WAGA PO ŚWIĘTACH 105 KILO.
ZACZYNAM NIE OD JUTRA , NIE OD NOWEGO ROKU , TYLKO OD DZISIAJ .
Ostatnio dodane zdjęcia
Ulubione
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 291730 |
Komentarzy: | 1228 |
Założony: | 2 stycznia 2010 |
Ostatni wpis: | 7 stycznia 2018 |
kobieta, 53 lat, Wyspy Kokosowe
166 cm, 102.00 kg więcej o mnie
Postępy w odchudzaniu
Masa ciała
WAGA PO ŚWIĘTACH 105 KILO.
ZACZYNAM NIE OD JUTRA , NIE OD NOWEGO ROKU , TYLKO OD DZISIAJ .
Jak ten czas leci .Tydzień za tygodniem , człowiek ani się nie obejrzy a już będą święta.
Rzadziej piszę bo też nie ma specjalnie o czym .Waga stała jak zakleta.pokazywała 102 kilo, dzisiaj trochę się zlitowała i jest spadek o 0,70 kilograma.
Co do diety staram się jeść mniej i zdrowiej.Do tego 5 razy w tygodniu zumba i jak pogoda pozwala to jeżdże rowerem do pracy.
Dzisiaj pogoda do spania.Robię sobie kawkę i biorę sie do pracy.
I znów poniedziałek .Jak bardzo nie chce się wstawać jak ciemno za oknem .
Na szczęscie pogoda dopisuje i nawet przyjemnie jechało mi się na rowerze do pracy.
Weekend upłynął naprawdę miło .W sobotę pracowałam w ogrodzie i testowałam nowy odkurzacz do liści.Marzyłam o nim długo i mąż spełnił w końcu to marzenie.Co prawda kolezanki w pracy nie potrafiły zrozumieć mojej radości .Bo według nich kobiety marzą o ciuchach, biżuterii lub o dalekich podróżach.Ale kto pragnie od meża dostac odkurzacz do liści.
Może rzeczywiście jestem zbyt praktyczna.
Niedziela też przywitała nas słońcem .Pragnęłam pojechać do lasu na grzyby.
ubóstwiam chodzenie po lesie.Jeśli są jeszcze grzyby to jestem w euforii.nawet jeśli moje okazy są trochę mniejsze niż ten na zdjęciu.
Ale musiałam zostawić trochę siły na maraton Zumby.
Trochę się bałam czy dam radę , czy moje kolana i stopy to wytrzymają
I DAŁAM RADĘ.Nie opuściałam żadnego kawałka tańca.Bawiłam się swietnie.I naprawdę mam formę.Przez 4 godziny podskakiwałam , tańczyłam , kręciłam "szejki " i na pewno pójdę na taki maraton za rok.
Waga 99,7.Wczoraj było kilo więcej .
Chyba zwariowałam .Kupuje karnety na maraton Zumby i zamierzam przez 4 godziny podskakiwać w rytmie muzyki.
Moja prowadząca powiedziała , ze mam świetną kondycję i mam szansę wytrwać do końca.Ja obawiam sie jednak , ze moje stopy i kolana nie wytrzymają tak długotrwałego obciążenia .
A co wy myślicie o takim maratonie.Może któraś z Was już była i udało jej się "pozumbować"przez tyle godzin.
Co do ćwiczeń jestem mega zadowolona.Codziennie od poniedziałku godzina zumby, a w niedzielę 60 km na rowerze.
ale to moze za dużo?
Dieta tak średniawo.W pracy potrafię zapanować nad apetytem , ale niestety po powrocie do domu zaczyna się obżarstwo.i nie jest to może nic tłustego ani bardzo kalorycznego , ale ja cały czas coś poskubuje.Kromka chleba, jabłko, orzechy, winogrona, płatki kukurydziane, znów jakaś kanapka, .........itd, itd .i tak to wszystko podliczyć to tych kalorii jest sporo.
Waga powyżej 100.Wczoraj100.2.a dzisiaj jeszcze kilo więcej.Ale dostałam okres, więc może dlatego jest więcej.Walczę dalej.
i na wesoło:)
Postanowiłam , ze poniedziałek będziedniem ważenia.Bo niestety w weekendy moja "silna słaba "wola jakoś nie potrafi oprzeć się pokusom , i niestety parę kawałeczków sernika i ciasta cukiniowego -pożarte.Waga niestety bezlitośnie obnażyła moją słabość i pokazała 100.3.
Obiecałam sobie , że nie dam żadnego wpisu, jeżeli nie osiągnę jakiegoś celu w odchudzaniu. Trochę to trwalo , bo schudłam na diecie norweskiej bardzo szybko, i równie szybko przytyłam z powrótem.Efekt jojo.
I postanowiłam :KONIEC Z DIETAMI CUD.
Wróciłam do" klasyki " odchudzania, czyli 5 małych , zdrowych i niskokalorycznych posiłków.
I dużżżżżo ruchu.Kupiłam karnet na zajecia sportowe z nieograniczoną ilością wejść w miesiącu i od 2 września przez 5 dni w tygodniu: godzina zumby i jeden dzień :godzina zumby i godzina stepu. Niedziela jest dniem wolnym o ćwiczeń, ale tez jakiś mały wysiłek nie zawadzi np.spacer.
Zauważyłam , że mam świetną kondycję .Potrafię skakać na zumbie i stepie 2 godziny pod rząd i nie mam zadyszki.Mlodsze ode mnie dziewczyny, zatrzymują się odpoczywają a ja twardo podskakuje.Może wygląda to trochę śmiesznie, bo 100 kilowa kobitka pląsa w rytm muzyki , potrząsa brzuszkiem i tylkiem , a cycki to skaczą same, ale grunt to , że się świetnie bawię
A pamiętam swoje początki kilka lat temu gdzie przebięgnięcie paru metrów lub podskoki pzez 10 minut były dla mnie męczarnią.
Czasami czytam , że panie wstydzą sie iść na siłownie, aerobik , zumbę lub inne zajecia sportowe bo są za grube lub brak im kondycji .Radze spróbować.Naprawdę nikt nie zwraca na nikogo uwagi , a panie są różnego kalibru:chude , małe, grube.
I wcale nie potrzeba jakiegoś super drogiego stroju sportowego .Liczą się chęci.
A zapomniałambym o najważniejszym. W końcu udało mi się przekroczyć barierę 100 kilo
i dzisiaj na wadze 99,80.HURA!
długa droga przede mną , ale wiem , ze wytrwam.
Waga mnie dzisiaj uradowała.Malutki kroczek do mojej wymarzonej szczupłej sylwetki.
Jeszcze długa droga przede mną , ale wiem ,że nie mogę sie poddać.Za dużo bylo porażek , rozczarowań.
Jestem słaba, , wiele razy się poddawałam , przegrywałam bitwy, ale wojna zewstrętnym sadłem jest jeszcze nieskończona.I mam szansę ją wygrać.
To walka o moje zdrowie, szczęście i o moją większą samoakceptację.
Cały dzień chodzą za mną ciasteczka owsiane w czekoladzie.Mąż kupil wielkie opakowanie 3 kg na pokuszenie.Dopóki było zamknięte to mnie nie kusilo.Wczoraj spróbowałam 4 i ciągle mi mało.
ZJEŚĆ CZY NIE ZJEŚĆ?- O TO JEST PYTANIE
POZDRAWIAM
Krótko i na temat.
WAGA SPADA.
DZISIAJ 101,5.(Spadek 4 kilo)
Bardzo się pilnuje z dietą , nie jem po godzinie 18.
Przez ostatni tydzień nie bylo ćwiczeń bo dopadła mnie angina.
Ale od poniedzialku to się zmieni i ruszam z ćwiczeniami.
Na początek małe sprostowanie.Oczywiście dieta norweska trwa 14 dni anie 10.
No i 2 dzień za mną .Znów mały spadek.Razem 1.5 kilo
Dieta naprawdę fajna.Nie czuję glodui i jem to co lubię .
Jeśli chodzi o ćwiczenia to zaliczone 1,5 h marszu z kijami i 0,5 h roweru.
Czyli dzień zaliczony na 5
NIE DAM SIĘ POKUSOM:)
dieta norweska -1 dzień za mna
Jak ten czas leci.Nie pisałam już w pamięniku prawie 2 miesiące.Ale o czym tu pisać, .Waga stała jak zaklęta, a nawet poszław górę.
Niby się nie jadłam dużo, ale wiem co mnie gubiło -PODJADANIE.
Moja zmora.Tu skubnęłam ciasteczko, tu jabłuszko, tu kawałek chleba.A kalorie się niestety sumuja i odkładaja na moich biodrach i brzuchu.
Wczoraj zważyłam się i waga rana wskazłala 105,5 kilo.Załamka.
Postanowiłam , że znów muszę przypilnować z żarciem i zwiększyć ilość ćwiczeń.
Ostatnio było tylko 2 godziny zumby w tygodniu.
MÓJ PLAN 10 DNIOWY:
-DIETA NORWESKA(10 DNIOWA DIETA BAZUJĄCA GŁÓWNIE NA JAJKACH, GREIFRUTACH, WARZYWACH).można tam jeść też mięso, ryby , owoce, maślankę. a nawet chleb.Oczywiście jest to wszystko rozplanowane i mam nadzieję , że wytrwam.
-ćwiczenia:2 godziny:
-rower
-kije
-marszobieg
-brzuszki
-i moja ukochana Zumba.(chodzę na nią już ponad 0,5 roku i dalej mnie kręci)
start 19,06,2013
Tak więć 1 dzień dzień diety za mną,
Nie było żle Nie zjadłam tylu jajek ile trzeba , bo nie czułam glodu.Do tego grejfrut i pyszna sałatka z kapusty pekińskiej , papryki , ogórka zielonego,(bez soli).
waga dzisiaj wskazała 104,4 (spadek 1.1kg) wiem , że to woda, ale mimo wszystko motywujeje
2 godziny ćwiczeń też zaliczone
1 godzina z kijami (trochę z musu, bo gorąco i nudno)
1 godzina Zumby(z przyjemnościa, mimo , że pot kapał mi z czoła na podłogę i wyglądałam jakbym wyszła spod prysznica)
walczę dalej.Pozdrawiam