Trochę mnie tutaj nie było. Właściwie to mam ostry problem z dietą. Może inaczej - z wolną wolą. Przez dłuższy czas nie trzymałam się jej wcale. Miałam po prostu problem z podjadaniem słodyczy i znajdowaniem najmniejszej okazji do tego aby zagiąć reguły diety i wpałaszować coś, lub wypić, niezdrowego.
Ostatnio postanowiłam zmienić reguły gry. Powiem szczerze, jako studentka nie mam aż tyle czasu ani pieniędzy aby gotować jak dieta Vitalii mi mówi. Jest to swego rodzaju świetne narzędzie, którego się trzymam, ale nie w 100%. W momencie kiedy nie wiem co zjeść - wchodzę tutaj. No i też od czasu do czasu zapisuję swoje pomiary wagowe i centymetrowe ciała. W końcu warto wiedzieć kiedy i ile się schudło.
Wracając do chudnięcia nie ćwiczę też wcale. Przebłyski jakichkolwiek nawyków ćwiczeniowych zniknęły wraz ze zbliżającą się nieubłaganie sesją i moimi dołami spowodowanymi brakiem czasu na cokolwiek. Zmieniło się jednak w moim życiu wiele, bo ostro postawiłam sobie granice! Zero słodyczy, zero słonych przekąsek, 5 posiłków dziennie, jak najwięcej wody i jakikolwiek ruch (no przyznam czasem tyczy się on tylko przemieszczania się między kuchnią, moim pokojem a łazienką).
Wiece co jest w tym wszystkim najlepsze? Że faktycznie zaczęłam chudnąć, powoli ale jednak; nie jestem już taka objedzona bo jem tylko tyle ile trzeba a do tego mam mega powera do życia, bo nie obciążam się niepotrzebnym cukrem i solą. Nie mogę się doczekać tylko jak skończę studia i za miesiąc będę mogła zacząć biegać - obiecałam to sobie. Wraz z przeprowadzką do nowego mieszkania w zdecydowanie mniej zurbanizowanej dzielnicy zaczynam biegać. Trzymajcie kciuki! :)