Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Interesuje mnie strasznie dużo rzeczy. Uwielbiam czytać, oglądać filmy (najlepiej w kinie), bardzo lubię podróżować, zwiedzać ciekawe miejsca(moim marzeniem jest podróż do Włoch), lubię robić zdjęcia. Ostatnio moją pasją jest projektowanie wnętrz, odnawianie starych mebli itp.(jest to jednak tylko moje hobby, a szkoda). Bardzo ważne miejsce w moim życiu zajmuje muzyka. Nie mam ulubionego gatunku, a i lista wykonawców byłaby bardzo długa. Jestem bardzo tolerancyjna i szanuję ludzi, którzy mają inne poglądy. Ten wpis jest stary, a u mnie niewiele się zmieniło. Może poza jednym, mam nowe hobby - uwielbiam szydełkowanie. ??

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 284804
Komentarzy: 3667
Założony: 11 sierpnia 2006
Ostatni wpis: 27 maja 2019

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
tibitha

kobieta, 48 lat, Warszawa

170 cm, 104.90 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: Cel I : 101,2 kg (lekka otyłość) Cel II : 86,8 kg (nadwaga) Cel III : 72,2 kg (waga prawidłowa) do końca 2019 roku :D

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

25 sierpnia 2018 , Komentarze (15)

Obiad : ziemniaki, jajka sadzone z mizerią + maliny z jogurtem naturalnym i sezamem 

Kolacja : 4,5 godziny snu (to dla mnie za mało) i mało powietrza w oponach spowodowało, że wróciłam tak zmęczona z przejażdżki, że nie miałam siły jeść kolacji, więc ją sobie odpuściłam :) 

Aktywność: 20 km na rowerze i 2 km spaceru

U mnie dzisiaj leje od samego rana, więc pewnie nici z jakiejkolwiek aktywności, chyba, że później pogoda się poprawi to może jakiś spacer do lasu. 

Cd. rowerowej listy przebojów :

John Newman ma niezły głos :) 

Miłej soboty :) 

24 sierpnia 2018 , Komentarze (6)

Dziś od rana już jestem w podróży. Wracam w niedzielę wieczorem. Jak zwykle kiedy jestem na wyjeździe to pewnie nie będę miała czasu, żeby robić zdjęcia swoim posiłkom albo w ogóle napisać co tam u mnie. W razie czego zrobię ogólny wpis po powrocie. 

Moje dzisiejszy śniadaniowy zestaw podróżny to tortille z czerwonym pesto, serkiem naturalnym, sałatą rzymską i ogórkiem + banan +orzechy nerkowca +suszone figi (zdjęcia nie zrobiłam, bo o 4.30 trudno bawić się w fotografa :) 

Pomyślałam sobie, że podzielę się z Wami moją rowerową listą przebojów. Nie wrzucę od razu wszystkiego, bo długo by trzeba słuchać ;D Pewnie nie wszystkim będzie odpowiadać to czego słucham w czasie jazdy, ale będziecie mogli mnie poznać trochę z innej strony, a nie tylko od tej związanej z odchudzaniem :) A na początek :

Tak na wszelki wypadek gdyby nie udało mi się odezwać życzę Wam miłego, aktywnego i dietetycznego weekendu. Buziaki :D

23 sierpnia 2018 , Komentarze (15)

Moje dzisiejsze menu :

Śniadanie : owsianka, sałatka z ogórka, rzodkiewki, twarogu wędzonego, otrąb i pestek dyni + koktajl z kefiru i ananasa

Obiad : kaszotto z warzywami korzennymi, tymiankiem i parmezanem + duszone pieczarki ze szpinakiem i śmietaną + brzoskwinia z twarożkiem naturalnym i orzechami nerkowca 

Kolacja : sałatka z sałaty rzymskiej, pomidorów, kukurydzy i awokado + melon 

Aktywność : 13 km na rowerze 

23 sierpnia 2018 , Komentarze (15)

Z wczorajszego dnia: Rano jak to u mnie oczywiście rower 20 km. Czujecie, że powoli kończy się lato, a nadchodzi jesień, bo ja tak. Wczoraj było naprawdę chłodno, a ja w koszulce z krótkim rękawem, dopiero po 8 km zrobiło mi się cieplej, a dodatkowo temperaturę, a właściwie ciśnienie podniósł mi jeden burak. Powiem tylko, że dawno nie spotkałam tak ordynarnego faceta, szkoda moich słów. 

Moje menu z wczoraj :

Śniadanie : serek wiejski z pomidorem, rzodkiewkami i bazylią, chleb graham z masłem + koktajl z kefiru, banana, jagód, mielonego lnu i oleju lnianego

Obiad : pierogi z soczewicą (czasem trzeba się wspomóc gotowym produktem ;), duszona kapusta i fasolka szparagowa + śliwki (ależ były kwaśne) 

Kolacja : 3 odcinki "Gry o tron" ;D 

Przegapiłam porę kolacji, a po 20.30 to ja już nie jadam, więc wczoraj jej nie było. 

21 sierpnia 2018 , Komentarze (18)

Jest lepiej czyli ewidentnie przeholowałam z jazdą. Co za dużo to nie zdrowo. Dziś też odpuściłam rower, chociaż tak nie do końca, bo pojechałam do fryzjera (10km). Jechałam bardzo spokojnie, zero wyczynowego kręcenia :) Normalnie ten odcinek robię w 15-16 minut, a dziś w 22, czyli jak na mnie to było bardzo wolno. Rano zafundowałam sobie 30 minut pilatesu. Trening dał mi trochę w kość, ale to przez to, że przestałam ćwiczyć regularnie. Już zapomniałam, a na pewno moje niektóre mięśnie jak świetnie po nim się czuję i jaki relaksujący ma wpływ na ciało. Jest to praktycznie jedyny rodzaj tzw. treningu dywanowego, który mi odpowiada, no może jeszcze ćwiczenia z podkładkami fit&slide (do nich też powinnam wrócić, bo ładnie rzeźbą ręce i nogi). Czas ułożyć jakiś sensowny plan treningowy, żeby był czas i na jazdę, i na ćwiczenia, i na odpoczynek. 

Wczoraj wieczorem po raz pierwszy od dawna miałam napad słodyczowy. Dla własnego dobra w domu nie mam żadnych słodyczy. Musiałam jednak czymś zaspokoić ten nałogowy głód, więc zjadłam kromkę chleba z masłem, burgera wegetariańskiego, 2 suszone morele i 2 suszone śliwki i nic więcej nie dałam rady zmieścić, bo bym chyba pękła. Kalorycznie nie wypadło to najgorzej i dzisiejszy pomiar wagi był taki sam jak wczoraj. Aż się dziwię, że tylko na tym się skończyło. Myślę, że ten napad to efekt tego, że przez ostatnie dwa dni dostarczam w diecie trochę mniej kalorii niż zwykle. Jeśli dziś znowu sytuacja się powtórzy to wracam do poprzedniej dziennej liczby kalorii. Nie będę kusić losu, bo jak nałóg złapie mnie znowu w swoje szpony to długo mnie nie wypuści i wszystko pójdzie na marne. Nie po to odzyskałam jako taką równowagę, żeby pozwolić sobie na takie ryzyko. 

Dzisiejsze menu :

Śniadanie : sałatka z kaszy jaglanej, pomidorów, rukoli, sera feta, sezamu i pestek słonecznika + jogurt naturalny z brzoskwinią i otrębami 

Obiad : soczewica z czerwoną pastą curry z marchewką, cebulą i brokułem, pestkami dyni i orzechami nerkowca +ananas 

Kolacja : sałatka z ziemniaków, czerwonej cebuli, ogórka konserwowego, pomidora i pestek słonecznika + arbuz 

20 sierpnia 2018 , Komentarze (14)

Dziś nie czułam się najlepiej, jakoś tak mi było słabo ogólnie i coś mnie kłuło w "sercu". Podejrzewam, że sama jestem sobie winna, bo przy wczorajszym i przedwczorajszym upale przesadziłam trochę z tym weekendowym długim jeżdżeniem na rowerze. Objawy wskazują na przetrenowanie i mam nadzieję, że odpoczynek sprawi, że wszystko wróci do normy, a jak nie to pewnie będzie mnie czekać wizyta u lekarza i zrobienie badań. Już się cieszę z tego powodu ;P 

Minęło kolejne 10 dni bez mięsa i nadal za nim nie tęsknię, głodna nie chodzę w ogóle, a waga spadła o 3,5 kg (w sumie w ciągu 20 dni 6,8 kg). Do paska coraz bliżej. 

Śniadanie : kanapki z twarogiem i dżemem porzeczkowym, jogurt naturalny z brzoskwinią, otrębami i pestkami dyni +kawa z mlekiem 

Obiad : risotto verde z zielonymi warzywami (groszkiem, bobem, brokułem i szpinakiem) i grzybowy stroganoff (ależ to było pyszne) 

Kolacja :sałatka z rukoli, pomidorów, fasoli, czerwonej cebuli, awokado i pestek słonecznika + ananas 

19 sierpnia 2018 , Komentarze (33)

Dziś moja mama kończy 65 lat (zdjęcie z Bożego Narodzenia w zeszłym roku) :D

Super z niej człowiek, ale też niezła łaska (co widać na załączonym obrazku). Jej największa waga to 66 kg (jak była w ciąży), teraz waży 59-60 kg, ale mówi, że najlepiej czuje się gdy waga pokazuje 55-56 kg. Martwi się o mnie (zresztą jak każda mama o swoje dziecko, nawet 40-letnie), że przez otyłość przede wszystkim niszczę swoje zdrowie. Marzyła o księżniczce, a trafił się jej wieloryb. Chciałabym wszystkie swoje zrzucone kilogramy zadedykować jej w prezencie urodzinowym. Każdy znikający kilogram znaczy dla niej więcej niż gdybym ofiarowała jej wszystkie diamenty świata. 

Dzisiaj zrobiłam 2,5 km spacer i spotkałam na nim takie super słodziaki :

Na rowerze zrobiłam 21 km, niby jechałam wolno, ale wróciłam padnięta, wszystko przez tą pogodę. 

Dzisiejsze menu :

Śniadanie : zielony koktajl z awokado, jabłka, kiwi, szpinaku i łyżeczki oleju lnianego + domowe musli z jogurtem naturalnym i bananem (niestety brak fotki, bo przez przypadek ją skasowałam) 

Obiad : makaron z pieczarkami, cukinią, fasolką szparagową, czerwoną cebulą, szpinakiem, sezamem i parmezanem + pina colada 

Kolacja : omlet z rukolą i czerwoną cebulą + sałatka z pomidorów, ogórka konserwowego i szczypiorku 

18 sierpnia 2018 , Komentarze (15)

Coś mi się wydaje, że będę musiała zmniejszyć wielkość porcji, nie zmniejszając przy tym liczby kalorii. Naprawdę nie jestem w stanie tego wszystkiego zjadać, mimo, że jest takie pyszne. Grubemu to zawsze wiatr w oczy. Wygląda na to, że zafundowałam sobie bezinwazyjny zabieg zmniejszania żołądka ;)) i nawet gdybym bardzo się starała to nie dam rady go rozciągnąć, żeby to wszystko pomieścić. Mogłabym po prostu nie dojadać, ale nie lubię wyrzucać jedzenia do śmieci, tyle osób na świecie umiera z głodu, więc nie można marnować żywności. Trzeba będzie znowu pogłówkować i ułożyć nowy jadłospis, żeby nie nabawić się jakiś braków witaminowych albo mineralnych. Dobrze, że korzystam z aplikacji, bo jak sama miałabym to wyliczać, to zajęłoby mi to sporo czasu, a tak 10 - 15 minut i gotowe. Czasem ten rozwój cywilizacyjny na coś się przydaje :P

Dzisiaj był dzień przecierania nowych szlaków rowerowych. Doszłam do wniosku, że jeżdżenie tymi samymi trasami zaczęło wiać nudą, a ja lubię jak dzieje się coś nowego :) Pomysł miałam bardzo dobry, ale okazało się, że drogę, którą chciałam jechać zaczęto remontować. Mogłam zrezygnować, ale jestem uparciuchem, więc stwierdziłam, że dam radę. Co to takiego dla mnie ściganie się z tirami ;) Na szosie nie było tak źle (zawału nie dostałam), dopiero jak wiechałam do lasu zaczęły się atrakcje. Część drogi wysypana tłuczonymi kamieniami (nie polecam po pierwsze niezbyt to wygodne, a po drugie można przebić oponę), a reszta to piach, który miejscami sięgał poza kostkę. Musiałam zsiąść z roweru (a robię to naprawdę rzadko) i prawie cały ten odcinek szybko przemaszerować, a pod górki, bo było ich kilka podbiec. Nawet nie wiecie jaką poczułam ulgę, gdy w końcu znowu zobaczyłam szosę. Na mapie to wszystko nie wyglądało źle, a ta leśna droga oznaczona była jako trasa rowerowa (ha, ha, ha). Serdecznie współczuję tym którzy będą nią jechać, bo ja na pewno już tam się nie pojawię. Chociaż nie była to najlepsza wycieczka to miała dwa plusy - pierwszy, że mimo utrudnień zrobiłam 26 km i drugi, bo znalazłam inną trasę 

(wygląda na fajną - las, szosa z wyasfaltowanym poboczem, nic tylko jeździć). Na pewno w przyszłości się tam wybiorę. Popołudniu zrobiłam jeszcze 19 km, co razem dało 45 km. Nogi nie bolą (magnez jednak działa), więc nie jest źle, zobaczymy jak będzie jutro. Jestem tylko ogólnie trochę zmęczona, więc pewnie pójdę wcześniej spać. Dobry i odpowiednio długi sen to bardzo ważny element w odchudzaniu. 

Mój dzisiejszy jadłospis :

Śniadanie : kanapki z chleba razowego z ziarnami ze smalcem i ogórkiem kiszonym i pomidorkami, jogurt naturalny z brzoskwinią, otrębami i pestkami dyni (miała być jeszcze kawa z mlekiem, ale już się nie zmieściła) 

Obiad : kaszotto z pieczarkami, gotowaną kukurydzą, oliwkami zielonymi i orzechami nerkowca + śliwki

Kolacja : muffinki warzywne z ketchupem (trzeba je zjeść, bo w końcu się popsują) i sałatka z rukoli i pomidorów 

17 sierpnia 2018 , Komentarze (2)

Waga od 4 dni prawie się nie zmienia, chyba, że zmianą można nazwać 10 dekagramowy wzrost lub spadek ;) Dobrze, że nauczyłam się panować nad emocjami i nic sobie z tego nie robię, a właściwie robię po prostu działam dalej z uśmiechem na twarzy, bo wiem, że to tylko przejściowy etap, chociaż zdaję sobie sprawę, że może potrwać kilka dni, ale i kilka tygodni. Grunt to zachować spokój i nie dać się zwariować z powodu braku wymarzonych efektów na tym elektronicznym urządzeniu, które niejednym spędza sen z powiek :D

Od wczoraj zaczęłam mieć też fazę na nie jedzenie. Nie wiem, czy Wy tak macie, ale ja na pewnym etapie odchudzania przestaję być głodna i mogłabym cały dzień nic nie jeść. Niektórym może się wydawać, że to super, niestety tak nie jest, bo jak nie będę jadła to po pierwsze spowolnię metabolizm, po drugie nie dostarczę organizmowi odpowiednich składników odżywczych, a po trzecie skończy się to tym, że w końcu rzucę się na jedzenie i nadrobię zaległości w 5 minut, a do tego wcale nie gwarantuje to spadku masy (już to przerabiałam). Wpaść w tą pułapkę jest bardzo łatwo, trudniej się z niej wydostać. Dlatego muszę się przymuszać do jedzenia, nawet jeśli nie odczuwam głodu. Gdyby nie było to takie skomplikowane, to można by uznać to za śmieszne, że grubas zmusza się do jedzenia. 

Dzisiaj dzień odpoczynku, trzeba się zregenerować, żeby mieć siły na jutrzejszą jazdę. Rano wyskoczyłam jedynie na bazar po śliwki, cebulę i natkę pietruszki i mało nie wróciłam do domu ze szczeniaczkiem. Był śliczny i kosztował tylko 20 złotych. Zdrowy rozsądek jednak zwyciężył i wróciłam do domu bez pieska. Trochę szkoda, ale trzeba myśleć realnie, bo nie bardzo mam warunki, żeby nim dobrze się opiekować, chociaż moja Jaga (bratanica) byłaby wniebowzięta. Z tym jest podobna do mnie, najchętniej przygarnęłybyśmy wszystkie kotki i pieski, które potrzebują pomocy :) Właściwie to z tym całkowitym odpoczynkiem wyszło średnio, bo pomyłam okna (polecam mycie okien letnim płynem do spryskiwaczy samochodowych), zmieniłam i wyprałam pościel i ręczniki, i ogólnie posprzątałam. Ale za to jutro i pojutrze żadnych obowiązków pełny chill out. 

A oto menu do, którego się zmuszam :

Śniadanie : owsianka, twaróg z pomidorkami, rukolą, otrębami i pestkami dyni, koktajl brzoskwiniowy 

Obiad : zupa-krem z białych warzyw, burgery z boczniakami i surówką z kiszonej kapusty, marchewki i jabłka

Kolacja : muffinka warzywna, reszta surówki z obiadu i śliwki (zamiast muffinki miała być sałatka ze szpinaku, rukoli, pomidorów, białej fasoli i awokado, ale nie dałabym rady jej zjeść, gdyby nie to, że jutro wcześnie rano chcę zrobić sporo kilometrów na rowerze to w ogóle bym nie jadła) 

A na deser kartka z mojego kalendarza :

Miłego wieczoru :) 

16 sierpnia 2018 , Komentarze (15)

15 dni bez mięsa i jakoś wcale mi go nie brak. Zastanawiam się czy nie przedłużyć sobie tej jarskiej diety. Czuję się bardzo dobrze, na wadze 5,8 kg mniej (od 1 sierpnia), a ogólnie 9,1kg (od 5 lipca). Jeśli nawet wrócę do mięsa to będę go jadła najwyżej 2 razy w tygodniu. Żeby się upewnić, że wszystko jest ok to we wrześniu zrobię sobie badania krwi i wtedy podejmę konkretną decyzję. 

Czy ja jestem normalna, bo kto robi 12 km od rana, żeby kupić pieczywo, zamiast zrobić przysłowiowe dwa kroki do najbliższego sklepu? Na swoje usprawiedliwienie dodam, że pieczywo z tej piekarni jest po prostu przepyszne i bardzo dobrej jakości :) Do rannej aktywności dodam jeszcze 2km szybkiego spaceru i popołudniu wypad do sklepu (5km) po powerbank :) 

A u mnie kuchnia serwuje dziś na:

Śniadanie : domowy McDonald's czyli burger w grahamce z pomidorem, sałatą, żółtym serem i ketchupem, brzoskwinie z jogurtem naturalnym, otrębami i pestkami dyni +kawa z mlekiem 

Obiad : ryż z kalafiora z natką, kasza jaglana z marchewką i groszkiem i surówka z buraków + pina colada

Kolacja : morele z jogurtem naturalnym (miała być sałatka, ale nie byłam bardzo głodna i na nic więcej nie przyszła mi ochota) 

Dzisiaj był naprawdę intensywny dzień, bo o 20.40 padłam i zasnąłem (nawet nie wiem kiedy) i przed chwilą się obudziłam, więc szybko wrzucam wpis i idę spać dalej. Spokojnej nocy :D

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.