Coraz bardziej doceniam pastele olejne. Bardzo lubię nimi malować z tym, że na podobraziach płóciennych. Obrazki rozcieram terpentyną. Przestał mi przeszkadzać jej zapach. Przyzwyczaiłam się. Nie wszystko można tą techniką malować, bo np. nie wychodzą drobne szczegóły. Dwa dni temu kupiłam kolejne podobrazia tym razem tez trochę większe formaty. Kupiłam też wreszcie lepsze pastele na sztuki. Na razie wybrałam z tych trochę tańszych. Jak kupię meble do kuchni to może uzupełnię zestaw o te luksusowe. Wybór jest bardzo duży i trochę pieniędzy trzeba na to przygotować. Na razie z pastelami koniec i zabieram się od dziś za akwarele. Będę malować koty.
Krzysiek od dziś ma urlop. Dziś jedzie do miasta płacić rachunki. Później będzie spał, bo wczoraj spał tylko sześć godzin. Dłużej się nie dało. Ja miałam wczoraj robotę typu palenia w piecu i przynoszenia węgla, bo go musiałam wyręczyć. Jutro przyjeżdża węgiel to będzie musiał wrzucić. Jeśli będzie tak lekka zima jak teraz to to ostatnia tona w tym roku. Może tylko jeszcze drewno się kupi.
Menu: Fasolka po bretońsku wegetariańska, placki dukana, serek homogenizowany, pomarańcza.
WielkaPanda
30 stycznia 2018, 15:30Czytam cię regularnie, Agato. Zauwazylam że w twoim menu jest codziennie serek homo i pomarańcza. Hehe ja też mam swoje ulubione stałe produkty. Np nie wyobrażam sobie sniadania bez jajek. I wcale mi się nie nudzą.
araksol
30 stycznia 2018, 15:56lubię serki ale i jajka, ale mam problem z zakupami i kupuję to c jest w prowincjonalnym sklepie