Witajcie! Burza chyba już przeszła.
Mam oczywiście na myśli moją własną burzę.
Wczoraj jeszcze się buntowałam, dużo jadłam, chociaż na szczęście w miarę rzeczy, które mogę, ale np. wtrąbiłam 3 miseczki otrębów z mlekiem (0,5%), na obiad kurczaka z makaronem (pełnoziarnistym, bez tłuszczu ani mąki - juhuu!), 2 kostki czekolady, 3 KUKURYDZE... (tu faill; ja je uwielbiam) a na śniadanie dietetyczną sałatkę. I jeszcze kilka wafli ryżowych.
Ale za to wieczorem ćwiczyłam Killera Chodakowskiej, i wytrzymałam do końca! I poza tym w sumie jakieś 2 godziny pracowałam w polu, nie jakoś ciężko (wyrwałam łodygi bobu i plewiłam) ale jest to jakiś wysiłek fizyczny, poza tym upał był.
Miałam dzisiaj rano poćwiczyć, ale stwierdziłam, że wszystkich pobudzę no i co...
Ale wieczorem poćwiczę Turbo spalanie. I muszę zacząć codziennie rano biegać. KONIECZNIE.
Więc tak jak mówię: burza minęła i biorę się dalej.
Wieczorem podsumowanie dnia.
Papa :*
Lovelly
12 sierpnia 2014, 12:42kukurydze są smaczne! :P super z tymi ćwiczeniami że wytrzymałaś, oby tak dalej :*