Marzec to za każdym razem czas, kiedy moje ciało woła o pomstę do nieba, a lustro pęka na sam widok moich falujących oponek i morza cellulitu...
W tamtym roku zupełnie olałam te wszystkie wołania i pękania, przez co żyłam w nieszczęściu spowodowanym moimi napływającymi kilogramami. W tym roku nie ma mowy o powtórce z rozrywki! Zaczynam na poważnie, CZAS START!!!
Moja druga połówka zaczyna razem ze mną, więc w końcu mam kolejny pretekst żeby nie dać ciała :) Choroba minęła szybciej niż się spodziewałam, na szczęście,więc śmiało mogę zaczynać realizację postanowień.
Karnecik na siłownię kupiony, pierwszy dzień zaliczony!
1,5 h na dobry początek - dwa rodzaje rowerków + orbitrek = 20km ruchu!
Wypociłam się jak nie wiem co i znowu czuję ten niesamowity stan przyjemnego zmęczenia. Jutro spróbuję dołączyć jeszcze marsz na bieżni, a potem stopniowo jakieś inne przyrządy na mięśnie, chociaż postanowiłam, że przez pierwszy miesiąc będę skupiać się na aerobach i brzuszkach, ale to będę robić w domu.
Dieta zaplanowana! Nakręciłam się pozytywnie na zdrowsze jedzenie, podstawowy cel to mniej tłuszczu i węglowodanów.
Dzisiaj:
- musli z jogurtem
- dwie deseczki macy
- miseczka zupy krem ze szpinaku
- bułka razowa z pasztetem i pomidorem + napar z pokrzywy
Postanowienia:
1. Jeść mniej a częściej
2. Pić co najmniej 1,5l wody dziennie
3. Pić codziennie: czerwoną herbatę, odchudzające ziółka Mnicha, skrzyp, pokrzywę (tu chodzi też o włosy i paznokcie)
4. Ćwiczyć! Siłownia co najmniej po 1,5h minimum 4 razy w tygodniu
5. Zadbać o włosy i rzęsy
6. Jeść mniej tłuszczu i węglowodanów
7. Robić brzuszki (6 minut ABS)
8. Walczyć z cellulitem - kupić masażer, regularnie używać kremu i owijać się folią
Nie wiem co z ważeniem, bo nie mam wagi i póki co ogrom wydatków nie pozwala mi jej kupić. Na dobrą sprawę nie wiem ile teraz ważę i czy te moje 62 jest nadal aktualne...
Do końca maja, mam być najlepszą wersją siebie i już!