Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Od stycznia 2015 podwójna mama. Kobieta dużo pracująca. Bywa że udaje mi się schudnąć, w 2015/1016 z Vitalią osiągnęłam już niemały sukces, ale potem wszystko legło w gruzach... Krótko mówiąc: ciągle zaczynam od nowa ;-)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 118050
Komentarzy: 6653
Założony: 10 października 2015
Ostatni wpis: 28 października 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Anulka_81

kobieta, 43 lat, Marki

167 cm, 90.40 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

28 października 2018 , Komentarze (6)

Cześć Kochani,

trwam w postanowieniach dietetycznych, choć nie powiem, miałam chwile załamania... słodyczowego rzecz jasna;-) 

Nie do końca trzymam się diety. Życie codzienne (co każdy z nas potwierdzi) jednak ma swój rytm, i ciężko naprawdę ciężko jest dbać o siebie gdy jeszcze dba się o całą rodzinę... Ostatnio doszłam do wniosku że przydałaby mi się żona;-) Do prania, gotowania, sprzątania... Wtedy miałabym więcej czasu dla siebie i dzieci... Niom ale jest jak jest... Niby mamy równouprawnienie ale kończy się na tym, że pracujemy jak faceci, i jeszcze trzy razy tyle w domu i przy dzieciach...

I z tego wszystkiego troszkę złamałam swoje zasady... Ale że nie mam w naturze poddawać się zbyt łatwo, co złe to za mną;-) Miałam @, a mąż dostał w pracy kosz prezentów (jakieś 5-6 kg słodyczy etc, alkohol etc...) no i weź tylko patrz... Trzeba być ze stali żeby ominąć torcik wedlowski mając okres... :PP 

Ale to na szczęście już za mną... Zaliczyłam z całą rodziną rotawirusa ( ja pierwszy raz w życiu...) - Ale Jasiek musiał nam z przedszkola przytarabanić... Więc kilka dni ograniczenia miski miała cała bez wyjątku rodzina... T1eraz już lepiej.

Ogólnie od 23.08.2018 ubyło mnie -7,2 i jest to mały sukces. Taka kropelka w morzu potrzeb... 

Tak bardzo bym chciała kupić sobie jakiś ciuch, fajny ciuch... Ale tej obietnicy się ściśle trzymam, nic nie kupię póki nie schudnę... O. Jeszcze pięć kilo. Muszę zejść poniżej 80kg. Wiem, że teraz będę miała najcięższy moment. Jakoś przy 84-83 organizm mi się buntuje, blokuje... Muszę tutaj być twardsza i silniejsza niż zwykle. Choć nie jest to łatwe... Wczoraj zrobiłam pyszną lasanię dla rodziny... a dla siebie ogórkową dietetyczną ;-) i buraczki :-)

Chcę zacząć ćwiczyć, kostka powoli wraca do normalności- ale za długo nie mogę stać, ani chodzić... Jednak przepisowe  tygodni musi minąć by skutki urazu się zniwelowały... 

Wyszukałam(pomysl):D aplikację na tablet/telefon "7 minut ćwiczeń dziennie", na różne partie ciała... trzeba się jakoś zmusić... zresztą ramiona mi motylkowo zaczynają "zwisać" - muszę ćwiczeniami ujędrnić ręce... brzuch, pośladki... po troszku... Będę zdawała relacje...

Pozdrawiam serdecznie!!! (kwiatek):*(kwiatek)

buziaki serdecznie,

Ania

8 października 2018 , Komentarze (18)

Cześć Kochani,

Obwieszczam z radością, że dieta działa. Spodnie stają się luźne. To jest nieprawdopodobnie fajne uczucie, jak rurki, w które się wbijałam, które miałam już lekko przetarte na udach (co napawało mnie strachem) są luźne...:D(puchar):D

Wiem, że to początki, wiem, że schodzę z wagi "ciężkiej" (23.08.2018r było jeszcze 91,8 kg) ale nie znaczy to, że waga leci w dół z lekkością. Ponieważ nie leci...  Jak to mówią inni sam się robi tylko bałagan-  porządek trzeba zaprowadzać ciężką, własną pracą... Więc sprzątam, sama siebie:-) Dokonałam jak dla mnie i jak na mnie niemożliwego, od 23.08.2018r nie jem słodyczy (!!!!!!!!!!!!), ciast, białej mąki, przetworzonych rzeczy, nawet ziemniaki "z wody" jem rzadko- jako rarytas ((szloch) choć je uwielbiam)... Także można, można Kochani, to jest cud!!!!

Mam jeszcze problem z ćwiczeniami, jak zaczynałam ze Smacznie Dopasowaną to akurat miałam remont w domu (malowanie), w którym bardzo czynnie brałam udział, rozruszałam ręce i nogi, i wszystko, aż za nadto... Niestety wychodząc z domu, z Jasiem do przedszkola (23.09) skręciłam lewą nogę w kostce... Ból był nie opisania(pot):x;(, nie do ogarnięcia... Noga na drugi dzień jak balon... Opuchnięta... Ale nie ma to tamto... Ketonal forte, Altacet w żelu... i działałam;-( Teraz jest już znacznie lepiej, ale noga jeszcze mnie boli... Nie miałam jak i kiedy się oszczędzać, w związku z tym na razie nie pobiegam, nie poskaczę, i wszelkie ćwiczenia mogę wykonywać w ograniczonym zakresie.

Ale w niczym nie przeszkadza to w diecie (loser);):PP:) Działam więc:-)

Jestem naładowana pozytywną energią, widzę (wmawiam sobie że są...hihihihihihiih;)) pierwsze efekty i to mnie szalenie pozytywnie nakręca. 

Doszłam do prostych wniosków, że każdego dnia trzeba patrzeć, za każdym razem od nowa na to, co i kiedy wkłada się do ust. Proste i trudne zarazem :PP:)Ale jest to możliwe, jest to wykonalne, i działa:-)

Także wszystkim chętnym polecam dietę Vitalii, trzeba tylko się jej trzymać, CHĘCI, CHĘCI I CHĘCI i 

SILNA WOLA i można prawie góry (tłuszczu) przenosić :-)

A tak jadłam:

Tych ciasteczek nie było w diecie:D, przerobiłam (o upieczenie ich w 180 stopniach (pomysl)) przepis na "kulki mocy" link do przepisu: https://www.makehappyday.com/daktylowe-kulki-mocy/... (nie dodałam tylko kakao, z nieuwagi...ale wyszły i tak pyszne...;)

Nawet teraz na kuchence "pyrkoli" mi wołowinka na jutrzejszy obiadek :-) Także kochani można... Mimo obowiązków służbowych, domowych (Jaś czwarty tydzień chory, od piątku antybiotyk; Antek we wtorek na siatkówce złamał serdeczny palec ręki prawej.... mistrzu... ;-)  )

A w czwartek mamy z mężem równo, 15tą rocznicę ślubu :PP:D:?  i nie planuję nic, poza tortem dla rodziny ... którego nie będę jadła (taaaak) i wyjściem do Teatru 6 piętro na "Ożenek" Gogola :-) W ramach kalorycznej kolacji nakarmimy ducha :-) 

Także Kochani, do dzieła, odchudzanie jest dla nas:-) Damy radę:-)

22 września 2018 , Komentarze (30)

Cześć Kochani,

postanowiłam ponownie wykupić jadłospis i ćwiczenia na Vitalii. Mam też wielkie postanowienie trzymania i wytrwania w tym pierwszym ;-) ;)Powiem tak, jestem mega zmotywowana, nie wiem kiedy byłam tak zmotywowana, albo nawet zdeterminowana:) (to lepsze słowo). Od czterech tygodni (po tym jak doszłam do wagi prawie 92 kg - (szloch):<horrrrror) odstawiłam ciężkim, jednorazowym cięciem słodycze, ciasta, cukier etc. Ale nie szło mi najlepiej samodzielne komponowanie posiłków, w zasadzie nie mam czasu na  przeliczanie gram i kalorii, dlatego też wykupiłam ponownie abonament w Vitalli i będę z niego ( mam nadzieję ) systematycznie korzystać.

Mam też postanowienie ćwiczenia przy najmniej 3 razy w tygodniu. Jest to najtrudniejsza do wykonania (biorąc pod uwagę czas) rzecz. Ale, że w domu mam "wszystko" tzn.: rowerki stacjonarne, steper, koło hula hop z wypustkami, worek treningowy i rękawice, a nawet zestaw hantli z różnym rodzajem obciążenia, nie tłumaczy mojego lenistwa i niechęci do wysiłku nic :x

Będę trzymać się poniższej zasady:

Od dnia 23.08.2018 waga 91,8 (!!!!!!) do dziś 87,9 udało mi się pokonać 3,9 kg. 

Mam zamiar kontynuować moje dietowanie i osiągnąć cel małymi kroczkami, powolutku :-) Dużo o małych krokach napisane jest w poniższej książeczce. Ta publikacja  nie jest żadną nowością na rynku, ale im bardziej się w nią wgryzam (zero kalorii :D) tym bardziej mi się podoba, a porady w niej zawarte wydają się być logiczne i przy odrobinie dobrej woli mogą się okazać realne do wprowadzenia w życie i do zrealizowania :-) Powiem tylko że zaczyna się od historii kobiety z nadwagą, która ma dwójkę dzieci i zero czasu dla siebie ... Znamy to skądś,prawda? ;-)  

Filozofia Kaizen Jak mały krok może zmienić Twoje

Ponieważ tak jak większość odchudzających nie mogę na siebie patrzeć lub robię to z trudem :-(, mój brzuch doprowadza mnie do furii, a to że nie mogę kupować i nosić takich ciuchów na jakie mam ochotę też dolewa oliwy go ognia, mam zamiar wytrwać w moich postanowieniach przez kolejnych kilka miesięcy. I się nie złamać (ninja)

Mamy teraz najlepszą porę roku na realizację diety (dostęp cudownej różnorodności warzyw i owoców) krótsze dni, czyli - można (chyba:PP:PP8)) wygospodarować troszkę czasu na ćwiczenia... Oczywiście jak obowiązki dziecięco, domowo, służbowe pozwolą... U mnie się troszkę zmienia sytuacja gdyż Jasio poszedł do przedszkola i ułatwi mi tym troszkę życie... Choć ostatnie półtora niemal tygodnia spędził w domu i nadal jeszcze mamy inhalacje Nebbudem etc... Ale przetrwamy i to :-)

Cóż, podsumowując - zaczynam z Vitalią, i będę od czasu do czasu opisywać moje postępy lub postępki ;-)

A jadłam tak:

Także Kochani, staram się jeść zdrowo, dietetycznie, co nie jest łatwe, dla kogoś kto jak większość - kocha jeść i kocha gotować :-) Ale mam ambicje wypróbowywać nowe przepisy, i trzymać się wytycznych:-)

Pozdrawiam serdecznie i ślę uściski,

będę się odzywać tak często jak tylko znajdę chwilkę:-)

Buziaki

Ania:*<3(kwiatek)

10 września 2018 , Komentarze (18)

Cześć Kochani, 

Cudnie tu być i móc napisać o spadku:-) Dawno takiego spadku  nie miałam jak w sobotę, - 1,5 kg. Cud miód malina. Aż chce się chcieć:-) Postawiłam na zdrowe tłuszcze m. in. olej lniany i awokado. Jem więcej białka niż węgli Mięso gotuję na parze, oddzielnie sobie gotuję, a oddzielnie domownikom... Tzn. Oni jedzą "normalnie" :-) Porzuciłam słodycze(puchar), co było i jest najtrudniejsze... Wczoraj np. robiłam grilla, i ciasto i goście, i wino... I... I można się powstrzymać;), można się ograniczyć... Uwielbiam czuć lekkie ssania w żołądku, ale tylko niewielkie. Przeszłam w tamtym roku (zimą) leczenie małych wrzodów, i helicobacter pylori, więc wiem jaki to delikatny i wymagający narząd. Niom ale grunt, że waga teraz schodzi i że ja póki co trwam. W ten czwartek miną mi 3 tygodnie bez słodkości. Owszem w momentach kryzysowych korzystam z daktyli czasem miodu, ale ilości naprawdę niewielkie... Smak się zmienia i miód już jest dla mnie za słodki... Motywuję się czym się tylko da, czytam m. in. :pamiętniki vitaliowe, i cóż...Prawda jest taka, że nie ma takich supermocnych (może 1%) którzy schudną i trwają, reszta cały czas pracuje nad sobą. Wniosek jest taki, że nie wolno odpuszczać, że trzeba cały czas być dietetyczne czujnym. Mam też w pracy koleżanki, które dbają o siebie, też takie które schudły i się trzymają. A to bardzo motywuje do działania. 

Słodyczom mówię NIE, powinnam i chcę zacząć ćwiczyć, ale i na to przyjdzie czas:-) 

Odchudzanie to kwestia psychiki i dokonywanych wyborów. Życzę i Wam i sobie dokonywania tylko tych dobrych. Mega czujności dietetycznej i pohamowania się. Aż do osiągnięcia celu i utrzymania go:)

Wierzę głęboko, że  nam też  się uda pracą nad sobą dojść do wymarzonych wag:-) 

Pozdrawiam serdecznie, będę się odzywać

Ania(kwiatek)

10 września 2018 , Komentarze (2)

Cześć Kochani, 

Cudnie tu być i móc napisać o spadku:-) Dawno takiego nie miałam jak w sobotę, - 1,5 kg. Cud miód malina. Aż chce się chcieć:-) Postawiłam na zdrowe tłuszcze m. in. olej lniany i awokado. Jem więcej białka niż węgli Mięso gotuję na parze, oddzielnie sobie gotuję, a oddzielnie domownikom... Tzn. Oni jedzą "normalnie" :-) Porzuciłam słodycze(puchar), co było i jest najtrudniejsze... Wczoraj np. robiłam grilla, i ciasto i goście, i wino... I... I można się powstrzymać;), można się ograniczyć... Uwielbiam czuć lekkie ssania w żołądku, ale tylko niewielkie. Przeszłam w tamtym roku (zimą) leczenie małych wrzodów, i helicobacter pylori, więc wiem jaki to delikatny i wymagający narząd. Niom ale grunt, że waga teraz schodzi i że ja póki co trwam. W ten czwartek miną mi 3 tygodnie bez słodkości. Owszem w momentach kryzysowych korzystam z daktyli czasem miodu, ale ilości naprawdę niewielkie... Smak się zmienia i miód już jest dla mnie za słodki... Motywuję się czym się tylko da, czytam m. in. :pamiętniki vitaliowe, i cóż...Prawda jest taka, że nie ma takich supermocnych (może 1%) którzy schudną i trwają, reszta cały czas pracuje nad sobą. Wniosek jest taki, że nie wolno odpuszczać, że trzeba cały czas być dietetyczne czujnym. Mam też w pracy koleżanki, które dbają o siebie, też takie które schudły i się trzymają

31 sierpnia 2018 , Komentarze (18)

Witam wszystkich!

Cóż, wieki mnie tu nie było, co widać na mojej wadze :-( Niestety. Miałam troszkę stresów ale to przecież każdy ma. I nie będę się usprawiedliwiać. Ostatnio biegałam w tamtym roku jesienią, jak jeszcze nie oddano do użytku obwodnicy Marek (S8) i miałam gdzie. Ale terasz jest nowa nadzieja :-) Otóż w moich nieukochanych Markach (z urodzenia jestem Anką-Olsztynianką)  w końcu powstaje coś dla ludzi, ścieżka rowerowa wokół kanału Mareckiego. I będę miała gdzie biegać i jeździć rowerem. Mogłabym korzystać z karty sportowej od pracodawcy, ale wiecie sami ile czasu zajmuje dojazd na siłkę, i wszystko wokół tego. Ja sprzęty do ćwiczeń mam w domu, od czasu do czasu z nich korzystam (teraz chcę częściej), więc nie mam aż tak dużej potrzeby  wychodzenia na fitness, chcę postawić na bieganie i alternatywnie rowerek. Marzy mi się orbitrek, niom ale wszystkiego mieć nie mogę...

Od kwietnia tego roku przybyło mi 5 kg, i jest to masakrycznie dużo. Pomimo tego, że codziennie wiozę do pracy pudełka. Zawsze mam swój obiad i przekąski... Ale jak widać, trzeba ważyć i bardziej dbać co się w pudełka wkłada...

Od 23.08.2018r nie jem słodyczy(puchar) :-) !!! I ogólnie zaczęłam się starać, waga drgnęła, ale i tak wyglądam fokowato... Kocham te zwierzęta ale w mojej wersji to jednak jest karykaturalne być nimi ;-)

Zmobilizowała mnie moja mama, która ostatnio w 4 miesiące spadła 10 kg, a wcześniej też troszkę i teraz waży tyle ile ja marzę ważyć... Fakt, jej "pomogły" dwie operacje (endoproteza biodra i  proteza kolana, w ciągu ostatnich 18 miesięcy) ale mimo trzeba mieć jednak silną wolę by wytrwać.

Ja w moim wieku wiem, że odchudzanie to tylko i wyłącznie kwestia mózgu, głowy i zapanowania nad sobą. Co jest oczywiście bardzo trudne.

Zaopatrzyłam się w dwie książki :

Okładka książki Ile waży twoje ja

nie są to nowe pozycje na rynku, ale w mojej ocenie są bardzo pomocne, i będę z nich korzystać:-)

Zaopatrzyłam się również w słuchawki do fona, do biegania :-) Żeby było mi miło, choć biegałam i będę biegać z mężem (tak, on nadal nie ma żadnych problemów z wagą, cieszę jego szczęściem, ale nie oznacza to, że życie mogłoby być bardziej sprawiedliwe;)...tj. nikt nie powinien mieć problemów z nadwagą...).

Ponieważ idzie wrzesień, to czas na zmiany i dlatego postanowiłam zacząć.Nie ma lepszej pory na warzywa i owoce jak teraz. 

Mój Antoś idzie już do ósmej klasy (ciężki rok przed nami-egzamin), a Jaś rozpoczyna edukację przedszkolną ;-) Wczoraj i j dziś byliśmy na zajęciach adaptacyjnych (ma już 3,8 l), jest mega rezolutny i w ogóle wulkan, nie chłopiec. Nie chciał wracać z przedszkola do domu. Choć zarzekał się że w ogóle nie chce chodzić do przedszkola:PP

Z ciekawostek babskich: od roku sama w domu robię hybrydę :-) Jak większość z Was:-) Ale, ale... mąż mi w tym bardzo pomaga, jest mega pedikiurzystą ;):D 

A takie miałam dziś śniadanie:

A tak wożę "się" do pracy ;-) 

Mam tatlnego hopla na tle pojemników na jedzenie i toreb do ich wożenia :PP:D

Torba "Czasem lubi się kogoś za mocno i to się nazywa miłość"

Nie da się przecież przejść obojętnie obok takiej torby ;-)

Oki, to ja już nie zanudzam, pozdrawiam serdecznie i będę się "meldować".

Droga długa więc ... Ale kto jak nie my?!

buziaki:*<3

Ania(kwiatek)

9 lipca 2017 , Komentarze (10)

Cześć Kochani,

cóż minął miesiąc a ja nie mam się czym pochwalić. Mogę napisać że był to miesiąc wielu dołków i wielu powstań. I cudem tylko nie przytyłam:-)(puchar) Miłe jest to że ludzie obcy, ludzie z job, widzą że chudnę :-) To daje mega power! Powoli, małymi kroczkami, ale do przodu.;)

Mnie motywują te koleżanki, które schudły bardzo dużo... To niesamowite że są wokół mnie osoby które pochudły po 20kg i się trzymają w tej nowej wadze. Podziwiam je szczerze. Ja walczę ze słodkościami. Ograniczyłam je w pracy do minimum. W domu też się staram. Oczywiście zaliczam wpadki... trwa sezon na lody, i cóż mam napisać, czasem jak wychodzę po 10-11 godzinach z job, to idę prosto do galerii na lody ciasteczkowe od Sowy.... Ale taki life. Niektórzy palą, inni piją, ja kocham lody ciasteczkowe od Sowy;-) Oczywiście nie codziennie;-) Pewnie że lepiej byłoby pobiegać, pospacerować, ale... Same wiecie jak jest...

W pracy jak zwykle "praca syzyfowa" robisz, robisz a nie ubywa;-) Teraz czekam na mój urlop, pierwszy dłuższy ( 2 tyg.) od półtora roku... Wybieramy się z mężem i dziećmi nad nasze polskie morze. W niemodne i nieoblegane przez turystów miejsce;-) Gdzie będzie plaża i las, i święty spokój zakłócany przez nasze dzieci;-) Ale to dopiero około 20 lipca... choć w sumie to blisko;-) Cieszę jak wariatka, bo naprawdę potrzebuję wyjechać.... Choć powiem szczerze, że nasz ogród daje tyle wytchnienia, że w sumie tak naprawdę to i w domu też byłoby cudnie. Łóżko, ograniczona lodówka, zaległe filmy i książki, wesołe dzieci, i czego chcieć więcej;-) Ja jestem szczęśliwa jak nie muszę o 5tej wstawać... :)

A już jutro znowu pobudka... Warszawa to chore miasto... :PP od piątku remontują most którym codziennie jeździłam, od jutra nowa trasa, dłuższa... Nie wspomnę że pod moją pracą tez są same rozkopane ulice, koło domu w Markach też budują (obwodnica, trasa S8)... W sumie dobrze, bo kiedyś to się skończy i będzie łatwiej i wygodniej dojechać ale póki ... masakra... 

To sobie ponarzekałam. A przecież pogoda cudna (miało padać a jest słońce), dzieci zdrowe, mąż ma urlop i szaleje w ogrodzie ;-) 

Także spoko. 

Kochane, trwajmy w postanowieniach;-) Nie jest lekko.  Marzy mi się osobisty trener całodobowy, który by był non stop przy mnie i pilnował co jem ;-) Ale to żarty oczywiście, choć nie powiem - przydałby się;-) Odchudzanie jest w głowie, nikt nie powie mi że jest inaczej- bo nie jest. Żołądek to taka "przejściówka" ale to tylko i wyłącznie kwestia naszych decyzji co do niego włożymy, na jakie doznania czekamy... Dieta to jest codzienna walka ze swoją słabością... Ja na przykład upiekłam wczoraj jakieś 2,5 kg sernika z żurawinką;-) i zjadłam tylko jeden kawałek a mój mąż już 6 kawałków (ale jak wcześniej pisałam, on jest chudy ALWAYS)... 

Z plusów dobre jest to że codziennie, każdego dnia targam do pracy pudełka. Niekoniecznie z superdietetycznym jedzeniem, ale ze swoim jedzeniem, żeby mnie inne nie kusiło:-) I fajne jest to że wielu ludzi tak robi. Faceci też. Podziwiam szczerze wszystkich;-)

Także tyle u mnie, nic nowego, spadku brak, ale w górę też nie poszło;-)

pozdrawiam serdecznie, będę się odzywać

buziaki 

Ania

(kwiatek):*<3

10 czerwca 2017 , Komentarze (38)

Cześć Kochani,

mam dziś mega super extra dobry humor. Kocham się odchudzać, kocham moją wagę, kocham cały świat i Was kocham mega mocno bo ze mną jesteście:-)

Otóż niespodziewanie (ale bardzo wyczekiwanie) ubyło mnie ponownie ciut:-) Widzę po mojej buzi że rysy zaczynają się wyostrzać:-) Najgorzej jest z oponą brzuszkową, poduszką puchową...  która mogłaby zniknąć... Ale  jak widać nie wszystko może być kolorowe. Chciałabym nie schodzić za bardzo z piersi, ale wiem że zejdę zewsząd, a brzuszek będzie schodził najwolniej... Trudno. Grunt moi drodzy, że schodzi hip hip hurra :-) (impreza)

To moja najukochańsza z wag zrobiła mi  dziś tę niespodziankę:

Muszę się pochwalić, że ostatnie  dwa dni byłam na szkoleniu (z job), i było tam oczywiście jedzonko (całkiem niezłe) i ja nie jadłam ciastek, ciasteczek, czekoladeczek (brawo ja(puchar)), jadłam za to truskaweczki (bo były, wow!)... I na obiad wybierałam sobie sama wszystko co najzdrowsze i jest cudownie, i jestem z siebie dumna:-) Mam power, wiem że się uda, że musi się udać :-) Wiem że chcieć to móc8);). Troszkę marzeń, troszkę pracy, troszkę wyrzeczeń i nagroda będzie boska:-)

Ja naprawdę chciałabym pójść do sklepu i kupić sobie super kieckę i cieszyć się wyglądem, rozmiarem i pewną swobodą bycia jaką to daje;-) Mam nadzieję że coś w mojej głowie też się zmieni, że wytrwam i że potem tego nie zatracę... Ostatnio zmotywowana jestem przez moją koleżankę, która żeby pozbyć się nadwagi (takiej sporej) poddała się operacji żołądka, przeszła i przechodzi nadal katorgę... Schudła już 30 kg (wow!!!) ale kosztowało i kosztuje ją to wiele bólu i cierpienia. Pomyślałam, że skoro ja jestem ogólnie zdrowa, jeszcze młoda, to czas wziąć się karby, nie marudzić, nie wymyślać, nie szukać wymówek, nie dogadzać sobie na każdym kroku, tylko zebrać się do kupy (kolokwialnie rzecz biorąc), skonkretyzować działania, nie rozczulać się, nie mazać, tylko przeć do przodu i już ;-)(ninja) Jestem na początku drogi, ale przecież nie będzie końca jak się nie zacznie ;-)))

Także kochani , działajmy, mamy moc, mamy siłę, czas nam sprzyja, pogoda też :-) Wszystkiego zielonego i zdrowego jest w sklepach teraz bardzo dużo. Ja ostatnio kupiłam sobie szklaną butlę (1l) do wody i trzymam ją na biurku, napełniam wodą filtrowaną lub mineralną, dodaję cytrynę i liście melisy (z mojego ogrodu) i jest cool.  Gotuję jak mam czas, jak nie mam jem to co mam w lodówce, ale w małych ilościach po prostu, trzeba jeść mniej:-) i to wszystko:-)  Gorzej u mnie z ruchem, ale i nad tym będę pracować...

Takie miałam dziś śniadanko:

Także całuję Was serdecznie, przesyłam buziaczki i buziolki;-)

A to żeby było zabawniej, znalazłam w necie:

Całusy,Ania:*(kwiatek)

4 czerwca 2017 , Komentarze (32)

Hej Kochane,

trwam póki co. Ubiegły tydzień był diabelnie trudny, i kuchennie, i logistycznie, i w ogóle... Miałam kryzys koło środy, miałam doła wczoraj, jak stanęłam na wadze, i pokazała się ta nędza którą widać na moich "postępach". Ale to też i to że wczoraj dostałam okres. Więc miałam zatrzymaną wodę, dziś jak stanęłam na wadze, to oczom nie mogłam uwierzyć 85,4 :-) Oczywiście nie przestrzegam diety w 100%, nawet chyba w 90% nie będzie. Ale staram się. Jem często, nie chodzę głodna. Wybieram "mniejsze" zło, lepiej coś zjeść, niż się głodzić pół dnia, a  wieczorem opróżnić lodówkę. 

Odchudzanie jest w głowie. Żołądek nie ma z tym nic wspólnego- do takiego wniosku doszłam... Grunt to dobre wybory, i silna wola. Dużo się muszę natrudzić żeby odmawiać sobie słodyczy, one są wszędzie, są mega łatwo dostępne, i każdy wie ile dają "natychmiastowej radości". Nie powinny istnieć... Ale cóż istnieją...Na szczęście można kombinować z owocami, można słodycze zastępować awokado z czymś, bakaliami (w rozsądnych ilościach) i tego się trzymam. Inaczej bym oszalała, to jest pewne;). Jestem zodiakalnym baranem, to może głupie, ale nie cierpię żadnych ograniczeń, żadnych zniewoleń, zakazów (to pisze prawnik, hahhahaha). I nie cierpię diet... Kocham kocham kuchnię, wolność też kocham, i tę kulinarną również. Kocham  przyjemność tworzenia jedzenia, przyjemność jedzenia. A dieta, cóż... Zabija radość... Chociaż czasem są i dobre chwile, gdyż jak dziś weszłam na wagę to pokazała to:

(puchar):)(impreza)(puchar) 

Ach, jakich mi to skrzydeł dodało :-) Nie zmieniłam paska gdyż doszłam do wniosku, że być może za wcześnie, że jakieś anomalie od wczoraj, czy co... Bo to prawie kilogram różnicy, ale ile radości:-) 

Więc doszłam do wniosku że jednak walczę dalej, że może jest nadzieja na 7 z przodu, że trzeba zacisnąć zęby, i być dzielną(ninja), a nie rozmemłaną kluską, która chce jeść wszytko i wyglądać jak laska. A wiadomo- cudów nie ma. Nic się samo oprócz opony na brzuchu nie zrobi. Samo się nie schudnie, ani samo z nieba nam nie spadnie. My decydujemy, czy będziemy szczupłe i zdrowe, czy kluskowe i niezdrowe... Więc ja dziś zdecydowałam, że będę walczyć8). Czas zaskoczyć wszystkich;). Wszak podśmiewa się ze mnie mąż, podśmiewa się ze mnie 12 letni syn... Ten dwuletni jeszcze nie czai bazy... ;-) Nie mam żalu do moich mężczyzn, same wiecie jak to jest, ciągle zaczynać od nowa(pot)... Ale chciałabym ich zaskoczyć(cwaniak). Im jestem starsza tym bardziej zaczynam rozumieć, że odchudzanie to mój wybór, każdego dania, każdy posiłek to wybór. To nie spełnianie zachcianek tylko wybór... Dbanie o siebie. Kto za nas zadba jak nie my same...:-) 

Jeśli chodzi zaś o ćwiczenia, to to u mnie leży. Co prawda dziś dużo pedałowałam (2 godziny po lesie) ale to i tak za mało... Ale będę się starać zmieniać i to. Nadal późno wracam z job, i jeszcze tyle różnych obowiązków w domu....Wiadomo. Ale na szczęście idą wakacje, Antosia nie będę musiała "szkolnie" pilnować,będzie więcej czasu choćby na wieczorny rower:-) Na basen :-) Chcę wrócić do wspólnego pływania. Także wraca mi zapał, a to najważniejsze:-)

Damy radę moje miłe! Życzę udanego tygodnia, i mega spadków:-) buziaki!

Ania<3:*(kwiatek)

28 maja 2017 , Komentarze (20)

Cześć Kochane.

Na wstępie - dziękuję że ze mną jesteście, że zaglądacie, że się odzywacie, cudownie!!!!:)

Jakoś czas leci. Nie powiem by było super łatwo(mysli). Nie za bardzo kiedy w tygodniu mam czas na przygotowywanie posiłków. Wybieram te najmniej czasochłonne. Do tego wybieram też coś co można przygotować dla całej rodziny. Poprzednio jak odchudzałam się  z Vitalią nie pracowałam (byłam na macierzyńskim) obecnie tak jak już pisałam pracuje bardzo dużo, i czas na wszystko mam ograniczony. Z zazdrością patrzę na niektóre moje koleżanki, które mają możliwość finansową (ja aż tak dobrze nie mam...) na kupno diety pudełkowej. Choć powiem szczerze byłoby mi chyba jednak żal tej kasy. Bo w Warszawie jednak to spory wydatek by ktoś przygotował i przywiózł do pracy te pudełka z dietetycznym posiłkiem/posiłkami...Nie mniej jest to super wygodne, nie trzeba nic liczyć, nic przygotowywać, wszystko podane na tacy...Niom ale ja mam swoją dietę i nie jest źle. Problemem są jednak słodycze:x(pot)(tajemnica). We środę moja koleżanka miała imieniny i naprawdę trudno było się oprzeć 3kg różnych cukierasów...]:>:(

Ale na pewno nie zjadałam ich tyle co kiedyś... Czwartek i piątek też obfitował w biurowe słodkości, ale jakoś dawałam radę, przynajmniej zakończyć na jednym... Gorzej było wczoraj i  dziś. Wczoraj (sobota) byłam na szkolnym pikniku rodzinnym starszego syna, na który upiekłam Brownie. Plusem było to że zabrałam na ten piknik oboje dzieci, i o tyle o ile Antoś (12l) biegał i radził sobie już sam, tak za Jaśkiem biegałam ja (ponad 3 godziny na słońcu i w ruchu- spaliłam się na buraka, oczywiście nierówno, wyglądam jak producentka mleka "Łaciate"). Także i ze słodkości coś wpadło. Ale innych rzeczy za to jadłam niewiele i myślę że po zsumowaniu OK. Dziś troszkę słodkości też wpadło (weekendy są jednak i były zawsze najgorsze dla diety) ale za to zrobiłam na rowerze 17 km, i jestem z siebie dumna. Nie wiem jeszcze jak, ale muszę Endomondo połączyć z Vitalią.Lubię tę aplikację, dodaje powera:-)

Także oprócz średniej diety miałam bardzo aktywny weekend i jestem pod tym kątem zadowolona. Waga jak widać nieco drgnęła(puchar) (uff), ale to dopiero początek... Jutro poniedziałek, idę szykować sobie posiłki:-)

Trzymajcie za mnie kciuki. Będę się starała w tygodniu dać znać. 

Ps. A takich miałam gości na tarasie ;-)

Buziaki serdeczne!

pozdrawiam 

Ania<3(kwiatek)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.