Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Tu Bezimienna66, ta, która w 2010 r. zaczęła swoją przygodę z odchudzaniem, kiedy to w 1. klasie technikum odbył się bilans: ważenie i mierzenie. Gdy dowiedziałam się, że moja waga wtedy wynosiła 98,8 kg - załamałam się. Z płaczem wróciłam do domu. Pokazałam mamie moje wyniki... Przeraziła się. Postanowiła mi pomóc i od tamtej pory przygotowywała mi posiłki. Z czasem sama zaczęłam sobie komponować posiłki. Zawzięłam się w sobie. Zasady zdrowego odżywiania i duuużo ruchu - to był mój plan działania. Takim sposobem schudłam w rok ok. 20 kg. W 2012 r. w sierpniu moja waga osiągnęła minimum, tj: 71,5 kg. Wtedy byłam chora na anginę, tak straszną, że byłam w szpitalu - stąd taka moja niska waga. Nie mogłam nic przełknąć. Po tej chorobie miałam straszny apetyt. Nie poddawałam się jednak. Niestety moja waga już nie spadała. Jednak cały czas do stycznia 2014 r. ćwiczyłam. Szczególnie ważne było dla mnie bieganie. 10 miesięcy regularnego biegania było dla mnie bardzo dużym sukcesem i dawało mi mega radość. NIESTETY w 2014 r. poznałam mojego pierwszego faceta, oczywiście zaczęły się spotkania weekendowe, więc treningi poszły w zapomnienie. Niestety. Wróciła pizza, czekolady, słodycze, wszystko co zakazane. Z każdym kolejnym partnerem było coraz gorzej. Do tego choruję na ZESPÓŁ NOCNEGO JEDZENIA. Jest to okropna rzecz, bo żrę po nocy... Brzuch mam jak w 9. mies. ciąży. Plus dużym obciążeniem dla mnie są studia zaoczne, bo zawsze zawalam w weekend i tak w kółko. I tak oto dobrnęłam do 2017 r. Codziennie powtarzam sobie: OD JUTRA! Ale to moje OD JUTRA osiągnęło "piękne" jojo do wagi 100 kg. Jest mi wstyd. Usunęłam moje pierwotne konto, czyli Bezimienna66 - ktoś już je przejął, bo chciałam do niego wrócić. Zatem mam takie. Potem założyłam KmwTw. Jednak tamto konto to same porażki. Było może kilka dni dobrej pracy, reszta to ciągi porażek. Wracam do tego co było. Chcę być zdrowa i piękna. Chcę wyglądać cudownie, żeby mój mężczyzna się mnie nie wstydził. Żeby mógł mnie nosić na rękach. Kropka. __
____________________
Ogarnęłam
się po porodzie. W ciąży przytyłam ok. 40 kg (102 -> ok 140 kg w dniu porodu) 3 miesiące po cesarce wróciłam do biegania. schudłam do sierpnia 7 kg, przez sierpień wróciło 6 -.- Od 1 września trzymam się i od tamtej pory schudłam już 50 kg, uzyskałam masę ciała w normie! Teraz dążę do efektów wizualnych, najbardziej boję się utrzymania masy ciała, żeby tylko nie powtórzyć tamtego błędu (jojo!)... Dzięki temu, że skończyłam studia i jestem dietetykiem dużo mi to pomogło.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 19703
Komentarzy: 1094
Założony: 10 stycznia 2017
Ostatni wpis: 18 października 2020

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Bezimienna661

kobieta, 30 lat, Lublin

169 cm, 70.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

5 kwietnia 2017 , Komentarze (2)

05.04.2017


Hej!


Dzień dobry!

Wieczór...

Bo już 20:27.


Słuchajcie.


Ten tego... Chciałabym tu pisać. Ale cholera nie mam w ogóle czasu.

Ostatnio zamówiłam sobie nowy telefon za 1 zł w playu, przyszedł mi w poniedziałek, a ja do tej pory nawet go nie włączałam, bo:

- wstaję koło 6:20

- ogarniam się do pracy do 7:00

- wychodzę do pracy

- wracam z pracy koło 17-18

- kawa trzecia

- potem różnie:

bieganie, rowery, zumba, cokolwiek.

- jakaś kolacja

- już ledwo nawet siedzę, więc się kładę do łóżka.

Padam.

Zapierdzielam sobie minimum 10 h dziennie.

Teraz na maksa staram się zarobić na następny miesiąc, przez cały kwiecień nie wybieram od mamy pieniędzy. Muszę się odbić od dna finansowego (nie jestem biedna, ale zamarzyło mi się dostawać wypłatę co miesiąc).

I tak leci dzień po dniu. Jednakże zdarza się, że co dwa weekendy mam zjazdy na studiach. wtedy piątek robię sobie wolny już i na weekend wybywam do Arka. 

Ale wiecie... Dieta jest. Ćwiczenia też włączyłam już w miarę regularnie.

I tak już od jakiegoś czasu. Nie mogę powiedzieć od jakiego, bo nie pamiętam od kiedy dietuję i ćwiczę. Na oko... Ze dwa tygodnie. 

Ale nie to jest najgorsze.

Najgorsze jest to, że mimo tego, że dieta jest (jem to co mama kupuje NIESTETY - bo warzyw tyle co kot napłakał - żeby, jak pisałam, odbić od dna i nie kupować nic dopóki nie minie kwiecień, a mam ze sobą jeszcze tylko ze dwie stówki...) bla bla bla... WAGA MI NIE SPADA. Tzn nie. Inaczej. Spada. Ale za chwilę rośnie. WTF! Nie wiem o co chodzi. Może faktycznie to, że nie mam sałatki greckiej czy dużo więcej warzyw itp. odgrywa tu dużą rolę.

Nie wiem.

Będę obserwować. 

Ale bardziej zwracam uwagę na ciało.

Które jest ohydne. 

No ale cooo... No nic... 


Mam nadzieję, że opamiętam się z tą pracą i wystarczy mi 10 h dziennie, a nie 11-12.



AAA!! Wiecie.. 


Biegam w tereie - drugi trening za mną w tym roku na dworze. Normalnie do tej pory biegałam na bieżni.


Kondycja jest tragiczna, na rowerach (na siłowni, te co kiedyś) też muszę nadrabiać kondychę.


No nic. Ja muszę uciekać, bo niestety mam do zrobienia kolejny projekt (na każdy zjazd inna tematyka). Plus mam kolosa na kolejnym zjeździe. Muszę też zrobić projekt na jeden przedmiot do przedstawienia przed wszystkimi, ale to na zjazd nr. 6 oraz jeszcze jeden projekt z koleżanką też przedstawić na zjazd nr 7.

Na serio mam zapieprz. Lekko mówiąc.


Nie wspominając, że praca licencjacka zbliża się wielkimi krokami.

8 marca 2017 , Komentarze (7)

Hej.


Melduję się.


Niestety po dwóch dniach słodyczowo poległam. I piwem też. Jednak mam dobre wieści. Waga spada.

Mimo, że czasem zdarzy mi się wypić piwo i zjeść batona to waga nie rośnie tylko spada. Na całe szczęście. 


Jednak, żeby nie było, dietuję. Tylko te weekendy wszystko niszczą. 


Ogólnie pracuję 10 h dziennie, więc nawet nie mam czasu jeździć do sklepu po słodycze no i nie mam czasu robić tuczących potraw. Dzisiaj np na podwieczorek w biegu wypiłam tylko kefir i 3 h nie byłam głodna.


Stawiam na wodę. Piję też herbaty ziołowe. Kawę robię sobie słabszą i piję z mlekiem bez cukru.


Jak na razie idzie dobrze. Najgorzej z ćwiczeniami, bo po 10 h jestem padnięta. Jeszcze na zumbę pójdę, ale bieganie gorzej, bo jak kończę pracę to już jest ciemno, a ja się boję po ciemku sama niestety. Niedługo na szczęście będzie się robiło ciemno później.


No i następny tydzień zapowiada się fajnie, ale o tym jak już będzie tak jak ja chcę.


Aaa... I najważniejsze... Studia. 

Teraz się troszki boję, bo powoli szykuję się duchowo do... Pisania pracy licencjackiej. To znaczy pisać nie będę na bank teraz, pewnie dopiero na jesień/zimę, bo niestety nie mam zielonego poja jak się za to zabrać. Póki co wszystkie myśli skupiam na studiach i na pracy.


Nie mam białej morwy i tak mi się chce słodkiegooo, ale jutro zrobię sobie chyba pankejki albo naleśniki.

Niedługo moje urodzinki. Planuję zrobić dietetyczny "tort".


Snickers! <-przepis


A jak nie to coś innego wymyślę. Może sernik jaglany? Dużo tego jest w internecie. Albo oreo... :o

1 marca 2017 , Komentarze (7)

Hej.


Jak się można było domyśleć - nowy miesiąc, początek postu - ponowny start.


Jednak to nie jest taki jak do tej pory.


Postanowiłam RADYKALNIE wyeliminować SŁODYCZE z diety. CAŁKOWITY ZAKAZ jedzenia:

- słodyczy ze sklepu, kupnych, gotowych

- chipsów

- tłustych fast-foodów

- ALKOHOL!!!!


Natomiast ograniczyłam węglowodany, nawet w postaci chleba.

Jak do tej pory jadłam 4 kromki na śniadanie - dzisiaj wleciały 2 plus dużo warzyw.


Skąd to mi się wzięło?

Więc, ostatnio gdzieś na fb przeleciał mi artykuł: Cukrowy detoks.

Z ciekawości zajrzałam i... Pomyślałam, że skoro zaczyna się adwent, to jest to czas postanowień. 

I tak oto SŁODYCZE i ALKOHOL od dzisiaj nie będą obecne w mojej diecie.


Jak ja mam zamiar radzić sobie z głodem słodyczowym? Słodkie śniadanie (słodzone ksylitolem), suszone owoce (dodatek do kefiru np), owoce, desery fit.


Miałam schudnąć, a tu przytyłam jeszcze. Dlatego zostało mi 59 dni do wesela... Spinam dupę.


Dzisiaj się okropnie czułam. Tragedia.

Przed @ coraz gorzej się czuję.

Dodaję menu i lecę odpoczywać przed zumbą.


P.S. Wczoraj się spotkałam z przyjaciółką, która nie odzywała się do mnie przez 2 miesiące. No i teraz wszystko jest dobrze. W końcu mam z kim porozmawiać.




Śniadanie 

+ kawa z mlekiem

+ siemię

+ woda z cytryną przed jedzeniem


II śniadanie


+ kawa z mlekiem


Obiad

pierogi gotowane z kapustą i grzybami

kakao niesłodzone prawdziwe

+ magnez


Podwieczorek

nie zjadłam wszystkich śledzi (ok. 0,5 dłuższego nie zjadłam)


+ kawa z mlekiem


Kolacja

?


* kawa z mlekiem - robię trochę łagodniejszą.



AKTYWNOŚĆ

zumbusiaa



A taki to widoczek u mnie:

23 lutego 2017 , Komentarze (3)

Hej.


Tłusty czwartek!

U mnie nie taki tłusty.

Miałam zjeść pączusie twarogowe. I co? I jajco. Spaliły mi się. Nie wiem czemu, ale nigdy nie potrafiłam dobrze zrobić ciasta. W zasadzie... Ja nigdy nie robiłam własnoręcznie ciasta. Jedynie ze 4 lata temu szarlotkę xD

No i trafił szlag.

Ale... Mamuśka kupiła pączki dyniowe z toffi i orzeszkami. Zjadłam dwa (mysli) Ale one nie były tłuste w ogóle, chyba były pieczone.

Ponadto byłam dzisiaj na badaniach. Wyniki mam w normie. Co więcej, z czego się mega ogromnie cieszę to jest to, że CUKIER SPADŁ MI! Miałam kiedyś (co ważyłam mniej dużo) 98 na czczo... Dzisiaj patrzę, a tu 85!!! CUDOWNIE!

Reszta wyników też dobrze.

Jednak na tarczycę i wątrobę dała mi skierowanie i idę po niedzieli zrobić znów. No zobaczymy. Mam nadzieję, że nie jestem chora, a po prostu leniwa. To w takim razie dało by mi takiego kopa... Że jak się mogłam dopuścić do takiego stanu.


Doktorka powiedziała mi... "Pani jest śliczną dziewczyną i powinna Pani schudnąć...". No ja wiem, dlatego też zaczęłam działać. Na noc zrobiłam sobie do jedzenia:

3 kanapki (chleb żytni, awokado, wędlina domowa, ogórek)

serek wiejski

banan.

I świetnie.

Jadę do Arka przed pracą, zrobię mu niespodziankę.

Dzisiaj z aktywności tylko praca.


Od marca mama obiecała na siłkę - na rowery!!! Oby... Boże, nie mogę się doczekać, żeby ruszyć ten tłusty zad.

Zapierdzielam.


22 lutego 2017 , Komentarze (4)

Hej.


Byłam wczoraj z mamą na badaniach krwi i moczu. Jutro po wyniki się wybieramy. Niestety lekarka nie zapisała mi sprawdzenia wątrony i tarczycy, nad czym ubolewam. Wydaje mi się, że mam niedoczynność tarczycy, stąd to EKSPRESOWE TYCIE.

Serio, EKSPRESOWE.

Wiecie k...a co?

Zważyłam się i zmierzyłam wczoraj u pielęgniarki...

102 kg... Eee... 4 kg w 2 tygodnie???

Co to ma być.

Na pewno mam chorą tarczycę. Znaczy... Mam nadzieję, że nie, i że to tylko kwestia małej ilości ruchu... No i obiadków u may Arka. Dlatego mówię stanowcze nie kotletom panierowanym, cukrowi całkowicie, wszystkiemu, co złe.

Cholera...

A w lustrze nie jest tak źle. Nawet cellulit mi się zmniejszył, wydaje mi się.

Może dlatego, że przytyłam. Haha - wcale nie śmieszne.

Jakoś od poniedziałku tak się źle czułam. Przechłodziłam się w pn i wczoraj - po pracy (pracowałam na dworze, więc bardzo się wychłodziłam), leżałam w łóżku do 22 i dopiero się zagrzałam. Z tego względu nawet się nie ruszałam z łóżka.

Nie wiem czy to z lenistwa czy co, że zamiast biegać to gówno zrobiłam.



Dzisiaj już niestety krócej w pracy. Niestety. Tylko 4 h. Cały dzień padało. Jutro idę do pracy na noc. 

Dzisiaj, z racji, że miałam dużo czasu, pohulałam godzinę. Poczytałam współczesną dietetykę przy okazji.

Za godzinę jadę na zumbę.


Jutro tłusty czwartek. Moje święto. Jednak ja nie będę czcić tego dnia.

To znaczy będę, ale w wersji fit. Znalazłam przepis na pieczone pączki twarogowe i je też jutro zrobię. I będę je jeść. Mama planuje nakupować wiele zwykłych, ale ja MAM NADZIEJĘ, trzymać się od nich z daleka.


Dietowo dzisiaj ładnie.

Aktywność też.


Jutro będzie CIĘŻKI dzień.


Tak mi się chce słodkiego CIĄGLE..... Cholera jasna. Albo to cukrzyca. Albo to i to... 


JADŁOSPIS


Śniadanie

2 x kanapka z chlebem żytnim, awokado, domową wędzoną polędwicą wieprzową i jajkiem na twardo

1 x kanapka z marmoladą wieloowocową

twarożek z rzodkiewką, szczypiorkiem, pomidorkiem koktajlowym, papryką i kefirem

zielona herbata

kawa + 0,5 łyżeczki ksylitolu


II śniadanie

banan

sok (jabłko, marchewka)

orzechy włoskie

kawa + 0,5 łyżeczki ksylitolu


Obiad

udko gotowane, brokuł i kalafior podsmażony na maśle z czosnkiem, sałatka grecka i łyżka ćwikły

herbata z białej morwy


Podwieczorek

sałatka grecka 

2 tosty (chleb żytni, masło, polędwica domowa, mozarella)

drożdże


kawa


Kolacja

białko po treningu


AKTYWNOŚĆ

60 mi hula hopu

60 min zumby


17 lutego 2017 , Komentarze (1)

Hej.


Zaczynam już 6 semestr studiów. Przedostatni... Znikam na weekend.

Dzisiaj mam zajęcia od 15 do 19. Jutro mam zajęcia od 8 do 20. W niedzielę od 8:30 do 16:15. Chyba, że coś się zmieni, bo wiadomo jak jest - coś może ulec zmianie. Stale coś się zmienia, jeśli chodzi o godziny zajęć.

 

Przede mną ciężki weekend i ciężki semestr. Teraz wszystkie przedmioty mam w temacie - tym bardziej się boję.


A od poniedziałku ruszam na pełnej. W niedzielę wracam do domu, bo mój ukochany mnie odwozi i mama chciała się z nami spotkać. W poniedziałek z rana pojadę na zakupy dietetyczne i ruszam do pracy.

Wczoraj pierwszy dzień w tym roku pomagałam mamie.<3 Godzina, ale zawsze!


Lecę, kochani, się zbierać.

Papa, miłego dnia!

14 lutego 2017 , Komentarze (2)

Hej!


Wczoraj byliśmy w tym kinie. Późno był seans, bo dopiero o 21:35. Film w sumie ciekawy, ale straszny. Ja wrażliwa jestem, nie lubię patrzeć jak ludzie są brutalni i się zabijają. 

Jednak ogólnie nie jest źle. 

Zdecydowanie wolę komedie.

W kinie wszamana była cola i popcorn. Po powrocie do domu nic. Arek jeszcze jadł batona koło północy, ale ja nic a nic.


Słodycze nietknięte.


Dzisiaj spałam do 9. Obudził mnie. I tak rano zrobiłam sobie śniadanie i potem poszłam na zakupy. 

Potem poleniłam się, zjadłam drugie i zaczęłam ćwiczyć. Mam zakwasy po wczoraj <3


Zaraz jem trzecie śniadanie (nie wiem jak posiłki nazywać, bo z obiadem czekam na resztę, a są dopiero po 17.

A muszę zjeść resztę ziemniaków z wczoraj i sałatkę, bo nie chcę, żeby się zepsuła.


Na kolację będę robić makaron ze szpinakiem, fetą, pomidorkami koktajlowymi, boczkiem i pomidorami suszonymi. Mmm!


Lecę. Zajrzę do Was.

Buzi!


I życzę romantycznego Dnia Zakochanych :*




Śniadanie

(jajecznica: 2 jajka, boczek i ser żółty (niedużo), papryka, cebula i ketchup + przyprawy)

chlebek żytni

kawa


II śniadanie


III śniadanie

[zdjęcie]


Kolacja

makaron ze szpinakiem i fetą



AKTYWNOŚĆ

8 min abs

8 min buns

8 min legs

8 min arms

10 martwych ciągów z gryfem

8 min stretch


13 lutego 2017 , Komentarze (11)

Hej.


Miałam wczoraj wrócić do domu... Ale pogoda u nas nie nada... Nie da się pracować na razie, więc postanowiłam, że skoro mi tu dobrze to zostanę.

No i tak planuję pojechać do domu dopiero w niedzielę.


Podoba mi się mieszkanie z Nim. Chciałabym już tak na zawsze. Być niezależna.

Jest mi z Nim bardzo dobrze. 


Wczoraj mama wróciła z Francji, więc po nią pojechaliśmy na dworzec. Przywiozła mi statuetkę.


No i poza tym przywiozła słodyczeee....

W związku z tym, że się odchudzam, toczę walkę wewnętrzną. Chociaż w sumie dzisiaj nie mam aż takiego ciśnienia na słodkie. Przejadłam się okrutnie w tamtym tygodniu. Ale od dzisiaj już zaczęłam ogarnięcie. Słodyczy nie tykam. Wczoraj Arek kupił mi pomarańcze i banana :) 

Jest mi dodatkowo źle, bo nie ćwiczyłam. Jestem dzisiaj sama w domu, bo mama i Arek pracują, a ja, zaliczyłam dwie poprawy, więc póki co mam spokojną głowę. Muszę poczekać na wyniki dwóch egzaminów jeszcze... Niestety dowiemy się dopiero w następnym tygodniu chyba. Więc żadnych ferii nie mam. Więc, żeby jakoś poprawić sobie humor (chodzi o wygląd fizyczny) postanowiłam poćwiczyć z youtubem. Na dworze wieje złem.

Zjazd w nowym semestrze zaczynam już w ten piątek! Nawet nie będzie szansy poprawić się z tych najcięższych egzaminów. Muszę kupić zeszyty. Może na dniach pojadę do siebie po jakieś ubrania jeszcze i zobaczyć ile zeszytów muszę dokupić.


Dzisiaj już u Arka posprzątałam w pokoju. Poza tym... Wieczorem idziemy do kina!!! Pierwszy raz w życiu idę do kina z Mężczyzną moim. 

Pardon. Raz byłam... To pijany usnął w kinie i chrapał (!). Największa porażka życiowa to był ten mój ex.


Chcieliśmy iść jutro do restauracji, ale stwierdziłam, że lepiej pójść na "Konwój", bo restauracja to jedzenie... Można pójść na rocznicę czy coś, zawsze można wyskoczyć. A do kina... Nie chodzę w ogóle. Arek ma kino pod domem praktycznie.


Lecę. Polenię się.

A potem ćwiczenia.


Miłego dnia!


Śniadanie 8:50



II śniadanie 11:50


III śniadanie 14:50


Obiad 17:50


Kolacja 20:50

W kinie: 

popcorn i cola i trzy pistacje


AKTYWNOŚĆ

8 min abs

8 min buns

8 min legs

8 min arms

8 min stretch

9 lutego 2017 , Komentarze (2)

Hej.


Dzisiaj już na spokojnie zajęłam się nauką. A poszedł do pracy na 7, ja miałam oczywiście wstać z Nim, ale... Obudził mnie o 9. Hahhaa. W nocy jakoś spać nie mogłam. Za gorąco mi było, a za zimno, żeby otwierać okno :D


Po śniadaniu poszłam do sklepu po jedzenie. Potem oczywiście nauka z przerwami. Tak sobie przerywałam kilka razy, tj. najpierw zrobiłam sałatę do obiadu oraz mizerię. Potem znowu przerwałam i sprzątnęłam ze stołu. Potem kolejna przerwa i posprzątałam kuchni ęi nawet umyłam kuchenkę i zlew. Niedługo wracam A mama, więc trzeba jakoś doprowadzić wszystko do ładu :D

O 16:30 będę robić obiadek dla nas. Mam nadzieję, że będzie Mu tak samo smakowało jak zrobiłam Mu pierwszego schabowego (dzisiaj też to samo). Nigdy nie widziałam, żeby ktoś się tak zajadał jedzeniem. 

Ja zjadłam dzisiaj 3 parówki (jakieś dobre jakościowo) + sos chrzanowy + tost z chleba białego niestety i z serem żółtym. Wypiłam dzisiaj dwie małe kawy. Potem na drugie zjadłam serek wiejski z pieprzem i dwoma kanapkami. I jeszcze 5 takich mini kostek mlecznej czekolady, nie na raz tylko w trakcie całego dnia podczas nauki.

Teraz herbatka i można znowu działać.

Także ja lecę, bo sesja wzywa. :*


Miłego popołudnia <3



8 lutego 2017 , Komentarze (5)

Hejo.


Kurde, mam dwie poprawy dodatkowo. Nie zaliczyłam z przechowywania żywności i z technologii żywności. Nie dość, że dwa najważniejsze egzaminy przede mną to jeszcze dwie poprawy. Tragedia.


Ja się z pokoju wyniosłam do kuchni, bo muszę czytać na głos, żeby się uczyć, a nie chcę przy Arku gadać. I tak śpi haha.


W ogóle mi do głowy nic nie wchodzi. Na szczęście Arek idzie jutro już do pracy. Będę mogła spokojnie się uczyć.


Pierwszy raz muszę poprawiać coś w sesji. Najgorsze jest to, że za tydzień już mamy kolejny semestr i zjazd, więc jakbym nie zaliczyła czegoś to kaplica...

Zastanawiam się czy nie pyknąć kawy.


Przepraszam, ale nie mam weny na myślenie o ćwiczeniach i diecie. Sesja, JAK ZAWSZE, nic się nie zmienia, dobija człowieka. Jak zawsze, standardowo nie chce mi się żyć :)

Dobrze, że misio chociaż jest blisko. Cudowne uczucie mieć ukochaną osobę przy sobie... Mogłabym tak już żyć. Razem, bez rodziców, samodzielnie.


A co ze zdrowiem... No póki co to jest dobrze. Jak mówiłam kawy i alko nie piję, ale zastanawiam się, może mi kawa doda powera do nauki?

Dziubki. Muszę spadać się uczyć. Przepraszam, że nie zaglądam do Was. :*

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.