te pół kilo to poszło w dół po wczorajszym dniu lenia
naprawdę!
o ile lenieniem jest dygowanie 40 kilo do dhl-u oraz 13 kilo do domu ....
ale powiedzmy, że to był dzień lenia nierowerowego
nawet jeżeli byłaby to prosta zależność, że dzień bez roweru = pół kilo w dół . . . to nie! nie wytrzymałabym bez pedałowania
chyba właściwszym będzie, jeżeli przyjmę, że obecny sposób jedzenia zaczyna przynosić efekty
bo budzę się z burczącym brzuszkiem
bo mnie nie wydyma
bo na rowerze bywam zgłodniała, ale to chwilowe i szybko mija
jem:
na późne śniadanie owoce w ilościach sporych
popołudniem kanapka albo dwie albo mleko z musli
obiad lub obiadokolacja jak dla chorego przedszkolaka albo góra jarzynek + serek wiejski (zależy od długości jazdy rowerowej)
wieczorem tylko kalorie płynne + mały owocek
.. i raczej już nigdy w życiu nie przejdę na system pięciu posiłków, bo wtedy ciągle ruszam paszczą
... i trzymam sie tego, co powiedziałam dzieciom, że mogę dla nich gotować, ale nie mogę z nimi jeść
dobra, koniec na dziś
mój kryzys i mój wir mnie wołają z powrotem, pa
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
Spychala1953
1 września 2011, 12:05a w jaki kryzys znowu Jolcia pozwala się wkręcać. Żadnych kryzysów i dołów...szkoda na nie życia. Ja też teraz po prostu jem mniej i tak jest ok. Buziaki
baja1953
1 września 2011, 12:02To tylko woda ze mnie wypłynęła... Nie jest to prawdziwe odchudzanie, a jedynie odwadnianie... jestem jak wyciśnięta gąbka...zacznę jeść normalnie( choćby skromnie), wodą nasiąknę na nowo...Mam tylko nadzieję, że nie wszystkie kilogramy wrócą, ale że część powróci, to jestem pewna;) Hej... Wlazłaś mi na ambicję...;))) Musiałam pozbyć się tego paskudnego 66....;)))
renianh
31 sierpnia 2011, 22:51Ale Ty naprawde malutko jesz ,przy takim wysiłku jaki sobie codziennie serwujesz.No to ja przy tobie to sie obżeram i jeszcze sie dziwie zę nie chudnę ,dobrze że chociaż utrzymuje wagę .
dziejka
31 sierpnia 2011, 22:36zroiłam cztery ,bo kocham te moje wariaty, a kaźdy inny ma smak
AnnaLidia
31 sierpnia 2011, 22:34Jolu, dziękuję za podpowiedź w sprawie kablówki. Mam 1,5 miesiąca, żeby się na coś zdecydować. Dzisiaj wpadłam na przykład na info o superszybkim internecie w PC.
dziejka
31 sierpnia 2011, 21:38sie nie da przy nich schudnąć.Jak mówi mój synek matka to tylko przyroda.Trudno walczyć z żywiołami he.he
ciociaklocia
31 sierpnia 2011, 16:02zrobiłam dosłownie NIC i mnie znowu pokręciło ;-/ z moimi zmianami zwyrodnieniowymi (jezu jak to brzmi!) nie trzeba nic robic żeby bolało ;-/ ok, klimatyzacja mi wiała w plery i za dużo siedze w pracy - wystarczy :) pms-u jeszcze niet. Zawsze tak marudze jak sie nie wyspie. Bosz... co to będzie jak matka zostanę?!
agnes315
31 sierpnia 2011, 11:59powiem tak: trudno mi było czasami wytrzymać te dwie godziny na owocach, ssało mnie po prostu, ale wieczorem to się nawet przejadłam tymi warzywami i jajkami potem :)))
baja1953
31 sierpnia 2011, 11:58Kokietka z Ciebie jak na prawdziwą damę w kapelutku przystało!! Jesteś lepsza, Jolu..jesteś lepsza w wielu kategoriach, a najlepsza w trzymaniu niebosiężnej, nieosiągalnej dla 99 % Vitalijek WAGI...:))) Jesz niewiele, ja przy Tobie to istny obżartuch...Bez roweru obywam się od kilku tygodni( z przyczyn obiektywnych typu wyjazd na Mazury, wyjazd na wieś, rwa kulszowa , praca itp..), ale dziś się wreszcie wypuszczę!! Bez męża, na krotko, ale pojadę!! no, to w drogę!! Cmok:))
Dareroz
31 sierpnia 2011, 11:52to Ty tak naprawdę niewiele jesz :O Jedynie te płynne kcal Cię ratują w ilości kcal :P Udanego dnia!
deepgreen
31 sierpnia 2011, 11:52Zawsze myslalam ze w matematyce to najtrudniejsze jakies calki,a najtrudniej to sie do pieciu doliczyc:-)Pomiedzy posilkami powinnam miec lodowke pod pradem:-)Trzymaj sie!
Magusia.krakow
31 sierpnia 2011, 11:48Pozdrawiam Cię Jola serdecznie:))