia, pół dużego pomidora)
2 śniadanie:
serek wiejski z nektaryną
obiad:
2 łyżki kaszy gryczanej z chochlą gulaszu (niestety zawierającego zasmażkę :( ), duża ilość buraków ze słoika
kolacja:
200g kefiru 1,5%, śliwka i nektaryna.
Zaczynam się zastanawiać czy zbytnio sobie nie dogadzam na tej diecie... Jakoś dużo wcinam. Zobaczymy czy coś schudłam przez ten tydzień, liczę na chociaż 0,5 kg. Inaczej będę musiała zmniejszyć posiłki. Co o tym myślicie?

31 sierpnia 2013 , Komentarze (3)

Ostatni dzień sierpnia jest już w połowie. To już prawie dwa tygodnie. Było niemalże idealnie. Przestaję się obwiniać, nie zwalam winy za moje niepowodzenia na wszystko wokół...
Sporo się zmieniło w tym miesiącu. Przez te dwa tygodnie zyskałam trochę pewności siebie, zaczęłam chociaż trochę się ruszać, a przede wszystkim zaczęłam jeść zdrowiej i lepiej. Moje posiłki są teraz w miarę możliwości planowane z wyprzedzeniem, odstawiłam słodycze (wyjątek stanowił jedynie tort urodzinowy). Chciałabym do końca roku osiągnąć już mój cel, żeby w 2014 wejść już jako odmieniona osoba.
Przede mną masa pracy i litry wylanego potu, ale każdy wysiłek przynosi efekty, nie ważne jak wolno będę szła do celu, ale kiedyś dobrnę i wtedy nie pozostanie nic jak tylko triumfować i starać się osiągnąć jeszcze więcej.
W poniedziałek ważenie, mierzenie zostawię sobie na przyszły tydzień, żeby zaobserwować już jakiś spadek, może jakieś 0,5cm się wytopi podczas ćwiczeń.
Dzisiejsze menu:
1 śniadanie:
kasza manna z otrębami i średnią gruszką na mleku (1 płaska łyżka kaszy i 3 płaskie łyżki otrębów żytnich gotowane na 1/2 szklanki mleka 3,2% i 1/2 szklanki wody)
2 śniadanie:
serek wiejski z połową pomidora i szczypiorkiem przyprawiony czarnym pieprzem i ostrą papryką
obiad:
dwie łyżki kaszy pęczak (przed ugotowaniem) z kotletem mielonym i surówką (kapusta pekińska, pomidor, ogórek, cebula, papryka z sosem sałatkowym z oliwą i wodą)
kolacja:
200g kefiru, nektaryna i śliwka.
Jakoś dużo wyszło...
O 16.30 Skalpel i z 15 minut wygibasów na dywanie :) Za mną poranna przejażdżka rowerem, było zimniutko, ale mam coraz mniejsze opory przed wychodzeniem z łóżka tak rano.
Jutro moja siostra już wyjeżdża, strasznie dziwnie mi będzie bez niej. Jak dotąd to zawsze mnie nie było w domu... Ale przede mną jeszcze miesiąc wakacji.
Czytałam dzisiaj podsumowania w pamiętnikach, jakie to świetne, że wytrzymujecie miesiące. To bardzo motywujące, móc poczytać jak bardzo wszystko się w Was pozmieniało przez ten czas, jakimi lepszymi wersjami siebie się stajecie. Jestem z Was niesamowicie dumna i mam nadzieją, że też będę mogła się pochwalić takimi spadkami po miesiącu. Tym czasem BĄDŹMY SILNE I WALCZMY!

30 sierpnia 2013 , Komentarze (3)

Dzisiaj jest już mi znacznie lepiej. Wszystko wraca do normy, nie czuję już tego niezadowolenia... Wczoraj prócz porannej jazdy rowerem nie było żadnej aktywności. Nie zmotywowałam się do zrobienia Skalpela, szkoda.
Ćwiczenia już wykonane, miłe uczucie mnie po nich ogarnęło. Taka miękkość w stawach przy schodzeniu po schodach. Do klasycznego codziennego treningu dorzuciłam dzisiaj parę minut (ok.10) wygibasów od siebie. Spociłam się okropnie, ale warto było :)
Dzisiejsze posiłki:
1 śniadanie:
jajecznica z dwóch jajek z plasterkiem łososia wędzonego i szczypiorkiem (smażona bez tłuszczu) podana z pomidorem średniej wielkości
2 śniadanie:
serek wiejski z pokrojoną w kostkę większą śliwką
obiad:
burger rybny smażony na oleju rzepakowym z dwoma łyżkami kaszy gryczanej (tyle jej było przed ugotowaniem), dwa średnie ogórki pokrojone w plastry
kolacja:
200g kefiru, średnia gruszka.
Kocham warzywa i owoce, dzięki nim wszystko jest takie apetyczne :) Ale nie zamierzam już przesadzać tak jak wczoraj. Wciąż jeszcze mi wstyd tego, co zrobiłam. Cofnęłam się zamiast iść do przodu...
Trudno, co się stało, to się nie odstanie. Kolejna dobra wiadomość to to, że nareszcie dostałam okresu :D To może się wydawać dziwne, że się cieszę, ale tak długo na niego czekałam, że już prawie się wybrałam do lekarza... Nie ma to żadnego związku z ciążą, bo na nią też trzeba zapracować xD No nic, nie będę się nad tym rozwodzić... muszę się ogarnąć i nareszcie pójść do lekarza.
Po tym tygodniu chyba nie zasłużę na żadną nagrodę. Wymiękłam. Miałam dzisiaj już ostatnie korepetycje. Strasznie "znielubiłam" tego chłopaka, którego uczyłam. Zawsze się spóźniał i na dodatek przychodził bez materiałów, które mu wcześniej dawałam. Strasznie drażni mnie takie zachowanie. Wiem, że on mi płacił za te lekcje, ale przecież mogę wymagać od niego chociażby odrobiny szacunku i zaangażowania... To chyba był najmniej sympatyczny mój uczeń jak do tej pory...
Zamierzam się zmierzyć i zważyć już w poniedziałek rano. Jutro nie ma odpoczywania, skoro odpuściłam wczoraj, to jutro nadrabiam trening. Do tego dochodzi cotygodniowe duże sprzątanie i wyprawa na zakupy z młodszą siostrą... Potrzeba mi na ten dzień dużo energii :D

29 sierpnia 2013 , Komentarze (3)

Obiad się spóźnił, więc byłam strasznie głodna. Zjadłam dużą porcję tej zapiekanki... i jeszcze 8 śliwek i gruszkę. Żołądek zaraz mi pęknie. Poczekam ze 3 godziny i zacznę ćwiczyć. Jak można być tak głupim??? Sama siebie sabotuję...

29 sierpnia 2013 , Komentarze (4)

Mija kolejny dzień. W zasadzie nie różni się niczym od poprzednich. Nie mam dzisiaj dobrego humoru, jestem jakaś taka obojętna...
Jadłospis:
1 śniadanie:
placuszek otrębowy (jajko, dwie łyżki otrębów, łyżka kefiru, cynamon) z gruszką i dwoma łyżkami kefiru
2 śniadanie:
serek wiejski z ziołami prowansalskimi
obiad:
zapiekanka z ziemniaków, kalafiora, marchwi i mięsa
kolacja:
200g kefiru i gruszka.
Oczywiście standardowe ćwiczenia zostaną dokończone.

28 sierpnia 2013 , Komentarze (4)

Ciężko mi teraz siedzieć na tyłku. Tak przywaliłam dzisiaj tyłkiem w terakotę w kuchni, że będę miała wielkiego siniak na cały pośladek... Ubaw po pachy :)
Do rzeczy, przecież to pamiętnik na Vitalii, więc powinno być o moich zmaganiach na drodze do stania się lepiej wyglądającym człowiekiem itd. Zwiększyłam śniadanko tak jak pisałam wczoraj. Mój jadłospis z dnia dzisiejszego:
1 śniadanie:
kasza manna z otrębami i nektarynką
2 śniadanie:
góra kalafiora gotowanego na parze z marchwią i jajko (z porcją tego kalafiora naprawdę zaszalałam, ale został mi z wczoraj... dobrze, że jest mało kaloryczny)
obiad:
miska zupy ze słodkiej kapusty z ziemniakami i pomidorami, miałam smaka na słodkie, więc na deser zjadłam 3 rodzynki, żeby mnie te krówki w salonie nie kusiły xD
kolacja:
kefir i gruszka i śliwka ( jem owoce, bo brakuje mi cukru).
Mam dzisiaj ochotę na słodkie, wielką ochotę... Walczę ze sobą i nie będzie żadnego napadu objadania się. Choćbym miała cały wieczór siedzieć nago przed lustrem. Nie stracę tego na co już za pracowałam i nie ulegnę chęci na jakieś słodycze. Jem tylko zdrowe jedzenie, żadnych wstrętnych słodyczy.
Byłam dziś na rowerze, wyszłam z domu jeszcze przed 6, wyskoczyłam z łóżka, wskoczyłam w dres i w drogę... Przede mną jeszcze dzisiaj Skalpel przed kolacją. Zaczynam o 17 :)
Chyba sie trochę bardziej zmotywowałam jak zobaczyłam na forum czyjeś zdjęcia po diecie i ćwiczeniach. Dziewczyna na zdjęciu miała tak zarąbiste ciało, że aż mnie zazdrość wzięła. Trzeba wziąć dupę w troki i też na takie zapracować. Nie ma obijania się. Jak mówi mój tatuś "samo do Ciebie nie przyjdzie".

27 sierpnia 2013 , Komentarze (3)

Zrobiłam dzisiaj złą rzecz i zamierzam się Wam przyznać. Zważyłam się po śniadaniu, bo czułam się jakoś tak "bardziej pełna". Waga pokazała więcej niż wczoraj. Zaburzyło to moją motywację i wiarę w sukces. Jednak przed południem jakoś się ogarnęłam, wyszłam z domu na rower, zrobiłam codzienną trasę. Cały czas wiatr wiał mi w twarz i było jakoś ciężej niż zwykle. Zbliża się dla mnie ciężki czas, czyli miesiączka. Mam teraz większy i obolały brzuch, nogi wydają się być ciężkie... Ale mimo tego stanu przecież się nie poddam. Żadne przerwy nie wchodzą w grę.
Postanowiłam zastanowić się również nad swoją dietą. Chyba nie jest zbyt dobra.
Mój dzisiejszy jadłospis:
1 śniadanie:
dwa jajka usmażone bez tłuszczu, ogórek i pomidor
2 śniadanie:
serek wiejski
obiad:
kasza gryczana (dwie łyżki suchej), dwie bitki wieprzowe z odrobiną sosu, kalafior na parze z marchwią i ziołami prowansalskimi
kolacja:
200g kefiru.
Moje śniadanie od długiego czasu wygląda tak samo, jest beznadziejne. Powinno mi sprawiać radość i dawać siłę na cały dzień, a nie sprawiać, że jestem poddenerwowana. Myślę nad zwiększeniem liczby kalorii w śniadaniu. Teraz jest około 200. Jeżeli ktoś chce zasugerować jakieś zmiany, to proszę o jak najwięcej porad w komentarzach. Mogą być też inspiracje śniadaniowe, jakieś Wasze smakowite przepisy.
Zrobiłam dzisiaj ćwiczenia planowo. Skalpel też już za mną. Coraz trudniej mi się motywować, ale to chyba przez okres. Za tydzień będzie po sprawie.

26 sierpnia 2013 , Komentarze (8)

W powietrzu czuć już jesień, jest chłodniej, wieje zimny wiatr. Wraz ze zmianą pory roku zmieniam się i ja. Ważyłam się i mierzyłam dzisiaj. Uzupełniłam tabelki na vitalii. Waga wskazała dzisiaj na 54,3 kg. Ubyło mi 2kg. To wspaniała wiadomość. Niestety jakoś humor mi się popsuł. Mówię do siebie, że nie pozwolę żeby ktoś niszczył moje szczęście, ale niestety to co się dzieje wokół mnie dołuje mnie. Sytuacji w żaden sposób nie mogę poprawić, muszę trwać w tym tak jak jest.
W nagrodę za tydzień przykładnej diety i wykonywania ćwiczeń kupiłam sobie ładne majteczki, a przy okazji znalazłam w innym sklepie idealny pasek do mojej kurtki jesiennej.
Dużo pracy jeszcze przede mną, ale za dwa tygodnie widzę się z przyjaciółmi i chcę wtedy wyglądać możliwie jak najlepiej. Do celu jeszcze 8,3kg...

25 sierpnia 2013 , Komentarze (2)

Niedziela... Byłam rano na rowerze, 18km za mną. Przykładnie zjadłam śniadanko, a później kościół i kawałek tortu urodzinowego siostry. Obiecałam sobie nie jeść słodyczy, złamałam słowo, ale nie mogłam odmówić. To spowodowałoby kłótnię z rodzicami, a przecież nie chcę tego. Najlepsze jest to, że tort był taki jak na każde urodziny, pieczony przez mamę, słodki i nawet z czekoladą... a mi wcale nie smakował, męczyłam się i zjadłam kawałek, ale to było najgorsze drugie śniadanie od początku diety. Po prostu mój mózg nie mógł ścierpieć cukru, mówiłam przecież sobie codziennie, że cukier jest szkodliwy i odstawiam go, bo jestem silna i chcę być szczupła i zdrowa. Zatęskniłam za moim serkiem lub jogurtem codziennie o 11 :( Na obiad dzisiaj 1/2 woreczka brązowego ryżu i faszerowany kurczak z jakąś surówką. Moja mama jest cudowną kucharką :D. Żeby spalić ten wstrętny cukier zrobię wieczorkiem Skalpel przed kolacją, na którą jest kefir i owoce. Dieta mnie nie męczy, wygląda na to, że udało mi się zmienić styl odżywiania się. Teraz będzie łatwiej. Ostatni raz jadłam pieczywo dokładanie tydzień temu... a jeszcze niedawno nie mogłam wyobrazić sobie bez niego życia. Wszystko się zmienia. Trzymajcie kciuki, bo motywacja mi potrzebna. Niestety mam wokół siebie osoby, które robią wszystko co w ich mocy by mnie unieszczęśliwić, przykre jest, to, że jest to moja rodzina. Powinno być inaczej, ale niestety nie mam wpływu na czyjąś nienawiść. Najbardziej boli jak słyszę to obgadywanie, ale nie zlęknę się i nie ugnę mimo krytyki. Chcę być szczęśliwym i dobrym człowiekiem, pełnym zapału i energii. Gdy nadejdzie czas, będzie łatwiej. Zostawię to za sobą.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.