Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Florentinaa

kobieta, 59 lat, Warszawa

160 cm, 63.90 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: nawet jeśli bym zawaliła, to tylko chwilowo, serio!

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

10 marca 2016 , Komentarze (11)

ten obrazek na dole dla mnie, bym wieczorem nie niszczyla poranka i przedpoludnia, czyli diety, obfitego sniadania, i rowerku 45 min. Rowerek jest rzeczą paradoksalną - pomaga mi na humor, na kondycję, czuje sie psychicznie odrazu lepiej. Wlasciwie jest jak poranna kawa jesli dam rade rano albo wieczorny relaks jesli dam rade wieczorem. 

Jezdze w pokoju swoim, lepiej niz na korytarzu gdzie slychac u dzieci no i widze w lustrze swoim moje zwaly tluszczu wiszace z rowerku. mam budowe raczej drobnokoscistą i widzialam osoby ciezsze ode mnie w moim wzroscie wygladajace lepiej, ale nie marudzimy - jedziemy

Narazie moim celem jest dojscie do tego co juz na vitalii osiagnelam czyli 65. Potem oczywiscie bede powoli stabilnie zjezdzac do wagi do wzrostu czyli 158,5 - 58,5. 

Czy nizej zjade, nie wiem. WIdzialam ostatnio odchudzoną kobiete mlodsza ode mnie o jakies 10 lat, która wygladala niefajnie. Za szybko schudla i wyglada - no coz, nie fajnie. Nie chodzi mi o to, by osiagac cele inne niz moj dobry i sliczny wyglad;-). wiec narazie 65 a potem 58,5

papa i dobrego dnia 

10 marca 2016 , Komentarze (19)

przedprzedwczoraj bylo 68.6

przedwczoraj 67,7  Zdumiala mnie waga 67,7 bo to byl skok duzy, dzien byl malo jedzacy duzo chodzacy -  malo pokus i latwiejsza dyscyplina ale nastepnego dnia niby trzymalam sie wszystkiego w miare - ale wzeszlo na 68,8 

zirytowalam sie mocno i latwo wpadlam w pokusy  -  wczorajwiec  rzucilam sie na czekoladki które zyczliwie polozono przede mna - wiec cala tabliczka.. ale wieczorem, wspominajac pingwiny i jaskolki - no juz sie ogarnelam 

rano dzis  waga jest znowu niezle do tylu 68,2  - jestem ciagle lepiej niz w zeszlym tygodniu.. odetchnelam z ulga - i teraz bede scigac 67, chocby 67,9.
Waga mi jezdzi - rozumiem, dlaczego zalecaja wazyc sie raz na tydzien, jednak ja potrzebuje jak dzieciak niedojrzaly ciaglej kontroli... moze jak zejde do 65 bede spokojniejsza.. 

sniadanko wg diety - zdumiewa mnie ilosc proponowana na sniadanie, moze nie wszystkie ale czesc jest znacznie wieksza niz ja bym zjadla.

odpoczne po sniadaniu wielkim i rowerek

8 marca 2016 , Komentarze (17)

Dziewczyny, weszłam dziś na wagę i poczułam, ze moge polubic siebie, 

ze jestem ostatnio do ogarnięcia, 

ze swiat nie jest nie do ruszenia z posad, 

ze cos ze mnie jeszcze mozna wykrzesac

ze nie jestem juz ostatecznie naznaczona do wielorybnięcia

i ze mam jakies szanse cieszyc sie zyciem

bo to nie tylko kwesta figury, ale tez samopoczucia, krążenia, ciśnienia, tarczycy, kości, stawów - w moim wieku juz sie to wie dosc konkretnie

tak, to niesamowicie miłe, wazyc w tydzien mniej o 1 kg. (zaraz sprawdze, ale chyba tak wlasnie jest, bo nie dawno jeczałam nad głupotą ze wazyłam powyzej 68,8)

Wiec zaraz pojde na rowerek, bo jak wiecie taki prymityw jak ja wspiera sie sukcesem.

Kot moj lezy wlasnie kolo laptopa i mruczy, lezy na grzbiecie, brzuszek przygotowany do głaskania, koncowka ogona sie rusza i mina głaszcz mnie.

tak tez sie czuje, tyle ze zamiast lezenia z brzuchem do góry bede wisiec z brzuchem na dol na rowerek.

ale zaczynam wspominac, co bylo chyba 2 tyg temu, ciąg wyjazdowych spotkań i konferencji podczas których jak juz pisalam godzinami sie siedzi nad kawą i ciastkami i głodna jestem wiec sie rzucam mniej lub bardziej i cały dzien kopniety

jestem juz za stara o wiele za stara by padać i wracać, albo "wyprobowywac diety" a trzeba tez uczciwie sobie powiedziec, ze mam w domu kilkanascie ksiazek o dietach róznych (ta dieta wstrzasnela Hollywood!) (ta dieta zmienila Amerykę@)

i realia są takie ze chudlam na dluzej tylko na vitalii - wystarczy choc 3/4 przestrzegac, tyle ze potem odpływałam

zastanawiam sie rozpaczliwie, czy nie zabierac na przyszłe konferencje wody w butelce z łyżką miodu? albo w termosiku?

moja znajoma ma rosół w termosie, przyznała

zastanawialam sie nad wizją siebie z marchewka obraną w pudeleczku - jakby uciec na chwile niby do toalety i zjesc na expresowym tempie i wrócic do gremium...

ide na rowerek

7 marca 2016 , Komentarze (14)

Melduje, ze po konferencyjnych akcjach wrocilam do wagi sprzed konferencji czyli 68,8 ulga, ale i poczucie - po co ta hustawka? 

zaczynam coraz mocniej widziec ze niepotrzebnie energię zabiera mi  - no i czas,  i zdrowie - hustawka emocji która widac w podejsciu do jedzenia. 

ja sie nie odzywiam tylko jem na zasadzie emocji - 

potem wysilki na zasadzie emocji by nie jesc 

temat wagi od dawna a poczucie, "że już niedługo"

ale patrzac na zdjecia, tylam od dawna... zyjac w iluzji ze juz za chwile schudnę i bede dawną florką

zycie w fikcji

no dobra. Teraz sniadanie rowerek  bo praca dopiero popoludniu 

takie zdanie mi podeszło

Przestań nienawidzić się za to jakiej figury nie masz, zacznij kochać się za efekty na które zapracujesz..

- No to przede mną powrót do wagi vitaliowej sprzed przerwy - czyli jeszcze 3 kg a potem bedzie juz zjazd jak nalezy;-)

prawda, Pira?

4 marca 2016 , Komentarze (8)

Dzis zeby nie bylo ze nie teraz, ze pozniej ze za chwile a w ogole to wieczorem poszłam na rowerek. Jezdzilam 45 min najpierw na luzie a potem z najwyzszym niechętnym przymusem. Ale bylam bardzo dumna z siebie ze sie udalo. potem juz tylko prysznic byl do zrobienia. Ale czulam sie z tym fajnie. 

Dzis trzymam sie diety bardzo starannie i tez mi z tym dobrze. 

Na rowerku, jak wiecie, brzuch wisi. Wygladam jak z balastem uwieszonym na czas treningu, no ale nosze to z sobą ciągle. Wiosna, żakiety, itd. Florka rusza sie wiec na nowo;-)

3 marca 2016 , Komentarze (12)

.Wczoraj jakos rozjechalam sie emocjonalnie i fizycznie, a w takich momentach jem jak narkotyczna sprinterka. Zamiast korzystac z okazji wolnego dnia (co prawda duzo do zrobienia bylo) i na pare godzin sie rozlozyc do lozka z herbatka i filmem na poziomie milym  - a potem wstać - niestety padałam, nie zauwazajac tego. W rezultacie usilowalam byc dzielna i robic zalegle zestawienia. Rzucilam sie na slodycze które dostalam pare dni temu i lezały otwarte. Zapisalam sie czs temu na grupe odznaczajaca nie jedzenie slodyczy i z e zdumieniem zobaczylam ze nie mam czego odznaczac. Ale w koncu polozylam sie do lozka dzieki pomocy czyli uwagom córki i po trzech godzinach bylam zywa, poszlam na spacer z psami - pan maz wyciagnal, mialam znosny humor i jezdzilam na rowerku, Niewiele, ale takie optymistyczne zakonczenie, zeby rano nie wstac jak dętka pęknięta. 

Wieczorem pojezdzilam na rowerku niecaly kwadrans (to taka metoda na podtrzymanie ze swiat nie skonczyl) i rano zwazylam sie,  by sprawdzic co jest i jak jest zle. Oczekiwałam skoku kilograma w górę i wyszlo, ze nic wielkiego sie nie stalo - utyłam ćwierć kg co oczywiscie nie cieszy ale jest jak wracac. Pewnie gdybym cwiczyla i tak bylo, przyszedlby smuteczek, ale ja rzecztwiscie w konsekwencji tabuna czekoladek oczekiwalam pokornie wyraznego skoku w górę, Moze pomoglo to, ze wieczorem poszłam na spacer 30 minut a moze to ze to wszystko jadlam jednak przed 18 - w sumie czuje sie oszczedzona litosciwie i ide na rowerek..

dobrego dnia wszystkim. Jakbyscie padły i opadły, wracajcie

2 marca 2016 , Komentarze (5)

Wczoraj, melduje, na rowerek wieczorem siadlam  mailam szczytny zamiar jechac 15 min zeby dzis jechac 45. Ale jakos tak mi milo szlo, jechalam slabym tempem, ale na celu mialam by nie zsiasc z rowerka wiec wzielam jakas poczytajke i tak sobie tempem slabym dojechalam do 25 min. przyszedł mąż i zaczał cos opowiadac wiec dojechalam do 45. Niezbyt mi sie chcialo jechac te ostatnie 20 minut ale trzymalam fason;-)

notabene rower z jednej strony jest wygodny (za oknem snieg u nas warszawski i mokro, na pewno nie pojechalabym nigdzie w deszczu ze sniegiem, co caly dzien z malymi przerwami) no i cieplo i mozna sobie nieszkodliwy filmik wrzucic albo sluchac czegos, z drugiej strony motywuje widokiem brzucha wiszacego...

wiec biore sie za diete i grzecznie wracam bo wiosna, wiosna...

mnie osobiscie nic tak nie motywuje jak sukcesik

1 marca 2016 , Komentarze (6)

Cały czas gdy sie nie odzywalam to wyjazdy i spotkania i konferencje i szkolenia w trzech miastach tak sie zlozylo bo ferie byly i wszyscy chceili poprzesuwać. No wiec nie odzywalam sie bo nic a nic nie robilam... od rana do wieczora zajecia caly czas z ludzmi realnie wiecie ze jak wyjazdy konferencje spotkania i szkolenia to z jedzeniem takim, jak dawali a dawali, to co wiadomo ze dadzą. I jadlam ze wszystkimi bez wiekszego sensu nieraz w sumie co musialam ale takze  to, czego wcale nie musialam...łakomstwo hm.  Wrocilam ospała, podtyta, wcale nie prawda ze jest roznica dopiero po 5 kg, w moim wieku (ha, trzeba zaczac sie przyznawac) widac ze bylam schudnieta - szczegolnie widac gdy wrocilam na dwa dni do 70. Teraz spadam i juz jest lepiej, ale ta przyjemnosc, ze gdy sie ruszyla mi waga to latwiej wrocic w dol po grzeszkach. 

Swoja droga tez doping takich spotkan - spotkalam stare znajome i sluchajcie. Jedna wyglada jakby nie minelo 10 lat. Figura jak sprzed 2o. Dwie - wygladaja tak, ze ja w wersji nie takiej, jak ta pierwsza, ale o polowe lepszej niz te dwie. I co  mowią przy kawie (z ciastkami, akurat tu nie jadlam). No wiec tyly 2 kg rocznie i wydawalo sie to nieduzo. A policzmy - jesli 2 - 3 kg rocznie, jednak nawet na pol roku no to po 10 latach jest 20 - 30 czy wiecej. To tak sobie pisze, zeby nie marudzic, ze chudne 2 kg na miesiac. Bo jesli dalej nawet bede chudla 2 kg na miesiac to po roku mam - 20 kg - nie smiem marzyc oszalamiajace choc jak zaczynalam na vitalii to chcialam w pol roku - 10 kg. No ale jak schudlam 7 kg w pol roku to potem pogubilam sie w zyciorysie i wadze..

reasumujac moje drogie - pamietajcie o dwu starych znajomych moich i przypominajcie mnie.

juz teraz do rozumu wiec wracam, wczoraj nie moglam sie poskladalac emocjonalnie jadlam co nie trzeba poszlam na  spacery co mnie podnioslo, -  przywróciły na jedynie słuszną drogę, naprawde jak sie ruszam to odrazu lepiej

Nic dziwnego ze najpierw wiec utyłam na tych wyjazdach ale dzis juz 68,9 mimo wczorajszych podjadan i czekoladek wiec waga spadla zaraz bede sie brala w garsc oczywiscie by spadla ponizej tego co bylo ech . Swoja droga to widac na mnie teraz jak mi pomaga rowerek i dlugie spacery, rowerek zaraz wystawie - male zmiany byly w domu i rowerek niby na chwile poszedł w kat za meble...

jeszcze tylko wlasnie musze do gimnastyki wrocic.. i da sie nad tą waga zapanowac jak wide

a swoja droga naprawde glupota starej baby jesc rozne ciastka jak podaja;;; ze dobre oryginalne no i dobre a potem ze mnie klucha w lustrze z policzkami chomika

21 lutego 2016 , Komentarze (7)

NIe jest zle, a nawet lepiej. Po ostatnich wyczynach jedzeniowych na konferencji uwazalam bardziej na diete i rowerek i spacery = i wrocilam do wagi sprzed paru dni i nawet malenko mniej, co pociesza, bo wiadomo ze wahania wagi beda - ale jak sie widzi zapas realny w dól w sensie roznicy z ostatniego tygodnia to jakos spokojniej.

Rower bardzo urealnia - co nie zmienia faktu ze brzuch wisi obrzydliwie na rowerku...

19 lutego 2016 , Komentarze (9)

dzis rano sniadanko zachwycajace dieta vitalii po czym nie dalo rady z rowerkiem i nic bo lecialam do pracy na konferencje - efekt taki ze siedzi siedzi siedzi 30 osob i gada gadagada i nic do jedzenia ani wody tylko kawakawakawa no wiec jak obiad dali to wbrew wszelkim zamiarom jadlam po czym dali ciastka i slodkie kompociki maskra....

przyszlam do domu wyzeta i spuchnieta i objedzona i zdepresjonowana - bo no bo

w koncu uznalam, ze nic nie odznacze na vitalii nic a nic

i uznalam ze tak byc nie musi. 

wzielam litr wody - a szklanke pilam rano i uznalam ze do dobranocki czyli teraz cos wypije. Poszlam na rowerek - uznalam ze moge odhaczyc te 45 min (Pira, chwal). po czym jescze pan mąż na spacer z psami zabrał na jakies 40 minut.  wiec rano jestem chetna sie obudzic i moze nie rozplacze sie na wadze. 

swoja droga moja córka która jest bezglutenowa i odchudza sie z racji tez stawowych (162 cm i 52 kg) zyczliwie robila mi male action - ze powinnam oswiadczyc, ze moge - nie moge (wymysl sobie jakas chorobe) i nie jesc. Fakty sa takie, ze sila woli do cwiczenia, bo jak bym sie zaparla, to spokojnie ciastek moglam nie jesc tyle....

no dobra, ale jestem dumna z siebie ze jezdzilam ze chodzilam i piłam wode 

wiec dobranoc - waga rano;-)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.