Zawsze uważałam, że raczej nie jestem perfekcjonistką, a tu proszę - w kawałku pt. piszę - jestem. Już trzeci raz zabieram się za pisanie i rezygnuję - bo temat za duży lub za trywialny lub, po co o tym pisać? Chyba mam potrzebę stworzenia perfekcyjnie doskonałego dzieła. I odkładam. Na później lub na nigdy.
Tak sobie myślę, że najlepiej to pisać o dniu codziennym, nim całkiem odejdzie i zapomnę co w nim było.
A dzisiaj to sobie wyważałam otwarte drzwi do wiedzy o moim nadciśnieniu. Skacze i rośnie od wtorku, (tak max. do 174/95), wymyśliłam sobie, że to z powodu pogrzebu męża kuzynki, we środę uznałam, że z powodu spotkania imieninowego z koleżanką, w czwartek z powodu wizyty u rehabilitantki, w piątek z powodu niechętnego pójścia na gimnastykę. Co ciekawe po przyjściu z gimnastyki było gdzieś około 130/80, co mnie dość zaskoczyło, ale z godzinę później już ból głowy i ponad 160/95. I to mnie zatrzymało, niczym się nie denerwowałam - więc skąd. I po jakiejś dłuższej chwili - odkrycie, eureka i myśl- jadłam.
Wracając z gimnastyko poszłam sobie na Targi Bożonarodzeniowe na Rynku, gdzie m.in. kupiłam chleb litewski z owocami i nie kupiłam pajdy chleba ze smalcem. To, że nie kupiłam nie znaczyło, że nie zrobiłam sobie w domu z własnych produktów. I dojadłam wspomnianym chlebem litewskim.
Moje odkrycie, że może to nadciśnienie z jedzenia nie spodobało mi się w ogóle. Pomyślałam, że w zasadzie to oprócz soli to nie za bardzo wiem co wpływa na nadciśnienie. W chwilę później przechodząc obok telewizora usłyszałam, jak na zamówienie, że na nadciśnienie wpływa sód i glukoza. I wtedy stwierdziłam, że dostarczyłam sobie pełny pakiet czynników szkodzących. Tak informacyjnie to za godzinę ciśnienie trochę opadło.
Może czas na wnioski? Może czas pomyśleć o diecie. Nie lubię takiego myślenia, ale ostatniego przykładu nie dało się zwalić na czynniki zewnętrzne. Mój sposób odżywiania, znalazł się niebezpiecznie blisko powiedzenia "Jak za króla Sasa - jedz, pij i popuszczaj pasa". I mało, że dotyczy nadciśnienia, bo i cukrzycy także.
W tej chwili nie wiem czy zostanę z myślą, żeby to przemyśleć, czy przystąpię do jakiegoś działania.