Szczerze mówiąc, to nie wiem jakim cudem mam 37 dni do celu, skoro miało to być 1 września, i w czas się skapnęłam xD
Dzisiejszy dzień był do bani. Razem z Arkiem postanowiliśmy sobie zrobić Dzień Rozpusty. I poszliśmy do Burger Kinga. Na szczęście mi wziął tylko sałatkę, ale sobie wziął jakiegoś cheeseburgera i frytki i mu trochę podjadłam...
Śniadanie: niecałe pół bułki pełnoziarnistej, trochę wędzonego łososia, mały pomidor, kilka kawałków fety, łyżka pasty jajecznej
Obiad: sałatka z Burger Kinga (sałata, kurczak grillowany, pomidor, odrobina kukurydzy i dosłownie szczypta marchewki)
Kolacja: pistacje - kisiel (niestety z cukrem) - pistacje xD
No i tyle.
Obiecuję Wam, że jutro będzie lepsze. MUSI BYĆ, jeśli chcę za tydzień ważyć 56 kg NAJWIĘCEJ. W sobotę spotykam się z przyjaciółką, bo jej chłopak ma urodziny, i MUSZĘ wyglądać CUDOWNIE! To postanowione :D
Dlatego przez następny tydzień będę...
Nie, nie będę SIEDZIEĆ. Będę ĆWICZYĆ, BIEGAĆ, PODSKAKIWAĆ, BYLE TYLKO POZBYĆ SIĘ CHOLERNEGO TŁUSZCZU!!!
I oczywiście dietka.
Może wrócę do I fazy? Albo naprzemiennie. W końcu one tak bardzo się od siebie nie różnią znowu...
Tyle ode mnie.
TRZYMAJCIE KCIUKI. A JA ZA WAS :)
:*