- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
Ostatnio dodane zdjęcia
Znajomi (8)
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 3461 |
Komentarzy: | 4 |
Założony: | 11 lutego 2011 |
Ostatni wpis: | 10 marca 2014 |
kobieta, 44 lat, Kraków
161 cm, 78.40 kg więcej o mnie
Postępy w odchudzaniu
coz.. ciezko powiedziec abym sie wczoraj pilnowala.. wielki grzech - zamiast obiadu zjadlam lody :) ponadto zaliczylam kolejna wizyte u dietetyka - zmierzona i zwazona bylam... mniejsza... ale ciezsza... zszedl mi tluszczyk - to fajne.. ale przybylo mi wody... zgodnie z wyliczeniami dietetyczki mam o 9,86 kg wody za duzo... jak sie tego dziadostwa pozbyc???
na dzis dala mi mega rygorystyczny jednodniowy jadlospis... takie uderzenie raz na tydzien... zobaczymy co z tego wyjdzie... dzis dodatkowo popoludniu intensywne cwiczenia...
weekend za mna .. a wraz z nim swiat imprez i pbzarstwa.. wstyd sie przyznac, ale od soboty wieczorem juz tylko jadlam... najpierw wielki urodziny mojej przyjaciolki - kolorowe alkohole i bar z zakaskami, a na koniec wielki czekoladowy tort, a w niedziele kumunih=jny zjazd rodziny i kalorie zapodane w klasyczny sposob - ziemniaki kapucha schabowy itd... efekt - w niedziele rano (tylko po sobocie) 0.5 kg wiecej po ostrym tygodniiu diety...
ale tzeba znowu na konia wskoczyc, dzisiaj ruszam dalej - znowu dietetyczne produkty i ograniczone ilosci... mam nadzieje, ze dluzszym rozrachunku, efekt 5 dni wyrzeczen gdzies sie uaktyni... ten tydzien zaczynam z wielkim postanowieniem, ze nastepny weekend przetrwam bez tego typu grzechow... :)
I znowu wczoraj wieczorem nie wytrzymalam... Wrocilam z silowni i... zaczelam weszyc... (w ramach budowy nastroju - mamy 22:30...)... znalazlam resztke lodow z wczoraj (koncowka - wiec trzeba dokonczyc)... resztke salatki z kolacji (koncowka - trzeba dokonczyc)... i najgorzsze... dochodzi 12...nie zasne jezeli nie dostane za chwile cukru.. znalazlam - cukoer w cukierniczce... dramat.... dzis kolejny dzien i mam zamiar walczyc dalej... przez to ze intensywnie cwicze, byc moze po powrocie do domu mam takie "cisnienie" na jedzenie? Dzis mam zamiar dalej sie zmagac ze soba, i bynajmniej nie mam zamiaru sie poddawac. :):):):)
Od lewa do prawej... a potem 10 krokow do tylu...
Weekend zakonczony obzarstwem - grill, babcina kuchnia, wlsanej roboty przysmaki... na tlustu, n aslodko, no i oczywiscie do oporu... Grzechem w takch scenariuszach byloby powiedziec, ze nie wiem z czego tyje, bowiem doskonale wiem.. :)
Znowu pniedzialek, wrocilam do siebie wiec kolejna potyczke czas zaczac... Jak juz wczesniej pisalam, dieta koniecznie z rozsadkiem, i z ograniczeniami - bez szalenstwa...
W sobote odwiedzilam NH -diete mam, suplementy zakupilam, i obiecuje sobie ze 2 tygodnie wytrwam, aby zobaczyc czy jest o co wojne toczyc...
Trzymajcie kciuki!... Po ten 1.067.564.289 raz... :)
Mialam pisac.. i oczywiscie nic z tego nie wyszlo... mialam chudnac - i tez klops :)
3 miesiace pozniej jestem dalej w tym samym miejscu - ta sama waga ale w cm mi zdecydowanie przybylo... a jeszcze jakis miesiac temu bylo 4 kg mniej... wniosek; jezeli czegos nie zmienie w swoim sposobie zycia i sama nad soba nie zapanuje... zadne diety nie pomoga...
przede mna nowe wyzwanie - waga 'marzenie'62 (orginalne zamierzenie 55 - hahaha); mam na te 4 kg miesiac... potem jade na wakacje wiec jakas dodtakowa mitywacja jest... zobaczymy..
:) Racjonalne jedzenie... bez regularnego dnia pracy... dramat przyklad; zaplanowany na wczoraj cieply obiad na 16 zjadlam dopiero o 21.. bo dzien mi sie tak strasznie przeciagnal... inna opcja bylo nie jesc...
Nic to... probuje dalej! :)
Niby sobie obiecalam, ze bede pisac regularnie, a przez to moja motywacja bedzie jeszcze silniejsza... a tu... po pierwszym dzniu drugi uplynal w milczeniu... dlatego tez dzis - rehabilitacja... :) czuje sie swietnie, humor mnie nie opuszcza... szkoda tylko ze po glowie zaczyna mi chodzic jakas dziwna dieta kapusciana... mam duzo watpliwosci, bo jak na razie "duzo ruchu i jedz mniej" dziala.. wolno bo wolno... ale cos udalo sie juz zrzucic i czuje sie komfortowo, ze nie bedzie jo-jo...
A kapusciana... chyba wroci to co spadnie i to z nawiazka...? A moze nie...?