Jutro 15.07 więc dzień, gdy po raz kolejny mam zameldować się na ONKO. Będę sama bo wszystkie moje znajome zakończyły już ten etap leczenia. Nic nie szkodzi. Posłucham sobie tego i owego. A może chłopaki będą. Mam na oddziale kilku męskich ulubieńców ;) Nie ogarniam ich medycznych grafików więc za każdym razem takie spotkanie jest dla mnie miłą niespodzianką.
Denerwuję się o moje wyniki, czy będę miała wystarczająco dobre by dostać kolejną chemię + immuno?
Z ostatniego tygodnia niewiele skorzystałam. Sporo pracowałam, a poza tym albo lało, albo grzało. Ja słońca muszę wciąż unikać i bardzo źle znoszę upały. Dziś miałam w planach Ślężę, ale świeciło za ostro i odpuściłam. Cóż, zrobiłam se domowe spa. Też dobre.
Czuję się zupełnie dobrze, choć wciąż szybko się męczę i mam zerową kondycję. Chyba zaczęły mi znowu lecieć włosy. Chyba, bo kilka dni temu ponownie przystrzygłam jeżyka na 3 mm i ciężko mi jednoznacznie stwierdzić braki. Generalnie na ciele włosów już od jakiegoś czasu prawie nie mam, ale brwi i rzęsy wciąż są na swoim miejscu. Dziwne. Boję się, że to się szybko zmieni. I bardzo tego nie chcę. No cóż... co zrobić, jak nic nie można zrobić? No właśnie.
Mam już wyniki badań genetycznych, tych prywatnych rozszerzonych. Nie znaleziono u mnie żadnych mutacji pod kątem chorób nowotworowych. To dobrze, biorąc pod uwagę moją córkę i siostrę. I mniej dobrze, jeśli chodzi o moje oczekiwania co do operacji. Bo w tej sytuacji raczej nie będę miała obustronnej mastektomii. Żałuję. Teraz czekam na potwierdzenie wyniku z drugiej próbki i konsultację z chirurgiem onkologicznym. Z tym Wybranym widzę się już za 2 tygodnie i jestem bardzo ciekawa co mi zaproponuje. Czy w ogóle cokolwiek...
Jakoś to będzie, obym tylko jutro dostała co moje. A potem kolejny krok, i kolejny...
Trzymajcie kciuki. Ściskam!
A.