- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
Ostatnio dodane zdjęcia
Znajomi (101)
O mnie
Archiwum
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 38109 |
Komentarzy: | 785 |
Założony: | 4 sierpnia 2009 |
Ostatni wpis: | 3 maja 2021 |
Postępy w odchudzaniu
Historia wagi
Chyba już pora na pierwszy wpis...
To było 4 miesiące temu...
Weszłam na wagę i spojrzałam na wyświetlacz.... stanęłam i patrzyłam, a tam tylko trzy czerwone kreski... Pomyślałam sobie: co jest grane, waga się popsuła, czy jak? W głowie zaczęło mi jednak świtać zupełnie inne wyjaśnienie tego dziwnego fenomenu... na samą myśl o którym ogarnęła mnie panika. Nie to nie możliwe, jeszcze 4 tygodnie temu było 146 kg, przecież nie da się tak szybko przytyć. Fakt, to był dziwny miesiąc, zero wychodzenia z domu, nauka, spanie po 3h-4h na dobę, hektolitry kawy i przekąski non stop, ale żeby aż 4 kg.
A jednak dokładnie tak się stało, waga nie była popsuta tylko ja byłam zbyt ciężka...
To chyba był jeden z najgorszych dni w moim życiu, nie potrafiłam się cieszyć z bycia świeżo upieczonym magistrem, w mojej głowie cały czas krążyły wizje 300 kilogramowego monstrum, nie będącego się w stanie samodzielnie poruszać, jak z filmu "Co gryzie Gilberta Grape'a". Dotarło do mnie, że być może już całkiem niedługo taka właśnie będę. Powiedziałam sobie NIE po prostu nie i koniec. Nich mi zrobią operacje, wytną pół żołądka albo jelit, czy co tam jeszcze chcą. Nic mnie to nie obchodzi, niech mnie okaleczą, ale ja już więcej nie przytyję!
Potem trochę się uspokoiłam, poczytałam sobie o takich operacjach i doszłam do wniosku, że jednak wolałabym żeby mnie nie okaleczali. Postanowiłam, że dam sobie ostatnią szansę. Odgrzebałam stare papiery z wizyt w Instytucie Żywienia i Żywności (prawie rok wcześniej byłam tam u lekarza i dietetyka) i zaczęłam.
Dzisiaj mija 4 miesiące od tamtego strasznego dnia, schudłam już 22 kg (w pierwszych kilku dniach straciłam te przeokropne cztery), waga spada dalej nawet się boje, że trochę zbyt szybko.Staram się stosować dietę tysiąca kcal (zgodnie z zaleceniami z instytutu to jest właściwie 1250 kcal) i od połowy lipca prawie codziennie pływam. Jakoś się trzymam, ale ciągle się boję, co będzie dalej. Na dodatek wciąż nie znalazłam pracy. Wiem wiem, kryzys i w ogóle, a poza tym nie za specjalnie mam jakieś doświadczenie, ale to powoli staje się coraz bardziej frustrujące. No nic trzeba jakoś żyć.
lol ciekawe czy ktoś w ogóle przeczyta te moje wypociny...