2 dzien - jest OK
Dzisiaj tylko rzekne, ze ciesze sie, bo waga rano pokazala 96,7. WIEM,
ze to nie TLUSZCZ, ale zacheta jest
BEDZIE DOBRZE
Menu dzisiaj wieksze, ale i dzien dluzszy, bo od 05.30
Podaję początkową i końcową raportu:
Data | Rodzaj posiłku | Nazwa produktu | kcal | B [g] | W [g] | T [g] | Waga [g] | Masa ciała |
02-07-2014 Śr
godz. 07.00 | Śniadanie
1391 kcal | Banan
| 180,00
| 2,18 | 40,48 | 0,66 | 200,00
| 98,00
|
02-07-2014 Śr
godz. 07.00 | Śniadanie
1391 kcal | Bułka grahamka
| 254,00
| 8,80 | 50,40 | 1,60 | 100,00
| 98,00
|
02-07-2014 Śr
godz. 07.00 | Śniadanie
1391 kcal | Chleb wieloziarnisty pszenno-żytni na zakwasie SPPIC Kraków | 76,40
| 2,92 | 13,28 | 1,28 | 40,00
| 98,00
|
02-07-2014 Śr
godz. 07.00 | Śniadanie
1391 kcal | Chleb wieloziarnisty pszenno-żytni na zakwasie SPPIC Kraków | 76,40
| 2,92 | 13,28 | 1,28 | 40,00
| 98,00
|
02-07-2014 Śr
godz. 07.00 | Śniadanie
1391 kcal | Jajko na miękko
| 176,40
| 15,00 | 0,00 | 12,96 | 120,00
| 98,00
|
02-07-2014 Śr
godz. 07.00 | Śniadanie
1391 kcal | Makaron nitki cięte po ugotowaniu Lubella | 222,80
| 8,92 | 46,20 | 0,20 | 200,00
| 98,00
|
02-07-2014 Śr
godz. 07.00 | Śniadanie
1391 kcal | Otręby owsiane 16% błonnika Sante | 107,40
| 5,28 | 13,23 | 2,61 | 30,00
| 98,00
|
02-07-2014 Śr
godz. 07.00 | Śniadanie
1391 kcal | Paprykarz szczeciński Łosoś | 106,20
| 4,32 | 8,10 | 6,30 | 60,00
| 98,00
|
02-07-2014 Śr
godz. 07.00 | Śniadanie
1391 kcal | Ser twarogowy półtłusty krajanka OSM Łobżenica | 121,00
| 17,50 | 3,70 | 4,00 | 100,00
| 98,00
|
02-07-2014 Śr
godz. 07.00 | Śniadanie
1391 kcal | Zupa pomidorowa
| 70,00
| 5,50 | 9,50 | 1,50 | 500,00
| 98,00
|
02-07-2014 Śr
godz. 19.00 | Kolacja
210 kcal | Kiełbasa Śląska Sokołów | 210,00
| 18,60 | 0,00 | 15,30 | 100,00
| 98,00
|
Suma | 1600,60
| 91,94 | 198,17 | 47,69 | 1490,00
|
|
Średnia | 145,51
| 8,36 | 18,02 | 4,34 | 135,45
| 98,00
|
Procentowy udział składników wg wagi [%] |
| 27,22 | 58,66 | 14,12 |
|
|
Procentowy udział składników wg kcal [%] |
| 23,34 | 50,31 | 26,35 |
| |
Hipoooopotam wystartowal... ha ha
01 lipiec bardzo grzecznie... Rozpoczęłam dietkę.... Zaczynam matematycznie, bo nie mogłam sie zdecydowac na żadną z diet gotowych i w teorii wszystkich dobrze mi znanych...ha ha... Matematyvznie, czyli bedę starala sie nie przekraczac 1000-1300 kcal dziennie. Przy takim zalozeniu powinno być mnie mniej o 20 dkg. zmierzylam sie dokladnie, waga dzisiaj 97,6 noi START.
Data | Rodzaj posiłku | Nazwa produktu | kcal | B [g] | W [g] | T [g] | Waga [g] | Masa ciała |
01-07-2014 Wt
godz. 09.30 | Śniadanie
108 kcal | Ser Twarogowy Chudy Zielona Łąka | 107,50
| 22,50 | 4,38 | 0,00 | 125,00
| 98,00
|
01-07-2014 Wt
godz. 13.00 | Obiad
275 kcal | Udko z kurczaka gotowane bez skóry
| 125,00
| 17,80 | 0,00 | 5,90 | 100,00
| 98,00
|
01-07-2014 Wt
godz. 13.00 | Obiad
275 kcal | Zupa jarzynowa
| 150,00
| 6,50 | 17,50 | 6,00 | 500,00
| 98,00
|
01-07-2014 Wt
godz. 19.00 | Kolacja
578 kcal | Chleb na zakwasie z maszyny Przepis od jonka | 84,26
| 2,47 | 15,44 | 1,25 | 40,00
| 98,00
|
01-07-2014 Wt
godz. 19.00 | Kolacja
578 kcal | Jaja kurze
| 83,40
| 7,50 | 0,36 | 5,82 | 60,00
| 98,00
|
01-07-2014 Wt
godz. 19.00 | Kolacja
578 kcal | Jaja kurze
| 83,40
| 7,50 | 0,36 | 5,82 | 60,00
| 98,00
|
01-07-2014 Wt
godz. 19.00 | Kolacja
578 kcal | Jogurt Jogobella Brzoskwinia Jogobella | 171,50
| 6,13 | 26,78 | 4,38 | 175,00
| 98,00
|
01-07-2014 Wt
godz. 19.00 | Kolacja
578 kcal | Porzeczka czerwona
| 155,00
| 5,50 | 30,00 | 1,00 | 500,00
| 98,00
|
Suma | 960,06
| 75,90 | 94,82 | 30,17 | 1560,00
|
|
Średnia | 120,01
| 9,49 | 11,85 | 3,77 | 195,00
| 98,00
|
Procentowy udział składników wg wagi [%] |
| 37,78 | 47,20 | 15,02 |
|
|
Procentowy udział składników wg kcal [%] |
| 32,11 | 40,11 | 27,78 |
| |
rozgrzewka
dzis i jutro..... od 1 lipca oficjalnie rozdaje kilosy, topie tluszcz, wychodze po swoja wage i sylwetke...jak zwal tak zwal.... wiemy wszyscy co mam na mysli... dzis jest niezle, aczkolwiek zoladek mam tak rozwalony, ze 2 tys kalorii to dla mnie jeden posilek z przegryzka....ha ha... a zamierzam zaprzyjaznic sie na dluzej z dieta 1200 - 1500 kcal. ....oj tam oj tam.... dam rade...
no to zaczynamy od poczatku
Tym razem musi sie udac....
wracam do Was dziewczynki
dziękuję Sonne, Nanuśce i Terce za troskę, co ze mną. Nie byłam na vitalii od ostatniego wpisu i z braku czasu i też dlatego, że to klepanie w klawiaturę wydało się kompletnie bezsensowne.Zapraszam Was dziewczyny do siebie, by się poznać w realu, bo jakoś złoszcze się, że tyle czasu spędzam w necie, nie znając Was. Mieszkam skromnie w bloku, w 3- pokojowym mieszkanku, ale obiecuję,że będziecie się czuły jak u siebie. U mnie dużo się wydarzyło ostatnio. Najweselszą ... he he... rzeczą jest to, że syn skończył lat 18. Było kameralnie w dniu urodzin (wzruszające), była już jedna impreza dla rodziny.... a w ten piątek dla młodzieży. Ambitny ze mnie ludż, 2 noce przesiedziałam w kuchni, pokój przemeblowany, ławy i krzesła dowiezione....i było super!!!! 18 osób niby tylko... Teraz też tyle będzie. A ze smutnych? Musiałam zburzyć sklep, bo zmienił sie plan zagospodarowania przestrzennego miasta. Płakałam, bo bezduszność urzędników jest okrutna, a pieniądze, łapówki, znajomości rządzą się swoimi prawami. To już 2 wlasny sklep w moim 40 letnim życiu, który poszedł pod młotek, Gdybym nie była tak silnie psychicznie dawno bym się powiesiła, bo czasami kompletnie już sobie nie radzę. Brak słów i nie da się opisać sytuacji w kilku czy kilkunastu zdaniach. Ale jakoś przezyłam. Swoim busem (sama z synem ładowałam)wywoziłam nawet gruz, bo czas naglił, koszty nieziemsko rosły a znieczulica urzędnicza z każdą godziną narastała. Dobrze, że mam brata budowlańca, który cholernie mi pomógł. Zawsze mogłam i mogę na Niego liczyć. Ma 52 lata, 4 dzieci, stukniętą żonę i cały zbudowany jest z dobra. Jeśli kogoś takiego spotkacie to na pewno jest mój brat. Kocha dzieci i poświęca im wszystko. 8 m-cy temu po raz pierwszy został dziadkiem i po 12 godzinach na budowie, odgrzewając sam sobie obiad, w międzyczasie bawi sie z wnukiem, nosząc Go oczywiscie na rękach, potem dokarmia przy obiedzie..., przewija..... usypia... Mały brzdąc, aż się trzęsie z radosci jak Go widzi.. Mam dziś twórcza wenę i chętnie dalej bym pisała, ale muszę zmykać do hurtowni. Do następnego razu Kochane Babeczki!!!!!!
chyba już lepiej
Depresja, która mnie przyatakowała mija.... apetyt na szczęście maleje, zdrowy rozsądek tiptopami przychodzi z powrotem. Wczoraj o północy zżarłam jeszcze frytki, które mi kompletnie nie smakowały, i po skonsumowaniu pół porcji resztę wyrzuciłam. U lekarza jeszcze oczywiście nie byłam. Jestem oporna i uparta jak osioł, jeśli chodzi o kontakty z lekarzami, no ale skoro pogoniłam deprechę, to i wracam do kontynuacji swoich postanowień i rozpoczęciu leczenia.Waga zatrzymała się na 89,5 ,więc 6 kg po głodówce jest mnie więcej. Wcale się nie dziwię patrząc na to co pożerałam. Paska nie zmieniam i daję sobie czas do konca miesiąca na uregulowanie tej wagi, jedząc normalnie już i bez takich wpadek mam nadzieję, które mną targały ostatnimi dniami. No cóż nie jestem z siebie dumna, że tak spieprzyłam etap wychodzenia, ale nie będę się już tym nakręcać i dołować. Jedno wiem na pewno, że sama głodówka bardzo pozytywnie na mnie wplynęła, i nie będzie moją ostatnią. Popracować tylko muszę nad etapem końcowym. Poki co, od dziś żadne diety, tylko MŻ, i do końca miesiąca obserwacja co się dzieje z wagą.
7,8,9,10,11,12,13 dzień po głodówce
Przybyło mnie 3 kilo. Ważę już 87 kilo. Od 10 dnia siedzę w lodówce i ciągle coś jem. Mam ochotę na wszystko, choć jak zaczynam jeść nie zawsze mi dana rzecz smakuje. Wymiękłam z solą i własciwie ze wszystkim. Jem wszystko i nie mogę się opamiętać. Radość życia też gdzięś odeszła. Niby nic mi nie jest, ale jakoś tak niefajnie. Poddałam się na końcu, a to swiadczy o kompletnym braku mojej silnej woli.... co dalej...?
6 dzień wychodzenia z głodówki
Melduję, że wprowadzam odrobinę ruchu do mojego życia. Ciało jest sporo lżejsze, więc lepiej będzie się ćwiczyło mam nadzieję. Ponad 20 kilo do zrzucenia jeszcze, ale na dzień dzisiejszy jestem skupiona na efektach kuracji głodówkowej, racjonalnemu wychodzeniu z głodówki, i wyrobieniu sobie stałych nawyków dobrego odżywiania i stałych pór jedzenia, choć w przybliżeniu, bo do tej pory większość posiłków ( przed głodówką) spożyta była w większości po 18 , zero śniadań. Chcę wprowadzić 3 stałe posiłki, a jeśli jakiegoś dnia będę miała ochotę na ''przekąskę'' ,to wtedy w formie owoców, warzyw (lodów, batonika...he he) sięgnę po pozostałe 2 małe przegryzki. Postanowiłam także, że jeden dzień w tygodniu całkowity post ( czas dla organizmu, na strawienie resztek z tygodnia i opróżnieniu jelit). Myślę, iż będzie to poniedziałek. Dziś na śniadanie zjadłam 2 grejfruty (naprawdę zakochałam się w tych owocach), na obiad kaszę pęczak 50 g (jak na pierwszy raz) i sałatkę zrobioną z pekinki, marchewki, pomidora i cebuli polana sosem (kolejne odstępstwo jeśli chodzi o sól ) zrobionej z naturalnego joguru, musztardy i czosnku. Sałatki zjadłam cały duży talerz. Na kolację zupa jarzynowa 0.5 l. A teraz w formie przegryzki duże jabłko. Piszę to wszystko, ponieważ jeśli wszystko będzie ok , to za pół roku przeprowadzę kolejną długą głodówkę, a wtedy będę miała opis każdego dnia swojego pożywienia i samopoczucia, napadów głodu etc. Dziś przybyło mnie 300 g w związku z czym ważę ważę równo 84 kg ( stolec był póżniej...he he). Odnośnie stolca, to mam pewne obawy, czy dobrze oczyściłam jelita (myślę, że lewatyw było jednak za mało), ponieważ wczoaj wpiłam na noc filiżankę herbaty z senesem (właściwości przeczyszczające) i dziś stolec był o odrażającym ''zapachu'' czyli jeszcze jakieś ''starocie zalegające w jelitach''. I tu już pierwsze ważne spostrzeżenie do następnej głodówki, by lepiej oczyścić jelita. Było go też dużo i dwukrotnie. Pierwszy raz w życiu robiłam lewatywy, i nie dość, że było ich za mało, to jeszcze widać zero doświadczenia w tym kierunku. I to tyle na dzisiaj. Jako pierwszy ''sport'' idę na godzinny marsz do parku, a wieczorem może odkurzę orbitreka...? Tak dawno go kupiłam a ćwiczyłam na nim ze 3 razy....he he. Waga kuchenna, z pomiarem kalorii dziś przydała się do odważenia porcji kaszy na obiad i pozostała na kuchennym blacie, celem dalszego jej wykorzystania. Papatki Dziewczynki.... P.s. Samopoczucie, werwa i chęć do życia nie opadają ani ciut ciut póki co, pomimo, iż mam wiele sytuacji stresujących.... ;-)))
4 i 5 dzień wychodzenia z głodówki
Nie mam ostatnio dużo czasu, a wolę czytać Wasze pamiętniki niż pisać, więc tak mało skrobię. 3 dnia wypiłam jeszcze sok z marchewki, kapusty ( miałam dziwnego smaka na kapustę), sok z grejfruta i z 1l wywaru z jarzyn. Niestety bez soli nie przeszło mi przez gardło, więc złamałam zasadę o całkowitym braku soli i wlałam ponad 0,5 l soku pomidorowego z kartonu, który zawiera ileś tam soli, cukru i konserwantów....he he. Dodałam bazyli, czosnku, i innych przypraw i tym sposobem zrobił się do połknięcia wywar z jarzyn, ale pomidorowy. 4 dnia zjadłam 2 grejfruty ( nie soki) mrrrr ......pyszności ( miałaś rację Nanuśka - to była prawdziwa uczta dla podniebienia ), sok z grejfruta, i 2 razy zmiksowaną zupę jarzynową ( też dodałam sok pomidorowy). A dziś .... hm..... chyba trochę przegięłam, ale na szczęście warzywnie. Apetyt nasila się z każdym dniem. Wszystko wróciło do normy. Już jedzenie nie jest mi obojętne.....a szkoda. Stan, który trwał będąc na głodówce skończył się niestety. Dziś były 3 grejfruty, jabłko, 2 razy po pół litra zupy i gotowana fasolka szparagowa i kalafior. Jutro miał być dzień gdzie się wprowadza nabiał, ale niestety nie wytrzymmałam i wypiłam jeszcze 400 ml zsiadłego mleka ( normalnie odlot ). Wczoraj pierwszy mały stolec, dziś również, a więc cały organizm jelitowo-wydalniczy już pracuje. Dziś waga pokazała 20 dkg więcej. Jeśli wytrzymam ten okres wychodzenia z głodówki wg zaleceń nie powinnam niby przytyć więcej niż 2-3 kilo. Zobaczymmy. Piję już też herbatki, za to wody nie daję już rady wypić nawet litra. Dobranoc Kobietki.....
2 i 3 dzień wychodzenia z głodówki
Ja tylko na sekundę, bo brak czasu. Wczoraj dzień spędziłam w gronie znajomych sącząc wodę i ''na kolację'' sok z grejfruta, gdy tyczasem Oni wszyscy świętowali ''normalnie''.... he he. Nie przeszkadzał mi stół w święta nakryty pysznościami, nie miałam ślinotoku.... za to chyba grejfrut, którego zjadłam chyba jednego w całym życiu, został wpisany na listę moich ulubionych owoców( a naprawdę go niecierpiałam ). Przynajnmniej sok z niego. Wczoraj były 4 posiłki w formie soków też ( 3/4 szklanki soku, 1/4 wody). 2 razy grejfrutowy, raz jabłkowy, raz gruszkowy. Dziś na sniadanie szklanka soku z grejfruta, a teraz zabieram sokowirówkę pod pachę ( kupiłam najmniejszą jaka była), i lece jeszcze do banku a potem na popludnie do pracusi. Myślę, że mam dziś smaka na sok z marchewki, a jaki jeszcze to pomyślę po drodze. Waga ta sama, bez najmniejszej róznicy. papatki