Ah, jak pięknie rozpoczął się dzisiejszy dzień...
Ze strachem w oczach popatrzyłam na wagę- nie liczyłam na zbyt wiele, biorąc pod uwagę, że jednak ciężko jest zmienić wszystkie nawyki w kilka dni. Starałam się, starałam.. i co? I dzisiaj, oczywiście tydzień przed okresem zaczęło się.
Nieustanna ochota na jedzenie, obojętne czego ( powiedzmy) byle by tylko coś zjeść.
Nie wiem jak to się stało, czy to przez wyjazd za granicę, czy przez brak możliwości uprawiania sportu od kilku miesięcy non stop się objadam. Zwłaszcza wieczorem. I nie ważne, czy kończę pracę o 18 czy o 21. To jest silniejsze ode mnie. Nie zawsze, od kilku dni nawet dobrze mi szło.
Z radości, że waga pokazała -1,7 kg godzinę temu wpakowałam siebie całą pakę czipsów. Jak świnka jakaś.
Gdyby tylko istniał lek na to, aby pokonać pokusę ich zjedzenia... eh. Może następnym razem uda mi się ich nie wchłonąć ;)