Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

nienawidzę swojego odbicia w lustrze....i ciężko mi wszędzie nosic te niepotrzebne kilogramy...

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 24508
Komentarzy: 303
Założony: 26 grudnia 2009
Ostatni wpis: 15 lipca 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
annamaria1971

kobieta, 53 lat, Wrocław

170 cm, 95.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

4 kwietnia 2010 , Komentarze (5)

było dobrze. Organizm przyjął pierwszą strawę normalnie. Moimi posiłkami były dziś świeżo wyciśnięte soki pól na pół zmieszane z wodą. 1) szklanka soku grejfrutowego   2) szklanka soku pomidorowego z 3 łyżeczkami miąższu   3) szklanka soku jabłkowo-gruszkowego  4) szklanka soku grejfrutowego.  Przed wypiciem soku żuję czerstwą skórkę od chleba natartego czosnkiem po czym dokładnie to wypluwam (2-3 kawałki). Służy to oczyszczeniu nalotu na języku, który całkowicie nie zniknął i zabiciu bakterii w jamie ustnej. A teraz podsumowanie.... to, że wyniki były dużo lepsze to już wiecie, waga spadła o 13,5 kg. Poziom tłuszczu z 53,8% spadł do 45,4%,  a poziom wody wzrósł z 31,7%  do  37,5%.  Może to koniec otyłości a zacznie się walka z nadwagą....? Zaraz zmienie pasek i sprawdzę BMI ....i do jutra.   A najważniejsze jest to, że czuję się jak nowo narodzona, chce mi się żyć za pięciu i mogę przenosić góry!!!!!!!!!!!!!

3 kwietnia 2010 , Komentarze (3)

Dziś ostatni dzień głodówki. Jutro rozpoczynam wychodzenie. Najchętniej o  te 2 dni świąt  przedłużyłabym głodówkę, ponieważ kiedy nic nie dostarczam do organizmu, jedzenie jest mi zupełnie obojętne. Kiedy natomiast zaczynamy odżywianie powraca wilczy apetyt.  Obiecałam już jednak mamie, że kończę post w pierwszy dzień świąt. Mama dostała jakiejś psychozy... dzwoni kilka razy dziennie jak się czuję, czy nie zasłabłam...itd. Jutro  soki co godzinę pół na pół zmieszane z wodą co godzinę. Zobaczymy, czy  wilczy głod powróci...he he... nie mogę się rzucić na jedzenie, bo nieodpowiednie wychodzenie z głodówki może zakończyć się nawet śmiercią. A pyszności przygotowałam sporo..... tradycyjnie biała kiełbaska i żurek, jaja faszerowane szynką i żółtym serem, sałatka gyros, sałatka jarzynowa, sałatka wiosenna, sałatka owocowa,galareta z drobiu, szynka w galarecie, i jaja w sosie tatarskim. Noi oczywiście mięcho... Nie powiem, ale nie lada wyzwanie mnie jutro czeka.  Tymczasem.....życzę Wam wszystkim Kochane Vitalijki  pogodnych Swiąt WIELKIEJ NOCY,   zdrowia, miłości, uśmiechu na co dzień i dużo optymizmu na każdy dzień.

1 kwietnia 2010 , Komentarze (3)

Dziś maraton w pracy. Ale dzień się już nareszcie skończył. Głodowanie bez najmniejszych zmian, Aż żal mi będzie w niedzielę rozpocząć wychodzenie .....he he...  Chętnie przedłużyłabym ją jeszcze, ale jak na pierwszy raz  w zupełności wystarczy. Jęzor jeszcze pokryty nalotem. Kiedy zacznę jeść to przed każdym posiłkiem, mam natrzeć czosnkiem skórkę z chleba i żuć ją jak najdłużej w buzi, po czym wypluć. Oprócz właściwości bakteriobójczych, ma to także pomóc w oczyszczaniu języka. Zobaczymy.  A teraz czas na odpoczynek zasłużony. Dobrej nocy życzę.

31 marca 2010 , Komentarze (3)

Zrobiłam i odebrałam dziś wyniki.. I co....? Otóż  OB z 43 zmalało mi do 18.  Cholesterol z  272 spadł na 212. A hemoglobina z 12,9  wzrosła do 13,7.  Hemoglobina wg książki  Małachowa miała wzrosnąć, ponieważ krew podczas głodówki się oczyszcza i zwiększa się ilosć czerwonych krwinek. Pozostałe wyniki wszystkie w granicach normy, przy czym zaznaczam, że żadno z nich nie jest przy minimalnej, ani maksymalnej granicy. Wyniki bardzo mnie ucieszyły, mamy niestety nie przekonały, no ale cóż - każdy ma prawo mieć własne zdanie.  A z innej beczki - zastanawiam się nad menu dla rodzinki na swięta.  Może podzielicie się jakimiś nowymi przepisami ciekawymi....?

30 marca 2010 , Komentarze (1)

Hmm.... jak się tak zastanowię mocniej, to sama nie wierzę że to 3 tygodnie jak nie miałam nic w buzi do jedzenia.... Wczoraj nadal walczyłam z porządkami i swoimi nowymi ślicznymi firanami ( są naprawdę cudne ). Dziś miałam przeprawę z mamą. W zeszłym tygodniu powiedziałam Jej o swoich poczynaniach. Nie pochwaliła mnie rzecz jasna (jesteśmy zupełnie różne istoty). Ale dziś..... przyszła do mnie rano i powiedziała, że nie wyjdzie dopóki czegoś nie zjem.  Noi się zaczęło....Nie będę się rozpisywać, ale nie pokłóciłyśmy się na szczęście. Ja oczywiście nie uległam ( starałam się Jej wytłumaczyć, że nie mogę zacząć tak normalnie jeść, tylko będę zaczynać od soków). Muśka przerażona, że po głodówce na dodatek przez następne 5 dni nie będę jadła, tylko piła soki owocowe i warzywne. Obiecałam, że jutro zrobię wyniki, co zmieniło się przez ten okres niejedzenia. Z głodówki wychodzę pierwszego, bądż drugiego dnia świąt.   Już będzie po drugim przełomie kwasiczym, a duża ilość czasu pozwoli na wyciskanie świeżego soku w pierwszym dniu co godzinę, a w drugim co dwie godziny. Po lewatywie nadal wychodzą kamienie kałowe. Nalot na języku brudno-żółty, ale dziś jakby tyci mniejszy. Noi to tyle  na dzisiaj.... papatki. P.s.  Samopoczucie nadal rewelacyjne. Sił i wigoru nadmiar.....

28 marca 2010 , Komentarze (5)

Wróciłam niedawno z pracy.  Uśmiech właściwie nie schodzi z moich ust. Jestem szczęśliwa bez żadnego powodu. Przez 2 dni po obudzeniu bolały mnie węzły chłonne ( tak jak przy ropnej anginie). Do 30 roku życia, chorowałam tylko na to. Nie zawsze była angina doleczona, no bo przecież praca.... Według opisów Małachowa zaczynam chyba drugi okres kwasiczy, gdzie organizm dociera do korzenia chorób. Chciałam też powiedzieć, że z nogą jest już wszystko ok. Czasem zauważam jeszcze tylko, że  palce stopy są zimniejsze od tej drugiej. Etap wychodzenia będzie dużo cięższy niż głodówka i powiem szczerze, że mam odrobinę pietra czy podołam tym wszystkim wyrzeczeniom, ponieważ czuje się normalny głód i wilczy  apetyt po zakonczonej głodówce. Ale jestem dobrej myśli.....

27 marca 2010 , Komentarze (1)

Noi cóż. Ciągle bez zmian. Oddech  nadal nieprzyjemny ( znaczy się oczyszczam się w dalszym ciągu), nalot na języku zrobił się ciemniejszy ( jest go dużo mniej, aczkolwiek jeszcze sporo ).Pospałam dziś po pracy trochę, a teraz ponieważ mam już wszytą taśmę do swoich firan, ponadziewam żabki i polenię się przed telewizorem. Idę najpierw chwilkę na spacerek, bo zwyczajnie zachciało mi się tlenu. Dlaczego nie wpadłyście na krówkę....? Syn powiedział, że pyszne i pożarł 2 kawałki wielkości dorodnej w-z

26 marca 2010 , Komentarze (2)

Melduję tylko, że nie umarłam z głodu, za to jestem skonana, bo od 6 rano do 20.30 byłam w pracy. A jak przylazłam do domu, to upiekłam ciasto!!!!!!!! Ja, która ciast nie piekę....tylko te z karkówki i ze schabu..... Kompletnie nie wiem co mi odbiło. Jakiś zakalec z biszkoptu wylazł, a ciasto zwie się KRÓWKA. Ciekawe teraz kto go zje, bo mój Młody tak jak ja ciasto je 2 razy do roku na święta. A ciasto w ilości 6 - 7 blach piecze zawsze Mamuśka. Jest po prostu MISTRZYNIĄ w tym względzie. Wpadnijcie jak chcecie jutro na krówkę...hi hi... mam też mleko do popicia, albo cacao.....

25 marca 2010 , Komentarze (3)

Hi hi...jasne, że miało być w pozycji pozimej. Nie śpię na stojąco, nie nie.  Głodowanie bez żadnych zmian, samopoczucie też. Po pracy byłam na zakupach, i zakupiłam parowar ( ludzie, nie poznaję się ), 3 pary bucików, które od razu wpadły mi w oko (choć każda para zakupiona w innym sklepie) i kolejną książkę o głodówce. Do Młodego wieczorem przyszli koledzy, zrobiłam im zapiekanki bez żadnego ślinotoku i dostałam wielkie pochwały od młodzieży za pyszną kolację. I tak minął dzionek. A jutro koszmarna pora wstawania!!!!!! 5 rano!!! Ech, niecierpię  o tej porze zaczynac dzień. papatki....

24 marca 2010 , Komentarze (4)

Wróciłam padnięta, ale zadowolona.Zakupy udane (się okaże dopiero he he) a i do domku kupiłam piękne firanki do pokoju ''gościnnego" z przecudnym lambrekinem, i do sypialni słodziutką różową firankę w złote wycinane kwiaty (bo sypialnię mam różowiutką). Czuję się nadal wspaniale, a na obiad po prostu nie wyszłam z bus-a. Nie będę przecież siedziała o wodzie mineralnej (nawet bez herbaty hi hi), kiedy inni pałaszują. Skłamałam, że zjadłam już obiad w Warszawie po zakupach. Nalot na języku jakby się znów powiększył, a zapach z ust robi się nie do wytrzymania. A teraz już idę na wymarzony spoczynek wreszcie w pozycji pionowej....pa

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.