Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jestem osobą niską, dośc zaokrągloną, delikatnie rzecz ujmując. Od 3 lat próbuje schudnąć. Diety przeplatane rezygnacją, wielkie jo-jo. Czas na zmiany, czyli rozprawienie się z tłuszczem, który nie tylko okala moje ciało, ale również jest przyczyną dolegliwości zdrowotnych. Oby tym razem nie stracić motywacji i samozaparcia.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 10978
Komentarzy: 146
Założony: 7 marca 2014
Ostatni wpis: 16 lutego 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
urginea

kobieta, 40 lat,

152 cm, 72.30 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: 30 lipca - cel 59 kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

6 marca 2015 , Komentarze (8)

Witajcie !!!

Jak w tytule, wyszlam z diety WO. Czulam sie oslabiona w pracy, na dodatek krew z nosa poleciala. Ale 10 dni zaliczone ;) organizm przeczyszczony... tylko co dalej? 

Dzis polowe dnia WO i teraz zjadlam ser bialy chudy z kefirem, cebulka, szczypiorkiem i kielkami oraz skibke chleba razowego z nasionami -dobrej jakosci. 

Nie mam pomyslu co dalej robic. Chce schudnac. Ale jak ??? Tysiace mysli kłębią sie w mózgownicy mej. Znalazlam stare rozpiski od dietetyczki na 1000 kcal i 1200 kcal. Ach.. ratunku!! 

Dzis to chyba nic nie wymysle sensownego. Czuje sie taka otępiala. 

No nic, zycze Wam wytrwalosci w dazeniu do celu. 

Pozdrawiam serdecznie

4 marca 2015 , Komentarze (6)

Witajcie !!!

Minął pierwszy tydzien oczyszczania. Pora na male podsumowanie.

Spadek : - 2,5 kg

W obwodach: - 8cm

* talia - 3cm

* brzuch - 3 cm

* biodra - 1 cm

* udo - 1 cm

Przez pierwsze 5 dni bylo ciezko, poniewaz bole glowy dokuczaly mi niesamowicie. Innych ujemnych skutkow nie odczulam. 

Kolejny tydzien przede mna. Zjadlabym cos innego, ale co tam, poki co sie oczyszczam. Tylko co dalej ?! Nie mam pomyslu co bedzie po skonczeniu tych owocow i warzyw. Nie ma opcji, zeby stac sie wegetarianka czy witarianka. To nie dla mnie. 

Ja musialabym miec gotowe menu na kazdy dzien co mam zjadac, bo inaczej na bank polegne...

Pozdrawiam cieplutko w ten zimny i pochmurny dzien ;)

1 marca 2015 , Komentarze (12)

Witajcie !!!

Dzis mam 5 dzien z dieta dr Dabrowskiej. Pierwsze 4 dni dreczyly mnie mocne bole glowy. Teraz sa juz lekkie... ale mozna w miare funkcjonowac. To najwazniejsze. 

Poki co , idzie mi dobrze.

Dzis waga pokazala : 63,3 kg. 

Spadek po 5 dniach : -1,7kg

To toksyny i woda... ale dobre i to. Najwazniejsze , ze organizm sie oczyszcza. 

Brakuje mi tylko ciekawych przepisow ;(

Pozdrawiam Was 

1 marca 2015 , Skomentuj

Witajcie !!!

Dzis mam 5 dzien z dieta dr Dabrowskiej. Pierwsze 4 dni dreczyly mnie mocne bole glowy. Teraz sa juz lekkie... ale mozna w miare funkcjonowac. To najwazniejsze. 

Poki co , idzie mi dobrze.

Dzis waga pokazala : 63,3 kg. 

Spadek po 5 dniach : -1,7kg

To toksyny i woda... ale dobre i to. Najwazniejsze , ze organizm sie oczyszcza. 

Brakuje mi tylko ciekawych przepisow ;(

Pozdrawiam Was 

25 lutego 2015 , Komentarze (4)

Witajcie!!!

Drugi raz podejmuje wyzwanie wielkopostne. To chyba jedyny czas, ktory mnie mobilizuje. Problem w tym, ze cos schudne a zas piekne jojo. Jeszcze sie łudzę, ze tym razem bedzie inaczej -lepiej. Ze w koncu schdne do wagi sprzed 1 ciazy i bede zadowolona z wygladu i latwiej bedzie mi funkcjonowac. Przez ta nadwage mam problemy z kregoslupem i nogami. 

Moje postanowienia:

1. Dieta owocowo-warzywna - jak wymiekne, to 1200 kcal

2. Woda - 1.5 l dziennie

3. Jakas aktywnosc- poki co , jestem na etapie nastawiania i sie ...

4. Zadbanie o wyglad zewnetrzny - balsamy, pillingi, itd

5. Rezygnacja z kawy na rzecz zielonej herbaty

          Chce , zeby tym razem sie udalo... trzymajcie kciuki. 

Tymczasem pozdrawiam . Trzymajcie sie w swych postanowieniach i chudnijcie zdrowo ;-)

22 listopada 2014 , Komentarze (1)

witajcie ! 

Nie pisalam, bo wstyd mi ... dobrze mi szlo do 1 listopada. A juz mamy 22 list. Dieta - klapa. Cwiczenia fizyczne - pojawiaja sie czasami. Woda- tragedia. 

Ten obiad 1 listopada rozwalil mi system. Nie moge wkroczyc na wlasciwe tory. Jaki wniosek ? Siedz babo w domu i sie nie udzielaj w towarzyskich spotkaniach. Ktos powie, no ok, byla porazka, nie uzalaj sie tylko dupsko w troki i do roboty!!! Jestem beznadziejna i wiem o tym. 

Nie chce sie wybielac i pisac, ze brak czasu, sytuacja nie sprzyja dietowaniu, itd

Boje sie nawet wskoczyc na wage . Paska nie zmienilam. Tylko na co licze? Ze bedzie jak bylo 3 tygodnie temu? 

Przez ten czas zaliczylam:

* slodycze - w tym wypieki wlasne, ciastka, 2 eklerki i paczek - polski - pycha ze hoho... :(

* 5 sztuk piwa 3,5%

* 2 pizze

* z 15 zapiekanek z zoltym serem /skibki chleba z cebula i zoltym serem podgrzewane w microfali + ketchup/

* karkowka zapiekana z serem w tym byl majonez i smietana slodka 20% - imieniny meza - ale objadlam sie ze masakra

* 3 wizyty w popularnej hamburgerowni

* 2 szklany coli

no, porazka

... wiecie co? 

Pojde sie jednak zwazyc. Trza przyjac porazke na swoje bary i zadecydowac co dalej.

...

Jestem z wynikiem:

63,0 kg !!! 

Bylo 62,0kg. Trudno, zmieniam pasek. 

Wzrost 1 kg. Hmmm ... nie duzo.. ale przez 3 tyg mogl byc spadek ze 2 kg wiec moze by sie 5 juz pokazala :(

Od poniedzialku sie zabieram na nowo. Modlic sie musze o rozum!!! Bo tego jak widac u mnie brak!!! 

Pozdrawiam wszystkich cieplutko. Badzcie silni w swych postanowieniach !!!

29 października 2014 , Skomentuj

Witajcie ;)

Dzis bedzie krótko, bo niestety zmuszona jestem do wpisywania przez komorke, czego bardzo nie lubie, a wrecz mnie to denerwuje:<

Musze sie pochwalic, ze poki co, to dietkowo sie trzymam. Ruch wlaczam od 1 listopada. 

W sobote bedzie dietkowa katastrofa, poniewaz jestesmy zaproszeni na obiad do najwspanialszej osoby, jaka tu udalo sie poznac. Jest to osoba 30 lat ode mnie starsza, sporo nam pomogla, jak rowniez my jej. Oprocz tego ma wspanialy kontakt z moimi pociechami - to taka nasza tutejsza babcia ;). Dzieki niej , adaptacja mojej starszej corci przebiegla lagodnie. Ale to temat rzeka.. moze kiedys napisze.

w zwiazku z powyzszym, nietaktem byloby odmawianie czegokolwiek do jedzenia. 

Dzis z ciekawosci wskoczylam na wage i pozytywnie mnie zaskoczyla, bo pokazala mi 62.2kg. Czyli spadek -0.7kg od niedzieli. Paska nie zmieniam. Zobaczymy co pokaze w niedziele, kiedy to przypada wazenie. A wiadomo bedzie to dzien po jedzeniowej uczcie. 

Zastanawiam sie czy nie wstawic fotek, tak zeby bylo zas co porownac jak uda sie zrzucic balast. Pomysle. 

Co do menu to jak bede miala kompa sprawnego, to uzupelnie :)

w kazdym razie realizuje jedzeniowe 1000kcal plus ok 250-300kcal soki wyciskane.

ponadto wody pije duzo-jak na mnie, bo 2,5 - 3 litrow na dzien. 

Kawe tez ograniczam do jednej. Czasem wpadnie druga, ale rzadko. A kawke lubie tylkoi wylacznie czarna, wiec tragedii nie ma. 

Duma mnie rozpiera, kiedy potrafie odmowic sobie pysznych ciastek, ciasteczek itd. Kiedy to domownicy sie zajadaja. Na szczescie jest to tylko 2 razy w tygodniu - taki mam uklad z dzieciakami . 

Ogolnie najadam sie i nie chodze glodna. Lecz z checia pochlonelabym sobie schaboszczaka w panierce czy pizze (moja zmora) . No, nic z tego. Jestem silna i chce znow wygladac jak kiedys. 

Moja corka, ta starsza "pochwalila sie babci" ze mama znowu sie odchudza. Na to babcia mowi do mnie, ze po co sie znow katuje jak i tak rzuce diete i zaczne jesc jak zwykle i znow bede taka jak przed lub jeszcze wiecej mi kg wroci. Lepiej jesc mniej a wszystko. Latwo mowic, bo gdy stosuje te rade to nic z tego nie wychodzi, bo ja jestem typem zracym a nie jedzacym. Moja babcia ma ponad 70 lat a wyglada na 50. Jest szczupla od zawsze - wazy 49kg przy moim wzroscie a jaka energiczna. Pozazdroscic tylko :) no i nigdy nie byla na diecie. A je faktycznie malo i wszystko...

zawsze byla,  jest i bedzie dla mnie wielkim autorytetem. W kazdej sferze zycia. Zlota kobieta :)

juz sie niemoge doczekac kiedy sie spotkamy na Boze Narodzenie.

ach, sie rozpisalam i to nie na temat. Wybaczcie.

Pozdrawiam Was cieplo i trzymajcie sie w zdrowiu i diecie :)))

27 października 2014 , Skomentuj

Witajcie !!!

      Znalazłam na Vitalii motywator idealny dla mnie . Są to WYZWANIA ;)

I tak od dziś realizuje 2 , mianowicie:

1. " Nie zawalamy diety"

2. " - 5 kg do grudnia "

Super sprawa jak dla mnie. Muszę mieć nad sobą jakiegoś "bata", bo inaczej się demotywuję i przerywam  wcześniejsze założenia.

Tracę zapał również wtedy, kiedy na wadze, podczas cotygodniowego ważenia nie zauważam spadków, za to widzę wzrost, wtedy mam ochotę rzucić to wszystko. 

Ważę się co niedzielę, tak więc wczoraj odnotowałam spadek - 0,3kg. 

Dziś  dietkowo było super, jeszcze tylko jeden posiłek i dzień zaliczony.

      Wody dopiero mam zaliczony litr, ale właśnie wlałam sobie kolejne 0,5 l  do szklaneczki, a raczej kubala :D , więc do końca dnia dam radę, być może cały literek jeszcze ogarnę.  

    Co do dietki, to generalnie jest ona na granicy 1200 - 1300 kcal

       Każdy dzień zaczynam od soku (0,3l). Jest to sok świeżo wyciskany. Bazą jest marchew i jabłko plus do tego w zależności od dnia, albo grejfrut, albo pomarancze, albo melon, bądź kiwi. Daje to mniej więcej 250 - 300 kcal. w zależności jaki dodatek owocowy dodaję do bazy.

      Oprócz soku, spożywam 1000kcal.

Dziś menu wyglądało tak:

   Śniadanie:

skibka chleba orkiszowego z ziarnami (slonecznik, pestki dyni)

serek wiejski z cebulka

ogórek, sałata, kawałek papryki czerwonej

 II śniadanie::

koktajl owocowy ( maliny + jogurt naturalny z łyżeczką miodu )

Obiad: 

ziemniak w mundurku

filet z kurczaka

kalafior

Podwieczorek

Banan

Kolacja:

skibka chleba orkiszowego

maslo (5g)

wedlina

ogórek, pomidor, sałata, cebulka

        A chlebek orkiszowy piekę sama :D

Pozdrawiam wszystkich cieplutko i radośnie (pa)

25 października 2014 , Skomentuj

Witam Was !

            Ostatnimi czasy poczytuję sobie pamiętniki różnych dziewczyn  i ich walkę z kilogramami, przeciwnościami losu, jak również jak pięknie ćwiczą, ruszają się, chodzą na baseny, aerobiki, wymiatają po 200 brzuszków, itp., itd.

                Chcę się zmotywować do działania, jednakże opornie mnie to idzie. Nie umiem się zmobilizować, nie umiem ruszyć z miejsca. 

            

               13 dni, niby się dietkuję, ale ani razu nie zrobiłam nic, żeby ruszyć się z miejsca. Oczywiście mam mnóstwo wymówek, to gdzieś trzeba jechać załatwić jakieś sprawy, to trzeba usiąść do kompa i wypisać jakieś faktury, a to sobie jakieś tłumaczenia zrobić... zawsze jest coś. 

                      Codziennego ruchu mam dosłownie pół godziny dziennie, kiedy to idę odprowadzić dzieci i odebrać ze szkoły i przedszkola. O tyle dobrze, że na piechotę chodzę.... wiem, marne pocieszenie. 

Nie wiem czy wspominałam, mam 2 wspaniałe córeczki. Jedna chodzi do 3 klasy podstawówki, druga do przedszkola i ma 4 latka.

            Do odchudzania namówiła mnie starsza córka. Nabąkiwała mi, że super wyglądałam, kiedy schudłam po ciąży. No oczywiście, że teraz też ładnie wyglądam, ale ... no właśnie. Nie powiedziała wprost, że się mnie wstydzi czy coś. No cóż.... tak jest, jestem zapuszczona jak dziadowski bicz.

                 Przyjechałam tu 2,5 roku temu i się zaczęło... Siedzenie w domu, gotowanie, jedzenie, zajadanie smutków, zajadanie samotności (mąż non stop w pracy od rana do nocy -21-22 ) , zajadanie doła, zajadanie wspomnień, zajadanie pozostawionego mojego świata, zajadanie dosłownie wszystkiego. 

           Przyjechałam tu z wagą 54kg. Przy moim wzroście 152cm, to jest do w miare dobra waga. Acz najlepiej się czułam w wadze 47kg i wcale nie byłam chuda, o, nie nie. Nigdy nie byłam chuda, zawsze dupiata, ale z w miare plaskim brzuchem, obojczyków mi nigdy nie było widać.  Kiedy się spostrzegłam, po roku, kupiłam wagę i oniemiałam .... 63kg !!! 

          Już wtedy zaczynałam wychodzić z domu, tzn zaczynałam chodzić do szkoły językowej. No i co,  zakupiłam orbiterka, dieta zjechałam jakieś 3 kg i wyjazd do pl na komunie na tydzień. Domowe jedzonko babci, impreza komunijna, pyszne jedzenie, placki, zaś spotkania ze znajomymi i piwko... i przez tydzień pysznego bytowania na ojczyzny łonie, zrzucone kg powróciły...a jakże...  

           Ale lato się zbliżało, wyjazdy rodzinne , weekendowe na ryby pod namiot, grill, piwko do grilla, bo jak tu sobie jednego , czy dwóch nie wypić, zwłaszcza, ze po takim 3.5% nic się nie dzieje, ale smak piwka jest ( ogólnie alkoholi nie pijam i nie przepadam, ale tutejsze piwko 3,5% jest obłedne, raz że ma smak piwa a dwa jest słabe, tyle, że jednak nie oznacza, że jest mniej kaloryczne .... )

Potem w przełom lipca/sierpnia - miesiąc w PL. Wiadomo, babcine obiadki, znajomi, działka i grille... bardzo mily czas, wesoły, z rodziną...super ... ale cos za cos... w sensie kg

           Powrót do normalności, szkoła, jesień, jesienne doły, pocieszyciel - jedzenie, znów moim przyjacielem na długo... do marca, kiedy to się wzięłam za siebie, wpisałam na Vitalie, dietka.... w zasadzie się trzymałam dzielnie jakieś 6 tygodni, spadłam do 59kg , ale potem to ciasteczko, to jedno piwko, to grillek - bo znów lato nadchodziło.... i szlaken trafen dietę i ćwiczenia. 

Jeszcze zawirowania z mieszkaniem, przeprowadzka i koleżanka, która non stop kusiła piwkami, słodkościami i innymi takimi - tylko ona chuda jak patyk. Ale na szczęście wyszło szydło z worka i już koleżanka została pogoniona gdzie pieprz rośnie... ale to długa historia o wykorzystywaniu mojej naiwności i dobroci...ach... może kiedyś...

             i tak się kulało z pysznym jedzeniem i orzeźwiającymi piwkami. Pewnie ktoś sobie pomyśli, że jakaś ze mnie alkoholiczka... hehe ...

  

                Aż do 13 października, kiedy to sobie powiedziałam : DOŚĆ TEGO OBŻARSTWA !!! Żeby jedzenie mną rządziło... no i pobiłam mój rekord wagowy: 66,4 kg. 

(tak na marginesie w pierwszej ciąży przytyłam 23 kg i w dniu porodu ważyłam 70 kg. a w drugiej ciąży przytyłam 12 kg i w dniu porodu miałam 68 kg. )

I oto jestem.... piszę chyba dla własnego usprawiedliwienia się, albo też analizy..hmmm

        Pozdrawiam tych, którzy dotrwali do końca mojego wpisu8)... bo coś się długaśno zrobiło. 

Tym, co wytrwali do końca, życzę miłej niedzieli, samych sukcesów "odchudzeniowych" i żadnych większych wpadek jedzeniowych (pa)

19 października 2014 , Skomentuj

Po tygodniu diety jestem pozytywnie zaskoczona. 

Odnotowalam spektakularny spadek : - 3,2 kg :D

Bardzo mnie ten wynik raduje. 

Bylo ciezko przez pierwsze 3 dni. Pozniej jako tako. Nie bylo grzeszkow ale tez nie bylo cwiczen. Od dzis zaczynam aktywnosc fizyczna. Na poczatek odkurzam rumaka i zaczynam jazde. 

Dzis bedzie pierwszy dzien. Zobaczymy ile minut dam rade. 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.