W dalszym ciągu mam problemy ze ścisłym trzymaniem się diety, ale wiadomo jak to jest z początkami. Mimo wszystko waga leci sobie w dół. W pierwszej kolejności zmniejsza się brzuch. Najbardziej będę się cieszyć kiedy dojdzie do spadku z bioder, bo mam w szafie sporo fajnych spodni, w które niestety nie wchodzę
Psychicznie trzymam się dość dobrze. Nie wymagam od siebie nie wiadomo czego, bo mam świadomość, że w danej chwili radzę sobie najlepiej jak umiem.
Sukcesem ewidentnie jest fakt, że nie jadłam w tym tygodniu dużo czekolady! Poza kawałkiem gorzkiej i kawałkiem od kolegi w pracy - nic. Jest progres, bo przed zaczęciem odchudzania potrafiłam zjeść tabliczkę - dwie dziennie.
Zatem tuptam do zdrowego ciała. Po malutku.