To już trzecia próba utraty kilogramów z vitalią. Poprzednie dwie udane przy spadkach wagi, jednak za każdym razem wszystko wracało z nawiązką. Jak już raz sobie odpuszcze to później niestety lecę dalej bez hamulców.
Pierwszy tydzień przyniósł półtora kilogramowy spadek. Dziś wiechala siłownia, którą szczerze mogłam przywitać słowami "kope lat moja droga".
20 minut bieżnia
15 minut orbitrek
10 minut rower
I ja w postaci trupa.
Dzisiejszą kolacja:
Pozdrawiam wszystkich fanów ziemniaka.