Wczoraj byłam u fryzjera. Jestem zadowolona, że mam to z głowy. Fryzura wyszła niezła, a kolor? No cóż. To juz woła o pomstę do nieba, ale jako, że wygląd nie ma prawie dla mnie znaczenia, narzekać nie będę. W dodatku balejaż, ktory uwielbiam ponoć niemodny. Nic to. Za kilka miesięcy i tak zrobię, bo jest praktyczny, a na modę uwagi nie zwracam.
W sobotę Krzysiek był w kaplicy. On caly czas co kilka miesięcy chodził. Gdy mieszkał w Rykach chodził do kościola co tydzień. Pilnowala go mama, bo religijna byla. Ja do kościola nie chodziłam i nie chodzę choć byłam ochrzczona. Do niedawna żylam jednak jak poganka. Teraz staram się do katolicyzmu wrocić. Moze bardziej jednak uważam się za chrzescijankę niz za katoliczkę. Nie chodzę do kościoła, ale slucham mszy w internecie. Modlę się, odmawiam różaniec i dobrze mi z tym. Nie zrezygnowałam przy tym z ezoteryki. Nie wiem jak w istocie jest z wiarą w naszym kraju, bo w kaplicy było ledwie z 20 osób. Wszyscy starsi. Mlodsi albo jeżdżą do dużego kościoła, albo sa niepraktykujący, a może wierzyć przestali. Smutne to trochę, bo nasze tradycje związane są z kościolem. Pamiętam Zielone Świątki, Matki Boskiej Gromnicznej, Matki Boskiej Zielnej, poświecenie pól. Kiedyś ludzie mimo komunizmu tymi świętami żyli.
Dieta trwa. Dziś zupa pomidorowa z papryką i fasolką szparagową. Wyglądam na pewna trojkę na drugim miejscu. Zdjęlam troche kalorii. Jem teraz około 800. To mało, ale poprzednio tez do tylu zeszłam by spadki utrzymać. Moze szybciej spadnie do tych 82 kg, ale w sumie mam jeszcze na to prawie miesiąc czasu. Co w październiku nie wiem. Wszystko zalezy od tego czy waga będzie spadać oraz od tego na ile będę głodna. Na razie jeszcze dieta mnie nie zmęczyła. Nie mam ochoty na podjadanie i dobrze sie trzymam.
2