Dni lecą jak szalone....nawet nie wiem, kiedy minął ten tydzień. Przychodze do pracy na 8.00, i za chwilę jest 16.00. Wychodzę z pracy gdzieś koło 17.00, potem angielski, albo czasem i angielski i ćwiczenia. Wracam mega późno do domu. Za późno. Wczoraj wyjątkowo wróciłam do domu o 17.00. Dzieciaki jak mnie zobaczyły, to powiedziały jeden i drugi: "Mama, jesteś w domu, tak wcześnie?" A ja, po 20 minutach wyszłam z domu, bo angielski a potem ćwiczenia. Wróciłam do domu o 21.00.
Weekend dla mnie to świętość. Dla dzieci, dla domu. Właśnie skończyliśmy rozmawiać, pośmialiśmy się. Chwila oddechu i posprzątam, potem może gdzieś wyjdziemy razem albo po prostu posiedziemy razem i pogadamy. Najwyższy czas pomyśleć o wakacjach. Córka chce jechać sama z koleżanką nad morze. Jest z listopada, nie będzie mieć podczas wakacji jeszcze 18 lat, więc nie mogę ją puścić samą. Sugeruje, żeby jechała z nimi babcia, nawet chce jechać do mojej mamy i prosić, żeby z nimi jechała. Aga czuje się już taka dorosła, a ja tak ciągle się o nią tak boję. Aga jest super dziewczyną, bystra, inteligentna, dowcipna, nie lubi powierzchowności jak ja i nie lubi się przymilac, tak jak ja--ma swoje zdanie. To, nad czym pracujemy z mężem, to żeby Aga nabrała trochę pokory, bo wydaje się jej, że nikt nic jej nie zrobi, nie podskoczy i nic jej nie grozi. Powrót o północy samej do domu---dla Agi nie ma problemu. Wróci sama. Napyskować jakiemuś "mięśniakowi" w obronie koleżanki---żaden problem, zrobi to. Za to syn to chłopak - domator. Nie interesują go wyjazdy samemu. Z mamą i tatą wyjazd - jak najbardziej dla niego jest ok. No ale też jest młodszy.
W tym tygodniu Aga zrobiła sama babeczki . Zrobila je dla nas wszystkich, jedną była specjalnie dla mnie. Tak walczę z pokusami, że powiedziałam Adze, że będę jadła tą babeczkę na raty, bo wie, że chcę schudnąć. I tak robię. Wczoraj gryz, dzisiaj gryz. Pochwaliłam ją mocno bo wyszły jej te babeczki SUPER! Aga się bardzo cieszyła.
Trzymam swój jadłospis. Kupiłam w sklepie świeże zioła w doniczce, żeby poczuć wiosnę zielonym kolorami i dodaje oczywiście zioła do wszystkiego. Kupiłam oregano, tymianek i majeranek. Pachną mega i pięknie rosną. Muszę chyba dokupić jakieś odżywki do ziół, żeby ładnie rosły. Jak wytrzymają do lata, to wystawię je później na taras.
Postanowiłam też, że na codziennie na czczo będę wypijać pół szklanki ciepłej wody z połówką cytryny. Różne informacje się czyta na ten temat, ale wydaje mi się, że w moim przypadku taki zabieg podręca metabolizm.
Waga powoli , bo powoli ale idzie w dół. Nie mogę się doczekać, kiedy zobaczę tą moją szóstkę z przodu. Jak ja wreszci zobaczę, to dowiecie się bardzo szybko, ale wcześniej oddtańczę taniec radości :) Szósteczko nadejdź!