Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mówienie o sobie jest dla mnie czymś nienaturalnym.. Może dlatego, że tak do końca nigdy siebie nie zaakceptowałam. Może dlatego teraz chcę to wszystko zmienić. Żeby się nie wstydzić. Nigdy więcej. Jestem sympatyczną grubaską, świadomą swojego ciała. Łatwo nawiązuję kontakty, szybko zdobywam sympatię ludzi. Na pozór jestem właściwie szczęśliwa. Udaję, że nie przeszkadza mi we mnie to, co przeszkadza innym. A przeszkadza. Moja największa miłość - muzyka. To co mnie uspokaja, usypia, pobudza, przyprawia o łzy i uśmiech na twarzy, kryje się w tym krótkim słowie. Wydaje się, że bez niej wszystko by umarło, straciło sens, jakby każde żywe stworzenie nie mogło złapać bez jej istnienia choćby krótkiego oddechu. Ja bym nie mogła. Mam niespełna 23 lata i manifestuję przebudzenie.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 690
Komentarzy: 8
Założony: 24 lutego 2014
Ostatni wpis: 9 marca 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
per_ASPERA_ad_ASTRA

kobieta, 33 lat, Kopenhaga

180 cm, 141.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

9 marca 2016 , Komentarze (2)

Jeśli nieszczęścia chodzą parmi to moje zapierdalają całym stadem..,
Po dwóch latach od założenia konta na Vitalii, postanowiłam wrócić... 
Tak dawno, że nawet nie pamiętam dlaczego zrezygnowałam z pisania, a razem z pisaniem i z diety jak na zatwardziałego grubasa przystało...

Wymówka. Sztuka ktorą każdy grubas wypracował sobie do perfekcji...
Zaczne od jutra, jestem na wakacjach, mam ciężki dzień, nie mam na to czasu, nie mam do tego głowy, K. ma raka, mam ważniejsze sprawy, K. jest najważniejsza, K. nie odchodź, K. wróć...

Przestało mnie obchodzić. Wszystko przestało mieć znaczenie, szkoła z której prawie wyleciałam, praca którą prawie straciłam, ludzie którzy nie mogli znieść, że już nie jestem sobą... że już NIE JESTEM. 
Bo jaki w zasadzie ma sens dążenie do czegokolwiek, plany na przyszłość kiedy jutro może Cię nie być, może znikniesz, ot tak. Włączyła mi sie Śmiertelność. Trwała długo.
Nie chciało mi się żyć, a co mówić o liczeniu kalorii.. 
Jakie to żałosne.. Śmierć przyjaciółki stała się moją wymówką... wymówką na wszystko... i na nic.
W listopadzie 2015 poszłam na pierwszy trening z trenerem personalnym. Niestety nie zanosiło się na nagłą śmierć, a żyć jakoś trzeba.. Szybko opadający entuzjazm windował z każdym spadającym kilogramem, aż do przerwy świątecznej i znowu zaczela sie nieszczęsna ruletka.. wakacje, depresja po wakacjach, grypa, egzaminy, zapalenie oskrzeli. Wróciłam zwarta i gotowa z dietą restrykcyjna i jebany tydzień później i -2.8kg w dół BTW skręciłam kostke. Skręciłam jebaną kostke na siłowni.

Więc pytam ILE JESZCZE?

17 marca 2014 , Komentarze (6)

Kupiłam jednak dietę Vitalii + trening. Chociaż się trochę przed tym broniłam. A bo to kasa, a bo to przepisy skomplikowane. Kolejne wymówki. Kupiłam. Jeszcze wczoraj byłam przekonana, że wyrzuciłam kasę w błoto i nic  z tego nie będzie. I faktycznie jak zajrzałam w przepisy na dziś  [ https://www.youtube.com/watch?v=25C8xGm-Pl4 ] myślałam, że zejdę. Aleee szybciutko oswoiłam opcję ZAMIEŃ POSIŁKI i stworzyłam sobie zamiennikową dietę na cały tydzień :)) Duma mnie roznosi, szkoda tylko, że dokonałam tego wielkiego odkrycia po zakupach na cały tydzień. Ale nie ma tego złego...

Trening. Kurwa czemu wzięłam treningi na siłowni. Pewnie żeby walczyć z tą swoją zakrzywioną psychiką. Nie pałam jakąś wielką miłością do ćwiczeń ogólnie, ale jestem dość aktywnym fizycznie studwudziestokilowym klocem jakby nie było. Siłka może być. Zubmba, Dancefit, LatinMix tak, dziękuję, proszę o więcej. Ale 'wyciskanie' i budowanie dwugłowego mięśnia uda to nie moja bajka. Wstydzę się tych mięśniaków, tych lasek co tam poszły obczaić nowy towar i się nawet nie spociły. A nawet kij w to, bo czasem sobie myślę, że jednak widok grubasa na siłowni to coś imponującego mimo wszystko. Najbardziej boję się, że zanim opanuję obsługę każdej potrzebnej mi do treningu maszyny spłonę ze wstydu. Jak pochodnia. I oczywiście zdecydowałam się na własny trening w domu, który już wykonuję od jakiegoś czasu (co prawda mało regularnie), który porusza te same partie. 

I tak jestem dumna, zużyłam sporo mniej dziennych punktów na dziś, wszystkie składniki w normie, ochlałam się wody i padam na twarz. A jem na tej diecie więcej niż jadłam ostatnio (pomijając weekend zła przed rozpoczęciem tej diety x( ).

Jestem dobrej myśli w sobotę się zmierzę i zważę i popłaczę ze szczęścia lub nie.

24 lutego 2014 , Skomentuj

Do tej pory zastanawiam, się po co założyłam to konto. Żeby coś sobie udowodnić?
Żeby to nie było kolejne rzucone na wiatr postanowienie. Żeby ktoś o tym wiedział?
Wiedzą już Ci którzy mnie otaczają na co dzień. Widzą. Wstydzę się mówić o odchudzaniu, bo wiem co myślą - ' ta jasne, może w innym wcieleniu'. Mało osób wierzy. Ale czy to ma jakiekolwiek znaczenie? Jedyną osobą, która musi cały czas wierzyć, że się uda jestem ja. I chyba po to powstało to konto, żeby mi przypominać, że mam wierzyć codziennie, 24/dobę, 7x/tydzień. Nie powiem, że wsparcie 'środowiska' nie ma na to wpływu.. Oczywiście, że ma. Ale i na to przyjdzie pora, gdy zobaczą choćby cień obawy, że się mylili. A ja zamierzam im ufundować szok życia. Za jakiś czas  :)

A wiem. tutaj znalazłam dziś sposób na cukinię :) Takie proste warzywo, a nie miałam żadnego pomysłu jak ją przygotować. Na myśl o cukinii miałam w ustach smak jedynie gąbczastego, mdłego 'czegoś' w panierce z bułki tartej usmażonego na głębokim oleju przez matkę któregoś z podwórkowych kamratów naście lat temu. Ble.

Jestem anonimową grubaską z postanowieniem zmiany swojego życia. Na zawsze.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.