witajcie Kochani :)
Jeśli spodziewacie się pozytywnego wpisu to lepiej nie czytajcie :( jakby miało Wam to obniżyć humor, gdyż tego bym nie chciała...
Wczoraj miałam imieninki dzień zaczął się cudownie humor super pięknie się ubrałam w nową kiecuszkę i wyglądałam suuuper. Nowy makijaż z nowymi cieniami i super :) Dużo cudnych komplementów dostałam jak pięknie wyglądam, życzenia mi złożono, część osób mówi, że widać jak super schudłam i fajnie wyglądam :) także na reszcie widać efekty i komplementy się sypią :) supppper bardzo mnie to uskrzydliło :) niestety mam problem z kom by wam wkleić zdjęcie na vitalii coś mi nie wchodzi nie wiem czemu :(
Później pojechałam do koleżanki dostarczyć jej kosmetyk trochę pogadałyśmy i na masaż bo coś mi się nie podoba :( Pani Tereska mnie poustawiała i powiedziała że coś jej się korzonki nei podobają więc lepiej coś już zacząć brać by czasem nie złapały, no i nereczka jedna nie koniecznie :( ale zwalczymy to z tym nie ma problemu :) oj jak mnie zobaczyła (a ostatnio u niejj byłam chyba w styczniu lub najpóźniej początek marca) to mówi jej Pani Anetko jak Pani zeszczuplała no super :) no to od razu łopatki w tył pierś do przodu i uśmiech na usta ihhiihhi znowu skrzydełka zaczęły trzepotać :)
No i powrót do domu... najpierw tel od mechanika że akumulator zgon że alternator spalony i koszt 1000 zł masakra kurde .... No ale co zrobić??? trzeba to trzeba i pieniądze się musza znaleźć.
wchodzę do domu kuchnia syf od wczoraj stoją gary męża nie ma, dziecko gra, nic nie zrobione humor siadł na maxa łzy popłynęły. Rozpakowałam zmywarkę, zapakowałam ponownie, ugotowałam sobie jedzenie, pozmywałam, pokrzątałam się. Od teściów na stole cudny bukiet róż i ciasto z kartką. hm... ucieszyłam się, gdyż imprezę imieninową ze względu na dzisiejszy wyjazd przełożyłam na przyszły tydzień :) No wiecie teściowa wie że jestem na diecie i upieczenie ciasta dla mnie mimo że jest baaardzo miłe bo jest pyszne to tak chyba nie do końca trafiony prezent, no ale bardzo miły niewątpliwie.
Także życzeń nie dostałam ani od męża, który wrócił późno, a dziecko też nie pamiętało. Po posprzątaniu wpakowałam się do wanny włączyłam pozytywną płytę Pani Ireny Santor tą najnowszą (jest cudna) i leżałam w wannie próbując się nie załamać psychicznie. no powiem Wam, że ciężko było trochę sobie popłakałam i ulżyło.
Później spacer z psem do bankomatu po kasę na auto i meczyk.
Ze względu na kiepski humor zjadam 3 kawałki ciasta wypiłam piwko do meczu i odrobinę chipsów :( Waga w piątek rano wzrosła trochę, ale zapisałam czwartkową więc musicie mi wybaczyć :(
Także taki to dzień.... Całkowicie pół na pół. Od euforii do rozpaczy.
Kochani buziaki dla Was i cudnego dnia samych pozytywów i samych radości :) Dziękuję że jesteście :)