Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Osiągnęłam najwyższą wagę i najgłębsze dno. Czas schudnąć i wypłynąć na powierzchnię.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 5053
Komentarzy: 44
Założony: 12 kwietnia 2021
Ostatni wpis: 9 kwietnia 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Dana_Scully

kobieta, 36 lat,

173 cm, 107.90 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

9 kwietnia 2025 , Komentarze (1)

Nie jest tak, że nie zaczęłam od stycznia. Zaczęłam, ale mi przeszło. Znalazłam swój stary pamiętnik, do którego nie mam niestety już dostępu. Schudłam wtedy do 79 kg i mimo że może się wydawać, że to sporo, czułam się i wyglądałam jak gwiazda filmowa. Teraz się czuję jak blob - nic na mnie nie pasuje, wydaję się sobie brzydka, nieatrakcyjna... Bo i pewnie tak jest. 

Do ćwiczeń podchodzę na razie trochę jak pies do jeża, ale też ostatnio wracam coraz później z pracy i nie chce mi się nawet żyć, a co dopiero ćwiczyć. Czasem udaje się pójść na spacer i to już sukces. 

Poniżej wstawiam zdjęcia jedzenia z dwóch dni. Na obiad/kolację przeważnie jem więcej niż to, co jest na zdjęciu, ale to dlatego, że nie chcę sobie nałożyć za dużo i potem jeść na siłę. 


Przedwczoraj

Śniadanie: placuszki owsiane-jabłkowe z odżywką białkową

Lunch w pracy: ramen z białą kapustą, cieciorką w sosie pomidorowym i wędzonym tofu

Obiad/kolacja: pieczone ziemniaki z erfrajera (plus trochę z dnia poprzedniego), szparagi z pesto i czosnkiem i placuszki z cukinii i fety


Wczoraj

Śniadanie: smoothie bananowo-czekoladowe z odżywką białkową i płatkami owsianymi 

Lunch: taki sam jak dnia poprzedniego 

Obiad/kolacja: łosoś z erfrajera, pieczone bataty, sos kokosowy curry z marchewką i pak choi

Z ćwiczeń przedwczoraj był spacer, wczoraj nic, bo jak tylko się obrobiłam ze wszystkim w domu, natychmiast poszłam spać. Spałam swoją drogą beznadziejnie. 

Na razie to tyle. Postaram się pisać w miarę regularnie i przede wszystkim wstawiać zdjęcia jedzenia. W ten sposób łatwiej mi będzie śledzić ewentualne postępy i wprowadzać zmiany. Zresztą fajnie wracać po kilku latach do takich wpisów. 

21 września 2024 , Komentarze (2)

Nadal bez szału. 

Śniadanie: kanapka z salami, ogórkiem konserwowym i serem. 

Lunch: pulpety w sosie pomidorowym i makaron konjak. 

Obiad: cannelloni nadziewane puree z dyni i szpinakiem. 

Poza tym 2 kawałki domowego cytrynowego ciasta cukiniowego i lód. 

Mam problemy ze stopą i w poniedziałek chyba znowu udam się do lekarza. Ostatnio w sumie nic innego nie robię, tylko latam z jednej przychodni do drugiej. Jak nie urok to sraczka. Źle też przez to wszystko śpię, tak że jestem jeszcze niewyspana i zła. Plus zbliża mi się okres. Nic, tylko sobie w łeb strzelić. 

19 września 2024 , Skomentuj

Śniadanie: proteinowe muffinki serowe

Lunch: bomba nuklearna tak jak wczoraj 

Obiadokolacja: sucha bułka w pracy

Przekąska: cebulowy Gorący kubek 

Dziś jedzeniowo tak sobie i praktycznie nie miałam ruchu. Skończyłam pracę dopiero o 20:00 zamiast o 15:00, nie wiedziałam, że audiencja u szefa tak się przeciągnie. Jutro sobie odbiję, wyjdę wcześniej. Ogólnie dzień mimo wszystko na plus, nie nażarłam się. 


18 września 2024 , Komentarze (1)

Solidnie. Nie obżarłam się. Na razie to jedyny cel.

Śniadanie: owsianka z chia, odżywką truskawkową i truskawkami liofilizowanymi.

Lunch: bomba nuklearna w postaci sałatki z bulgurem, pomidorem, cebulą, kukurydzą, wegańskim kurczakiem, fasolą i jajkami na twardo. 😂

Plus w pracy wpadł kawałek ciasta. Kolega po prostu je przede mną postawił... 

Obiadokolacja: wegetariański kebab, trochę frytek. 

Przekąska: dwie małe gałki lodów w wafelku. 

Ruch: jakieś 30 min. spaceru, na więcej obecnie mnie nie stać. 

PS. Dodawanie wpisów na mobilnej wersji Vitalii ssie. 

18 września 2024 , Komentarze (1)

Waga: jak w pasku. 

Śniadanie: kanapka z salami, ogórkiem konserwowym, serem, sałatą, serkiem śmietankowym i musztardą. 

Lunch: makaron z pesto i tartym serem, jogurt pitny. 

Kolacja: dwa średnie bataty z pomidorami, serem tartym, twarożkiem ziołowym, fasolą, kukurydzą, cebulką i sałatą. 

Przekąska: lód. 

Ruch: ponadgodzinny spacer. 

28 kwietnia 2021 , Komentarze (7)

Dziś znów wróciłam z pracy 2 h później, niż planowałam. Jestem wykończona, boli mnie głowa, a dodatku przez tego łysego skurwiela w pełni prawie nie spałam. Poza tym mam okres, a jutro jest dopiero czwartek... 😭

W pracy byłam po prostu wściekła. Już po południu widziałam, że nie wyjdziemy na czas, ale bez przesady... Tym bardziej, że i tak wiadomo było, że niczego nie załatwimy, a siedzieć trzeba było. Czasem szczerze nienawidzę tej pracy. 

Fotomenu, z którego jestem wybitnie niezadowolona. Znów zero warzyw... 

Śniadanie: owsianka kokosowa z kuleczkami proteinowymi. 

Przekąska: jogurtowiec i jabłko. 

Lunch: pierogi z kapustą i grzybami oraz szpinakiem. Gotowce, ale bez dodatków czy smażenia. 

Obiadokolacja: zapiekanka z tortellini. Nawet się jej nie starałam jakoś ładnie ułożyć. Pękała mi głowa i byłam glodna jak... Ale była pyszna. 

Na jutro chociaż planuję jakieś warzywa... Do pracy a i sałatkę do domu, nie wiem tylko, kiedy niby mam ją przygotować. Teraz na pewno nie, nie mam siły. A kto wie, kiedy jutro wrócę... 

Mam jeszcze w planie poćwiczyć, ale jak mi ta głowa nie przejdzie, to chyba nic z tego. 

Mam wszystkiego dość.

27 kwietnia 2021 , Komentarze (10)

Dzisiejszy dzień był już trochę lepszy. W pracy nadal pytam sama siebie: WFT???, mam ostatnio spore problemy z ogarnięciem się. I w ogóle czegokolwiek. Brakuje mi na wszystko czasu, przechodzę nieprzygotowana na zajęcia, przestałam robić kurs, na którym tak mi zależało... Nie mam po prostu siły. 

Dzisiejsze fotomenu. 

Śniadanie: owsianka bananowa z orzechami. 

Przekąska: jogurtowiec i jabłko. 

Lunch: ryż z warzywami i masłem orzechowym. 

Obiadokolacja: krokiety ziemniaczane, wege kiełbaski, cukinia w lekkim sosie serowym. 

I 10 minut na orbitreku, więcej nie dałam rady. Zaraz zresztą idę spać, znowu ledwo zipię. 

Woda - trochę ponad litr, w porywach 1,5, tak że dupy nie urywa. Cóż, jutro też jest dzień... 

Dobranoc.

26 kwietnia 2021 , Skomentuj

Dzisiejszy dzień zaliczam do tych „do dupy”. W pracy minął mi zupełnie bez sensu, a na koniec pokłóciłam sie z mamą. Aż się rozpłakałam w drodze do domu, na szczęście teraz trochę mi przeszło. Nienawidzę takich dni. 

Rano się zważyłam i oczywiście kilkudniowe żarcie jak koń odbiło się na wadze. Przybyło mi co prawda „tylko” 100g, ale i tak jestem zła. Mogło być o co najmniej kilogram mniej... W dodatku cały czas odczuwam nawet nie tyle głód, co ochotę na jedzenie. Drażni mnie to. Wszystko mnie ostatnio drażni, jestem smutna, znowu mam taką fatalną fazę... 

Zastanawiam się, czy nie wrócić do terapii, ale nie wiem, czy mam na nią obecnie siłę. Zobaczę. Zresztą trochę szkoda mi kasy. 

Dzisiejsze fotomenu. 

Śniadanie: jagodowa owsianka z orzechami. 

Przekąska: jogurtowiec, jabłko. 

Lunch: ryż z warzywami, curry i masłem orzechowym. Zapomniałam zrobić zdjęcie. 😱

Obiadokolacja: krokiety ziemniaczane, drugie pół udka, sałatka. 

Przekąska: pudding proteinowy. 

Jestem nieprzytomna ze zmęczenia, idę spać. A jest dopiero poniedziałek... 😑

25 kwietnia 2021 , Skomentuj

Wczoraj było trochę lepiej... Chociaż w sumie nie. Na obiad była domowa pizza, na pewno mnóstwo kcal, chociaż zjadłam tylko 2 kawałki, ale wieczorem nadrobiłam czekoladkami. 😏 

Za to dziś wróciłam na dobre tory. Jutro normalnie się zważę, żeby nie było. Jestem zła, ale i szczęśliwa, że nie porzuciłam zamiaru. 

Fotomenu (niepełne).

Wczoraj:

Śniadanie: feta, pomidorki, bazylia i kanapka z piątku, której nie zjadłam w pracy. 

Potem oczywiście coś słodkiego:

Później domowa pizza, ale nie robiłam zdjęcia i cukierki, ciastka... Szkoda. 

Dziś:

Śniadanie: omlet z szynką z kurczaka, pieczarkami, cebulą, serem i ketchupem - zjadłam pół i bułeczka z makiem. 

Obiad: pół pieczonego udka z kurczaka (drugie pół na jutro), sałatka z ogórka kiszonego i pomidora, mlinci. 

Przekąska: dietetyczny jogurtowiec z owocami (zjadłam dwa kawałki). 

Do tego 20 min na orbim. 

Dobranoc.

24 kwietnia 2021 , Komentarze (3)

...pominę milczeniem. Porażka na całej linii. W czwartek, nie wiem nawet dlaczego, nagle miałam napad na słodkie, i to jeszcze w pracy. Dosłownie nie mogłam wytrzymać i co chwilę podżerałam czekoladę. Po powrocie do domu natomiast zjadłam dwa kawałki tłustego ciasta.

Za to wczoraj to już w ogóle popłynęłam. W pracy zaserwowali nam śniadanie składające się głównie z różnego rodzaju bułek, w tym słodkich. Więc rano w domu zjadłam kromkę chleba z serem i salami (taką małą, kwadratową), potem w pracy jakąś długą bułę z czymś tam i zapiekanym serem, croissanta z czekoladą, jeszcze jedną kanapkę z domu i słodką bułkę z orzechami. W domu obiad (znów fail, zupełnie mi nie smakowało domowe chili sin carne, wegańskie mielone jest ohydne), znów dwa kawałki ciasta i pół małej paczki chipsów z soczewicy. Brak słów. 

Dzisiaj chyba już mi przeszło. Szykuje się zresztą sporo pracy, więc będę miała szansę to spalić i chociaż nie przytyć. Nadal mam motywację i ochotę, a takie dni... No cóż, po prostu będą się zdarzały, trzeba się z tym pogodzić. Ważne, żeby wrócić na dobre tory, a ja właśnie wracam. 😊

Znośnego weekendu! 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.