Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Lubię kwiaty, czytać książki, oglądać filmy akcji. Lubię gotować proste i zdrowe dania, ale czasami nie mam pomysłu. Bardzo bym chciała poczuć się zgrabniejsza a przez to i ładniejsza. Zgubić od 10 do 15kg to duże wyzwanie ale może ktoś ma podobnie i razem będzie lepiej.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 115205
Komentarzy: 989
Założony: 16 marca 2014
Ostatni wpis: 12 lipca 2023

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Margarytka02

kobieta, 52 lat, Katowice

161 cm, 95.80 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: od 13.07 do 30.10

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

21 września 2014 , Komentarze (10)

To park obok restauracji w której bylam latem.

Nie wiem co się ze mną dzieje, w zeszłym tygodniu silny ból serca, w tym znowu zapalenie pęcherza, Boli, mnie , piecze tak od wczoraj. Biorę urofuraginum,  po 3 godz. fitolizyna do picia- be- i ibuprom lub pyralgina.  Nie czuję się dobrze, bo czuję gorączkę. Jutro znowu do lekarza.  Boże jak ja nie cierpię tam chodzić. Dla mnie to naprawdę kara za grzechy. Znam osoby które z każdą bzdurą leca do lekarza, ja do nich nie należe ja idę tylko wtedy kiedy naprawdę nie ma innego wyjścia. Jednak tak sie denerwuję, że czasami biorę coś na uspokojenie. To głupie ale mam jakąs traumę chyba. Jestem pod tym względem beznadziejna i nie potrafię sobie z tym poradzić. Było tak od młodych lat. Fakt moja mama zawsze kazała mi chodzić samej juz w podstawówce do lekarza, a ja się bałam trochę ludzi, wstydziłam się i tak mi zostało. Do tego zapalenie opon mózgowych - szpital w wieku 5 lat,oczywiście byłam sama bo w tamtych czasach rodziców nie bylo przy dziecku, sanatorium w 1kl. podstawówki prawie 4 tyg, bez mamy, mogła  przyjeżdzać tylko w niedzielę w dniu odwiedzin. Dzięki Bogu, że wreszcie ktoś mądry wpadł na to , że dla dziecka to straszny stres i trauma, gdy musi być w szpitalu samo. Musiałam jezdzić na różne testy do pani psycholog do Katowic, mama zostawała na korytarzu, a ja byłam z obcą kobietą sama, wiem jak strasznie się bałam tych wyjazdów. Tych testów, tego oceniania i tego głosu , bez grama ciepła , służbowego. np. dobrze sprawdz czy masz tu dobrze, to przeciez takie proste. Po tak ciężkiej chorobie psycholodzy musieli sprawdzać, ćzy dobrze się rozwijam - nie było to przyjemne. Pamiętam że moje wyniki wygłądały tak,  ciężkie zadania robi bezbłędnie, z latwymi ma trudność, bo chyba za b. się spieszy i wtedy się nie skupia, tylko myślami jest gdzie inndziej. No i owszem moje myśli były przy mamie-, gdzie teraz jest mama, ćzy czasem gdzieś nie poszła i nie zostawiła mnie tu samej.itd. Proste prawda. Każdy psycholog powie - zaburzone poczucie bezpieczeństwa,To prawda, ale kiedyś ludzi nie interesowało co myśli i czuje dziecko.To było złe,bardzo złe!. I tak właśnie rodzą sie min. nerwice, lęki  fobie itd., Fakt jestem już b. dorosła ale lęki pozostały, ciekawe jest to, że nie mialam lęku , gdy musiałam iść do lekarza z synami. Widocznie ich dobro było ważniejsze od lęku i to nieuzasadnionego lęku. Niestety dzieciństwo ma na nas ogromny wpływ. Najciekawsze jest to , że przez lata pracowałam w szpitalu jako sekretarka- z własnego wyboru- a potem jako rejestratorka w dużej przychodni. Niestety to nie pomogło i jak mam isć do l;ekarza jestem jeszcze bardziej chora. Z wiekiem wcale nie zmądrzałam ha,ha,.

Pozdrawiam cieplutko i pomyślcie, ze jest taki ktoś kto b. ale to bardzo nie znosi chodzic do l;ekarza.   Dobranoc!!!  


Na dole zdjęcie mojego pieska - suczki, która po całych dniach jest ze mną, gdy reszta towarzystwa jest w pracy i szkole. Ona też b, boi się weterynarza, trzęsie się cała jak galareta.  Jak widać i ludzie i zwierzęta mają swoje lęki . Co oznacza, że też czują i są wrażliwe.    Pozdrawiam pa,pa!!

To moja kochana psina, suczka wsród kwiatów na podeście.

16 września 2014 , Komentarze (6)

Za oknem wreszcie ładna pogoda, może doczekamy się pięknej polskiej jesieni. Ja jestem za.  Dzisiaj jeżdziłam z mężem za papą termozgrzewalną na dach. Myślałam , że co jak co ale to będzie proste - chcę czerwoną, mocną na przynajmniej 25 lat gwarancji. Niestety to tez problem, wszędzie przeważnie na zamówienie, więc nie mozna sprawdzic jej wytrzymałości. Bo grubośc 5,2 , która powinna być na dachu , u różnych producentów jest różna. Dobra jest ta, którą przy próbie rozrywania na końcach sie nie rozrywa. Niestety niektóre  mimo wielkich kosztów szło rozerwać na koncach, a ta która była odporna i zostawała nie rozerwana była tylko szara. U nas królują dwa kolory tej papy czerwony i szary. Wybór ogromny. Najbardziej rozsmieszyło mnie,:) bo u nas to już nie warto sie wkurzać,  że trzeba patrzeć na instrukcję lub zapytac sprzedawcę , czy owa zewnętrzna powtarzam zewnętrzna papa wytrzymuje zimę u nas w Polsce. Okazuje się bowiem, że niektóre i to wytwarzane przez naszych producentów na nasz rynek papy termozgrzewalne wytrzymują tylko  -5 stopni. Normalnie absurd. Dobrze, że jeden miły pan w sklepie mi to wyjaśnił, bo jak ktoś nie wie to da się zrobić w balona. Kupi a zimą się zdziwi, że mu spadła, popękała, przecieka i nie wiem co jeszcze. Wydasz na dach 10 tyś , papa się zniszczy, odszkodowania nie dostaniesz, bo przecież trzeba było pytać lub czytąć- nawet nie wiem w który miejscu- że to papa letnia, zdejmowana na zimę. Ja myślałam, że dachy są na zewnątrz i latem i zimą, a tem. normalnie u nas w Polsce często przekraczają -10 stopni zimą. Wygląda jednak, że niewiele osób o tym wie, że w Polsce panują zimą tem.nawet poniżej nawet 20.  Dlatego pytajcie czy dane pokrycie wytrzymuje -25 stopni. Bo możecie kupić zimowe pokrycie dachu do -5 stopni , jak mi powiedział ten pan to zdarza sie to dosyc często bo nikt o to nie pyta, a większośc sprzedawców to ma w nosie, żeby poinformowac kupujacych.      Fajny kraj (szloch)

Jeżeli więc cokolwiek robisz z domem to czytaj duzo na dany temat, pytaj jak najwięcej i nie zdziw  się, że jeszcze żle kupisz. !!  Pozdrawiam serdecznie!!!

14 września 2014 , Komentarze (10)

 Pogoda taka, ze tylko wyciągać kolorowe parasole. Mam dosyć w tym roku deszczu ale parasole lubię od zawsze. Lubię gdy widzę w deszczu ludzi pod kolorowymi parasolami. Świat wtedy wydaje się weselszy. Nie widać wtedy smutnych twarzy tylko kolorowe parasolki, które suną we wszystkie strony. Moje chłopaki wolą moknąc, wyglądać jak zmokłe kury ale nie brać parasola. Wiem, że to dotyczy więcej młodych ludzi szczególnie płci męskiej ale co zrobić skoro taka dziwna moda i chodzenie z parasolem w tym wieku to siara. Nie wierzę własnym oczom, piszę o deszczu bo u mnie strasznie ponuro, słoneczko zaspało dzisiaj, a tu w tym momencie rozjaśnia się i nieśmiało wygląda rozespane słonko. Oby nie pomyślało-ale dzisiaj brzydka pogoda ha,ha trzeba iść z .powrotem spać:)


 Ostatni tydzień był dla mnie trochę kiepski, w czwartek po południu zaczęło boleć mnie serce, a że czasami już mi się tak zdarzało postanowiłam się położyć. Ból jednak nie chcial przechodzić, minęło popołudnie a mnie bolało dalej, silne bolesne skurcze, wręćz b. bolesne. Ulgę czułam tylko gdy leżałam prosto. Nie wiedziałam co mam wziąć żeby sobie pomóc, u nas do wieczornej przychodni, która ma dyżur daleko, jechać trzeba po dziurach a na dodatek lekarze młodzi, średnio mili przeważnie. Ponieważ ogólnie nie czułam się jakoś tak strasznie postanowiłam, że może uda sie jakoś przespać noc. W nocy nie było super, lewy bok - b. boli, prawy bok -boli dalej tylko wznak spać można. Rano wstałam już w dużo gorszym stanie. Postanowiłam zadzwonić do lekarza, do kórego chodzę prywatnie 2 razy w roku już kilka lat, i co 2 m-ce za 20 zł. przepisuje mi recepty. Zadzwoniłam więc i zbolałym głosem mówię, że b. boli mnie serce, żle się czuję czy mógłby mnie przyjąć i zrobić EKG. Lekarz b. spokojnym tonem mi odpowiedział-nie mogę panią przyjąć , na dzisiaj już mam komplet pacjentów ( u niego trzeba prędzej się zapisywać) proszę iść do przychodni,- ja mówię dalej, że w piątki u mnie w przychodni nie ma lekarza, na to lekarz,- który składał przysięgę mówi- to proszę poszukać innej przychodni bo ja mam komplet pacjentów, więc do widzenia.  Poczułam się jak ostatnie zero., a w uszach pobrzmiewały słowa usłyszane 2 dni prędzej w radiu - lekarz nie ma prawa odmówić pomocy pacjentowi.  Zarejestrowałam się do innej, przychodni, która przyjeła mnie po południu i to właśnie dlatego, że mąż powiedział, że b. boli mnie serce i z ledwością się poruszam, bo tak mnie boli. Tam zaraz po przyjezcie pani rejestratorka sama bez jeszcze wizyty u lekarza, posłała mnie do zabiegowego na EKG, a potem prosto do lekarza. Okazało się, że na szczęście nie jest najgorzej, lekarz przepisał mi lekarstwa i poinformował, że jak by co to zaraz do szpitala. Odetchnęłam i dzisiaj już czuję się dużo lepiej. 

Chciałam tylko pokazać, że lekarze mają już tyle pieniędzy-  że przyjęcie pacjenta na 20min. bez zapisania, to szkoda ich "cennego" czasu. Bo przecież wizyta to"tylko 100 zł" plus EKG" 50" zł..Przecież on nie poświęci swojego drogocennego czasu dla marnych "200"zl.    Widać dokładnie, że pacjent i jego 200 zł to dla nich takie marne pieniądze, że nie warto sobie nawet stałym pacjentem zawracać głowy.

Lekarze mają za dużo pieniędzy i dla tego już w ogóle nie starają się o pacjenta. Oby temu panu i jego rodzinie w którymś momencie dostatniego życia,  też  dostało się to na co zasłużył.  Panowie lekarze zapominają o tym, że też są ludzmi i śmierć i choroby ich też nie miną ani .ich ani ich rodziny. Oby w takich różnych momentach też ktoś im powiedział  - nie mam dla pana czasu.          Oburzona i rozgoryczona Margarytka.!!! 

 Was jednak pozdrawiam b. gorąco i miło. !!!


7 września 2014 , Komentarze (9)

Dzisiaj piękna pogoda, słoneczko świeci ale już trochę pod innym kątem. Nie wiem jak wy ale jam mam zawsze uczucie a własciwie odczucia, że wrzesień pachnie inaczej niz sierpień i lipiec, chociaż to przecież jeszcze lato. Kiedyś strasznie nie lubiałam jesieni, nawet samego tego słowa ale od kilku lat jest inaczej - chyba jednak się starzeję ha,ha, lubię ją i cieszę się każdym ciepłym dniem , chociaz powietrze czasami  jest jakoś dziwnie ciężkie i mdłe. Nie lubię listopada, to chyba jedyny miesiąc, który działa na mnie przygnębiająco. Z innych potrafię się jakoś cieszyć. Dlatego cieszę się, że to przecież jeszcze lato. 

U mnie w zeszłym tygodniu były dożynki, piękny korowód, zabawa do 2 rano. Mój starszy syn przyprowadził do domu właśnie nad ranem po dożynkach - kotka. Nie chciał się od niego odczepic i przyszedł za nim do samego domu.  Wszedł na wierzbę - wysoką- i tam czekał do rana. Rano mój syn taki był zadowolony , chociaz zwierzęta to nie jego bajka, że sam nalał mu mleka i go zawołal. Kotek przybiegł, bał się mojej suczki Tiny i znowu uciekł na wierzbę. Jednak do mleka przychodził. Gdy mąż wychodził do pracy pomimo, że go nie znał zaczął sie do niego tulić, do mnie to samo. Kotek to tygrysek z białymi kolanówkami i dużym białym krawatem pod szyją. Myślę, że gdzięś wiosenny przychówek. Ja w domu już mam kota 3-letniego biało-czarnego, więcej białego i nie wiedziałam co zrobić. Wzięłam go jednak do domu i przedstawiłam starszemu kotu - który czuje wielką niechęć do innych kotów a wręcz wielką agresję. Jakież było nasze zdziwienie, gdy ten bez zastrzeżeń przyjął nowego młodszego kota. Najpierw było przywitanie pyszczkami, potem mały zaczął go lizać a teraz robi ze starszym kotem co chce. Wskakuje mu na grzbiet gdy tylko go zobaczy, dusi go - oczywiście dla zabawy, chwyta jego ogon, przeszkadza mu w spaniu, a mój grubasek tak nazwał go kiedyś syn bo kot był dosyć grubiutki, na wszystko mu pozwala. W końcu gdy ma go dosyć to albo szuka cichego kącika albo wychodzi na podwórko. Powiem szczerze jesteśmy pod wrażeniem jego świętej cierpliwości.  To samo nasza suczka ona by się chciała z kotem gonić ale on zaczyna prychać i mój drugi największy nieprzyjaciel obcych kotów, daje spokój i odchodzi. Mój pies ma 5 lat a do wygłupów jest pierwszy. Muszę przyznać , że nie spodziewałam się takiej reakcji, a kotek od początku czuł się u nas jakby tu był od zawsze. Nikogo się nie bał , a pierwsze co zrobił to położył się obok mnie na tapczanie i spaliśmy razem. Jest juz u nas tydzień a wszyscy  czują jakby był u nas od dawna. Mój młodszy syn powiedział - z tym małym kotkiem jest w domu dużo weselej bo nasz pies i starszy kot to najbardziej lubią w domu tylko spać i jeść.:)  To na tyle i dobrej nocy wszystkim. Pa,pa (noc)

1 września 2014 , Komentarze (5)

 

Wróciłam z wypadu w góry. Całe osiem dni. Było super, mieszkanie na 2 piętrze, balkony całe w kwiatach, nowe meble w pokoju i ten widok gór. Wspaniały ,. Rano budzisz się i za oknem nie widzisz murów domów sąsiadów tylko góry. W którą stronę z balkonu spojrzysz góry. Nie jestem zwolenniczką spinania sie po górach, ale podziwiania ich piękna. Z dołu też widać całą ich okazałość. :) Nie wiem co w nich takiego jest ale je uwielbiam. Mogłabym tam mieszkać na stałe, mój mąż zresztą też. Nie są to alpy ani tatry ale zwykłe piękne moje beskidy. Mówię moje bo dojazd to tylko 1,2 h. a bylam tam ostatni raz 10 lat temu. Zawsze dalsze trasy w góry, ale w tym roku postanowiłam blisko. Mój mąż n:)a początku był b. nie zadowolony co to za wczasy godzinę drogi od domu, oj denerwował mnie strasznie, jeszcze tyle dni mówił - co ja tam będe robił - a potem nie miał chęci wracać do domu. Niestety dzisiaj już 1 09. początek roku szkolnego a ja jeszcze żyję górami. Wiem, że przynajmniej tydzień będę o nich myśleć, wspominać mile spędzone chwile i różną kuchnie w restauracjach nie koniecznie dobrą. Lubię zjesć obiad i z tym był problem. W końcu znależliśmy przyzwoitą restauracje i tam się stołowaliśmy. Sniadania i kolacje we własnym zakresie- czyli zakupy w biedronce lub w pobliskim markecie. Nocleg 35 zl od osoby, łazienka , wyjście na balkon i piękny widok. Trzeba bylo podejśc trochę w górkę do pensjonatu ale było warto. Centrum 6min drogi, a tam spokój, cisza i poranny śpiew ptaków/. Niestety brzydkie pogody też nas nie ominęły ale zabrałam ze sobą książki bo ja b. lubię czytać. Dla męża wzięłam " Igrzyska Smierci"  i przymusiłam go do czytania.  Przeczytał tę książkę w 4 dni tak go wciągnęła. Co do diety nie przytyłam a schudłam 1,5 kg., pomimo , że chodziliśmy na lody, jedliśmy tartę z jagodami- pycha, placek drożdzowy z ... jagodami. Codziennie było jakieś ciasto po 1 lub 2 kawałki,  obiady pełne z zupą,  śniadania i kolacje, i spacery.   Zwykłe nie męczące, spokojne. Więc ja mogłabym żyć na wczasach - zawsze chudnę. Dopiero potem w domu stres, nerwy i nie potrafię schudnąć. Ledwie przyjechałam to się zdenerwowałam, moje kochane dzieciaki zrobiły obiad, upiekły biszkopt z kremem i cały syf po gotowaniu zostawili mnie i mężowi, bo stwierdzili, że są wykończeni. Tak, że pierwszą rzeczą po obiedzie i małym przespaniu się było .... sprzątanie kuchni, zamiatanie podłóg ich mycie i ogólne ogarnięcie domu na niedzielę. Na szczęście  byłam pozytywnie nastawiona ja, mój mąż nie bardzo, ale chłopaki się zmyli i pojechali na mecz więc kłótni nie było. Zdążyliśmy posprzątać do godz.20oo, i popatrzeć na film , więc relaks też był.       Dobrej nocy i miłego nowego tygodnia !!!:) Pa,pa

11 sierpnia 2014 , Komentarze (5)

Siedzę z gorącą kawą w ten duszny i parny dzień. Popracowałam trochę na ogrodzie , podniosłam georginie, które po wczorajszej burzy sie pokładły na ziemię. Jedna jest szczególnie piękna jest fioletowa, wysokość gdzieś 150cm. a kwiaty wielkości dużych główek słonecznika. Już myślałam, że złamana ale na szczęście tylko padła na ziemię pod wpływem ulewy, deszczu i pod ciężarem własnych kwiatów. Była przywiązana do palików, ale widocznie były za słabe. Dobrze jednak, że rośnie dalej bo jest śliczna, a obok niej trochę niższa z blado różowymi kwiatami stoi dzielnie inna dalia, obok jeszcze białe i żółte. Co jedna to niższa. Nie wybierałam tak, same tak urosły od największej do najniższej. Muszę się nauczyć wrzucać zdjęcia to uchyliłabym trochę rąbka tajemnic moich kwiatów(slonce)

W ogóle tak siedzę i myślę nad pewną sprawą. Ostatno bedąc w kościele w mieście zauważyłam, że dużo osób i to widać zabranych nie wrzuca nic do koszyczka. Czyżby wrzucenie np. 4 razy w miesiącu tych np 1-. 2 złł.na mic. to naprawdę tak dużo ,żeby uszczuplił kieszeń niektórych, żeby nie wyżyli? Trochę mnie to dziwi ?Przeważnie osoby po których widać , że nie mają za dużo to zawsze coś wrzucą, bogaci też nie wszyscy są chytrzy bo byłabym niesprawiedliwa, tylko niektórzy i to przeważnie jedne i te same osoby.  Ogólnie nie oceniam ale każdy z nas chce by kościół był czysty, pomalowany , zadbany - a ten jest.  Lubimy siedzieć w wyściełanych miękkich ławkach, widzieć piękne kwiaty na ołtarzu. To przecież kosztuje. Rozumiem osoby jeżeli widzą , że ich pieniądze idą na inne sprawy prywatne dla księży, a o kościół nie dbają , tam też bym nie dała. Jednak akurat w tym kościele -bazylice jest naprawdę ładnie . Nie chcę nikogo osądzać mnie też sie może raz albo 2 zdażyło, że po prostu nie miałam w torebce ani złotówki ale często są to osoby jedne a te same. Nie wiem może jestem głupia- nie potwierdzajcie tego ha,ha ale ja w ogóle jestem osobą,że gdy widzę żebrżące dzieci, osoby zbierające na lekarstwa to często coś wrzucę. Wiadomo, nie można codziennie ani każdemu, bo nasze rodziny by  na tym ucierpiały ,a przeciez nie o to chodzi. Potrzebujących jest tak dużo, że nie można wszystkim pomóc. Ale jednemu co jakiś czas to według mnie warto. 

Ja czasami gdy są reklamy pomocy dla dzieci na tvn też wyslę np. 1-2 razy w miesiącu. TVN nie jest pazerne 1,23zl. to nie jest straszna suma ale np. polsat chce przeszło 6 zł. to już dla mnie za dużo. Każdy musi patrzeć według własnej kieszeni. Doładowuję telefon na m-c za 30 zł. to 1,23 mogę dać(2 razy na mc) i powiem szczerze sprawia mi to przyjemnośc. Czasami ktoś mówi te pieniądze idą i tak tam gdzie nie mają, może tak jest może nie ale ja zawsze mówię innym - moje akurat idą do dzieci . Takie mam zasady

. Podoba mi się akcja pomoc mierzona kilometrami,aplikacja  na telefonie, jazda na  rowerze, chodzenie pieszo, na kijkach. Nic nie robisz tylko chodzisz , jeżdzisz masz założoną aplikacje, a twoje km. dają chorym osobą pieniądze na rehabilitację. Super sprawa. Moje chłopaki też mają tę aplikację, a przejeżdzone lub przechodzone km. nie są zmarnowane. Nie dosyć , że dają sprawność fizyczną, odchudzają  to jeszcze pomagają innym. Nie każdy ma taki telefon żeby można zrobić taką aplikację - ja i mój mąż nie mamy, więc w ten sposób nie możemy pomóc ale wiem , że niektórzy mają trochę lepsze telefony.

Nie wiem ale mnie zawsze ruszały takie sprawy, bo każdy grosz to kropla a każda kropla w końcu staje się rzeką, a potem morzem. Woda , którą pijemy też składa się z kropel, a każda z nas pije jej conajmniej 1,5- 2l codziennie. Ile tam jest kropel na taką ilość?  Każda kropla jest ważna bo z niej powstaje nawet ocean.  Z tak małej , maleńkiej kropelki. Do mnie to przemawia , a do was? taka byłam od dziecka, nigdy nie dawałam dużych sum, bo ich nie mam ale uważam,  że każdego stać od czasu do czasu lub częściej dać np. 1zł. Jest nas 40 mln. to i po 1 zł. suma co miesiąc byłaby ogromna. 

Ostatnio mój starszy syn pyta mnie co bym powiedziała jakby on oddał krew.  Zdziwiłam się bo on nie jest za takimi akcjami w każdej widzi  same minusy- a ja mu powiedziałam,  jasne , że możesz, dobrze, że są tacy ludzie którzy to robią, czyli oddają krew , pracowałam kiedyś w szpitalu  i wiem ile jej na chirurgii ciągle jest potrzebne na ginekologii też-  wiem jakie były straszne problemy gdy nagle okazywało się , że nie ma krwi , a a naraz była b.b. potrzebna. i to na już.  Ja sama  przy pierwszej cesarce dostałam 0,5 l krwi- i   dzięki tej osobie za to , że ją oddała, przy drugiej juz nie potrzebowałam. Ludzie czasami przechodzą  ciężkie operacje i nawet się nie zastanawiają, że to dzięki jakieś nieznnanej  dobrej osobie żyją. Przeważnie  mówią .,ze mną było tak żle , że musiałem dostać krew ale mało kto pomyśli, że gdy by nie ten ktoś , kto pomógł oddając krew, zwykłą krew uratował danej osobie życie. Taka jest prawda tylko czasami o tym zapominamy.

Pozdrawiam Was i proszę nie krytykujcie mnie  bo to zabiera tylko dobrą energię, a ja i tak się nie zmienię.   Pozdrawiam Margarytka !!   

  Te kwiaty to dla tej dobrej części społeczności, która robi chociaż maleńki kroczek by pomóc innym. Dobre słowo ,uśmiech i modlitwa też się liczą.  Jeszcze raz pozdrawiam  i życzę każdemu by na swojej drodze spotykał jak najwięcej dobrych i życzliwych ludzi !! Pa,pa!!!

4 sierpnia 2014 , Komentarze (5)

Piękne bukiety kwiatów dostałam na moje 50- te urodziny, oraz cudowną orchideę zwaną potocznie storczykiem.  Jednak orchidea brzmi dużo piękniej. Mam jedną mniejszą  białą w kropeczki, którą nazwałam Piipi.  Teraz dostałam dużą różową do pary.  B. się cieszę.  Dojrzała już ze mnie kobietka moje drogie, nie ma co - ha,ha. 50- lat minęło jak jeden dzień !!:D

 Chociażby zaprzedało się duszę diabłu lub chirurgom to i tak lata dalej lecą i nic i nikt tego nie powstrzyma.czas nieubłaganie pędzi  dalej. Należy więc cieszyć się każdą chwilą i robić jak najwięcej dobra , żeby kiedyś nie musieć żałować, że się zmarnowało życie.  Te słowa ostatnio powiedziała w jednym z artykułów Anna Dymna a to mądra  osoba b. ciepła i życzliwa. Potrafi dużo spraw ubrać w mądre słowa.:)

  Dwa dni przed urodzinami byłam w drogerii i pani mnie pyta a na jaki wiek krem do twarzy, a ja oczywiście 40+ poproszę, mąż się odwrócił bo bardzo a bardzo było mu do śmiechu. Mnie zresztą też. (dziewczyna)    Uważam mimo wszystko , że za mocne kosmetyki to może nie jest dobry sposób, Ja używam ich b. mało , bo moja skóra jest jeszcze dosyć jędrna - ale mądre słowo, tylko najczęściej kupuję nawilżające bo trochę mnie ściąga po myciu. Nie wiem może się mylę, ale jedynym plusem nadwagi jest to, że przeważnie osoby tęższe mają lepszą skórę twarzy. Widocznie tłuszczyk robi swoje. W sobotę miałam urodziny, goście poszli o 1. 30 bo impreza była na 18oo-tą,żeby nie było tak gorąco - w domu.  W niedzielę nie byłam w ogóle słaba, chociaż roboty był przedtem ogrom, szczególnie dwa ostatnie dni - pieczenie ciast. Nie jestem w  tym najlepsza ale jakoś z mężem daliśmy radę, on piekł biszkopty ja robiłam potem  masy.  Wyszły 2 duże blachy z pieca elektrycznego ciast i nawet duży tort. Rozpisalam się o tych urodzinach ale ostatnie dni tylko tym żyłam. Przynajmniej mam pomalowany dzienny pokój 35 m2., bo jakoś trudno było się do niego zabrać, szczególnie do sufitu. Teraz mam czysto i miło. Kolor ścian budyń waniliowy. Teraz piję kawę i piszę, bo dzisiaj mam trochę czasu. Dopiero dzisiaj zaczynam odczuwać słabość i zmęczenie . Ostatnio waga stoi w miejscu, trochę mnie to wkurza ale i tak dobrze, że nie poszła do góry.

Pozdrawiam wszystkich b. cieplutko wasza 50-latka. 

  

21 lipca 2014 , Komentarze (4)

(szloch)

Poniedziałek a mnie boli zołądek, nie wiem z czego a właściwie brzuch cały, mnie boli i przechodzi na lewą stronę. Już myślałam, żę pójdę do lekarza tak mnie bolało w nocy i rano ale chyba powoli przechodzi. Mam nadzieję, a jak nie to jutro do przychodni. Upały spać nie dają, ani żyć w dzień. Dzisiaj leżę, a teraz jestem na komputerze, bo już mnie plecy bolą. Miałam na dzisiaj takie plany pracy a tu nic z tego. Zaczynam a właściwie mąż, malować duży dzienny pokój, bo za meblościanką mam pleśń. Nie wiem co jest temu winne, znaczy się na pewno wilgoć ale skąd. Sciana zdrapana i zagruntowana. Jeden dzień odpoczęła tyle ile w przepisie, a dzisiaj dalej. Pokój mam duży 35 m2 , najgorszy do pomalowania to sufit tyle metrów, a na pewno trzeba będzie malować 2 razy. Mój mąż oczywiście to ciągle odkładał ale w końcu go przycisnęłam, bo w sierpniu mam urodziny i to zaraz na początku, więc chciałabym mieć czysto i ładnie. Mam nadzieję, że wszystko dobrze pójdzie. Tylko ten sufit, i wynoszenie a właściwie przesuwanie mebli i robienie kawałkami to żmudna praca. Niestety dom jest, ale reszta pokoi średnich więc wynosić nie ma gdzie. Od wiosny już do tego się zamierzamy ale zawsze coś innego, a teraz to mus a jeszcze ta pleśń.  Piwnica często wilgotna to i do pokoi przechodzi. Pracy dużo, potem te mycie i sprzątanie a ja na chorobowym ha,ha. Teraz się śmieję ale w nocy i rano wcale nie było mi do śmiechu., Dopiero 2 tab, no-spy trochę ulżyły. Nawet przy piciu wody mnie boli. Ostatnio  lekarz mi powiedział, że albo to śledziona albo ból trzustki. Przez kilka miesięcy miałam spokój a tu wczoraj znowu. Nawet nie byłam na dworze, ale okna mam pootwierane, żeby trochę tlenu wpuścić, bo można się udusić. Musżę w końcu coś zjeść ale b. się boję. Może trochę grysiku na wodzie lub ryżu.  Zaczyna mnie nieprzyjemnie ssać ale boję się tego potwornego bólu by nie wrócił. Pozdrawiam i idę coś zjeść. Pa,pa

18 lipca 2014 , Komentarze (3)

Dzisiaj zaczynam z innej beczki,ponarzekałam już dosyć, teraz trzeba iść do przodu. 

Zacznę od diety bo przecież to Vitalia to strona o odchudzaniu -  waga moja trochę się wahała raz w górę raz w dół obecnie spadło 2 kg. Razem od od marca 6kg.  Wiem 86 kg to b. dużo ale do końca roku może te 80 będzie.  Powiecie tylko tyle chcę schudnąć, ale ja bardziej zmieniam nawyki żywieniowe niż całą dietę. Zauważyłam, że jest coraz lepiej , gdy zjem więcej to żle się czuję, a to oznacza, że organizm zaczął sie przestrajać i to b. dobrze. Jeszcze jem nie regularnie ale nad tym też pracuję. U mnie jak jeden dzień b. dietetyczny to drugi mniej. Ja niestety zapominam o piciu wody, nie czuję pragnienia to nie piję i to też jest błąd. Chociaż 2 l. wody to trochę za dużo, tak 4-5 szkl.wody to dla mnie wystarczająco plus herbata, kawa.  Zauważyłam, że jak na 2 śniadanie lub podwieczorek zjem kołoczyk lub coś słodkiego  to nie ma tragedii waga i tak leci. Najważniejsze, żeby pomiędzy słodkim a normalnym jedzeniem zachować 3h. odstępu. Oczywiście nie można więcej, raz dziennie to maximum.- tj gdzięś  250- 300cal. Poczytałam o tym w jakieś gazecie, że jak ktoś lubi coś słodkiego do kawy to raz dziennie może, żeby tylko nie przekroczyć obranej kaloryczności i tylko raz dziennie i dalej trzymać się 5 posiłków.  

Moje wczorajsze menu;


gdy wstałam mała czarna z odrobiną mleka


rano-  1,5 kromki chleba z odrobiną masła, szynki, pomidora i ogórka kiszonego ( własnej roboty) do tego herbata z pokrzywy z lyżeczką soku z borówki amerykańskiej (własnej roboty) , kiedyś ziół nie słodziłam ale coraz więcej zielarzy mówi, że zioła z odrobiną soku, miodu, lub nawet cukru lepiejsą przyswajalne przez człowieka. Więc daję ostatnio odrobinę soku. 


2 śniadanie:  omlet z 2 jajek + 2 łyżki jogurtu + Lyżka mąki  --posmarowane lekko  dżemem

Obiad 3 ziemniaki, kawałek mięsa, i mizeria z ogórka na jogurcie


Podwieczorek: mała drożdzówka w markecie 


Kolacja : kromka chleba ze śliwką z marketu + twarożek + szynka + pomidor ( własnej roboty)  


Dzisiaj 20 dkg mniej na wadze.  Niestety nie zawsze jest tak dobrze:?. Pozdrawiam cieplutko w ten upalny i dosyć parny dzień. :)  

14 lipca 2014 , Komentarze (11)

Witam b. serdecznie. U mnie raz lepiej raz gorzej. Zeby w moim życiu więcej było płatków kwiatów niż kolcy, raz maleńkich raz większych to byłabym szczęśliwa.

Przed chwilą był u mnie sąsiad bo co niektórzy mają wodę w piwnicy- ja też - ale niektórzy w piwnicach mieszkają, a mają piętrowe domy , bo wszystko trzeba dać dzieciom, bo moje dziecko musi być lepsze i mieć więcej niż sąsiad, a już jak rodzina dookoła. to jeden przed drugim. U mnie to już jest absurd, już jest nawet walka, który ma wyższy dom i z lepszą dachówką a co najmniej z taką samą. Ja naprawdę mieszkam w jakimś wariatkowie. Ja teraz z rodziny dookoła mam tylko parterówkę , taką dwukondygnacyjną.  Mojego domu pomimo, że mieszkam przy głównej drodze, teraz trudno znaleść.

Po boku córka kuzyna mężą wybudowała piętrowy nowy dom, zasłoniła widok na drogę , drugiemu kuzynowi męża -obaj to bracia. Więc ten z tyłu wydał w tym roku 60 tyś. żeby dzwignąć swój dom o 2-3 cm.od tego co mu zasłania Z tego pokoi będzie tam miał 2, bo druga połowa to będzie strych. To był taki sam dom jak nasz i nie bardzo można go dzwigać za wysoko. Jednak co nie może zazdrość. W zeszłym roku robili nową kuchnię na wymiar ale teraz trzeba nową, bo nie będzie pasowała u góry, Więc to tylko zazdrośc, że ten ma wyższy dom ode mnie.

Teraz przychodzą, do mnie, bo znowu uważają , że u mnie na działce dreny zatkane. Owszem nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie mały fakt,że co roku któryś "mądry sąsiad " wpada na to samo, ciągle przekopują moją działkę, a woda jest dalej, a dreny są przepuszczalne.i nie są zatkane.Tłumaczymy, że to dalej jest zatkane a nie u nas ale to jak groch w ścianę. ale oni dalej nie pójdą bo sąsiad sobie nie pozwoli, bo z obcymi trzeba żyć w zgodzie, a z nami bo trochę rodzina to można robić co się chce.

Nie mamy poparcia w teściach i rodzinie mężą która mieszka naprzeciw, więc wszyscy mają nas za nic. Ciągle musimy udowadniać, że to nie my. Każdego roku sprawa na całą gminę, a efekt 0. Ostatnio nawet nowy sąsiad stwierdził, że jemu stoi na działce woda, bo on tak obliczył, że my szambem przerwaliśmy drenaż. Znowu dla okazania ,że jesteśmy niewinni pozwoliłam kopać przez ogród. Oczywiście nie przerwane. Kopali w 3  miejscach i nic. Za to teraz nie mówią nawet dzień dobry. Za to , że moja działka jest teraz rozkopana. Widocznie są zli, że to nie my.

Ja już się w tym nie potrawię połapać, robię wszystko dla zgody, nie chcę piekła a mam go non stop. Naprawdę wsie schodzą na psy a ludzie to nie mam już słów.  Chyba, że to tylko ja mam takiego pecha do ludzi. Czasami zastanawiam się, czy to miejsce nie jest uczarowane. Ciągle coś jest nie tak jak nie urok to sraczka. Niestety domu nie przeniosę, chociaż jakby miał kółka to dawno mnie już tu nie ma.

Nie wiem dlaczego tak jest ale jak dla kogoś jestem miła, współczująca, pomocna albo chcę zgody to wszyscy potem ode mnie się odwracają i zawsze zostaję sama. Ale ja nie potrafię być zła , zażarta, nie wspólczująca. Ja naprawdę jestem jakąs totalną idiotką nie pasującą do tego świata.  

  

Jak pomyślę o jutrzejszym znowu kopaniu to czuję  same nieprzyjemne lęki, smutek  i mam wszystkiego i wszystkich szczerze dosyć.  Czuję wściekłość i bezsilność równocześnie. Chce mi się krzyczeć ze złości i płakać

.Jedno  jest prawdą jak ma się miękkie serce to powinno się mieć twardą  dupę. ... Ja niestety i to i to mam miękkie i dlatego ciągle cierpię i mam tyle kłopotów.......

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.