Ostatnie dni są trudne
Przyznaję, że zachowuję się okropnie.
Nie tyle łatwo wpadam we wściekłość
co zwyczajnie histeryzuję.
Czuję się taka jakaś biedniusia...
Smutna i niekochana przez nikogo.
Dwa słowa i już jestem urażona do żywego, płaczę, ukrywam się w pokoju.
Wszystko mnie drażni.
Mam wrażenie, że szalę goryczy przepełnili cykliniarze, ale nie będę Was zanudzała szczegółami:)
W każdym razie moje meble zamiast być w kuchni są w garażu i wyglądają tak:
a to mój super świetny piekarnik:) zakupiony dzięki pewnej Pani, której jestem niezmiernie wdzięczna:)
{może być, że do łez doprowadza mnie niemożność korzystania z niego:) }
Mam jednak wrażenie, że dziś wiele się może zmienić w moim
nastawieniu do świata
Chowałam dziś wypraną bieliznę
i oto co znalazłam pod galotkami i skarpetami
w szufladzie męża mego:
mam nadzieję, że to niespodzianka dla mnie...
Na wszelki wypadek zrobię sobie peeling
Dobranoc
leon42
21 lipca 2015, 22:12Chwila nieobecności i...dziewczyna mi się ropłakuje :))
tirrani
24 lipca 2015, 00:11.....no, to szczęście, że wróciłeś, bo nie wie nikt jakby się ten stan rozwijał:) Witaj Leoś:) miło znów Cię spotkać;)
PuszystaMamuska
20 lipca 2015, 07:03Kochana remont to nie bajka. Trzymaj się myśli że nadejdzie taki dzień że on się w końcu skończy a Ty będziesz miała cudowna kuchnie. Buziak. PS. A na histerię polecam kieliszek wina, albo nawet i dwa :)
tirrani
24 lipca 2015, 00:12to by musiała być butelka, albo nawet i dwie;)
Kasztanowa777
20 lipca 2015, 01:51ATy bys chciala przejsc remont tak na spokojnie? Haha, jak rok temu mi robili lazienke to myslalam ze w wariatkowie skoncze:)
tirrani
24 lipca 2015, 00:17no chciałam:) a Ty mnie nic nie uprzedziłaś:) wybaczam, bo dzięki Tobie dokonałam świetnego wyboru i mam boski piekarnik;* myślę o Tobie za każdym razem gdy na niego patrzę:)