Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Od stycznia 2015 podwójna mama. Kobieta dużo pracująca. Bywa że udaje mi się schudnąć, w 2015/1016 z Vitalią osiągnęłam już niemały sukces, ale potem wszystko legło w gruzach... Krótko mówiąc: ciągle zaczynam od nowa ;-)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 117967
Komentarzy: 6653
Założony: 10 października 2015
Ostatni wpis: 28 października 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Anulka_81

kobieta, 43 lat, Marki

167 cm, 90.40 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

22 marca 2016 , Komentarze (35)

Cześć Kochani!

Mam nadzieję, że macie się dobrze - mimo wszystko. Mimo pogody nie zachęcającej (bynajmniej u nas średnia), mimo przykrych informacji z TV o zdarzeniach w Belgii (czuję ogromną bezradność i niesprawiedliwość na temat walki z tą ciemną groźną siłą). Żal mi ludzi, rodzin, najbliższych i ogólnie przykro, że na święta ludzie ludziom zgotowali ten los (ponownie)... 

Ale mam nadzieję, że mimo to nie tracicie hartu ducha i wiary w jasną stronę mocy:-) Trzeba pamiętać, że dobro zawsze zwycięży, choćby nie wiem co:-)))I tego się trzymajmy:-)

U mnie dzień szybciutki jak zwykle. Na chorowanie nie mam czasu:-) Kręgosłup lepiej  - ale biorę zabiegi przecież, prawie dwie godziny dziennie (ćwiczenia, zabiegi, masaż). Wirusek - "świrusek" nie chce się odczepić,kręci w nosie co i rusz, dziś oprócz tabletek różnorakich poczęstowałam go większą dawką cebuli:-))) Gardełko lepiej, kichanko do zniesienia, najgorszy katarek - nie cierpię... i głos mam jak kaczuszka;-))) Kwa, kwa, kwa :PP:D

Działałam dziś w kuchni już przedświąteczne. Otóż ugotowałam kurczaka całego na pasztet i usmażyłam wątróbkę drobiową z ogromną ilością cebuli - również do tegoż pasztetu. Obrałam mięsko, i przygotowałam na jutro. Będę mielić, doprawiać i piec:-) Zrobię dwa, jeden zamrożę:-))) Kupiłam dziś też dużą karkówkę, którą rodzince upiekę, piękna mi się trafiła. (głupio tak się zwykłym mięsem cieszyć, ale ja już tak mam;)).  I plan mam taki, że karkówkę, klopsa i mazurki będę piec w piątek. W sobotę będę kroić sałatkę jarzynową. Zastanawiam się jeszcze nad żurkiem, czy robić...u mnie w domu ni było tej tradycji... Ale może czas zacząć;-)))

Jutro przyjeżdża moja mama:-))) Mam nadzieję, że wsiądzie w pociąg, że zdąży... (Olsztyn-Warszawa, 2 godz 27 min, bo jak nie zdąży to zostaje autobus: 4 godz 43 min....masakra...)

Och, zanudzam...

To już kończę, jadłam tak na 85%, ciut na słodko zgrzeszyłam. Obcięłam w związku z tym kolację;-)

Aktywność marna, tzn. od 5:50 na nogach że fest, ale ćwiczyłam tylko na rehabilitacji (30 minut w ty "planki" ;-) ) i w domu zrobiłam 100 brzuszków. Jutro mam nadzieję, że rodzicielka przejmie Jaśka, i wskoczę na rower :-)))

A jadłam tak: 80 gram chleba razowego, pomidor, cebula

Na obiad jadłam ziemniaczki bez dodatków, marchewkę z rosołu, wątróbkę (do pasztetu;)) i ogóraski:-) Czyli oględnie mówiąc jadłam to co miałam pod ręką:-)))

podwieczorek

do jednej z moich wpadek z dziś należało takie jajo;-) obłędne w smaku:-) musiałam "wyrwać" mężowi i schować jajeczka 'na potem" takie mniamuśne:-)

kolację odchudziłam;-)

Cóż, jakoś te zdrowe jedzenie "idzie", ale nie oznacza to że nie mam ochoty na słodkie... Oj mam, jak niedźwiedź, ale mam też swoje foczko-fotki w tel i włączam sobie "dla przypomnienia" - w momentach słabości;-) Bardzo motywuje:-))) I ustawia "do pionu" ;-)))

Trzymajcie się ciepło!

pozdrawiam

Ania(kwiatek)

21 marca 2016 , Komentarze (44)

Cześć Najmilsi, Najchudsi:-))) U mnie dziś dzień mega "roboczy"  był, nie ze wszystkim się wyrobiłam... Sama z małym od raniutka do 17tej,w trakcie obiad (stałam i smażyłam cchłopakom kotlety schabowe, z 15 szt...ze trzy godziny mi  prawie zeszło na ten obiad ze  sprzątankiem,potem  rehabilitacja kolejne dwie godziny, śmigiem zakupy spożywcze (i tak za szybko robiłam, i jutro powtórka zapomniałam paru rzeczy...) i padłam. 

Muszę powiedzieć, że tym razem mnie przeziębienie bierze, mam "to" co mąż, "leci" mi z oka i nosa jak z kranu, kicham jakbym pieprz wąchała:PP(zimno) i gardełko mnie boli(szloch) Także aktywność zerowa (choć tę domową to do prac w kamieniołomie  można porównać ;)). 

Jutro mam nadzieję poczuć się lepiej, wszak święta idą, pracy mam fulll i muszę być w pełni sprawa, kręgosłup już dochodzi do siebie, o jeszcze tylko wirusy muszę pokonać ;-))). 

Moja mama przyjedzie dopiero we środę po południu, także jeszcze troszkę na pomoc do Jasia poczekam... A Jasiek wrażliwiutki mega, nie mogę na piętro wyjść na pięć minut(zostawiam go oczywiście z tatą czy Antkiem) ale wyje niemiłosiernie(kreci), nie wiem co będzie jak pójdę do pracy, obecnie mega ciężko znosi moje nieobecności. Dobrze, że mam tę rehabilitację, nasze rozstania trwają około trzech godzin, młody się hartuje, ale ciężko to idzie. Z Antkiem było jakoś łatwiej, choć tez pamiętam "ryki-krzyki" ;-)

Sama jadłam dziś mega proste rzeczy z braku czasu na wywijasy:-) Poza tym mam braki warzywne w lodówce i zapomniałam kupić cukinię, buraczki, paprykę... Także moje posiłki lekko monotonne;-)

75 gram chleba razowego z chudym twarożkiem, papryką i ogórkiem kiszonym plus kawa świeżo mielona z chudym mlekiem bez cukru

płatki owsiane 35 gram, plus 15 gram  granoli, plus migdały, woda, i 0,2 szklanki chudego mleka:-)

jajka zamiast schabowego, ziemniaki bez sosu i dodatków, ogórek kiszony

miętowy mus  After Eight

na kolację chude mleko z  moją granolą

Kochani, zmykam pod kołderkę kurować się - jutro Was poczytam i postaram się poodzywać,mam nadzieję, że poczuję się lepiej;-)

Pozdrawiam Was serdecznie

buziaki

Ania(kwiatek)


20 marca 2016 , Komentarze (43)

Hej Kochani! Mam nadzieję, że wszystko u Was OK. U mnie dziś spokojny miły dzień. Miałam okazję rano pospać gdyż mąż i Antoś, zajęli się Jasiem, a ja mogłam sobie poleżeć:D. Uwielbiam to w weekendach:-))) Zwłaszcza że od półtora roku nie miałam okazji jednym "ciągiem" przespać 4 godzin...Jasiek ma już 14 miesięcy a budzi się nocą, i jest różnie. Fakt, że ostatnio ciągle szły trójki, i teraz chyba się to uspokaja, może będzie lepiej:-))) Dziś w domu też dużo nie robiłam, zaliczyłam za to z Jaśkiem spacer, spotkaliśmy: koguta, dwie kury, kozła, i trzy koniki polskie (zaznaczam, że mieszkam w "mieście" ;):PP:?;)) potem poszliśmy nad rzeczkę oglądać kaczki:-))) Jasiek uwielbia przyrodę, zresztą  "majątek" wydajemy z mężem na ziarna słonecznika do dokarmiania ptaków (wysypujemy w ogrodzie), które Jaś uwielbia obserwować:-)))

Poczytałam też Was i nabrałam nowej ochoty na dalsze gubienie wagi:-))) Poczułam moc(ninja)(ninja)(ninja) i bardzo się cieszę, bo jakoś tej energii mi ostatnio brakowało, ale wiadomo... chorowała cała moja rodzina, mój kręgosłup też nie za dobrze, także trudno wówczas o ładowanie baterii. Ale dziś na nowo poczułam się fajnie:), zwłaszcza jak popedałowałam sobie na rowerku z muzyką na uszach:-))) Powiem tak, mam NOWĄ chęć na dietę, na utratę kilogramów, i to taką konkretną utratę, a nie 300gram na tydzień... Po prostu mi się chce:-))) Zwłaszcza jak obejrzałam swoje uda, które dużo pracy od wewnątrz wymagają (bo od zewnątrz to już "czysty" mięsień - jednak rower "robi swoje" )... Także spinamy pośladki i walczymy, mimo świąt, mimo pokus - one będą zawsze, zawsze ktoś będzie miał urodziny, imprezę firmową, domową, okazję...czas będzie leciaaaał.... i nie można go marnować:-))) Bo jak nie my to kto???? Mało jest chudzin naturalnych (czyt.:, jak moja teściowa, zjadła pół  tortu SAMA, i nic:PP, zawsze je dużo na słodko i NIC, 60 kg na 170 cm, płaski brzuch...ręce jak patyki....) reszta tak jak ja musi nad sobą pracować:-) Niestety ja pół życia się przeciwko temu buntowałam, ignorowałam dietę, bo po co, bo lubię gotować/piec i lubię jeść:-) Ale w końcu dojrzałam do tego żeby jeść świadomie i regularnie. Moim zdaniem zdaniem to w regularności tkwi największy sekret diet. Nigdy w to nie wierzyłam dopóki nie wypróbowałam na sobie:?. Przecież ja mało nie jem, zaliczam wpadki, a jednak chudnę:-) Tylko dlatego że nie chodzę głodna, że wieczorem w końcu nie rzucam się na lodówkę jak wygłodniały niedźwiedź;-) 

Także myślę, że czas zacząć  traktować odchudzanie na poważnie:-) I mam nadzieję, że mi się uda:-) Bynajmniej bardzo tego chcę:-)))

A dziś ogólnie aktywność: spacer 45 minut, rowerek stacjonarny 36 minut, czyli OK.

Jadłam tak:50 gr płatków owsianych z cynamonem, odrobinką miodu, 0,5 szklaną chudego mleka, żurawią, wiórkami kokosa, migdałami - cudne:-)))

drugiego nie było, gdyż pierwsze było późno;-)

obiad:zupka z fasolki, 90 gram kurczaka, 50 gram ryżu

podwieczorek z Jasiem na spółkę:

potem niestety wpadło jakieś 35 gram gorzkiej czeko czyli dodatkowe 160 kcl, ale w bilansie się mieści ;-)

a na kolację miałam ochotę na makrelę ;-)

Także dziś było OK i postanowienia mam nowe :-))) zobaczymy jak będzie z realizacją:-) muszę jeszcze zrobić zakupy zdrowe i będzie git:-)))

buziaki serdeczne! 

miłego poniedziałku!

Ania(kwiatek)


19 marca 2016 , Komentarze (75)

Cześć Słonka moje Kochane! mam nadzieję, że sobotka była wymarzona:-) Moja  w miarę OK. Dziś się zważyłam  i o rety...(tajemnica) Spadek o całe 200 gram...(ogólnie od października mam -12,7 kg, w tempie mega żółwim(martwy)) Szału nie ma:PP, ale sama chyba sobie winna jestem]:>. Na pewno gdybym bardziej rygorystycznie michę ogarniała to efekty byłyby lepsze. Jednakże wracać do 92kg nie mam najmniejszej ochoty oczywiście! :-))) Muszę zacząć jeść więcej warzyw. A teraz święta idą, myślę nad menu, i aż głowa boli... Bo jak tu zrobić rzeczy by było dietetycznie i smacznie.. średnio mi to wyjdzie... A nie chcę po świętach wracać do "8mki" z przodu... Będę miała dwie babcie na święta, moich chłopaków, i dla nich wszystkich trzeba normalnego jedzenia... Sobie coś z kuraka wymyślę,  i jakiś chuuuudy serniczek...Ale właśnie dziś już dużo myślałam o menu, i jeszcze jak weszłam na www.mojewypieki.pl to aż głodna się zrobiłam ;):PPAle mam postanowienie nie przekraczać swoich limitów w święta i już. Kropka i koniec. I ćwiczyć, tym bardziej, że osób do Jaśka będzie a będzie, także wyrwać się na rower będzie jak:-)

Co do aktywności to dzień w miarę spokojny był, robiłam prania, sprzątanie, obiad, Jaśkowanie, przejrzałam troszkę prasy na rowerku, poczytałam Wasze pamiętniki jak Jasiek spał:-) (pięknie sobie radzicie, motywujecie do działania). Ogólnie to pojeździłam na rowerku stacjonarnym 42 minuty, wyświetlił 202 kcl, ale chyba troszkę więcej powinno być (stary ten mój rowerek może mu się co sypie w "przewodach":PP)

Rodzinka w miarę zdrowa (ufffffffffffffff) ale jeszcze piesunia nie doszła do siebie, i ma ciągle jakiś kłopot z trawieniem. Bardzo delikatne rzeczy musi jeść żeby nie wymiotować...Ale to "kosmetyka" przy tym co przeszła do tej pory;-)

A jadłam tak:

konkretne śniadanie:-))) (na chlebie razowym oczywiście)

na II śniadanie: batonik twarogowy (zdjęcie batonika z netu)

plus

na obiad pęczak, 100gr kurczaka gotowanego, surówka z sałaty lodowej, papryki,ogórka kisz, marchewki i płatków migdałów:-)

mój baton musli:-)

i "porządna" kolacja:-) 

Także moi mili, smacznie jem nadal:-))) Muszę tylko spiąć pośladki by nie urosły ani one ani waga po świętach, co na pewno łatwe nie będzie;-) Ale będę/będziemy walczyć(ninja) Walczymy o nowe ja:-))))

Pozdrawiam Wszystkich i życzę udanej niedzieli, mam nadzieję że (slonce) przyjdzie i nas ucałuje promieniami:-)))

buziaki serdeczne:*

Ania(kwiatek)



18 marca 2016 , Komentarze (15)

Cześć Kochani! Mam nadzieję, że piąteczek przywitaliście z dobrym nastrojem. U mnie w zasadzie OK, ( w końcu;):D:PP). Najmniejszy nie gorączkuje, pospał w dzień jak trzeba (uff), starszego oko wraca do normy, mąż też wraca do ludzi(uff),także ufff:-) Jeszcze piesek musi wyzdrowieć ale ona akurat czasu potrzebuje więcej- jutro mamy zdjęcie szwów u psinki:-)

Co do dnia to miałam spokojny- po bardzo ciężkiej Jaśkowo nocy. Mąż w domu to mogłam ciut odespać. W dzień był tort dla babci:-) Babcia szczęśliwa:-) Mi też było miło, że mogłam sympatię okazać i wdzięczność bądź co bądź za pomoc.

Po obiedzie wybyłam z Antosiem na zakupy, i zeszło nam 2,5 godziny, w tym dwie biegania (to moja cała dzisiejsza aktywność...), ale zakupiłam mięsa na święta, produkty do ciast,i inne drobiazgi, których czasem przez internet zapominam zamówić, zresztą czasem zdrowo jest z domu wyjść. Zwłaszcza że tatuś w domu, to się pozajmował najmniejszym. Pod tym kątem nie mogę narzekać, maż bardzo mi przy dzieciach pomaga. Wiadomo czasem muszę się "przypomnieć", ale generalnie pomaga sam z siebie i bez wyrzutów;-) Co ja osobiście cenię, bardzo:-)))

Dieta dziś w miarę OK, oczywiście poza kawałkiem tortu, który zjadłam, ale jadłam z Jasiem na spółkę i do tego cienki "klinek". Tort rzeczywiście udał mi się, nawet się sama ucieszyłam:-) Piękny puszysty biszkopt, fajne nasączenie, śmietanka i porzeczka, wszystko jak ma być:-))) Przede wszystkim nie mocno słodki, nie lubię mocno słodkich tortów, wolę takie "świeże" i "ożywcze" ;-)

A generalnie jadłam tak:

poranna rozpusta, razowe z miodem i migdałami plus kawa :-)

potem był torcik, mandarynka i kilka czerwonych winogron:-)

Prosty i szybki obiad: jaja sadzone, pęczak i sałatka z pomidora z ogórkiem kiszonym i odrobinką majonezu;-)

podwieczorek w sklepie:baton z twarogu (45gr)

i na kolację płatki owsiane (50 gr) plus pół szklanki mleka chudego plus moja granola;-)

Także dziś na słodko, dużo węgli, ale taką miałam ochotę, i takie miałam produkty:-)))

Miłej sobotki,

pozdrawiam serdecznie

Ania(kwiatek)

17 marca 2016 , Komentarze (60)

Cześć Kochani! Dziś postaram się krótko, gdyż padam na pyszczek... U małego to jednak ząbki, dziś po południu temperatura spadła, on marudny ale to w końcu Decybelarz więc nic nowego;-) Mąż zdrowszy, bierze "Neosine" i myślę że go postawiło na nogi, a było kiepsko... Antek jeszcze ma przekrwione oko, i tu czeka mnie chyba coś więcej, tzn. okulista. W wakacje babcia "wbiła" mu niechcący paznokieć w oko i naruszyła siatkówkę - był szpital... 

Jeśli chodzi o dietę to staram się trzymać, choć przyznam że człowiekiem z tytanu nie jestem i ciągle mnie coś kusi, a to kęs duszonej szynki (robiłam dla moich na obiad w sosie pieczeniowym), a to ser żółty (ten od wczorajszej deski, taki twardy, długo -dojrzewający, a to chałwa którą chrupał mąż...można oszaleć...)... Czyli dieta tak na 85%.

Fajna była aktywność, 41 minut  rowerku stacjonarnego, plus ćwiczenia rehabilitacyjne. Mój kręgosłup ma się troszkę lepiej, ale nie jest to tkz. pełna sprawność sprzed ciąży...  Dopóki noszę Jasia, a miłość góry przenosi (:D) nie mam szans na znacząca poprawę, zwłaszcza przy tak skąpych w sen nocach jak moje...

Z miłych  rzeczy, to zrobiłam na jutro dla teściowej skromny  tort na 66 urodziny (swoją droga szatańskie cyfry, hahhaahha]:>;)), dostanie jeszcze Whisky (bo lubi) i książkę  Kazimierza Orłosia "Dzieje dwóch rodzin", powinno być OK.

A oto torcik (nie miałam absolutnie szans ładniej udekorować, gdyż Jasiek jakby miał inne plany:PP(kreci)..dziś spał tylko 2 x po 30 minut :?(ziew)), przełożony bitą śmietaną i dżemem porzeczkowym dla kontrastu, a nasączenie sok ze świeżych pomarańczy z "czystą" ;-)

Jadłam tak (zdjęcia są "różne", coś mi szwankuje w tel. jestem na etapie wybierania "przyzwoitego";))

surówka marchew i jabłko

obiad: pęczak plus fasolka i kurczak na parze

podwieczorku nie było, nie zdążyłam, musiałam pędzić na rehabilitację, także połączyłam kolacje z podwieczorkiem:-)

Także tak to u mnie:-) W wolnych chwilach, a jest ich ciągle za mało;-) , zaglądam do Was i podziwiam jak pięknie sobie radzicie:-))) 

Całuję Wszystkich razem i każdego z osobna, buziaki serdeczne!!!

Ania(kwiatek)

16 marca 2016 , Komentarze (49)

Cześć Najmilsi:-))) Mam nadzieję, że macie się świetnie:-) U mnie w miarę, w miarę...Dziś miałam dzień "gospodarczy", pranie, sprzątanie, pieczenie, zakupy, farbowanie włosów, rano lekarz Jasia, wieczorem rehabilitacja, normalnie grafik po pachy zapchany;-)))

W zasadzie nie nudziłam się:-) Ale do rzeczy. Jasiek rano miał 39 stopni (w uchu), i był gorący jak "blaszka po pieczeniu"... Pani doktor go osłuchała, obejrzała, wystukała, i nic nie znalazła. Dostaliśmy skierowanie na badanie moczu plus zalecenie brak przeciwgorączkowe (to bierzemy). Mocz wyszedł OK. Teraz maleńki śpi, ale i tak się już kilka razy od 20tej budził... Zobaczymy  co będzie dalej, ale to mogą być ząbki. Ciągle rosną jemu trójki, prawa górna ma napuchnięte dziąsło wokół "czubeczka", który wyszedł... Plus jest taki, że Jasiek dziś mniej "krzyczał", temperatura go lekko "utemperowała"... Aż ja się zdziwiłam, "inne" dziecko, chore po prostu...Cóż wolę mimo wszystko mojego Decybelarza :-) Głośny to głośny ale "swój" ;-)

Co do chorych, to mąż ma grypę :PP(zimno)(kreci), Antkowi pękło naczynko w prawym oku, PsinaLena nadal ma problem z jedzeniem, Jasiek wiadomo-gorączkuje, ja się rehabilituję= czyli mamy "szpital w domu" :PPTakże się dzieje, jejejeje:-)  Ale najbardziej rzecz jasna martwiłam się Jasiem, i ulga wielka że mocz "czysty":-)))))))) Rok temu mieliśmy bakterię szpitalną w moczu- Clebsiellę i był szpital... (jak miał 1 miesiąc zaledwie:()i to było  straszne... Na szczęście już za nami:-)))))

Z aktywności dziś to tylko ponad 30 minut odkurzałam mieszkanie, aż pot po pupie się lał i musiałam się zwyczajnie po tym wykąpać; ćwiczenia tylko rehabilitacyjne  w domu i z fizjoterapeutką. Co do kręgosłupa to da się żyć, ale ucisk na nerwy mam. Teraz boli mnie bardziej lewa noga (udo) niż prawa, tak jakby z prawą się poprawiło a z lewą pogorszyło. Ale mogę chodzić i z tego się cieszę. Szkoda że nie mam rezonansu bo bez niego do końca nie wiem co mi jest...

Poza tym upiekłam dziś biszkopt, gdyż teściowa w piątek ma 66 urodziny, a że nam czasem pomaga, i że ma tylko jedno dziecko i to "topór wojenny" chowam i robię dla niej ciasto;-) W imieniu jej syna i wnuków, a niech ma:-) 

Biszkopt upiekł mi się bardzo ładny, z czego bardzo się cieszę:-)  (nie zawsze taki ładny się udaje) Jutro będę go obrabiać:-)

Gdyby ktoś był zainteresowany przepisem (beztłuszczowy) : 6 jaj, 1,5 szklanki mąki pszennej, 3 łyżki mąki ziemniaczanej, 1,5 szklanki cukru (najlepiej pudru), 1 łyżeczka proszku do pieczenia. Jajka z cukrem ubijamy na sztywny kogel mogel, potem powoli łyżką dodajemy suche części, powolutku mieszkamy, potem do dużej tortownicy, do nagrzanego piekarnika gdzieś na 150-160 stopni, 45 minut, i jest:-) Niby proste, ale nie za każdym razem mi wychodzi, Mimo że przepis znam wzdłuż i wszerz od wielu, wielu lat;-)

A generalnie jadłam tak, choć przyznam że dziś w ogóle czasu na jedzenie nie miałam ( i takie dni lubię najbardziej(dziewczyna))

Na śniadanie bułka razowa z ziarnami i wędlinką:-) plus kawa "prawdziwa" ;-)

na drugie był ostatni kawałek ciasta z batata i kawa Inka z chudym mlekiem (zdjęcia brak)

obiad skromny pod tytułem to co było (z braku czasu na robienie), czyli krupnik:-)

Na podwieczorek mój baton (muszę powiedzieć, że trzymam go w puszkach metalowych, jak pokazywałam, i cały czas świetnie się trzyma, co mnie bardzo cieszy, gdyż jest ekonomiczny, na długo starcza- oczywiście pod warunkiem że rodzina trzyma się od niego z daleka- niom moi nie przepadają, dla nich za mało słodki:D; na szczęście;))

Kolacja również na zasadzie "kończymy zapasy", kasza pęczak z buraczkami:-)

Także dziś na szczęście zbyt dużo nie wszamałam:-)))

A w Biedrze kupiłam takie smakołyki z deską:-) Zestaw serów z deską, za 16 zł :-)

Także dziś dzień OKI bo: chłopaki zaopiekowane x trzy, pies pokarmiony, dom ogarnięty, włosy odświeżone farba i zaolejowane, lekarz Jasia zaliczony, rehabilitacja zrealizowana, pranie powieszone/złożone, biszkopt wyrośnięty i pachnący, dieta OK :-)))) A jutro (które już za 11 minut) nowy dzień i nowe wyzwania, oby słońce świeciło to wszystko będzie pięknie:-))) (dziś świeciło boooskooo(slonce):))

Dobrej nocy i miłego dnia,

buziaki serdeczne!!!

pozdrawiam Ania(kwiatek)

15 marca 2016 , Komentarze (43)

Cześć Kochani! Mam nadzieję, że macie się świetnie:-) U mnie śnieg się na szczęście roztopił:-) Poza tym dzień jak zwykle zabiegany. Miałam lekarza dziś, ale skierowania na rezonans jeszcze nie dostałam. Cóż, mam skończyć rehabilitacje i wówczas... Nie spodobało mi się to, tzn. lekarz świetny, bardzo miły człowiek, ale wolałabym już się umówić na rezonans, tym bardziej, że wszędzie się czeka... A prywatnie nie pójdę gdyż mam to badanie w "pakiecie" opłacone.

Rehabilitacja i owszem, całkiem, całkiem, ale różnicy wielkiej nie ma... Mam miejsca w lędźwiach gdzie dotknąć się nie daję:-( Bo nie wytrzymuję ucisku... Ale nie minie to szybko gdyż dźwigam Bąbla, wkładam go do łóżeczka, i w ogóle... Co do Bąbelka to miał dziś temperaturę 38,1 w pupce :-((( Jutro mamy rano lekarza... w sumie nie wiem o chodzi... Ale mąż jest "pociągający", mężowi łzawią oczy, boli go głowa...czyli może być coś na rzeczy. Jedno jest pewne od jutra szpital zamiast domu....

Ogólnie jako przestrogę i ciekawostkę podam przykład pani, która przychodzi na zabiegi w tym samym czasie co ja... Wyobraźcie sobie, że zjeżdżała z synkiem na sankach, był uskok, upadła na ziemię i nie wstała... Podnieśli ją, miała złamany kręgosłup, teraz ma w nim full tytanowych wstawek... szok... niby zabawa... Ach te kręgosłupy... Ale żeby nie było, ja będąc w piątej klasie podstawówki, gdy poszliśmy z panem od WF-u na super wielką górę, na sanki właśnie, jak zjechałam to na dole był uskok, mnie wyrzuciło w powietrze i gruchnęłam z impetem na sanki... Jako jedyna w klasie wracałam z przełamanymi sankami na pół ;):PP(smiech) Ależ mi wtedy nie było do  śmiechu... Co innego koleżankom ;-)))

Co do aktywności to było dziś nieźle, 41 minut na rowerku stacjonarnym(puchar), 1,5 godz na rehabilitacji, 100 brzuszków, ćwiczenia na pośladki itp.

Jeśli chodzi o dietę to w miarę, w miarę na 85%.

A jadłam podobnie jak wczoraj, owsianka na wodzie z kakaem i dodatkami:-)

Obiad nie oryginalny, tylko szybki:-) ponownie jajka i ziemniaki na obiad (jak robiłam dla reszty to dla siebie czasu na inne rzeczy nie miałam).

ciągle mam jeszcze mój baton;-)

Na kolację miałam kanapki z twarożkiem i pomidorkiem, ale coś mi aparat szwankuje w tel.:-(((

Trzymajcie się ciepło, dietkujcie :-)))

pozdrawiam gorąco

Ania(kwiatek)

14 marca 2016 , Komentarze (57)

Cześć Kochani, jak u Was? u nas śnieg!!! Masakra jechałam po 18tej na rehabilitację, i ledwo wycieraczki dawały radę odgarniać mi śnieg z szyb... buuuu... Wczoraj było bosko a dziś dzień "do góry nogami".

 Decybelarz koncertował pół nocy, włącznie z "czwarta nad ranem, może sen przyjdzie..." , a o szóstej: "kiedy ranne wstają zorze, Tobie ziemia, Tobie morze"... Ja jemu: "pora na dobranoc bo już księżyc świeci..." ;)ale nic z tego...ryk obłędny, oczy zamknięte, i łzy jakby kran się urwał...Niestety ja siły przebicia przy jego tenorze nie miałam... musiałam ruszyć cztery litery, i się zaczął poniedziałeczek ;-))) 

Gotowanko, sprzątanko, karmionko, zakupy przyjechały spożywcze z Tesco, cały kierat domowy... 

Po południu Antoś grał  w salonie balonem, miał na stole dwie kromki z Nutellą, balon wylądował w Nutelli, potem z przylepioną kanapką powędrował dalej... Potem mój małżonek postanowił ten balon w Nutelli przebić (przed wyrzuceniem), balon strzelił(tajemnica), firanki do prania- w Nutelli(kreci), ściany- w Nutelli, moje plecy (bluzka) w Nutelli...:PP W końcu się popłakałam ze śmiechu... :DAntkowi się nie dziwię, dziecko, ale mąż mnie rozbroił... :-))) 

Na domiar wszystkiego Lena nam nahaftowała Gerberem w swoje piękne posłanie i na dywan... :-))) Po prostu poniedziałek. Ciągle ma problem z trawieniem, choć w końcu chce jeść:-) Ogólnie to: Ja, trzech muszkieterów i pieska :-)))

Aktywności nie było żadnej poza rehabilitacją, ale przerwa dla mięśni też musi być, zresztą w tym moim domowym "SPA" to ciężko mówić o "przerwie"...:-))) 

Dieta na 85% , wieczorem chrupnęłam kilka płatków Nestle Fitnes z małym kieliszkiem likieru Baileys:-))) cudny, czekał na mnie prawie dwa lata i dziś powiedziałam mu TAK;-) nie wiem dlaczego, po prostu naszła mnie ochota:-) 

Poza tym jadłam grzecznie:

Także dzień "w miarę" :-) szalony jak to poniedziałek:-) i jak to u mnie:-)))

Trzymajcie się dzielnie, miłego wszystkiego,

buziaki

Ania(kwiatek)

 

13 marca 2016 , Komentarze (30)

Cześć Skowronki i Szczypiorki:-))) Mam nadzieję, że u Was też już wiosna:-))) Dziś u mnie był niezwykle piękny, słoneczny dzień. Oczywiście z wiatrem, chłodno, bez rozpieszczania stopniami na plus, ale "Żółtko" świeciło bosko:-))) i było niezwykle miło:-))))))))))))))))))))))))) 

Dzień miałam cudny, gdyż ponownie mogłam się wyleżeć po nocy z przygodami;-) Potem spokojne w miarę śniadanko, i zwykły kieracik niedzielny:-) Dziś miałam gotowanko, a że "chodził" za mną krupnik, to go dla wszystkich ugotowałam:-) Antek kręcił nosem, ale zjadł;-) Zjadł nawet chętnie Jasiek:-) Co było dla mnie miłym zaskoczeniem, gdyż generalnie wszystko  prócz mleka muszę w niego "wciskać", a nawet nie wciskać (gdyż zamkniętych ust niczym nie otworzysz...) tylko zabawiać wszelako ażby hrabińcio Jańcio paszczunię łaskawie otworzył;-)

Z aktywności miałam dłuuugi spacer z wózkiem, prawie 1,5 godziny z czego jestem niebywale zadowolona, a powietrze było urzekające... Nawet biegłam momentami z tym wózkiem moim ażeby hrabińcio był bardziej zadowolony :-) Do tego wieczorkiem dane mi było 36 minut popedałować na rowerze stacjonarnym, więc uważam że aktywność dziś SUPER:-)

Z dietą troszkę nawaliłam, cheat mealowy podwieczorek miałam, zachciało mi się czekolady i sobie zjadłam sporo:-) Także przekroczyłam wszelkie limity kaloryczne, ale jeden taki podwieczorek na 5 miesięcy uważam, za nic. Lepiej zjeść troszkę niż rzucić się na 500 gr trufli:-) (miewałam kiedyś takie zapasy w szufladzie pod łóżkiem w sypialni...(dziewczyna)).  Poza tą czekoladą wpadek nie miałam:-)

A humor mam też świetny bo obejrzałam sobie, mój ulubiony program TV,  "Must be the Music" :-))) Uwielbiam po prostu, ja w ogóle kocham muzykę, kocham śpiew, kocham wszystkich jurorów tej edycji szczególnie, i bardzo zbawiennie na mnie działają. Wiem, że niektórzy uznają to za tandetne, ale ja uwielbiam  słuchać jak ktoś pięknie śpiewa, jak młodzi ludzie jazzują, swingują,grają na instrumentach, zresztą nie tylko młodzi. Lubię w ludziach pasję, tę "bożą iskierkę"... A muzyki wszędzie jest tak mało... dzieci w szkole mają jej mało, dobrych programów muzycznych jakoś mało. Często puszcza się "sieczkę" której nie da się słuchać, a dziś zaśpiewały panie, było ich cztery, jedna była na klawiszach, po prostu cud natury... :-) Powiew delikatności... Ach, zanudzam... ale mi się podobało:-) Nie wiem jaki wpływ muzyka ma na dietę, ale myślę, że endorfiny na wszystko mają dobroczynny wpływ:-))) A na pewno mi się wytworzyły w czasie słuchania:-))))

Sorki za ciut długi wpis;-))))))))))))

A jadłam tak: owsianka (50 gr płatków ow.) na wodzie z kakaem, łyżeczką miodu, bakaliami:-)))

na drugie śniadanie jabłko;-)

na obiad: kasza pęczak, kurczak gotowany, buraczki:-)

zupka krupnik:

podwieczorek słodko-czekoladowy, nie ma czym się chwalić ;-)

na kolację dwie razowe z mozzarellą, sorki za zdjęcie, ale nie mój aparat, i takie wyszło:-(((

W każdym razie jakoś się trzymałam, poćwiczyłam co uważam za najważniejsze, i pokorzystałam z dzisiejszego dnia, bardzo mnie ten nasz dzień w dobry nastrój wprowadził:-)))

Wam życzę udanego tygodnia, i wszystkiego dobrego buziaki serdeczne

Ania(kwiatek)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.