Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
... 65,9 kg...

8:10 - 2 łyżki bigosu, 2 łyżki sałatki jarzynowej, trochę makaronu z pełnego ziarna + słodzona herbata
9:20 - 2 kromki chleba słonecznikowego z masmixem, jajko na twardo + słodzona herbata
11:30 - mały kawałeczek ciasta z masą budyniową + gorzka kawa
12:45 - 2 kromki chleba słonecznikowego z masmixem i kiełbasą z indyka + słodzona herbata
14:45 - monte xl
15:45 - kilka łyżek zupy jarzynowej + słodzona herbata
17:35 - pół woreczka kaszy gryczanej + słodzona herbata + kawałeczek mięsa w panierce (chyba kurczak) + pół jabłka + kubek wody
19:35 - duża porcja galaretki z kurczaka + kromka chleba razowego + słodzona herbata + kubek wody

... muszę się pochwalić :) dostałam dzisiaj od Męża naręcze ślicznych, kolorowych tulipanów dostarczone przez pocztę kwiatową :) na żywo są jeszcze piękniejsze :)


... z rzeczy mniej przyjemnych... jeżeli chodzi o moją szafę - dramat po prostu :/ zanim  dzisiaj zestawiłam strój ze spódnicą w roli głównej, o mało się nie poryczałam :( przymierzyłam wszystko to, co kupiłam pół roku temu na przecenach... i zonk :/ zamki w spódniczkach się nie zapinają... wchodzę w jedną - dyżurną, którą noszę już ze dwa lata na każdą okazję :( zastanawiam się teraz, dlaczego to wszystko wtedy kupiłam... chyba z czystej głupoty, bo tak naprawdę w niczym dobrze nie wyglądałam... problem ze spodniami i spódnicami miałam taki, że potrzebowałam czegoś pomiędzy 38 a 40 lub 40 a 42 (w zależności od sklepu)... mniejszy rozmiar był dość opięty, ale się w niego mieściłam, a większy - sporo za duży (workowato na mnie wisiał)... wolałam już za bardzo dopasowane rzeczy niż za mało, więc kupowałam te mniejsze, bo miałam zamiar schudnąć... a pogrubiałam i teraz są wszystkie kompletnie do niczego :/