A ja zaliczylam 500 brzuszków przed pracą.Z rowerku nici-bo leje .Teraz siędze przed komputerem i sączę kawusie.
Ale slyszałam , że w weekend ma być cieplej i ma w końcu przestać padać.Oby....
Ostatnio dodane zdjęcia
Ulubione
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 291744 |
Komentarzy: | 1228 |
Założony: | 2 stycznia 2010 |
Ostatni wpis: | 7 stycznia 2018 |
kobieta, 53 lat, Wyspy Kokosowe
166 cm, 102.00 kg więcej o mnie
Postępy w odchudzaniu
Masa ciała
A ja zaliczylam 500 brzuszków przed pracą.Z rowerku nici-bo leje .Teraz siędze przed komputerem i sączę kawusie.
Ale slyszałam , że w weekend ma być cieplej i ma w końcu przestać padać.Oby....
Nie ma tak łatwo czyli poszło w cycki
Zastanawiam się , czy ta 8 z przodu na wadze to jakaś fatamorgana.Jest tak blisko, 1 kg dzieli mnie od pierwszego celu i co?Już widzę ja oczami wyobraźnii , czekam już parę miesięcy.I co .Staje na wage a tam 2 kilo więcej.....I znów od nowa.oh
A wakacje coraz bliżej......
swojskie ciasto, czyli moja 'SŁABA, MOCNA WOLA"
W końcu pogoda dopisała i udalo mi się pojeździć na rowerze.20 km zaliczone.Wieczorem pomaszerowałam jeszcze 1,5 godziny z kijami.Dietkowo też bylo nieźle.Chociaz przyznam ,że swojskie ciasto okazało się silniejsze od mojej'silnej , słabej woli" i skusiłam się na 1 kawałek.Co zresztą było sukcesem, bo jeszcze nie tak dawno zjadłam bym z pół blachy
Dzisiaj była u mnie moja przyjaciółka , którą namawialam długo do odchudzania i w końcu się udalo.Dzisiaj zważyla się u mnie i co? 5 kilo mniej -od 1 maja.I ograniczyła tylko jedzenie.SUPER.Szybko to jej idzie.Ja na razie się nie ważę(bo @).Ale po ciuchach widzę , że jakiś wielkich rezultatów nie widać .Ale dałam sobie trzy miesiące na schudnięcie 12 kilo.Zobaczymy co z tego wyjdzie
ZOBACZCIE CO OD DZIŚ BĘDĘ MIERZYĆ, CZYLI
ZWIERZENIA PACJENTKI
Wczoraj wróciłam z aerobiku.Czułam się super,Zrobiłam sobie herbatkę i obejrzałam wszystkie możliwe seriale.Do łóżka wziełam sobie laptopa , aby poczytać o Waszych wagowych sukcesach i porażkach.I wtedy poczułam okropny ból w plecach i w piersiach.Myślałam , że rozerwie mi żebra i jakiś tonowy głaz przywalił mi biust.Zawał, zator- myślę sobie.Ale na szczęście po 15 minutach ból trochę osłabł.Tak mnie to nastraszylo, że rano zarejstrowałam się do lekarza.Zostałam przebadana (EKG, ciśnienie)i diagnoza brzmiała:
NIE MA PANI 20 LAT I PROSZĘ SIĘ OSZCZĘDZAĆ.PRZEFORSOWAŁA SIĘ PANI NA AEROBIKU.
Odpowiedzialam :Ja?Przecież ćwiczę od lat.Młode mogą mi pozazdrościć kondycji i formy.
Na to lekarz;METRYKI NIE DA SIĘ OSZUKAĆ.
I TERAZ DODATKOWO NABAWIŁAM SIĘ DEPRESJI
BABCIA NA AEROBIKU
I ZOBACZCIE CO OD DZISIAJ BĘDĘ MIERZYĆ
OCZYWIŚCIE ŻARTUJĘ, BO JA I TAK CZUJĘ SIE JAKBYM MIAŁA 20 LAT
U nas w Raciborzu to była ciężka noc.Wszyscy spoglądali z niepokojem na Odrę i bali się powtorki z z roku 1997r.Wtedy nawiedziła nas wielka powodź.
Wczoraj ludzie z parterów wnosili na piętra meble, sprzęt. Z gospodarst wywożono zwierzęta.Wszystkie auta ludzie przestawiali w bezpieczne miejsca. O 23 ewakuowano ludzi z terenów , ktorym grozilo zalanie. Na szczeście wały wytrzymaly napór wody. Ale wiele okolicznych wiosek zalało .Z przerażeniem myślę , co czują ludzie ktorym zalewa dobytek.I to późniejsze sprzątanie.
Na szczęście trochę przestało padać.Miejmy nadzieję , że w końcu pojawi się wyczekiwane słoneczko
Pogoda taka, że najchętniej bym dzisiaj nie wychodziła z łóżka.Ale niestety -poniedziałek i trzeba rano się zwlec do pracy.Weekend minąl leniwie .O ile w sobote popracowałam trochę na ogródku, to niedziela totalne lenistwo.dietkowo -średnio.W sobote znow była imprezka-imieniny mamy.Starałam się ograniczać i zjadłam :kotleta mielonego, 3 cukierki czekoladowe, lampka wina, mały kawalek ciasta, parę winogron i mandarynkę.A było mnóstwo pyszności na ktore leciała mi ślinka.ale postawiłam obok siebie wode mineralną i co chwila dolewałam .
W niedzielę za to podjadałam .Może to dlatego , że zbliża sie @. .Podjadałam słodkie.Waga :1 kilo w górę, ale mam nadzieję , że to chwilowe.
Wypiję trzecia kawę i może się w końcu dobudzę.Pozdrawiam ciepło.
Waga w końcu ruszyła.Dzisiaj 92,1kg.(było juz 91,1). ale sobie pofolgowałam i waga siegała już nawet do 96 kilo.Od poczatku maja naprawde się pilnuję z dietką.Z ćwiczonkami mogło by być lepiej.Pogoda jednak nie dopisuje i z wycieczek rowerowych nic nie wychodzi.Ale jest aeobik dwa razy w tygoniu , marsz z kijami, praca w ogródku.W ogóle to postanowiłam , że będę więcej się ruszać.Poobiadku lubiłam trochę podrzemać .Teraz biorę się za porządki.Wymycie podlóg na kolanach to spory wysiłek.I zawsze trochę spalonych kalorii.Pozdrawiam
Dzisiaj dzień zapowiadał się wspaniale.Rano wspaniałe słoneczko nad Raciborzem.W końcu pajechałam do pracy na rowerze.Już zaplanowalam sobie aktywny plan dnia.Po pracy z koleżanką miałyśmy zaliczyć wycieczke rowerową ( około 20 km), godzina marszu z kijami, praca w ogrodzie.Siedzę teraz w pracy , a za oknem coraz bardziej się chmurzy.Eh...Nie wiem czy coś wyjdzie z moich planów ćwiczeniowych.
Za to jeśli chodzi o stosowanie diety -to jestem z siebie dumna .Zawzięlam sie .Nawet nie mam ochoty na słodycze.Do tej pory nie mogłam im się oprzeć. Ale nie zapeszajmy....
Po ubraniach widzę , że zrobiły się luźniejsze.Może w koncu stracę to nadrobiłam w święta.Postanowiłam nie ważyć się codziennie( bo zauważylam , że to stawalo się powoli moją obsesją)Zważę się w sobotę.