Pamiętnik odchudzania użytkownika:
menevagoriel

kobieta, 38 lat, Olsztyn

170 cm, 105.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: każdego dnia być piękną i zadowoloną z siebie!!

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

12 marca 2022 , Komentarze (5)


To jedna z moich ulubionych sałatek, ktorą robię sobie do pracy (jak mam ochotę na owocową nutę), ale która też króluje  u mnie na imprezach.

Bezglutenowa i wegetariańska (a bez sera wege)

Sałatka z granatem, pomarańczą i sosem miodowo-musztardowym

Składniki:

- Rukola (u nas w domu chętniej roszponka)

- Granat

- Pomarańcze 

- Orzechy włoskie

- Ewentualnie feta lub grillowany grecki ser

- Na sos:

  • Oliwa lub ulubiony olej (u mnie lniany) - 1 łyżka
  • Miód - 1 łyżka
  • Musztarda (u mnie rosyjska, żeby było ostrzejsze) -1 łyżeczka
  • Sok z cytryny - 1 łyżka
  • Pieprz

Pomarańcze pokroić na wiekszę cząstki, orzechy włoskie rozdrobnić też na mniejsze kawałeczki. Połączyć składniki na sałatkę i oddzielnie połączyć składniki na sos.

Osobiście sałatkę z sosem łączę dopiero bezpośrednio przed jedzeniem.

Uwielbiam 😊

🍊🍊🍊🍊🍊🍊🍊🍊🍊🍊🍊🍊🍊🍊🍊

12 marca 2022 , Komentarze (5)

To danie nie wymaga przepisu, ale czasami idzie w zapomnienie. Mi kojarzy się z wiosną i młodymi ziemniakami, ale teraz też smakowało wyśmienicie.

Bezglutenowe i wegetariańskie 

Oczywiście z koperkiem 😊

🍳🍳🍳🍳🍳🍳🍳🍳🍳🍳🍳🍳🍳🍳🍳

12 marca 2022 , Komentarze (4)

Kolejna potrawa z cyklu "wszystko do gara i gitara" 😁

Bezglutenowe i wege

Leczo

Składniki:

- Kilka cukinii

- Kilka papryk - fajnie jak różnokolorowych

- cebule

- Olej

- przecier pomidorowy 

- przyprawy: sól, czosnek, tymianek, rozmaryn, majeranek, papryka ostra, paryka słodka, pieprz

Leczo zazwyczaj robię w proporcji 70% cukinii do 30% papryki, tym bardziej że cukinia kurczy się podczas gotowania.

Cukinię obieram, kroję w kostkę, paprykę kroję w paski i do garnka. Zalewam wszystko przecierem pomidorowym i przyprawiam. Cebulę szklę na odrobinie oleju i też dodaję. Gotuję ok godziny na małym ogniu co jakiś czas mieszając.

Jemy albo jako oddzielne danie, albo z dodatkiem ryżu lub kaszy. Obie wersje pyszne :)

Zdjęcie z internetu.

12 marca 2022 , Komentarze (8)

Pierwszy przepis jest moim całkowicie standardowym daniem - nie tylko na czas postu.

Bezglutenowe i wege.

Bigos ze słodkiej kapusty.

Składniki:

- główka kapusty

- marchew - ok 4 sztuki

- 2 cebule

-odrobina oleju

- przecier pomidorowy

- woda

-przyprawy: sól, pieprz mielony, slodka papryka, ostra papryka, kminek

Kapustę szatkuję i solę żeby zmiękła. Odstawiam na jakiś czas. Szatkuję również marchewkę. Kapustę i marchew zalewam przecierem pomidorowym, a jeśli jest zbyt gesty dodaję trochę wody (mam własnej roboty przecier  i różnie wychodzi - raz gęstszy raz rzadszy). Na 1 kapustę zazwyczaj zuzywam ok. 1 litr przecieru. Przyprawiam. Nastawiam na najmniej możliwy gaz. Cebulę szklę na odrobinie oleju. Dodaję do kapusty. Pilnuję zeby nie przywarło i mieszam od czasu do czasu aż kapusta bedzie całkiem miękka.

Bigos nie potrzebuje dodatków. Chociaż  jeśli ktoś je pieczywo, to z chlebem z masłem jest wspaniały. Najsmaczniejszy jest następnego dnia, więc jak najbardziej nadaje się do zrobienia wieczorem na jutro :)

Jak widzicie robię na raz dużą ilość, ale rodzina uwielbia i pałaszujemy go zarówno na obiad, jak i bierzemy do pracy 😊


Zdjęcie z internetu

🥘🥘🥘🥘🥘🥘🥘🥘🥘🥘🥘🥘🥘🥘🥘

12 marca 2022 , Komentarze (17)

Jak co roku w środę popielcową rozpoczynam 40 dniowy post bez kawy, cukru, alkoholu i mięsa.

Ponieważ na codzień ograniczam też gluten, to robi się z tego niezłe wyzwanie. 

Postanowiłam, że powklejam tu sobie swoje postowe przepisy - które mogą być może inspiracją dla innych i przypominajką dla mnie, gdy zabraknie mi weny co mogłabym ugotować.

🌸 🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸

17 marca 2020 , Komentarze (12)

Siedzę sobie właśnie w pracy, nie za wiele się dzieje, bo wstępna panika klientów została opanowana (w ubiegłym tygodniu miałam ok 50-70 telefonów w sprawie sławnego wirusa), natomiast ludzie nadal tak bardzo koncentrują się nadal na tym temacie, że nie mają czasu na tu i teraz :)

Cóż, to i ja mam czas :)

Przeglądam sobie właśnie loty w ciekawe strony świata. Można teraz znaleźć bardzo dobre oferty, szczególnie liniami AirAzja, które niestety chyba najbardziej ucierpiały na panice. Mój mąż natomiast napalił się na USA, bo lot teraz kosztuje tylko 1200 zł, wiec finansowo warto skorzystać, tylko....mnie nie kręcą Stany :)

Ameryka tak, ale południowa - Brazylia, Peru... ahhh, marzy mi się mocno

No zobaczymy, i tak jakby co to wyjazd dopiero na koniec roku, bo wakacje już poplanowane :)

Z radością i oczekiwaniem..

Joanna

10 marca 2020 , Komentarze (1)

Ostatnie dni upłynęły przy realizacji projektu "Mała Posiadłość" i właściwie na nic innego nie miałam czasu :)

Prowadziłam warsztaty z dziećmi, młodzieżą. Miałam też trochę prac dorosłych z różnych źródeł - sesji, warsztatów i nawet trochę prac napłynęło do mnie z Vitalii. Każdą trzeba było obejrzeć i sumiennie zinterpretować. A to czas :)

Wstawiłam kilka przykładowych prac na mojego facebooczka, jakbyście chciały zobaczyć o czym mówię .https://840805.siukjm.asia/emocjewciele/?modal=admin_todo_tour

Dziś już na spokojnie...zostało jedynie 30 prac do opracowania hehe I czas na nowy projekt terapeutyczno-edukacyjny :)

4 marca 2020 , Komentarze (23)

Popularne jest powiedzenie, że marzenia się spełniają. Lubię je - widać w nim ufność do wszechświata, otwartość na przyszłość. Sama jednak raczej wyznaję zasadę, że marzenia się spełnia.

Mi sie od dziecka marzyła Azja. Właściwie nie do końca wiem czemu, czułam taką ciągotkę w tamtym kierunku. Uwielbiam ich jedzenie, kulturę, anime, nawet ich bardzo ciekawy język. Jednak zawsze było coś ważniejszego od spełnienia tego marzenia. A to pieniądze, a to studia, a to praca. Przekładałam, odkładałam na później, ąz właściwie zapomniałam o swoim marzeniu. W lipcu 2018 roku moja córka nagle i niespodziewanie poinformowała mnie, że marzy o tym, aby pojechać do Japonii, że pragnie zobaczyć Sakurę, kwitnącą wiśnię. Byłam zaskoczona, ale na sercu tak jakoś mi się fajnie zrobiło, że ją też tam ciągnie. I stała się rzecz niesłychana, bowiem postanowiłam, że spełnię jej to marzenie. Ja nigdy dla siebie nie byłam na tyle ważna, abym spełniała swoje, ale teraz jestem w stanie spełnić już nasze ...

W środku semestru, opuszczając szkolę, przekładając projekty, lecąc 12 godzin...w marcu ubiegłego roku, kiedy pojawiły się pierwsze kwiaty Sakury, kiedy Japonia zrobiła się biało-różowa, kiedy nawet mleko, cola i herbata miały smak sakury - byliśmy tam. Założyliśmy kimona, nauczyliśmy się robić sushi, oglądaliśmy budzącą się do życia po zimie Japonię. To było doświadczenie, o którym marzyłam, a które właściwie nigdy nie miało się spełnić. To był cudowny czas.

I jak to się mówi - "worek się rozwiązał". Ta blokada przed spełnieniem, przed doświadczaniem, ten wewnętrzny przymus odkładania siebie na później zniknął. Spełnienie marzenia z dzieciństwa, tak odległego i nierealnego, sprawiło, że inne moje marzenia zaczęły być realne. Po tylu latach zdecydowałam się wreszcie założyć własny gabinet, zaczęłam podróżować tam gdzie mnie ciągnie (w grudniu byliśmy w Tajlandii, teraz planuję Peru), przestałam mówić, że jak będę szczupła, to będę szczęśliwa.

Moje życie dzieje się dziś, a nie jutro czy za tysiąc lat.

Na wiosnę, razem z Sakurą obudziłam się JA

Z wdzięcznością, 

Joanna

3 marca 2020 , Komentarze (14)

Siedzę sobie w firmie mojego męża (pomagam mu, jak mam przerwę w klientach), przygotowuję towary do wysyłki, a że teraz pracuję z energią seksualną, to słucham sobie jakiegoś webinaru w tym temacie. Wchodzi facet - trzeba przyznać mega przystojny. Biło od niego coś takiego pociągającego. Wchodzi, wita się i w tym momencie moje słuchawki przełączyły się na głośnik i rozbrzmiało "aby otworzyć się na energię seksualną i doznać orgazmu energetycznego....". Nie należę do ludzi nieśmiałych, ale zrobiło mi się cóż...lekko głupio :P Za to facet cały się wręcz rozpromienił i ukazał dwa cudowne dołeczki w policzkach. 

Moje życie, takie cudowne :P

Pozdrawiam, Joanna.

3 marca 2020 , Komentarze (30)

Pytacie co u mnie :) jak streścić 13 lat w jeden wpis? Chyba się nie da, zacznę wiec od najważniejszego.

2010 rok był najtrudniejszym rokiem w moim życiu. Urodziłam moją ukochaną córeczkę i ciężko się rozchorowałam. Z wesołej, lekko naiwnej małolatki stałam się ponad 40kg. cięższą - 96kg. na wadze, depresyjną, łysiejącą, zmęczoną kobietą. Nikt nie mógł powiedzieć co mi jest. Jedni zwalali na depresję, inni na zmęczenie dzieckiem, inni kazali wziąć się za siebie, bo "jak Ty wyglądasz" (to akurat teściowa - przemiła kobieta, no nie? :P ). Czułam ból właściwie w całym ciele, nie mogłam zebrać myśli, zapominałam dokończyć zdania, miałam koszmarne migreny, cały czas czułam jakbym miała grypę - takie ogóle rozbicie, bóle stawów. Chodziłam do lekarzy, ale odsyłali nie pomagając - jedynie zdiagnozowali niedoczynność tarczycy i od tego czasu wszystkie moje trudności właśnie na to zrzucali.

Prawda okazała się inna. Robiłam prywatnie badania, spędzałam nocki na czytaniu artykułów medycyny alternatywnej, bo powiedziałam, że się nie poddam. To nie jest życie. W 2013 roku zrobiłam kolejne drogie badania i wreszcie miałam diagnozę, której tak długo szukałam - BORELIOZA. Najpierw się ucieszyłam, wreszcie wiem, co mi jest, dlaczego tak się czuję. Potem jednak przeczytałam objawy, rokowania i pomyślałam tylko - "O kurwa". Dokładnie tak. Zaczęło się "leczenie", a właściwie głaskanie kotka za pomocą młotka, bo w moim stadium choroby właściwie tylko długotrwała antybiotykoterapia mogła pomóc (wg medycyny akademickiej). Łykałam więc prochy - 3 różne antybiotyki na raz przez ok 3 miesiące, aż zaczęły się problemy z trzustką, wątrobą, nerkami, jelitami.... Poprawy w chorobie brak, było coraz gorzej. Rzuciłam wszelkie leki, uznałam, że jak mnie borelioza nie zabiła, to lekami też się nie dam zabić. Przeszłam na zioła. Organy wewnętrzne podziękowały, ale borelioza  protokołowi ziołowemu też śmiała się w twarz. Aż któregoś dnia coś przeczytałam. Przeczytałam artykuł o tym jak psychobiologicznie powstaje choroba - jak traumy i wydarzenia z naszego życia wpływają na nasze ciało i zdrowie. Nawet nie pamiętam gdzie to znalazłam, ale sięgnęłam po więcej. W medycynie akademickiej nazywa sie to psychosomatyką - dziedziną, która tak bardzo jest niedoceniana. Ja poznałam to pod nazwą Biologii Totalnej.

Teraz pracuję jako terapeuta w nurcie psychobiologii, teorii schematów i psychoterapii pozytywnej. Pokazuję ludziom jak wyjść z choroby poprzez analizę przeżyć, przekonań, wzorców z dzieciństwa. Nie zdziwicie się więc, gdy powiem Wam, że pomogło :) Żyję bez bólu, bez zaników świadomości, bez wszelkich objawów boreliozy już od lat. To moja droga, której nikt by nie przewidział, której ja sama bym nie wybrała, gdyby nie choroba. A jednak jestem tu i cieszę się, gdy przychodzi do mnie klient i mówi - "próbowałam już wszystkiego, nic nie pomaga", a po kilku pytaniach, 1-2 sesji, dostaję SMSa - "jest dobrze, to chyba niemożliwe że tak szybko pomogło, prawda?" 

Możliwe, bo siłę i moc do zmiany mamy w sobie.

Trzeba zacząć od pytania - czy jesteś gotowa odrzucić co znajome i sięgnąć po nowe?

Cokolwiek się stanie,

Joanna

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.