Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Po ostatnim przybraniu na wadze powiedziałam sobie-dość. Ode mnie zależy moje życie, w tym jak wyglądam.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 55783
Komentarzy: 3260
Założony: 18 grudnia 2014
Ostatni wpis: 18 czerwca 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
EwaFit

kobieta, 52 lat, Bielsko-Biała

170 cm, 95.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

5 marca 2017 , Komentarze (56)

Weekend cudny…wypad w góry na Chrobaczą Łąkę w sobotę.  A dzisiaj w niedzielę z mężem przeszliśmy prawie 9 km w marszu w słońcu do dalej położonego sklepu …celowo, bo przecież można jechać samochodem…ale po sobotnim wypadzie nie miałam pary w nogach aby się wspinać a chciałam się przejść….żeby było aktywnie. A że lubię mieć cel, to za cel postanowiliśmy iść  do najdalej położonego sklepu od naszego domu, aby poszukać mojego ulubionego masła orzechowego grunchy bez soli….i znalazłam, po bardzo przyzwoitej cenie, prawie 5 zł taniej niż w innych sklepach, bo akurat mieli promocję ! Polubiłam to masło, jem z moim wypiekiem chleba, do tego plasterek szynki albo sera i do tego plasterek pomidora…..no niebo w gębie!!!

A wypad w góry był jak zawsze cudny. Poszliśmy z naszą sunią….na szczycie cudny widok na jezioro Międzybrodzkie…… mimo halniaka rozkoszowałam się świeżym powietrzem i ciepłym słońcem i widokami….I siedzieliśmy jak zaczarowani…..Cicho, bo w zasadzie nie było turystów…..bo  schronisko, jeszcze nie jest wyremontowane po ostatnim pożarze…na drzwiach jest napis—turysto dorzuć się do zbiórki na remont i strzałka, aby wrzucać kasę z góry ---w szparę między drzwiami a ścianą schroniska J I tak trzeba J     A jako że na Chrobaczej Łące można samemu upiec kiełbaskę na wolnym powietrzu, to następnym razem tak zrobimy J I do tego ten widok J


26 lutego 2017 , Komentarze (61)

Tym razem podczas weekendu, w sobotę, wyszłam na Błatnią (jeden ze szczytów  w paśmie Beskidu Śląskiego), razem z mężem i córką i naszą sunią.

Pogoda była cudna, słoneczna, ciepła. Szlak nie był najłatwiejszy, z uwagi na lód. Mimo, że dzień wcześniej padał śnieg, który przykrył lód i tak wiele razy schodziliśmy ze szlaku i chodziliśmy obrzeżami. Samo dojście do szczytu Błatniej było najtrudniejsze, bez oddechu na płaski odcinek…ale…widok pięknych gór dookoła był tego warty :) Cudo… cudo ….cudeńko. W schronisku zjedliśmy „przysmak biegacza” :) (fajna nazwa) czyli makaron z sosem bolognese i serkiem z oscypka i wypiliśmy herbatę z cytryną i mąż wypił grzane piwo ze skórką pomarańczy, jabłkiem, gożdzikami itd. Po fajnym odpoczynku w schronisku, zeszliśmy i…. zejście było trudniejsze niż wyjście….wiele razy zastanawialiśmy się jak wyszliśmy? Lód był przecież wszędzie! Po godzinie byliśmy przy samochodzie.

Jestem dotleniona, do oczu dotarły płomienie słoneczne, których brakuje mi w korporacyjnym świecie. Kolejne blisko 1000kcal spaliłam ! I już planuję kolejny wypad. Aktywność musi być, zwłaszcza ta RAZEM :)

Panorama z hali na Błatniej:

Widok w stronę Wapienicy:

Córka z mężem i naszą sunią na szlaku

Widok na stronę północną Blatniej

19 lutego 2017 , Komentarze (49)

Oznajmiam, że sezon wypadów w góry w tym roku, uważam za rozpoczęty. 

Dzisiaj, razem z Pirą22, GrześGliwice i moim mężem wybraliśmy się na Kozią Górkę (jest to jeden ze szczytów na terenie Bielska-B, w Beskidzie Śląskim, zlokalizowany w niedalekiej odległosci od "Błoni" . 

Wyruszyliśmy z tzw. Cygańskiego Lasu. Sama droga przez Cygański Las była prosta, ale "zołnierska zaprawa" (dla mnie) zaczęła się jak skręciliśmy już w stronę szczytu. Okazało się, że musieliśmy się zmierzyć z płatami lodu, dlatego, zeby je omijać, musieliśmy chodzić poza ścieżką. Oczywiście, im bardziej w górę, tym było zimniej i więcej śniegu, więc to stanowiło też dodatkowy wysiłek  (dla mnie, bo  pozostała ekipa osób, w przeciwieństwie do mnie, wchodzili pod górę  jak kozice ). W końcu dotarliśmy. W godzinę byliśmy już na szczycie i tam w schronisku Stefanka odpoczywalismy przy napojach mniej i bardziej z % :)

Jestem bardzo bardzo zadowolona z tego wypadu. Widoki zimowych gór ze szczytów--cudne. Załączam poniżej kilka fotek. Ale cóż znaczy wypad bez znakomitego towarzystwa---dzięki Pira i Grześ :)  


I widok na Bielsko-B


3 lutego 2017 , Komentarze (67)

Piękne , głębokie słowa. Dla mnie osobiście, to jak "złote zasady życia", jeśli można tak to nazwać. Odniesienie, do którego powinniśmy sięgać, jak z kopalni dobrych życiowych myśli.....

Ściągnięte z FB...wpis Beaty Pawlikowskiej

https://www.facebook.com/BeataPawlikowska/photos/a...

28 stycznia 2017 , Komentarze (72)

Obejrzałam właśnie z mężem film polecony przez Roogirl "Cały ten cukier". Jesteśmy z mężem w szoku! Cukier jest prawie wszędzie, obecnie na ~ 80% półkach w postaci róznych artykułow spożywczych w sklepach. Wiedziałam, że cukier jest w wielu artykułach spożywczych, stąd czytam etykiety, ale nie zdawałam sobie sprawy ze skali tematu, nie tematu----ze skali PROBLEMU.....Film ten pokazuje też, że jedząc nawet tą samą kaloryczność dziennie, ale w innym mixie czyli więcej węglowodanów (cukrów) ---> TYJEMY. I na odwrót, zachowując tą samą kaloryczność ale zmieniając mix typu dostarczanego jedzenia-warzywa, orzechy, nabiał i mięso itd---dostarczamy organizmowi właściwych składnikow odżywczych, nie mamy ochoty na przekąski i ...CHUDNIEMY jedzeniem... Czyli kaloryczność jest ważna, ale NIE NAJWAŻNIEJSZA. Udowodniony został  syndrom odrzucenia cukru---ból głowy, niewyspanie, ciągła chęć zaspokojenia na słodkie, jako czas transformacji przejścia ze starych nawyków na zdrowe nawyki, ale stan, który po jakimś czasie przechodzi, 

Moi drodzy, mocno polecam również ten film, jeśli chcemy/chcecie nabrać zdrowych nawyków, odejść od nałogu---tak NAŁOGU CUKROWEGO i chudnąć  samym jedzeniem :) Super edukacyjny film, pokazujący poza elementami zdrowia jak nasz świat jest rządzony przez światowe koncerny spożywcze.

22 stycznia 2017 , Komentarze (52)

Tydzień na L4 minął. Nawet nie wiem kiedy? Pierwsza połowa L4 minęła praktycznie w łóżku, z ciągle rosnącą temperaturą i antybiotykiem. Druga połowa L4 to już mega inny świat. Krzątałam się po domu i dogadzałam rodzince piekąc, gotując, smażąc a przede wszystkim na pogaduchach. Zaczynając od jedzenia:  było ciasto cynamonowe z jabłkiem, cynamonowe rolsy od Poli, placki zmieniaczane, ryż z jabłkami dla syna, własnoręcznie robione pierogi z pieczarkami i jagodami i własnoręcznie robiona pizza J Aaa i była też wołowina po azjatycku z warzywami-poczułam się jakbym znów była w Chinach J A dzisiaj zrobię zupę na kościach (tak, Naturalna! mi przypomniała J)  i zrobię kapuśniaczek. Ten czas minął też na pogaduchach i na wspominkach z przeszłości. Powyciągałam moje stare pamiętniki z czasów szkolnych, w których zapisywałam dzienne wydarzenia i przemyślenia i młodzieńcze emocje, a jakieś szczególne zdarzenia oznakowywałam np. zostawianiem rzeczowych pamiątek. Pamiętacie bilet MPK 10 przejazdowy? Ja mam, zostawiłam na pamiątkę pewnej historii J))  No i zostawiłam listy miłosne 2 chłopaków, mojego byłego i mojego męża---tak, grubo ponad 20 lat temu się je pisało…J Prowadziłam też pamiętniki pierwszego roku życia dzieci—każdy z nich ma,  pierwsze usg z ciąży, z opisem ich wyglądu po urodzeniu, odbiciem rączki i stópki, i puklem odciętych przeze mnie ich pierwszych włosków J Mają też opaskę z rączki ze szpitala J Zostawiłam też ich malunki z przedszkola i zeszyty z 1 klasy. FANTASTYCZNIE to się ogląda, moja 18 letnia córka i prawie 14 letni syn mieli wiele radości z oglądania J)) Było też mnóstwo śmiechu.  Jak ja lubię takie dni, nieśpieszne i fajnymi pogaduchami w domu. Za rzadko mamy takie momenty. Za rzadko!

Oglądałam ostatnio fajny program na BBC „10 rzeczy których nie wiecie o odchudzaniu” , który naukowo potwierdza pewne fakty o odchudzaniu. Co zapamiętałam:  1. owoce mogą tuczyć. Kiedy? Jak się ich je za dużo . 2. Nabiał wiąże nadmiar tłuszczu i pomaga w odchudzaniu. Poza tym nabiał zmniejsza apetyt na słone. 3. Wystarczy zwiększyć aktywność. Drobne zmiany stylu zycia, np. poprzez większą ilość zwykłego chodzenia, zwiększa się ilość spalanych kalorii . Poza tym aktywność powoduje ze nawet następnego dnia spalane są kalorie. 4. Śniadanie to podstawa. Dobre śniadanie daje energię na cały dzień.

I tego będę się stosować.

Wykupiłam też dietę V. 2 lata temu byłam na tej diecie i schudłam 12 kg. Dieta V wprowadza wiele regularności ale przede wszystkim uczy logiki układania dań. Akurat z tym nie mam już problemu, ale wykupiłam  ją na nowo, aby sobie poprzypominać pewne potrawy i nabrać inspiracji do nowych. I w ten sposób poznałam pyszny koktajl na 2 śniadanie: banan zmiksowany z jogurtem i kakao. Fantastyczne połączenie smaków. Ma w sobie owoc, ma w sobie nabiał i zdrowe bakterie—czyli wszystko, co nam trzeba w ciągu dnia. I jest pyszny!

I na koniec-chudnę. Jak będę mogła się pochwalić, to zacznę wklejać do pamiętnika zdjęcia porównawcze J

Ściskam!

18 stycznia 2017 , Komentarze (64)

Na Śląsku zaczęły się ferie. Miałam plan iść w drugim tygodniu ferii na urlop. Dostałam nawet zgodę szefa na tygodniowy urlop. Ale jak to bywa z planami, czasem nie wypalają……bo …….zrobiłam sobie przerwę od pracy tydzień wcześniej z powodu niespodziewanej choroby.  W piątek miałam dreszcze w pracy. W sobotę w zasadzie leżałam w lóżku zażywając therflu. W niedzielę pojawiła się temperatura i przespałam dzień. W poniedziałek poszłam do lekarza, dostałam antybiotyk, zwolnienie z pracy do końca tygodnia i przespałam pół dnia. We wtorek zaczęłam być na chodzie, przyjęłam też księdza, chociaż jeszcze chodzenie sprawiało mi trudność. Dzisiaj już lepiej.  Głowa jeszcze boli … Drodzy, lekarz mówił, że teraz panuje taki wirus, że mimo, że osłuchowo nic nie ma na początku choroby, to po kliku dniach pojawiają się problemy w oskrzelach i płucach. Uważajcie !

Poza tą nieoczekiwaną przerwą, moje działania aktywnościowo-żywnieniowe mam pod kontrolą i jestem z tego dumna. Takie zachowania, mimo naszych nałogów (a przecież są one różne: słodycze, orzeszki, chipsy, alko, objadywanie się+ lenistwo), warto je w naszych myślach odsuwać na bok. Ustawiać sobie małe cele, z których będziemy się cieszyć każdego dnia,  na przykład cieszyć się, że każdy dzień się wytrwało w postanowieniu........

Nie poddaje się, jem to co miałam zjeść i ćwiczę wg planu (min. 3 razy na tydzień). I tutaj warto powiedzieć, jak zachował się mój organizm po wdrożeniu tych zmian-otóż----waga zamiast zacząć spadać, stała w miejscu i nawet zaczęła rosnąc! Byłam nieco zaniepokojona, ale robiłam dalej swoje. No i po 2 tygodniach….waga ruszyła w dół J Myślę sobie, że to efekt już wcześniejszego odchudzania, kiedy z sukcesem schudłam i teraz ponownie, kiedy chcę schudnąć, organizm chciał mnie przetrzymać  , jakby chciał mówić---„No sorry!!! No zaś??? Jeszcze raz???”   

I na koniec zgodnie  z tytułem----------Popatrzcie na poniższy obrazek...nie jesteśmy piękne? Czemu je ukrywamy? Pokażmy to! :)

9 stycznia 2017 , Komentarze (30)

Ślicznie dziękuję za komentarze pod moim ostatnim wpisem. Dziękuję za ciepłe komentarze, za otuchę i wiarę która w życiu jest nam potrzebna, aby z siłą i wewnętrzną energią dobrze przeżyć każdy dzień. Dobrze, w znaczeniu innym dla każdej z nas, w zależności od naszych przemyśleń, oczekiwań i priorytetów. Dobrze, też w sensie, aby robiąc bilans dnia, mieć poczucie że dzień może był trudny, ale umiemy znaleźć czas na zrobienie czegoś co wywołuje u nas poczucie spełnienia i przede wszystkim, umiemy znajdować drobne radości każdego dnia, nawet jak są one niewielkie. W końcu z maleńkich cegiełek budujemy nasze życie :)

Z tego , co ostatnio się bardzo cieszę, to że złapałam wiatr aktywności w przysłowiowe żagle. Dbam o jedzenie i ćwiczę. Cwiczę, mimo, że na początku mi się baaaaardzo nie chciało. Ale po zmuszaniu się przez ponad tydzień, wykopywaniu się na siłownię czy zajęcia fitness, na nowo już mam zapał i energię taką jaką chcę mieć i jaką miałam... Już widze poprawę w kształcie brzucha, a przede wszystkim.....moje samopoczucie jest o wiele razy lepsze :) To mnie zaraża i cieszy :) Jak w tabeli poniżej, odliczam najpierw do 4 tygodni a potem do 12........(już raz to sprawdziłam na sobie i to działa :)     )

Ściskam!

1 stycznia 2017 , Komentarze (54)

Minął kolejny rok…to był ciężki rok dla mnie. Na początku roku dopadła mnie depresja, depresja po śmierci taty (mimo, że tata umarł w lipcu 2015), która uderzyła mnie młotem w głowę i zarzuciła czarną zasłonę na oczy i moją duszę....cięzko mi było sobie z nią poradzić….Pomogła mi rodzina i parę osób z V ---- Wasze serdeczne słowa od serca pomogły mi wyciągnąć się z przysłowiowego doła. Dziękuję! Zwłaszcza dziękuję Lukrecji 1000 i Cesta - wiele dobrego dla mnie zrobiłyście, Wasze teksty w pamiętniku i na priv czytałam po wiele razy i płakałam…..Tak bardzo mi pomogłyście! Bardzo was ściskam<3<3

Kolejne miesiące to kolejne trudy z mnóstwem pracy, pracą po godzinach i nosem ciągle przy laptopie. Z małą ilością godzin spędzonych z rodziną. Tylko praca , praca i praca. I tak do końca roku. Na Święta czekałam wiele długich dni, aby pobyć w domu, i na chwilę usiąść razem, po prostu razem. I się doczekałam J Było cudnie, miło, spokojnie, tak jak chciałam. Po świętach miałam parę dni, aby poczuć i pobyć w domu. Potem na dzień do pracy i już Sylwester. Nigdzie nie byliśmy, mąż się przeziębił, z sąsiadami zza miedzy wypiliśmy szampana o północy  i też było fajnie J Dzisiaj rano było już dobrze, obudziło nas słońce, i….poszliśmy na szybki i długi spacer dookoła domu aby rozpocząć rok aktywnie. Wróciliśmy i pojechaliśmy zobaczyć działkę pod górami. Jest piękna, z pięknym widokiem na góry i jezioro  J Wspaniale nacieszyć oczy takim widokiem. Potem  pojechaliśmy do McDonalda J –ale nie jadłam burgera---zjadłam sałatkę, na która miałam ochotę od wielu dni, po mięsach i ciastach, i nadażyła się właśnie okazja. Wrociliśmy do domu . I położyliśmy się razem obok siebie, oglądając TV przytuleni J. Luz, nic więcej nie trzeba. Uwielbiam takie dni a mam ich zdecydowanie za mało! Nie robię postanowień noworocznych, natomiast mam swoje przemyślenia……….nie można całego życia przepracować …. Więcej czasu dla siebie, dla rodziny, więcej bycia po prostu razem. Oraz wdrożyć z powrotem regularne posiłki, które przez zwariowany czas w pracy odeszły w siną dal wraz z ćwiczeniami jak praktykowałam jeszcze całkiem niedawno...... Niestety od strony nabytych w 2016 roku nie ma się czym chwalić, a ja wiem, że potrafię i mogę być fit i dobrze się czuc ze sobą! Zwłaszcza, że w tym roku poznałam świetnych ludzi z V, z niektórymi miałam tez okazję poznać się osobiście , być razem w grupie i walczyć z kilogramiami :) Pozdrawiam Grzesia, Pirę, Stonkę i Diunę:) Grzesia i Pirę ściskam!

Wszystkiego dobrego w 2017!

29 listopada 2016 , Komentarze (32)

W niedzielę minął czas, kiedy musiałam sobie powiedzieć, ze jestem znów o rok starsza...:) Ale to był cudowny dzień, w gronie rodziny, poszliśmy na deser, potem na obiad, było tak na luzie, byliśmy przede wszystkim razem. Lubię takie dni! No i były prezenty od rodziny i moich uroczych znajomych z V-dziękuję jeszcze raz!!!

 

Za to dzień wcześniej, bo w sobotę byłam z moimi dobrymi znajomymi z V na imprezie urodzinowo-andrzejkowej w nocnym klubie tanecznym. Było znakomicie! Bardzo się cieszę z tego wyjścia! 

Klub, w którym spędziliśmy Andrzejki jest na bardzo wysokim poziomie. Swietne wnętrze, nowoczesne, kręgielnia, świetna oprawa muzyczna, efekty świetlne. No i jedzenie----było pyszne. Wypiliśmy bardzo dobre, robione na miejscu marcowe piwo, lekkie, z delikatną goryczką.  No i przede wszystkim doborowe towarzystwo :) Dzięki kochani!

ps. chciałam wstawić zdjęcie z imprezy, ale V ma nadal problemy....

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.