Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Taka ja. Dziwna? Na pewno.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 18062
Komentarzy: 499
Założony: 26 grudnia 2013
Ostatni wpis: 12 lutego 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
ToBeMyself

kobieta, 32 lat, Kraków

173 cm, 90.10 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

30 stycznia 2015 , Komentarze (2)

Koniec z tym! Oddzielam wszystko grubą krechą. Nie tłumaczę się, nie użalam, zaczynam od nowa. Nie zakładam nowego konta by to mnie mobilizowało. To tyle tytułem wstępu.


Nie będę pisać o wielkich planach i postanowieniach, bo jak to wiem z autopsji moja przypadłość to słomiany zapał. Po kroczku po kroczku, nie napiszę do celu, bo nie wiem jaki on ma być. Z tyłu głowy jest jedno wydarzenie, które mnie zmobilizowało, ale nie będę nic sobie zakładać.


Dziś zdaję relację z dnia wczorajszego.

Po długiej nocy potrzebował odespać, więc śniadanie zjadłam dopiero około 11.00. 

- śniadanie 11.30 (sałatka: mix sałat z rukolą, pół sera mozarella, 6 pomidorków koktajlowych, pół ogórka, kilka kropli soku z cytryna, szczypta soli i pieprzu, łyżka jogurtu naturalnego; sok pomidorowy)

- obiad 16.00 (kawałki piersi z kurczaka w przyprawach zrobionych na patelni z łyżką oliwy z oliwek, sałatka z ogórków domowej roboty, ogórki kiszone)

- kolacja 19.00 (jajecznica z dwóch jajek, 3 plasterki szynki, ogórek kiszony, chlebek wieloziarnisty)


Napoje:

- 1,5 litra wody niegazowanej

- 250 ml soku pomidorowego ( i tu pragnę się zatrzymać na moment)

Od kiedy tylko pamiętam zawsze brzydziły mnie wszelkiego rodzaju soki warzywne z pomidorowym na czele. Mama wypijała to litrami, ale jak można pić zimną zupę z butelki? Ohyda. Wczoraj jakieś natchnienie na mnie spłynęło. Była już prawie 11.00, ja poza domem, a wypadałoby coś zjeść. Tylko co? Coś co byłyby w miarę zdrowe. Wpadłam na genialny pomysł, że postanowię się przemóc i spróbuję. Nie było tak źle jak sądziłam, że będzie. 

Co sądzicie o tych sokach warzywnych? Warto je pić?


Aktywność:

- w tym aspekcie wczoraj nie działo się zupełnie, ale to zupełnie nic, chyba że zaliczę 20 minutowe dojście na przystanek. Wiem, żenada.


Co przyniesie dzisiejszy dzień? Dowiemy się już jutro. Haha zabrzmiało to jak zapowiedź jakiegoś serialu. Zobaczymy :)


Czekam cierpliwie, ćwiczę wytrwale...

28 października 2014 , Komentarze (2)

Streszczenie dwudniowego menu i aktywności. 


Powiem tak, co do jedzenia to zmieniłam zupełnie styl żywienia. Jem co 3-4 godziny, staram się jeść jak najbardziej zdrowo, każdy posiłek ma w sobie warzywa bądź owoce, nie jem owoców po południu, piję dużo wody, cukier do herbaty zastąpiłam miodem i nie piję jej codziennie, staram się jeść jak najmniej przetworzone produkty. Nie ukrywam, że grzeszki się wkradną ale w porównaniu z tym co było to niebo, a ziemia. Dawniej to paczka chipsów dwa lub więcej razy w tygodniu, do tego coś słodkiego, tłuste jedzenie, smażone, białe pieczywo oczywiście z masłem, jadłam więcej niż potrzebowałam. 


Teraz wrzucę kilka fotek mojego dwudniowego menu, może nie ma nic odkrywczego ale to jest naprawdę pyszne:


Propozycje śniadania, II śniadania i kolacji:

- musli z owocami (tutaj akurat ananas) z jogurtem naturalnym

- serek wiejski z pomidorkami, kiełkami rzodkiewki i szczypiorkiem

- wafle ryżowe z rybką w sosie pomidorowym ze szczypiorkiem

- jako przekąska lub kolacja marchewka z guacamole (pycha)


Obiad (przez dwa dni było to samo):

- tortilla z grillowanym kurczakiem, sosem czosnkowym na bazie jogurtu, mix sałat z rukolą, kukurydza, pomidorki koktajlowe, ogórek, kiełki rzodkiewki, szczypiorek

przed złożeniem

 po złożeniu



Kolacja (tu przyszalałyśmy razem ze współlokatorkami):

- sałatka: mix sałat z rukolą, kiełki rzodkiewki, szczypiorek, ogórek, pomidorki koktajlowe, kukurydza, jajko, tuńczyk w sosie własnym i sos czosnkowy na bazie majonezu ups

O grzeszkach nie wspominam... :)


Co do aktywności to wczoraj czwarty raz z rzędu (pierwszy raz tyle mi się udało) zrobiłam skalpel. Do tego standardowo marsz około 40 minut. Wieczorek jeszcze się wygłupiałyśmy z dziewczynami i robiłyśmy jakiś fitness z telewizji ale nie powiem, że nie czuję dziś tych mięśni, które wczoraj poćwiczyłyśmy. Dziś był dzień przerwy, a od jutra się biorę za bieganie. 


Dziś zauważyłam jeszcze, że któraś z dziewczyn otwiera grupę, która podejmuje wyzwanie do stycznia. Komu uda się najwięcej zrzucić wygrywa nagrody, które składają się z wkładu każdej uczestniczki (jakieś kosmetyki itp.) Zastanawiam się czy się nie zapisać ale ciągle się waham. 

Co o tym myślicie? Warto? Boję się żeby nie zawieść samej siebie.


To na tyle w tym odcinku. Ciąg dalszy nastąpi...


Czekam cierpliwie, ćwiczę wytrwale...

26 października 2014 , Komentarze (6)

Kolejny dzień za mną, troszkę dobrze, troszkę źle (wizyta u babci). Coraz bardziej się wkręcam w to zdrowe żywienie. Pierwszy raz zrobiłam sobie menu na przyszły tydzień. Każdy dzień rozpisałam na posiłki, każdy posiłek na produkty, które będą mi potrzebne. Zaraz po przyjeździe do Krakowa pobiegłam do Biedronki i kupiłam tylko to co miałam na liście. Jestem taka dumna. 

Menu dziś wzorowe poza wizytą u babci, która jak to babcia musiała we mnie wcisnąć kawałek ciasta. 

Nawet z ćwiczeniami nie jest źle. Już 3 dzień minął mi z Ewą i jej skalpelem. Na początku kroku nie mogłam zrobić ale już po drugim dniu było lepiej, zmusiłam się i 3 dni za mną. Planuję jeszcze jutro zrobić skalpel, we wtorek odpoczynek, a od środy bieganie. 

Czytałam dziś moje stare wpisy i chcę do tego wrócić. Będę walczyć.


Menu:

- śniadanie: serek wiejski z kiełkami rzodkiewki, kilkoma pomidorkami koktajlowymi, szczypiorkiem

- 2 śniadanie: musli z ananasem, pomarańczą, 2 łyżkami jogurtu naturalnego i pół łyżeczki miodu

- obiad: pozostałości z wczoraj

- podwieczorek: zielone jabłuszko

- kolacja: pół bułeczki z mozarellą, pomidorem i papryką, kilka wafli z guacamole, w sumie to świetna przekąska zamiast chipsów lub innych badziewi, wafle i guacamole kupiłam w biedronce (niebawem wrzucę fotki) pychotka


Aktywność:

- skalpel

- marsz około 20-25 minut


A co u Was? 


Czekam cierpliwie, ćwiczę wytrwale...

26 października 2014 , Komentarze (4)

Nie będę pisać o wielkim powrocie ani o nowym początku. Po prostu muszę robić to, co na początku roku. 

Wielki skrót wydarzeń mojego życia. Poznałam Tomka, spotkaliśmy się dwa razy. Dlaczego nie ma we mnie żadnej iskry? Przecież jest miły, inteligenty, ma podobne zainteresowania do moich... Czego ja chcę? Chyba wciąż miejsce w moim sercu zajmuje P...

Skończyłam studia licencjackie i zaczęłam magisterkę na UP. Wszystko się zmieniło - ludzie, otoczenie. Nie znam tam nikogo. Wszystko jest takie nowe i chyba wolałabym wrócić na moją starą uczelnię. Wiem jednak, że zmiany są dobre. Poznam nowych ludzi, jakiś plus jest.


Koniec telenoweli, a teraz konkrety:


Wróciłam a właściwie wracam do zdrowego stylu życia. Wczorajszy dzień mogę zaliczyć do pierwszych udanych po tylu miesiącach.


Menu:

- śniadanie: banan, pomarańcza, zalane połową jogurtu truskawkowego

- 2 śniadanie: sałatka, mieszanka sałat ze szpinakiem, kiełki rzodkiewki, tuńczyk w sosie własnym, kukurydza, pomidorki koktajlowe, szczypiorek, 2 łyżki jogurtu naturalnego (coś cudownego, mniam)

- obiad: pierś z kurczaka z sosem pomidorowym i kaszą gryczaną

- kolacja: serek wiejski z kilkoma pomidorkami koktajlowymi, garść kiełków, i szczypiorek


Aktywność:

- Skalpel (to już 2 raz)

- postanawiam wrócić do biegania od przyszłego tygodnia jak wrócę z Krk


Nie wiem co jeszcze napisać po tak długiej nieobecności ale myślę, że z dnia na dzień nabiorę wprawy :P

O wielkich planach nie będę pisać, bo jak wiadomo sprawdzają się małe kroczki. 

Cel 1 do osiągnięcia - 8 z przodu do końca 15 listopada. Uda się? Się zobaczy. Ale wierzę i wierzyć będę!


Czekam cierpliwie, ćwiczę wytrwale...

4 września 2014 , Komentarze (1)

Kolejny udany dzień. Co z tego, że dopiero drugi? Ważne, że drugi, a nie pierwszy. Cieszę się. Nie ma z czego? A jednak się cieszę.

Dzisiejszy dzień upłynął dość szybko. Rano jakieś tam obowiązki, później trochę poćwiczyłam z Mel.

No
dobra troszeczkę :P A całe popołudnie spędziłam razem z mamą w polu przy sadzeniu drzewek (rodzice prowadzą szkółkę). Moje nogi to dopiero poczuły, ale obawiam się, że dopiero jutro będzie ból. Co mi tam, taki ból to lubię. Szczerze Wam powiem, że zmęczyło mnie to sadzenie. Niby nie biegałam w kółko jak wariatka, ale nie powiem pot mi kapał z czółka. 

Jedzeniowo dość dobrze. Szczegóły poniżej.

Plany na jutro to wyjazd do Krakowa. W końcu odbiorę dyplom. Spotykam się również z najlepszą koleżanką ze studiów, która jest w 7 miesiącu ciąży. Planujemy zakupy, a później pewnie coś zjemy. Obiecuję, że nie będzie to fast food ale za zdrowo pewnie też nie będzie.  


Wczoraj dostałam jeden komentarz. Ale co to był za komentarz. Wart setek tysięcy. Tak bardzo mnie zmotywował. Kochana jeśli to czytasz to dziękuję Ci za to.  Tak wiele znaczy dla mnie, że jest Ktoś kto wierzy w taką jaką jestem i w to, że się uda być taką jaką pragnę. Dziękuję!


Menu:

- śniadanie: bułka taka jak wczoraj plus malutki jogurcik

- obiad: łosoś z piekarnika (nie zjadłam całego), gotowany kalafior, kubeczek ryżu

- posiłek po pracy na roli :P : rosołek z ryżem w kubeczku żeby nie było za dużo

- kolacja: wiem, że nie zdrowo ale miałam taką ogromną ochotę (wszystko oczywiście zwalam na nadchodzący okres :P) parówki z bułeczką pełnoziarnistą


Aktywność:

- Mel B: rozgrzewka

- Mel B: ramiona

- praca na roli 3 h


Czekam cierpliwie, ćwiczę wytrwale...

3 września 2014 , Komentarze (2)

Jestem ale czy na pewno to ja? Znów to samo, a już byłam na dobrej drodze. Odpuściłam na trochę i szklana pułapka wskazuje 91,4. Jestem przed okresem ale to niczego nie tłumaczy. Mam już dość tego wszystkiego. Mam tyle myśli w głowie. Ograniczam siebie, moje zachowanie mnie ogranicza. Chcę się spotkać z Tomkiem ale się boję co pomyśli jak mnie zobaczy... Chcę się spotkać ze znajomymi z liceum ale co pomyślą jak mnie zobaczą...

Sto tysięcy razy już to powtarzałam, ale mam nadzieję, że teraz się uda. Małe kroczki to takie ważne. Nie będę myśleć o kilkunastu kilogramach do zrzucenia ale o każdym jednym z osobna. 

Za dwa tygodnie chrzciny Lenki (córka znajomych) i chcę by było z przodu 8.

Tyle przez ten czas się wydarzyło co mnie nie było, że chyba 3 dni musiałabym pisać by to wszystko opisać. Z najważniejszych informacji to:

- obroniłam się na 5 z wyróżnieniem (nie chwalę się, a dumna jestem)

- nie byłam w górach w tym roku!!!!

- w końcu z PP polecieliśmy do stolicy

- zmieniam uczelnie

- dalej nie wierzę w to, że ktoś mnie kiedyś pokocha na zawsze


Dziś:

Dzień ciężki po ciężkiej nocy. Pokłóciłam się z PP. Prawie do rana płakałam, a później obowiązki, pomoc rodzicom i tak zleciał dzień. To kolejny PIERWSZY dzień nowego stylu. Nie głodzę się. Jem co 3-4 godziny, ale jem zdrowo. Co do ruchu planuję wrócić do biegania od początku. Dziś ogólne prace w polu i bieganie po domu.

Najbardziej zadowolona jestem z menu:

- śniadanie: muesli, pół banana, pół nektarynki, garść winogron, dwie łyżeczki jogurtu naturalnego

- 2 śniadanie: bułka pełnoziarnista, sałata, polędwica sopocka, serek mozarella, pomidor, ogórek, papryka, przyprawa z suszonych pomidorów i czosnku

- obiad: pierś z kurczaka z piekarnika, gotowany kalafior, sałatka domowej roboty z ogórków i papryki

- podwieczorek: gruszka

- kolacja: sałatka - mix sałat z rukolą, resztka pieczonego kurczaka, ser mozarella, pomidor, ogórek, papryka, sos balsamiczny (łyżeczka miodu, octu balsamicznego, sosu sojowego)


Wiem, że dzisiejszy wpis jest mega chaotyczny ale nie mam weny. Muszę dojść do wprawy. 


Zobaczymy co przyniesie jutrzejszy dzień.


Czekam cierpliwie, ćwiczę wytrwale... 

9 czerwca 2014 , Komentarze (1)

Menu ładnie (z małymi grzeszkami - okres), ćwiczenia gorzej, czas zżera mi uczelnia i szkoła. Dziś tylko tyle. Lepsze coś niż nic? 

Buziaki :* Trzymam za Was kciuki. 


Czekam cierpliwie, ćwiczę wytrwale...

6 czerwca 2014 , Komentarze (1)

Kochane moje piękne, śliczne, wytrwałe, cierpliwe...

Taaaaak bardzo za Wami tęskniłam. Wiem, wiem, że bardzo długo mnie nie było i Was zaniedbałam ale już jestem.


Szybki skrót tego co się działo:

- studia mnie wykańczają. Mam już termin obrony, 10 lipiec... Chyba umrę na stres. Praca się jeszcze pisze... Mam nadzieję, że ogarnę. Sesja pochłonęła mnie na maxa. Ale powiem szczerze, że opłacało się. Jak na razie najgorsza moja ocena w indeksie za ten semestr to 4 :) Nie to żebym się chwaliła, ale muszę się tłumaczyć na co poświęciłam tyle czasu. 

- życie towarzyskie na średnim poziomie, to jakieś wesele, to jakaś kolacja urodzinowa. A propos urodzin... Nigdy nie zgadniecie jaki prezent dostałam

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

Pierwsza rekcja łzy... bynajmniej nie szczęścia., Jak ja sobie z nią poradzę, przecież studiuję. Mama mnie udusi. Na szczęście od razu się w niej zakochała i jak wyjeżdżam na studia to się nią zajmuje. Mówię Wam jaki psotnik z niej. Moja mała Lili :)

- co do mojej sylwetki to... na szczęście nie ma żadnych dodatkowych kg, na nieszczęście nie ma żadnych ujemnych kg. Dlatego tu wróciłam!

To taki wielki skrót tego wszystkiego. Na bieżąco będę się dzielić problemami i radościami dnia obecnego :) Ale to zabrzmiało.


Teraz skupię się na dniu dzisiejszym:

W końcu udało mi się jeść zdrowo i regularnie. Jak ja za tym tęskniłam. Sytuacja wygląda następująco:

- śniadanie: jajecznica bez tłuszczu, pół pomidora, ogórek kiszony, 2 kromki vasy z serkiem znalezionym w lodówce

- 2 śniadanie: miseczka truskawek

- obiad: ukochany grillowany łosoś, fasolka szparagowa, sałatka z ogórka i marchewki

- podwieczorek: sałatka na winie :P sałata, rukola, pomidor, ogórek, cebulka, mozarella, kalarepa, papryka, sos na bazie jogurtu naturalnego

- kolacja: 2 kromki vasy posmarowane rano znalezionym serkiem, wędzony łosoś, ogórek kiszony, połówka kalarepy, która została z sałatki


Aktywność:

- powoli wracam do ćwiczeń dziś Mel B rozgrzewka, Mel B ramiona oraz cogodzinne zbieganie po schodach, aby wyprowadzić Lili na zewnątrz (muszę ją nauczyć załatwiać swoje potrzeby na zewnątrz)

Dzień ogólnie jakoś zleciał. Gdyby nie poranna kłótnia z bratem, która całkowicie wytrąciła mnie z równowagi byłoby naprawdę ok.


Do jutra Słodziaki moje kochane :*


Czekam cierpliwie, ćwiczę wytrwale...

18 maja 2014 , Komentarze (3)

Do 5 czerwca mnie nie ma...

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.