Muszę przyznać, BARDZO długo mnie nie było. Ale nieważne.
Obecna waga 56,1 kg, jej. Jeszcze w piątek było 56,9 kg, jest progres. ;)
Życie jakoś mi leci, wyczekuję roku szkolnego, liceum i te sprawy..
Przez wakacje tak się rozleniwiłam, że nie potrafię nawet posklejać kilku konkretnych zdań, więc jak widać, krótko i na temat.
Marzę o chodzeniu w starych, ukochanych spodniach sprzed roku, brakuje mi do nich około 2 kg...
To dziwne, ale ważę prawie tyle samo, co rok temu, różnica kilku dziesiątych kilograma.
A znowu wpakowałam się w to gówno. "Dieta". Ta. "Chcesz być piękna? Musisz cierpieć." Trzeba przeczekać.
Miło czasem przejrzeć te wszystkie bzdury, które pisałam rok temu. Od tego czasu niesamowicie dojrzałam. Nie! Kogo oszukuję, nie dojrzałam na tyle, by jeść tyle, ile potrzebuję, by codziennie wstawać z łóżka, fotela bez mroczków. Głupia jestem, wiem, przynajmniej potrafię potrafię przyznać się do tego.
Może za niedługo osiągnę figurę, do której chcę wrócić, może nie zniszczę sobie do tego czasu zdrowia. Zaczęłam to, muszę skończyć. Zdrowo. Nie wiem jak, ale MUSZĘ. Byle być szczęśliwą. Jeśli w wieku 16 lat się posypię.. Włosy, zęby (taaa), paznokcie, ciągle zmęczenie... WHO CARES.
Trzymajcie się ciepło. ♥