Dieta "białkowa"
U mnie w pracy ostatnio wszyscy mówią o diecie, wktórej je się artykuły bogate w białko: mieso, drób, wędkliny, nabiał, jajka, ryby i owoce morza. Poten dodaje się jeszcze warzywa i tak po 5 dni na przemian, az do osiagniecia wymarzonej wagi. Czy ktoś słyszał lub stosował taka dietę?
Jedna z kolezanek ją stosuje i efekty już widać. Przeczytałam książkę na ten temat. Podoba mi sie ona. Mam ochote spróbować, ale....... trochę obaw jest. Proszę o informacje.
Poza tym raczej nie ciekawie. Dietę trzymam ( poza malutkimi wyjątkami). Ale waga drgnęła w drugą stronę niż chciałabym. To sygnał, że czas na zmiany..........
Hura!
Moja waga dzisiaj rano pokazała 86,9 kg. No nareszcie się doczekałam.
Mam nadzieję, że to doda mi sił do dalszej walki z moimi nadmiernymi kilogramami. Chciałabym na Komunię syna wyglądać tak jak na Komunii córki (albo lepij). Pozostało mi jeszcze trochę do zrobienia.
Dzisiaj nie zgodziłam sie daćmajstrowi zaliczki na poczet przyszłych prac. Jak w poniedziałek nie przyjdzie do roboty to znowu bedzie na mnie i będę miała przechlapane........ Oby było inaczej..... Najbardziej to sama siebie dołuję, jak takie coś się zdarza. A ostatnio sporo jest rzeczy, które mi się nie udają. Muszę popracować nad sobę w dziedzinie asertywności , a nie za wszystko obwiniać siebie. A może rzeczywiście stałam się nie do zniesienia...... Praca, praca i jeszcze raz praca.... We wszystkich dziedzinach życia...................
Odpowiadając na pytanie: Syn idzie do Kominii w krótkiej albie i białych spodniach. Do tego pasują białe buty. Dzisiaj się przekonałam, że muszę szukać numeru 34.
Piątek!!!!!!!!
Hura! Dzisiaj już piątek. Nie był to dla mnie najlepszy tydzień. Dobrze, że się kończy. Wcxzoraj zachorowała córcia. Mam nadzieję, że to tylko angina . W szkole było kilka przypadków zachorowań na różyczkę. Pożyjemy zobaczymy. Z moją dietą nawet , nawet.... Trzymam się. Mój organizm przyzwyczaił się do mniejszej ilości kalorii i mniejszej objętości jedzenia. Teraz muszę walczyć raczej z rozumem, bo to w głowie powstają sygnały, że chciałabym zjeść ciastko, lody., tłusty kotlet z ziemniaczkami................. deserek................ A tak naprawdę to nie jestem głodna. Moje ubrania robią się luźne, ale waga nieubłaganie pokazuje więcej niż na pasku zamieszczonym powyżej. Więć nie mam się czym chwalić. Z dietą jest nawet dobrze, gorzej z ćwiczeniami. Nie mam na nie ochoty i nie mogę się zmusić nawet na jazdę na rowerku stacjonarnym. A stoi w kuchni koło telewizorka i lodówki..... I możnaby potrenować choćby oglądając serial "Na dobre i na złe"......
Moje myśli od tygodnia zaprząta Komunia mojego synka. Nie wiedziałam, że są takie problemy z białymi butami rozmiar 35 dla chłopca...... A może ktoś ma zbędną parę w dobrym stanie? Chętnie odkupię.
Szkoda, że jestem tak daleko od was. Chętnie uciełabym sobie dłuższą pogawędkę w realu. Teraz muszę iść zająć się dziećmi - tą chorą i tym zdrowym. POZDRAWIAM!!!!!!!!!!!!!
Dziękuję!
Dziękuję wszystkim za słowa otuchy. Świadomość, że nie jestem sama to bardzo ważna rzecz. Dziękuję też za przepis na "domowy chlebek". Mam pełnoziarnistą mąkę. Sprubuję w przyszłym tygodniu go upiec. Przepis bardzo się przyda. Wczoraj uświadomiłam sobie, że za dwa miesiące mam ważną uroczystość syna i zrzucenie kilku kilogramów jest bardzo wskazane, a czasu zostało już niewiele.
Dzisiaj dobrze mi poszła dieta. Tak trzymać dalej.
Od nowa
Witam wszystkich, którzy chcą czytać mój pamiętnik. Wróciłam. Postanowiłam znowu zacząć walkę z kilogramami. Waga po powrocie do normalnego odżywiania wróciła do dawnych cyferek, a nawet większych.............. Źle się z tym czułam i postanowiłaam, że pożywienie i kilogrmy nie będą mną żądziły. Świat wokół mnie nadal nie przynosi pozytywnych odczuć, ale taku\ie już jest to nasze życie...... Jak sami sobie nie pomożemy to nikt i nic nam nie pomoże. Przekonałam się, ze świat jest weselszy , jeśli ja kroczę przed siebie z uśmiechem (choć czasami jest trudno). Rozpoczą się Wielki Post. Postanowiłam i ja mieć jakieś wyrzeczenie. Bardzo lubią ciasta i słodkie bułeczki. NIE BĘDĘ JADŁA SŁODYCZY !!!!!!!! Mam nadzieję, że wytrwam do Świąt. Moja córka postanowiła mi towarzyszyć. Zobaczymy, czy wspólnie będzie nam łatwiej..... Moja waga dzisiejsza to 89,1 kg. Nie ma się czym chwalić, ale narzuciłam też sobie rygor jakościowo ilościowy w jedzeniu, bo moim problemem jest ilość pokarmów. Teraz zawsze będę miała w domu marchewkę................... I dużo wody mineralnej............... Obiecuję choś raz na tydzień zdać relację z tego jak mi idzie gubienie "zbędnego sadełka". Mó mąż postanowił rzucić palenie, a ja postanowiłam rzucić zbędne kilogramy. Tylko raz udało mi się dobić do 80 kg. Mam nadzierję, że teraz też mi się uda.Trzymam za siebie kciuki. Może ktoś jeszcze mi pokibicuje?!.........
Dzień dzisiejszy
Nawet nie chcę patrzeć na wagę. Dawno się nie ważyłam. I narazie nie zamierzam tego robić. Dietę sobie odpuściłam. Wszystko wokoło mnie zdołowało - problemy w pracy, w domu, z remontem, z dziećmi.................... Nie mam siły do wszystkiego............. Jest mi żle z tym, ale nie mam siły na dietę i walkę z samą sobą. Nie potrafię oprzeć się pokusire. Wiem , że robię żle.......... I na tym poprzestaję.......... Fizycznie też czuję się żle. Boli mnie głowa, mam zatkany nos i boli mnie gardło. Chyba podłapałam grypkę. Dzieci chorowały to teraz kolej na mnie... Trzeba zacząć przygotowania do Wigili. W lodówce czeka już sum, w zamrażarce uszka i pierogi. Resztę zrobię jutro i pojutrze......
Wszystkim życzę zdrowych, radosnych i rodzinnych Świąt.
Dziń 51y - 05.12.2009
Wreszcie moja waga drgnęła. Jest mnie mniej - 87,1 kg. - to pokazała waga rano.... Nie poprzestanę na tym
Dzień 46-ty - 30.11.2009
Dzisiaj Andrzejki, a ja mam wisielczy humor. "Horroru" ciąg dalszy. Tym razem fachowcy od remontu nawalają. Czy każdy jest tak niesłowny, czy to ja mam pecha i trafiam na takich co dużo mówia a mało robią, i na dokładke trzeba im tłumaczyć co należy zrobić. A efekt jest taki, że i tak robią po swojemu..............
Myślałam, że biorąc fachowców nie będę musiała się martwić o remont, ale życie pokazała, że bardzo sie pomyliłam. Mam nadzieję, że jakoś szczęśliwie dotrwam do końca prac i wszystko będzie dobrze (choć ja chyba osiwieję od zmartwień).
Dzień 45-ty - 29.11.2009
Jak było do przewidzenia nie wytrzymałam. Ale Jak tu wytrzymać jak wokół tyle pokus - zrobiłam śniadanie dzieciom, obiad dwudaniowy dla całej rodzinki.............Same zapachy i widoki - to wielka pokusa. Zjadłam troszkę serka i kawałek bułki grahamki. Teraz piję kawę zbożową (od rana nic nie piłam) . Wiem, że to żle,. Cały dzień myślę o pracy, a raczej o wydarzeniach z piątku i szukam przyczyny niepowodzenia i oczywiście obwiniam siebie. Taki mam charakter i obwiniam siebie. Już nie wiem czym się zająć aby czas szybciej zleciał. Byle do jutra. I mieć to już za sobą.................... Smutno mi.............. A mąż ciągle grzebie w samochodzie. Ja bym go już sprzedała. ale to jego hobby. Szkoda, że domu tak nie pieści jak ten samochód. Szkoda gadać.A z drugiej strony zazdroszczę mu, że ma zainteresowania i pasje, bo ja nie mam nic, cobym tak lubiła jak on ten samochód.................
Postanowienie. Dzień 45-ty - 29.11.2009
Dzięki z pocieszenia..... Dobrze, że jesteście. Z dziećmi lepiej - gorączka ustąpiła. Powoli wyleczą się. W domu normalnie, ale praca śni mi się po nocach. O konsekwencjach "Piątkowej katastrofy" nie chcę myśleć (choć podświadomie to robię). Jakoś dziwnym trafem wszystko co najgorsze dzieje się wtedy, gdy szefowa idzie na zasłużony urlop i ja zostaje sama z pewnymi obowiązkami. . . . . Nie potrafię przestać o tym myśleć.
Postanowiłam zrobić sobie jeden dzień bez jedzenia i picia. Ostatnio mam problemy żołądkowo - jelitowe, więc wydaje mi się to dobrym rozwiązaniem. Nie wien czy mi starczy siły i samokontroli, bo ostatnio podjadałam nawet jak nie byłam głodna. Cały dzień przede mną. Wieczorem napiszę jak minął dzień.