Ostatnio dodane zdjęcia

Grupy

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Kochana, szczęśliwa, pesymistka niedoceniająca tego co ma, być może dlatego, że marzycielka, to ja! Czekam na moment sprzed lat, kiedy to zadowolenie z własnego ciała, było też zadowoleniem z życia :) Jedno z najwspanialszych uczuć świata!

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 29395
Komentarzy: 378
Założony: 7 stycznia 2015
Ostatni wpis: 14 lipca 2017

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
tricked_beauty

kobieta, 34 lat, Warszawa

168 cm, 60.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

7 stycznia 2017 , Komentarze (4)

Postawiłam sobie cel do lutego, bo wtedy zaczynam poszukiwania Sukni Ślubnej. Póki co czarno to widzę... Nie jest źle, bo zgubiłam kilka centymetrów, regularnie ćwiczę i nie wyobrażam sobie żeby z tego zrezygnować, ale miało być lepiej. Z drugiej strony jesli się nie uda, świat się nie kończy, Suknię zawsze można zwęzić o kilka centymetrów (przynajmniej tą, którą mam na oku). 
Aktualnie najbardziej zależy mi na zgubieniu jeszcze trochę z talii i pleców, więc Tiffoczki idą w ruch i może się uda...

Wczoraj był dzień bez ćwiczeń, po 4 dniach treningów, dziś zaliczyłam:
- 5 minut rozgrzewka z mel b
- pośladki 10 min z mel b
- 8 minut ABS na brzuch
- 10 minut Tiffoczki
- 10 minut Pilates

5 stycznia 2017 , Komentarze (2)

Zmierzyłam się. Są małe różnice w centymetrach, ale mogłoby być lepiej. Wracam dziś do masażu bańką chińską i dłuższych treningów. Mam miesiąc żeby dać z siebie wszystko, bo czas na poszukiwania sukni ślubnej.

Ręka: 26 (-1)
Obwód pod biustem: 80 (-5)
Talia: 73 (-2)
Brzuch: 81 (-1) 
Biodra: 92 (-1)
Udo wysoko: 53 (-1)
Udo nad kolanem: 41 (-1)

Odebrałam wynik morfologii i jest słaby. Możliwe, że dlatego że robiłam ją po przeziębieniu i zaraz po miesiączce. Muszę go powtórzyć, bo zdołowało mnie to na cały dzień...

5 stycznia 2017 , Komentarze (7)

Czas na powrót na Vitalię, która jak zawsze trzyma mnie w ryzach.
W Święta nie było ani diety, ani ćwiczeń... W sumie nie było tego od Wigilii aż do Sylwestra, więc ładnie sobie pofolgowałam :|
Nie było jednak wielkiego obżarstwa przy świątecznym stole, po trochu spróbowałam wszystkiego... powiedziałabym, że najgorszy był alkohol, bo było częstowanie nalewkami, zazwyczaj cholernie słodkimi. Ale nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem... Czas wracać do formy.
Wróciłam do ćwiczeń od poniedziałku, do diety powoli też...

I co najlepsze - jaki tekst słyszałam w Święta? "Chyba schudłaś", "ale schudłaś", "co zrobiłaś, że schudłaś"... a ja naprawdę byłam w szoku! Nie spadła mi waga, właściwie nic nie poleciało z centymetrów, nie czuję się ze sobą dobrze NADAL, więc o co chodzi? Może jakoś błędnie postrzegam siebie? Może to przez okres? Jutro powinien się skończyć i jeszcze się sobie troszkę poprzyglądam :)

21 grudnia 2016 , Komentarze (2)

Miałam 4 dni przerwy od ćwiczeń, trochę też od diety... Nie odnalazłam się pomiędzy podróżami a pracą, ale już wracam. Dziś ładnie jadłam, ćwiczyłam, zaraz masaż bańką chińską.. Będzie dobrze :) 
Chociaż w sumie najgorsze przede mną... przetrwać grzecznie Święta :)

16 grudnia 2016 , Komentarze (7)

Z jedzeniem nie było dziś źle, ale jestem tak zmęczona, że nie chce mi się nawet przypominać co jadłam... Wypiłam za to o wiele mniej wody niż zwykle, bo strasznie nie chce mi się iść do sklepu.
Wieczór to mój czas na ćwiczenia i niestety dziś złapał mnie dół... Czuję kiedy się zbliża i raz w miesiącu pojawia się zawsze, wiem że jest spowodowany hormonami, bo od kiedy pamiętam mam z nimi problemy w pobliżu miesiączki.
Na szczęście z wiekiem trochę nad nim panuję. 
Zostałam sama w domu, więc postanowiłam zorganizować sobie babski wieczór w pojedynkę. Obejrzałam "babski" film, zrobiłam Callanetics i otworzyłam winko. Zaraz biorę się za masaż bańką chińską.

W ostatnim czasie przerastają mnie niektóre sprawy... Za dużo dzieje się w jednym czasie. Ślub latem i powinniśmy się skupić na organizacji, odkladaniu pieniędzy, planowaniu... a tu przychodzą jakieś wielkie zmiany z pracą,miejscem zamieszkania, ze wszystkim... Byl moment kiedy zastanawialiśmy się czy go nie przełożyć, ale naprawdę go chcemy. Chcemy założyć rodzinę i zrobić wszystko po kolei tak, jak sobie zalożyliśmy. Jedziemy więc po bandzie, najwyżej dołożymy do "interesu" z prezentów z wesela.

W niedzielę rano się zważę, ale czarno to widzę... i o dziwo jakoś się tym nie przejmuję. Wiem, że bardzo dużo zmieniłam przez ten miesiąc i jestem z siebie dumna. Nie palę, ograniczyłam alkohol, ćwiczę właściwie codziennie, nie obżeram się i to naprawdę wielki krok do nowego życia.

15 grudnia 2016 , Komentarze (3)

Śniadanie: musli z jogurtem i bananem + kawa
Obiad: burger z kurczaka w bułce żytniej
Kolacja: omlet z dżemem

Nędza z jedzeniem, wiem, nie tłumaczę się. Jutro zamierzam znowu rozpisać sobie żarcie i się tego trzymać.

Ćwiczenia:
Callanetics
Mel B pośladki
15 minut Pilates

Ostatnio nie mam energii...

14 grudnia 2016 , Komentarze (3)

Śniadanie: 2 kromki chleba razowego z polędwicą z indyka
II śniadanie: activia do picia
Obiad: Rollka sushi + burito z BioWay'a
Kolacja: bułeczka razowa z serkiem wiejskim

Ćwiczyłam dziś tylko Callanetics...
+ masaż bańką chińską

13 grudnia 2016 , Komentarze (2)

Przyfrunęły dziś do mnie moje bańki chińskie, nie mogłam wytrzymać i od razu zrobiłam próbę, śledząc filmik instruktażowy. Nie było tak źle jak się spodziewałam :)
Na ból jestem odporna, więc ciężko ocenić mi jego skalę, ale nie było źle. Przeczytałam, że siniaki po masażu bańką to mit i jeśli się pojawiają, to znaczy, że masaż był źle wykonany. Okaże się jutro :)
Mam nadzieję, że systematyczność popłaci.

Zjadłam:
Śniadanie: twarożek z bananem
II Śniadanie: sałatka z tuńczykiem i kuskusem
Obiad: Spaghetti z makaronem razowym
Podwieczorek: marchewki
Kolacja: 2 jajka faszerowane pietruszką i serkiem almette

Ćwiczyłam:
5 minut rozgrzewka z Mel B
20 minut trening cardio
8 minut abs 
= 33 min ruchu
Mało, ale ważne że w ogóle się zebrałam, bo jestem wykończona...


12 grudnia 2016 , Komentarze (1)

Kupiłam centymetr, bo nie wytrzymam do piątku, zmierzyłam się i oprócz -1cm z brzucha wszystko jest tak jak było... Jestem podłamana, za mało widocznie z siebie daję...

Śniadanie: musli z jogurtem
II śniadanie: banan
Obiad: Piers z kurczaka, ziemniaczki i surówka z białej kapusty
Podwieczorek: jogurt naturalny z herbatnikiem i miodem
Kolacja: 2 kromki razowego chleba z szynką z indyka i pomidorem

Woda na +

Ćwiczyłam:
- 5 minut rozgrzewka z Mel B
- 20 minut trening calego ciała z Mel B
- 10 minut Tiffoczki
- 10 minut pośladki z Mel B
- 30 minut Pilates 
- pierwsza część ćwiczeń z Callaneticsu

1h20min ruchu

12 grudnia 2016 , Komentarze (1)

Walentynki zamiast Mikołajek... troszkę o miłości na dobrą noc.

Wiem kiedy bylibyśmy naprawdę szczęśliwi. Kiedy bylibyśmy zamknięci razem w naszym małym mieszkaniu i mogli cieszyć się sobą do końca życia. I nic by Nam nie było trzeba, bo mielibyśmy wszystko w tym naszym "więzieniu". 
Jesteśmy ze sobą od dawna. Razem dorastaliśmy, zmienialiśmy się i zmienialiśmy siebie nawzajem. Znamy się na pamięć i odczytujemy bez słów. Martwiłam się kiedyś, że w końcu mi się to wszystko znudzi, że będę ciekawa jeszcze czegoś innego... i nie jestem, nawet przez chwilę. Kocham go z każdym dniem coraz dojrzalej i coraz bardziej zależy mi na tym żeby był przy mnie, mimo że tak strasznie irytują mnie jego wady. On mnie kochał kiedy byłam słaba, kocha mnie kiedy jestem na tyle silna żeby na niego krzyczeć, kocha każdy centymetr mojego ciała, nawet ten nieidealny, dba o mnie, troszczy się kiedy jestem chora, czasem odmawia pomocy kiedy wie, że poradzę sobie sama... A ja w jego ramionach staję się bezbronnym dzieckiem i chciałabym zatrzymać ten moment na zawsze.
Udowodniłam sobie i wszystkim dookoła, że miłość nie ma absolutnie żadnych granic. A ten kto mówił mi, że to nie wyjdzie, nie miał racji. I ten, kto mówi, że do siebie nie pasujemy, nie widzi nas wtulonych w siebie, w naszym małym kącie, 3 minuty po niepotrzebnej kłótni.


"Jesienny poranek. Gorąca pościel zażegnała jej zimne plecy ostatnim muśnięciem po żebrach, podrapanych ostrzem wczorajszej podłogi. Kawa smakowała jak zwykle. Jak zwykle nie do końca zaparzonym wrzątkiem, nie do końca wsypanym cukrem, do końca ziarnami wciskającymi się między zęby. Pod prysznicem drżało ciało na przebudzenie, na dopełnienie wyrywania siebie spod zmrużonych ciągle powiek. Ubrała się. Przemykając jeszcze opuszkami po za małych piersiach, za dużych biodrach, za krótkich nogach...

Gorąca pościel okalała ciągle Jego blade ciało, w dłoni ściskał skrawek wygniecionej kołdry. Niepokoje z dziecinności przytulały go co dzień - co dzień, kiedy kurczowo trzymał poduszkę za ucho, jak kiedyś. Budzik pieścił dźwiękiem jego czułe uszy już od paru chwil, niepojęcie dla niego krótkich, za krótkich jak zawsze. Wstał. Rozebrany, chwycił prawą dłonią za kubek, w którym parowało ukochane kakao, lewą za skarpetkę na którą nadepnął. Przepłynął mu przed oczami wczorajszy wspólny prysznic. Otulił więc czyste ciało ubraniem o kobiecym zapachu i wyszedł, milion razy sprawdzając czy zamknął drzwi.

Ona w skupieniu przekręciła klucz, płynną delikatnością pociągnęła za klamkę, by za moment udawać, że wcale nie patrzy mu w oczy. A on już w progu dotknął szorstkimi opuszkami jej doskonałych piersi, idealnych bioder i nóg".

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.