Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Wierzę w zasadę, że "jesteś tym co jesz" i staram się zdrowo odżywiać, ALE za bardzo lubię ciasta, ciasteczka, torty, pierniki... i piec i jeść-niestety. KONIEC
.
Zaczynam NOWE ŻYCIE z NOWĄ PIĘKNĄ I ZGRABNĄ JA ( na razie w głowie, ale niedługo...).

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 22750
Komentarzy: 640
Założony: 22 września 2015
Ostatni wpis: 29 września 2023

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Stonka162

kobieta, 45 lat, Oświęcim

157 cm, 61.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

2 czerwca 2017 , Komentarze (15)

2 tygodnie I fazy diety South Beach i na wadze -1kg. Niby ok, ale źle się czułam. Gdy pierwszy raz byłam na tej diecie (2015r), pracowałam dużo mniej, startowałam z wyższej wagi, spadek był większy i bez większych problemów. Po prostu, dobrze się czułam tak jedząc tzn. ograniczając węglowodany. Teraz jednak było inaczej. Moja głowa zdecydowanie nie chciała ze mną współpracować. Stwierdziłam, że jeżeli organizm czegoś się domaga, to trzeba go posłuchać. Zaczęłam biegać i wykupiłam dietę Vitalii na 2 miesiące. Dziś mija pierwszy tydzień diety i mogę napisać, że jestem zadowolona. Nic nie napiszę więcej bo nie chcę "chwalić dnia przed zachodem". Może jeszcze się pochwalę, że na wadze po tygodniu -0,8kg :D.

10 maja 2017 , Komentarze (3)

Dieta- niemodne słowo. Jak się powie, że jest się na diecie to większość osób krzyczy, że to niezdrowe, że ważne jest zdrowe odżywianie i kalorie i macro i dieta oznacza jojo i takie tam. A dla mnie dieta jest zawsze wtedy gdy nie mogę jeść tego co bym chciała i na co mam ochotę. Zazdroszczę takim ludziom, którzy mogą jeść wszytko i nie odbija się to na ich wadze, Ja niestety do tych szczęśliwców nie należę. W kwietniu wykupiłam dietę podobną jak na Vitalii, tylko innej firmy, na próbę bo taniej było. I powiem, że to była porażka. W zasadzie nie było dnia w którym nic bym nie musiała wymienić, a często było tak, że musiałam wymienić wszystkie potrawy lub ich ilości w ciągu jednego dnia. Dlaczego? Np. Śniadanie: kromka chleba żytniego+ plasterek wędliny+ 1/2pomidora, 30g musli+ 125ml mleka1,5%  (mysli) Kto robi podwójne śniadanie??? Dlaczego to nie mogą być 2kromki z wędlina lub podwójna ilość musli z mlekiem. A może to ja jestem dziwna :?. Określiłam spadek wagi na 0,7kg/ tydzień i faktycznie w 2tygodnie schudłam 1,5 kg. Ale, no właśnie, taki spadek to w praktyce przy moim wzroście oznaczało 1100-1200kcal dziennie i byłam po prostu głodna. Według mnie, było za mało warzyw, które zapełniają żołądek, a za dużo węgli, które podnoszą poziom cukru i nakręcają apetyt.  Po tych 2 tygodniach, zaczął się okres okołoświąteczny i nie miałam czasu ślęczeć nad teoretycznie gotową dietą, w której musiałam wszystko wymieniać (jednego dnia ser biały był 3x na I śniadanie, na II śniadanie i na kolację :PPlubię nabiał, ale bez przesady). Bez entuzjazmu i ochoty na kontynuację też porażki, porzuciłam "mądrą dietę ułożoną wg piramidy żywienia przez dietetyka". Może dla kogoś innego by się sprawdziła, ale ja jestem chyba jednak dziwna (klaun). Szybko wróciło to utracone 1,5 kg. Przez jakiś czas dumałam co dalej i jakoś tak nie mogłam się ogarnąć. W niedzielę mąż oznajmił, że zarezerwował nam tydzień w Karpaczu w sierpniu. I to było jak dzwonek alarmowy - czas wziąć się za siebie. Koniec bimbania i oszukiwania siebie, że nie jest tak źle. Obiecałam jemu i sobie, że schudnę. Od poniedziałku jestem z powrotem na diecie South Beach. Plan ułożony i zawieszony na lodówce. Lodówka zapełniona samymi zdrowymi produktami. Motywacja jest. Nic tylko działać. (cwaniak)

3 kwietnia 2017 , Komentarze (4)

Wspaniała była pogoda w ten weekend. Szaleństwem byłoby nie skorzystać z tego daru. Pół soboty spędziłam w ogrodzie robiąc porządki wkoło domu. Lubię taką pracę. Zmęczyłam się, zmachałam, ale byłam szczęśliwa bo wiem, że latem będą tego efekty. Znajoma, która zajmuję się różami, doradziła mi dawno temu, żeby nie obcinać ich na jesień, tak jak to robi większość, tylko dopiero na wiosnę, gdy już nie ma mrozów. I co? I powiem, że ma rację. (kwiatek) Kwitną pięknie. Mam 40 róż rabatowych w 2 rzędach: żółte i czerwone, 2 duże krzewy parkowe o kolorze łososiowym, 1 krzak pnącej różowej i skwerek 5 krzaków płożących czerwonych półdzikich. I w zasadzie nic więcej nie trzeba żeby ogród wyglądał cudnie. Może trochę potu i wysiłku. (uff) 

Edition: To na dowód: 1 róża pnąca (1,5 m wysokości)

10 lutego 2017 , Komentarze (12)

   Bardzo dawno nie miałam wpisu w pamiętniku. Nie miałam czasu, sezon grypowy w pełni i czasami nie mogłam zakrętu złapać. Do tego sama chorowałam i też wszyscy w domu. Zaczęło się niewinnie od przeziębienia po świętach, które doprawiłam na własne życzenie w Sylwestra. Musiałam wziąć urlop, żeby posiedzieć ze 3 dni w domu i wyleczyć zapalenie gardła i zatok. Wróciłam bo wydawało mi się, że wszystko mi przeszło, a tymczasem w pracy zepsuł się piec i temp. w pomieszczeniach nie przekroczyła 13stopni. Po 2 dniach w takich warunkach, dostałam ostre zapalenie oskrzeli. Wkurzyłam się wtedy i wzięłam L4. Najlepsze jeszcze słowa szefowej: "Przecież mówiłam Ci, że zepsuł się piec, to czemu się nie ubrałaś grubiej" :<Nomen, omen, piec psuł się już zeszłej zimy i trzeba było go w lecie naprawić, a nie jak już prawie padł a na zewnątrz było -20stopni. Szkoda gadać. Gdy mnie nie było w pracy, oczywiście nikt (czyt. szefowa-kierowniczka) mojej części pracy nie podgonił, bo po co, więc gdy wróciłam, byłam tak zakopana w papierach, że zasuwałam prawie po 10 godzin, żeby się wyrobić  terminami do NFZ. Ja jestem cierpliwa, ale do czasu. Nie wytrzymałam i rzuciłam kilka uwag odnośnie tak dużego ruchu, że w jeden dzień jak zrobiłam sobie rano o 8 kawę, tak dopiero gdy przyszła koleżanka na 2-gą zmianę na 13-tą, poszłam do ubikacji za potrzebą i zrobić sobie coś do picia bo wcześniej nie było szans. Myślałam, że to nic nie da, a tymczasem od 1lutego mamy nowy, młody nabytek, co prawda na staż, ale wyrobi się. Już odczuwam, że jest mniej pracy, częściej bywam na Vitalii i częściej myślę o sobie. Wagę mam tragiczną, już dawno nie miałam takich pomiarów. (szloch) Normalnie płacz i zgrzytanie zębów. Muszę pomyśleć nad dietą bo same ćwiczenia mnie nie odchudzą. Dobrze się po nich czuję, jestem sprawniejsza, nic mnie nie boli, ale bez diety ani rusz. Coraz częściej myślę nad dietą z Vitalii. Macie jakieś zdanie na jej temat? Ja byłam do tej pory w 2007-8 na diecie Montignaca , a w 2015 na South Beach. Schudłam na obu, ale z czasem dania się nudzą i nie mam pomysłu na nowe, dlatego myślę żeby spróbować czegoś innego. Nie mogę się też doczekać wiosny i słoneczka. Jednak zdecydowanie wolę bieganie niż dywanówki w domu. Wiem, teoretycznie można biegać cały rok, ale dla mnie bieganie w deszczu, śniegu i po błocie to żadna przyjemność. Wolę poczekać do wiosny z Mel B, Chodakowską i ich zestawami. O, właśnie wyszło słoneczko zza chmur, chyba ściągnęłam je myślami (slonce)

2 grudnia 2016 , Komentarze (12)

  Ostatni czas nie był dla mnie najlepszy. Wiele rzeczy się na to złożyło. Nie chcę tu opisywać szczegółów, bo nie chodzi tylko o mnie. Koniec końców, miałam chandrę taką, że hej. Musiałam się otrząsnąć z letargu. Wczoraj miałam cheat day tzn.jadłam wszystko co popadnie, a popołudniu zrobiłam sobie odmóżdżający 4-godzinny seans przed telewizorem, z paluszkami i piwem. Ale chyba tego mi było trzeba, zapomnieć o wszystkich i nie myśleć o niczym. Za bardzo martwię się o innych, a nie dbam o siebie. Koniec tego doła, na pewne rzeczy nie mam wpływu, a tym bardziej na inne osoby. Idioci od zawsze chodzili po tym świecie i będą chodzić, szkoda tylko, że czasami potrafią wyrządzić krzywdę nie tylko sobie, ale i bliskim. KONIEC. Naładowałam wczoraj baterie. Dziękuję mojej grupie za wsparcie (przytul).

Pomierzyłam się, zważyłam. Stwierdzam, z porównania swoich wyników, że jestem w tym samym miejscu co w listopadzie w zeszłym roku, podobna waga i cm w obwodach. Rozpisałam sobie harmonogram posiłków, jadę na zakupy wg listy, zawieszam na lodówce plan i zamierzam się go trzymać. Aktywność zacznę od przyszłego tygodnia: poniedziałek, środa, piątek. Dlaczego? Bo przez weekend planuję wrócić na I fazę SB, a tam wyklucza się węglowodany i chyba bym padła po 10 min. treningu. To tylko 2dni, a pozwoli mi opanować ochotę na słodkie. :* dla Wszystkich

5 października 2016 , Komentarze (12)

Oto Puma..

3 października 2016 , Komentarze (9)

Wczoraj miał być ostatni dzień "złotek polskiej jesieni" i miałam ambitne plany na długi spacer. Ba, nawet umówiłam się z siostrą, że przyjadę do niej i razem z jej maleństwem oblecimy Zator popołudniu, zaliczając aktywny weekend. Tymczasem aktywność była tak mała, że masakra. Nie mam jednak wyrzutów sumienia, bo nie wdając się w szczegóły, nasz dom stał się domem dla jednego małego, bezdomnego kotka, a raczej kotki. Jakby mi ktoś rano powiedział, że do wieczora rodzina nam się powiększy, to bym się uśmiała. A kotek jest prześliczny i  jak na razie grzeczny. Zastanawiamy się nad imieniem dla niej...

25 września 2016 , Komentarze (10)

  No i znowu dobiłam do nielubianej sześćdziesiątki. I jak się jej tu pozbyć. Jem mniej więcej, cały czas tak samo, jednak od sierpnia zaniedbałam bieganie i ćwiczenia. Najpierw remont w domu, a potem zwykłe lenistwo. A moje małe komórki tłuszczowe, uśpione, tylko czyhają na chwilę słabości ]:>.I człowiek nawet się nie obejrzy, a tu w lustrze na pierwszy plan wysuwa się "opona zimowa". Czy Wy tez zbieracie tłuszczyk na zimę? Epoka kamienia łupanego dawno za nami, a mój organizm nadal usiłuje zrobić zapasy na zimę. Nie dam się. Dlatego pojechałam na spotkanie Vitalijkowe do Katowic. Nie będę go opisywać bo pozostali uczestnicy zrobili to doskonale. Nie "powiem", miałam wątpliwości, ale warto było. Nakręciłam się pozytywnie na działanie. Zimowe opony muszą mi wystarczyć te w samochodzie, nie chcę ich na brzuchu! Działamy (kujon)

10 lipca 2016 , Komentarze (3)

Witam. dawno nie pisałam bo w zasadzie nie było za bardzo o czym. Taka zwykła szara codzienność. Staram się pilnować tego co jem i staram się jak najwięcej ćwiczyć. Tzn. jak mam wenę na warzywka i pociąg do biegania to waga schodzi do 57,5kg, a jak jest weekend ze znajomymi, grille, piwko i ciasto to waga w górę do 59,5kg. To jest taka moja granica, której nie chcę przekroczyć. Jak widzę, że pozwoliłam sobie za dużo, to później zaciskam pasa, zęby i walczę, a waga idzie w dół. Więc stwierdzam, że mój ślimaczek jest we właściwym miejscu na pasku bo średnio wychodzi, że ważę około 58kg. Jeżeli coś jeszcze uda mi się zrzucić, to będę się cieszyć, ale nie mam na to parcia. Będzie moim dużym sukcesem, jeżeli uda mi się utrzymać tę wagę. Co tam, już mam połowę sukcesu. Zaczęłam walkę z nadwagą 1 września 2015roku, zgubiłam 7kg, od 10 miesięcy patrzę co i ile jem,  w miarę regularnie ćwiczę, przynajmniej 3xw tygodniu lub więcej. A to nie jest takie proste jak się jest kobietą pracującą na pełny etat, z 2 synów, mężem za granicą w pracy, domem do ogarnięcia, ogrodem, aha i psem. Ale da się, wszystko się da, jeśli się tylko chce. I powtarzajcie sobie to codziennie, tak jak ja,  (pa).

26 maja 2016 , Komentarze (7)

Połączenie diety South Beach i codziennych ćwiczeń dało bardzo piękne efekty w postaci spadku wagi. Od 1 marca do połowy kwietnia straciłam 3kg, a wizualnie dużo cm w obwodach. Nie było osoby, która by tego nie zauważyła. A potem co się stało? (szloch)Wróciłam do tego co nie powinnam. Brak kasy na dietę, stres, który odbierał mi chęć do ćwiczeń i cukier-pocieszyciel. Wiem, że nie ma tragedii i nie wyglądam źle, przy wzroście 156 cm ważę dziś niecałe 60 kg.Boję się jednak, że jak nie będę się pilnować to szybko wrócę do dużej nadwagi. W zeszłą niedzielę postanowiłam, że muszę coś zrobić. Wracam do ćwiczeń, żeby uwolnić endorfinki. Chcę się po prostu dobrze czuć w swoim ciele. Diety jako takiej nie będę się trzymać, ale wiem co mi szkodzi i postaram się tego unikać (tzn.(ciasteczka), pierogi,naleśniki, racuchy,(tort) placki weekendowe). Wróciłam też do biegania, na razie 0, 5 godziny, ale jestem z siebie dumna bo myślałam, że będzie gorzej. Ponieważ, należę do osób, które nie czekają do jutra czy poniedziałku na realizację plany to zaczęłam od niedzieli. W niedzielę był na rozgrzewkę trening z Mel B.,w poniedziałek- bieganie, we wtorek zabrałam się za swój ogródek i spędziłam tam z kopaczką 2 godziny więc ćwiczenia odpadły, w środę 35 min. z Mel B, dziś czyli czwartek- bieganie. Do tego staram się pić dużo wody i powinno by dobrze.I tego będę się trzymać. Mój nowy sposób na Nową Ja.:)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.