Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Wierzę w zasadę, że "jesteś tym co jesz" i staram się zdrowo odżywiać, ALE za bardzo lubię ciasta, ciasteczka, torty, pierniki... i piec i jeść-niestety. KONIEC
.
Zaczynam NOWE ŻYCIE z NOWĄ PIĘKNĄ I ZGRABNĄ JA ( na razie w głowie, ale niedługo...).

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 22352
Komentarzy: 640
Założony: 22 września 2015
Ostatni wpis: 29 września 2023

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Stonka162

kobieta, 45 lat, Oświęcim

157 cm, 61.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

19 marca 2020 , Komentarze (10)

9-15 marca    CPM.    KCAL    _    +   
Poniedziałek    1811   1343  468
Wtorek    1999   1439  560
Środa    1657   1441  216
Czwartek    2065   1524  541
Piątek    1729   1642  87
Sobota    1828   1999    171
Niedziela    1670   1604  66

Mogę stwierdzić, że ważenie w poniedziałek, to nie jest najmądrzejsze posunięcie. Zwłaszcza jak zobaczyłam kg na plusie 😤. Dwa dni później było 1,5kg w dół 😳. Wiem, że wtedy trzeba patrzeć na obwody, ale one też nie powalają. Jak na razie to chudną mi nogi i pupa (po 2 cm). Wizualnie wydaje mi się, że mam mniejsze tzw bryczesy 😉. 

Z innej beczki, nie mogę jeździć na rowerku stacjonarnym, ostatni raz byłam 13 marca. Nie mam własnego, nie chcę kupować bo boję się, że za jakiś czas to będzie wieszak na ubrania. Szukałam ćwiczeń nie obciążających kolan na YouTube. I oczywiście jest pełno tego, ale tylko z nazwy. Włączam, a tam połowa ćwiczeń z pajacykami i podskokami 🤦♀️. Coś tam jednak udało mi się wybrać. Zrobiłam trening interwałowy z Moniką Kołakowską. Stwierdzam, że rowerek to pikuś, a moja forma leży i kwiczy. Mam nadzieję, że to ruszy w końcu wagę. 

12 marca 2020 , Komentarze (4)

Zrobię go w formie tabelki, będzie bardziej przejrzysty 😆

2-8 marca   CPM              KCAL      - -                  +.   
Poniedziałek    1745   1421   324
Wtorek   1490   1365   125
Środa    1986   1494   492
Czwartek    1752   1170   528
Piątek    1967   1460   507
Sobota    1887   1959      72
Niedziela     1460   1389   71

Nie wiem czy w tym tygodniu schudłam kg czy 0,5. Strasznie mi waga skacze ostatnio. W pomiarach na vitalii wpisałam - 0,5 kg. Najwyżej następnym razem będzie więcej :D. Dłuuugo potrwa to odchudzanie, nie pamiętam kiedy tak dużo ważyłam, a celuję w 60kg. Mam nadzieję, że do maja zdążę, mamy 2 komunie w rodzinie. Chciałabym się zmieścić w swoje ubrania bo jak na razie to ciężka sprawa. 

             

To ja w czerwcu w zeszłym roku z wagą 60 kg.  (szloch) Ja już tak chcę ...

9 marca 2020 , Komentarze (6)

Byłam na bieżni antygrawitacyjnej. Byłam, to dobre określenie bo nie można by tego nazwać bieganiem, bardziej to szybki marsz około 5km/h. Powiem wam, że to bardzo dziwne, acz przyjemne uczucie. 

Ubiera się takie specjalne getry, które zapinane są do tego urządzenia. Pompuje się powietrze, które powoduje, że ubywa nam kg i dzięki temu biega się z mniejszym obciążeniem stawów. Przez jakieś 10 minut czułam się jakbym ważyła 45kg, prawie motyl 🦋 😁. 

7 marca 2020 , Komentarze (10)

 Spalone kalorie wg opaski czyli moje CPM                                                                                 

 Niedziela 1 marca 

  1 726 kalorii

A teraz zjedzone kalorie wg Fitatu                              Na minusie                     Na plusie

Poniedziałek 24.02       1486                                            474

Wtorek 25.02                1492                                            377

Środa 26.02                  759                                              894

Czwartek 27.02             1503                                            472

Piątek     28.02              2140                                                                                   649

Sobota   29.02             1531                                             545

Niedziela  01.03            1219                                           507    

To jest ubiegły tydzień. Efekt 1kg mniej. Mam nadzieję na taki sam efekt w tym tygodniu. Nie jestem pewna czy aplikacja tak mierzy wszystko na 100% bo mam wrażenie, że czasami się zawiesza. Najbardziej podejrzany jest piątek bo musiałabym leżeć plackiem cały dzień żeby było 1490. No ale...włączam zdrowy rozsądek i jest ok. To był tydzień gdy próbowałam wprowadzić system 2 dni postu, gdzie je się max 500kcal. W środę to było 750, ale niedziela podeszła już na 1200, więc odpuściłam. Chyba się nie nadaje na takie eksperymenty. Chociaż jeden plus tego był taki, że w ten dzień z powodu mniejszej ilości pożywienia, kurczył mi się żołądek i następnego dnia mogłam mniej zjeść i czuć się najedzoną. To może kiedyś powtórzę z 1 dniem postu (pomysl)

5 marca 2020 , Komentarze (4)

Rano zrobiłam 30 minut rowerka, później kilka ćwiczeń na wzmocnienie mięśni pośladków i ud. Niestety coś chyba zrobiłam nie tak, albo za duże obciążenie bo kolano mnie rozbolało bardzo konkretnie i nie chce odpuścić. Zestaw ćwiczeń nie wymyślam sama, dostałam od rehabilitanta. Wykonuję je jednak sama, bez nadzoru. Do tej pory wszystko było ok, do dziś. Mam nadzieję, że szybko minie. Aż mi się serce kroiło widząc taką piękna pogodę, a ja na sofie leżę odłogiem 😩. Dobrze przynajmniej, że trzymaniem diety mogę się pochwalić 😊. 

3 marca 2020 , Komentarze (5)

Na dzisiejszej kontroli, lekarz na dzień dobry: - O widzę, że pani bez kul, ładnie chodzi. 

A ja na to, że kule dawno temu pożegnałam. Ćwiczę uparcie mięśnie nóg, a jutro to w ogóle wybieram się do pracy bo przecież kończy mi się L4. 

Lekarz: A noga nie puchnie, nie boli? 🤨

Ja: Boli i puchnie jak pochodzę tak ponad 7tysiecy kroków... 

L: A w pracy ile pani chodzi? 

Ja: Minimum 5000, a jak jest ruch to nawet i 10 000.

L: To ma pani odpowiedź. 😌 Widzimy się za 3 tygodnie. Proszę odpoczywać i nie chodzić tyle. 😇 

1 marca 2020 , Komentarze (8)

 

Składniki:

550g mięsa z udzca indyka

130g marchwi, 130g cebuli, 100g korzenia pietruszki, 40g selera, grzyby suszone. 

2 jajka, otręby owsiane ok. 20g, olej, sól, pieprz, przyprawa do pasztetu (lub inna) 

Mięso pokroić na kawałki, obsmażyć. Warzywa obrać, grzyby przepłukać i dołożyć do mięsa. Całość przyprawić solą i pieprzem, zalać szklanką wody i dusić pod przykryciem do miękkości, około godzinę. Po tym czasie wystudzić i zmielić wszystko w maszynce do mięsa. Wbić jajka, doprawić przyprawami, dosypać otręby, dobrze wymieszać. Powstałą masę mięsna włożyć do natłuszczonej formy. Piec w piekarniku w 180° przez około godzinę. Wystudzić w formie.  Ja mam keksowke 9*28cm. Po upieczeniu pasztet ważył prawie 800g. Jeden plaster taki jak na zdjęciu waży 40g i ma 56kcal. 

To była moja wczorajsza inwencja twórcza więc ilości składników mogą być dowolne. Jest z tym trochę pracy, ale można podzielić i zamrozić, co też uczyniłam. Smacznego 🍽️

29 lutego 2020 , Komentarze (7)

Moje przymusowe wolne od pracy kończy się we wtorek. Mam jeszcze w ten dzień kontrolę u lekarza, który sprawdzi czy wszystko dobrze się goi i jeśli uzna, że wszystko jest ok, to następnego dnia wracam do pracy. Przyznam się, że przyzwyczaiłam się do tego spokojnego trybu dnia. Nareszcie nie musiałam spieszyć się i robić wszystkiego na wczoraj. Nie pamiętam czy wcześniej kiedykolwiek tak miałam. Gdy w wieku 21 lat zaliczałam egzamin dyplomowy, mój starszy syn miał 10 miesięcy. Od razu poszłam do pracy bo potrzebna była kasa. I tak od 21 lat. Gdyby można było mieć wszystko. Niestety albo rybki albo akwarium. Czas wracać. Wiem też, że im dłużej będę poza obiegiem to tym trudniej będzie mi wrócić i nadrobić zaległości. Te 8 tygodni zdecydowanie za szybko zleciały. 

Ten tydzień pilnowałam kalorii i waga ładnie się odpłaciła - 1kg mniej. Zobaczymy co przyniesie marzec. Jestem wypoczęta, zdeterminowana i łatwo nie odpuszczę. Wypowiadam wojnę moim komórkom tłuszczowym, bójcie się. 💪

24 lutego 2020 , Komentarze (12)

Wiele się działo od mojego ostatniego wpisu. Pisałam wtedy o weselu w rodzinie. Udało się, było super, poza jednym: uszkodziłam sobie kolano. Nawet nie wiem kiedy bo znieczulenie w postaci% działało do rana 😋. Stwierdziłam na drugi dzień, że pewnie skręciłam kolano i teraz muszę po prostu dać mu się zregenerować. Odpuściłam treningi w czerwcu i lipcu. W sierpniu próbowałam coś biegać, ale zawsze kończyło się bólem kolana, dałam sobie więc spokój. Pod koniec sierpnia miałam urlop, byliśmy z mężem w Mikołajkach, cudowna pogoda nam się trafiła. Niestety grzechy w postaci jedzenia zaczęła odkładać się w boczki. Żeby nie biegać i nie skakać, a robić coś dla formy, zapisałam się na jogę we wrześniu. Łatwo nie było, nigdy wcześniej nie ćwiczyłam w ten sposób, a że lubię wyzwania, próbowałam wszystko zrobić 🧘♀️. Pod koniec miesiąca byłam w któraś sobotę na imprezie mojego męża gdzie co prawda nie tańczyłam, ale wiele godzin byłam na dość wysokich obcasach. Mam 156cm wzrostu, więc zawsze śmieję się, że chodzenie w szpilkach wyssałam z mlekiem matki (mama jest nie wiele wyższa). W niedzielę moje kolano wyglądało jak bombka na choinkę, nie było mowy o chodzeniu, przeleżałam cały dzień. Co było robić, telefon do ortopedy, wizyta i diagnoza : pęknięta łąkotka przyśrodkowa i konieczna operacja najlepiej artroskopowa. Stałam jak zamurowana, kompletnie się tego nie spodziewałam. Myślałam, że lekarz da mi blokadę do kolana, wypisze leki p/zapalne, ewentualnie zabiegi rehabilitacji, a tu taki szok. Musiałam oczywiście potwierdzić to badaniem rezonansem i wizytą u innego ortopedy. Niestety wszyscy mówili to samo. Miałam takie nerwy bo wszystko trzeba było zapłacić prywatnie oczywiście. A sama artroskopia na NFZ termin za 2 lata😱. Prywatnie wolne terminy już w styczniu, wystarczy tylko zapłacić, bagatela, od 5500 do 8000 zł 🤪. Co było robić, zapłaciłam. Nie mam pojęcia kto korzysta z tych pieniędzy, które wpłacam do Zus systematycznie od 20lat pracy, na pewno nie ja. Miałam w🤬 na to wszystko. Do tego zabroniono mi biegania, skakania, ćwiczeń, obcasów i miałam ograniczyć chodzenie do minimum. Czekałam na termin zabiegu 8 stycznia i puchłam w oczach i nie tylko. Lekarz planował zeszyć łąkotke, niestety po włożeniu kamerki w kolano okazało się, że sytuacja się pogorszyła, pekniecie poszło dalej, zrobił się tzw. papuzi dziób i nie da się tego zszyć. Trzeba było wyciąć uszkodzony fragment. To i dobrze i źle jednocześnie. Wiadomo, że po usunięciu kolano nie ma tej amortyzacji to źle, ale szybsza i łatwiejsza jest wtedy rehabilitacja. Na dzień dzisiejszy jestem 7 tygodni po artroskopii. Przytyłam od sierpnia 8kg😭  Czas wziąć się za siebie. 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.