Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

cel - schudnąć bez efektu jojo :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 16772
Komentarzy: 290
Założony: 3 marca 2014
Ostatni wpis: 2 lutego 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
rudyrydz1

kobieta, 33 lat, Nrw

179 cm, 78.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

2 lutego 2024 , Komentarze (7)

Hejka;)

jakos czesciej nie moge sie zmotywowac do wpisu, chociaz czytam Was regularnie:) 

W ciagu ostatniego roku sporo sie dzialo - dietetycznie i nie tylko. Plany urlopowe zrealizowane na 150% :) pomimo tego, iz czasu bylo duzo mniej przez moja szkole/studia. Londyn z przyjaciolka zaliczony, zakochalam sie totalnie w tym miescie! W tym roku planujemy z moim Lubym tam poleciec na kilka dni latem, zeby tez odwiedzic studio Harrego Pottera <3 oboje jestesmy wielkimi fanami :-D w okolice Zugspitze nie pojechalismy, zdecydowalismy sie na bardziej budzetowy urlop w przepieknym parku narodowym Eifel. Bylo cudownie, 4 dni spedzone na wedrowkach po lasach i gorach, czyli to co kochamy najbardziej. W lipcu nadszedl w koncu nasz dluzszy urlop, tym razem w Polsce <3 bylismy tydzien u mojej rodzinki i przyjaciol i drugi tydzien w Karpaczu. To ze bylo cudownie, to jakby nic nie powiedziec :-D Polska jest przepiekna. Karkonosze skradlo moje serce! We wrzesniu mielismy nasz ostatni urlop w szwajcarii saksonskiej, okolice Bad Schandau. Zaplanowalam kazdy dzien naszego 6 dniowego urlopu i dzieki pieknej pogodzie udalo nam sie te plany w 100% spelnic! Magiczne miejsce. Plus udalo nam sie pojechac na jeden dzien do Pragi. 

Od sierpnia jestem na diecie od respo. Bylam bardzo zadowolona, z wagii 79 kg schudlam bez wiekszych wyrzeczen i bez regularej aktywnosci fizycznej do okolo 74-75kg. Pod koniec roku wzielam sie za moje problemy zoladkowo-jelitowe no i okazalo sie ze cierpie na IBS czyli jelito drazliwe. Wszystko inne zostalo poprzez badania wykluczone. Od przyszlego tyg zaczynam diete fodmap i postaram sie byc na niej okolo 6 tyg. Potem stopniowo zaczne jesc normalnie. Chce sie dowiedziec, ktore produkty wywoluja u mnie taka reakcje. Juz wykluczylam popkorn :-( ale jestem dobrej mysli. 

Plany na ten rok sa jak zwykle ambitne :) najpierw w maju musze skonczyc moje studia, mam nadzieje, ze 15 maja bede miala juz to za soba. 2 tyg pozniej jedziemy do do Szwajcarii, do miejscowosci Lauterbrunnen, nasze nastepne szwajcarskie marzenie :D a latem spedzimy na pewno kilka dni nad Mosela, potem ja jade z przyjaciolka do Szczecina na kilka dni i na koniec Londyn. Mam przeczucie ze to bedzie dobry rok. Obym sie nie mylila! :) 

16 stycznia 2023 , Komentarze (6)

Witajcie. Znowu prawie rok pozniej🙂ale lepiej pozniej niz wcale 😉 sprobuje ten rok w miare krotko strescic:

To byl rok obfitujacy bez watpienia w podroze male i duze :) zaczynajac od kwietniowego wielkanocnego wypadu do Nordwijk am See w Holandii. Mielismy cudowna pogode jak na poczatek kwietnia, nawdychalismy sie jodu, zjedlismy dobre rybki i po dwoch dniach zawinelismy sie do domu. Tym razem to byl wypad w 3 razem z moja mama 😉 Koncowke kwietnia spedzilismy u mojej przjaciolki jeszcze z czasow studiow (przeprowadzila sie nieco ponad rok temu do Niemiec, okolo 150 km ode mnie. Alez sie ciesze!) Mieszka ona wraz z partnerem w okolicy Teutoburger Wald, Boze jakie cudowne widoki 😍mieszanka lasow i pagorkow, cos dla mnie:) 2 tygodnie pozniej wybralam sie z ta sama przyjaciolka do Winterberg na weekend, spedzilysmy super czas, bylismy na cudownej wedrowce i nagadalysmy sie jak za starych dobrych czasow ;-) kolejne 2 tygodnie pozniej wybralismy sie na dlugi weekend do miejscowosci Altenahr (to tam gdzie w 2021 byly straszne powodzie w Niemczech). To co zobaczylismy na zywo przeroslo nas. Rok po katastrofie, a ludzie zyja nadal w kontenerach 😥 tragicznie to wygladalo. Jak po wojnie 😨 staralismy sie wiekszosc czasu spedzac w okolicznych gorach. I tam bylo pieknie ❤ udalo nam sie zrobic 3 bardzo wymagajace wedrowki. Jedna z nich wzniosla nas na wyzszy poziom wedrowania, poczulismy sie w gorach duzo pewniej. Taki tez byl plan, zeby przed wyjazdem do Szwajcarii kondycyjnie wbic sie na wyzyny swoich mozliwosci 😁 poniewaz kolejne 2 tyg pozniej bylismy juz w Szwajcarii, w okolicy Zermatt! To byl NIESAMOWITY tydzien. Tyle spelnionych marzen, pieknych chwil, kosmicznych widokow, przemili ludzie... Zupelnie inny swiat. Matterhorn przerosl moje oczekiwania. Ta gora na zywo to prawdziwy kocur 😍 Pogoda przez caly tydzien byla idealna. W drodze powrotnej jechalismy inna trasa tak, zeby przejezdzac przez Montreux i zobaczyc na zywo pomnik Freddiego Mercury  kolejne marzenie! Na dodatek udalo nam sie byc w muzeum Queen, zobaczyc rekopisy, oryginalne stroje i kawal historii tego zespolu. Nie do opisania. Czulam ogromna wdziecznosc, ze moge tego wszystkiego doswiadczyc. Wrocilismy do domu szczesliwi, wypoczeci psychicznie ale fizycznie mega zmeczeni. Poszlam do pracy, pod koniec dnia zaczelo bolec mnie gardlo... na drugi dzien rano wyszedl pozytywny test. Pieknie... Czulam sie okropnie. Test u lekarza to byla tylko formalnosc. Zmiotlo mnie na cale 2 tyg. Tak chora to jeszcze nigdy nie bylam. Przez pierwszy tydzien nie wiedzialam w ogole co sie dzieje wokol mnie. Problemy z oddychaniem, palace gardlo, okropny kaszel, zatoki zawalone na amen, goraczka, bol glowy. Psychicznie tez podupadlam. Bylam w swojej szczytowej formie. Po koronie ta forma oczwiscie spadla do 0, a nawet ponizej. Po 4 km spaceru czulam sie jak po maratonie. Mialam wrazenie, ze ta niemoc nigdy nie minie... Oczywiscie minela. Po 2 tyg pracy zaczynal sie nam urlop letni, 2 tyg. Pojechalismy na dwa tyg do Chorwacji. Tydzien nad morzem i tydzien u rodziny mojego partnera. Bylo cudownie! Na plazy duzo spalam, regenerowalam sie. Wieczorami troche chodzilismy, zwiedzalismy wyspe. Powoli wracaly mi sily witalne 😉 Po powrocie do domu zaczelismy chodzic regularnie na spacery i powoli czulam sie jak wczesniej. Od czasu do czasu cwiczylam z Marteczka, chociaz nie umialam sie jakos juz wbic w ta rutyne cwiczen. Dopoki byla ladna pogoda i bylo w miare cieplo to korzystalismy z pogody i wyjezdzalismy na jednodniowe wedrowki po Nordrhein-Westfallen. Pod koniec pazdziernika bylismy na dlugi weekend w Heidelberg. Znowu mielismy szczescie co do pogody i moglismy rozkoszowac oczy pieknymi kolorami jesieni w tamtejszych gorach. Koniec roku spedzilismy w Limburg an der Lahn, niestety z tragiczna pogoda. Od grudnia jestesmy tez zapisani na silownie i chodzimy w miare regularnie. Mamy swoje plany treningowe i sie nich trzymamy. Do tego ograniczenie slodyczy, zdrowa zywnosc i mam nadzieje, ze dobije do tego pierwszego pulapu 75kg😁 

Plany na ten rok sa mniej ambitne, bo czasu tez niestety duzo mniej. Robie cos w stylu podyplomowki i co dwa tyg mam zjazdy w weekendy. W tym roku czekaja mnie 4 egzaminy.. Trzymajcie kciuki. Pierwszy urlop po pierwszym egzaminie. W polowie kwietnia lece z przyjaciolka na 4 dni do Londynu 😁 w maju jedziemy na tydzien w okolice Zugspitze w Austrii. W lipcu 2 tyg w Polsce 😍 a we wrzesniu tydzien w Szwajcarii Saksonskiej. A w miedzyczasie nauka. I miejmy nadzieje duzo ruchu i malo smieciowego jedzenia ;D moze w koncu przekrocze magiczna granice 75 kg ;D

Pozdrowionka!

24 marca 2022 , Komentarze (19)

Witajcie:)

Minal rok od mojego poprzedniego wpisu, wiec zrobie male podsumowanie teco, co sie w tym roku wydarzylo (postaram sie chronologicznie):

- kwiecien byl straszny, moi dziadkowie wyladowali w szpitalu oboje z korona.. niestety wyszla z niego tylko babcia :( 8 kwietnia bedzie juz rok, jak dziadka nie ma z nami. Pomimo tego, ze to juz rok to nadal do konca w to nie wierze. 

- przyszedl maj, moja 30stka.. oczywiscie celu nie zrealizowalam, zeby przebiec 30 km z okazji mojej 30stki, bo pol kwietnia bylam w Polsce z wiadomego powodu, a potem zwyczajnie przestalo byc to dla mnie wazne. W swoje 30ste urodziny pojechalismy z moim parnerem w okolice Solingen, bo uwielbiam tamtejsze lasy. Zrobilismy cudowne 20 km w pieknych okolicach. To byly idealne urodziny! Spokoj, natura, las, idealna pogoda i my. <3 

- oczywiscie korzystalismy z dobrej pogody na 100%, prawie w kazdy weekend jezdzilismy gdzies chociaz na jeden dzien zeby polazic, przewietrzyc glowy i oderwac sie od rzeczywistosci. Zwiedzilismy przepiekna mala miejscowosc Monschau, bylismy kilka razy parku narodowym Eifel, zwiedzilismy Vogelsang (przed i w czasie II.WS byli tam szkoleni nazisci)

- potem nadszedl lipiec, nasz 2tyg urlop w Alpach, w miejscowosci Virgen w Austrii (juz 3 rok pod rzad). Niestety, jak to ja, oczywiscie musisalam zachorowac... wyjezdzalismy w sobote rano, a ja od czwartku czulam juz bol gardla i niestety bylo tylko gorzej. Uzbrojoni w arsenal wszystkich mozliwych lekow wyruszylismy w sobote na Austrie. Pierwszy nocleg mielismy w miejscowosci Fusch, bo nastepnego dnia chcielismy jechac dalej do Virgen przez Großglockner Hochalpenstraße, droga, ktora prowadzi na parking polozony na wysokosci okolo 2300m npm naprzeciwko najwyzszej gory Austrii- Großglockner. Trasa jest przepiekna i widoki zapieraja dech. Oczwiscie jesli nie pada deszcz i nie ma chmur. Tja.. mielismy straszna pogode. Padalo, wialo i bylo zimno. Widocznosc praktycznie zerowa. Ja mialam szczescie widziec to wszystko jakies 7 lat temu,jak bylam tam przejazdem z rodzinka, ale chcialam, zeby moj partner koniecznie tez to zobaczyl. Nie tym razem... Trase przejechalismy i tak do konca, na parkingu przez chwile troche sie rozpogodzilo i przez 5 min nie padalo. Potem ruszylismy juz na Virgen. Kolejne 2 tyg pogodowo byly niestety podobne, mielismy chyba wiecej deszczowych i burzowych dni, niz tych suchych. Moje przeziebienie osiagnelo swoje apogeum jakos dzien po przybyciu do Virgen. Zmiana wysokosci zatkala mi uszy prawie na amen. Bylam naprawde prawie glucha... wieczorami bol glowy nie do wytrzymania. Bylam zmuszona pojsc tam do lekarza(swoja droga do tego samego, u ktorego bylam juz 2 lata temu;D), lekarz mnie poznal, bo juz mnie w aktach mieli ;D na szczescie to korona nie byla, ale z tego wzgledu ze to tylko przeziebienie i zapalenie zatok, to oprocz picia herby, odpoczynku i sprayu do nosa nic mi nie zapisal. Ja oczywiscie odpoczwac zamiaru nie mialam, tylko jeden dzien od rana do wieczora przelezalam w lozku. W inne dni staralismy sie spacerowac i robic takie wedrowki, przy ktorych glowa mi nie pekala. Drugi tydzien juz byl lepszy, choc zatkany nos i zatoki mialam jeszcze po urlopie. Ogolnie, pomijajac chorobe, bylo oczywiscie cudownie. Tak jak wypoczywam w gorach (nawet chora) nie wypoczywam nigdzie. 

- potem nastala powoli jesien i zakupilam ksiazke Marty Kruk "Fit na zawsze". Przyznam szczerze, ze ta ksiazka poukladala mi w glowie. Polecam kazdemu. Zmienilam tez podejscie do biegania. Ogolnie przestalam biegac, bo czulam ze bardziej mnie to stresuje niz relaksuje. Gdzies tam ciagle z tylu glowy mialam ze biegam za malo, powinnam czesciej itd. I w koncu powiedzialam ze starczy. Koniec z bieganiem. Bede biegac, tylko wtedy jesli naprawde bede miala na to ochote. I od razu mi ulzylo. zaczelam sie bardziej skupiac na treningu w domu, glownie z Marta z CF. Regularnosci nabralam od jesiennego wyzwania i tak jakos trwam do dzis. 

Obecnie staram sie chodzic czesto na spacery, od czasu do czasu biegac i robic treningi z Marta. Dzieki jej ksiazce naprawilam stosunki z jedzeniem. Nie przejadam sie, jem zdrowo, bo tylko wtedy najlepiej sie czuje. A jak mam mega ochote na cos slodkiego, czy cos niezdrowego to to zjem :D ale tylko wtedy, jak mam naprawde ogromna ochote na cos. Bo wczesniej mylilam to uczucie np. z glodem. Albo po prostu z nudow. i co najwazniejsze, od jakis 3 miesiecy nie "poplynelam". Wiec jak nawet zjem cos slodkiego to na tym sie konczy, nie plyne przez kolejne dni podjadajac slodycze, z czym wczesniej mialam ogromny problem. I powoli wraca waga do mojego paska :D obecnie mam okolo 75,5 kg. Dodatkowo zapisalam sie na joge, chodze od 3 tyg. Mega sie wkrecilam! Szkoda, ze odkrylam joge tak pozno! Podczas jogi wchodze na takie poziomy odprezenia, o ktorych nie mialam pojecia ;) 

Jesli jestescie ciekawi fotek z wycieczek i urlopow to zapraszam na moj instagram: https://www.instagram.com/mmil...

Jesli chodzi o ten rok, to rowniez zapowiada sie bardzo ciekawie! W swieta jedziemy nad morze, potem na poczatku maja jade na przyjaciolka na weekend do SPA, pod koniec maja jedziemy na dlugi weekend do miejscowosci Altenahr (tam gdzie rok temu w lipcu byly straszne powodzie w Niemczech), w polowie czerwca jedziemy na tydzien do Szwajcarii w okolice Zermatt :D W koncu spelnie moje marzenie i zobacze na wlasne oczy Matterhorn 😍 a w lipcu 2 tyg w Chowacji - tydzien nad morzem i tydzien u rodzinki mojego partnera. 

To by bylo na tyle :D chyba udalo mi sie troche nadrobic caly rok tym wpisem :D w kazdym razie pozdrawiam kazdego, ktory dotarl do konca! 👋

3 marca 2021 , Komentarze (10)

Witajcie:) 

znowu hektolitry wody w Renie przeplynely, zanim sie zmotywowalam do napisania postu :) Ale lepiej pozno, niz wcale. Ostatni post jest z wrzesnia. Jesienia podupadlam troche na zdrowiu, mialam zapalenie pecherza ponad MIESIAC.... nie zycze najgorzemu wrogowi. Nic mi nie pomagalo. Zjadlam chyba 4 rozne antybiotyki. Za kazdym razem bylo to samo - na poczatku pomagal, zjadalam opakowanie do konca i dwa dni pozniej bol wracal od nowa... Dostalam skierowanie do urologa. USG pecherza zrobione, nic nie wykazalo. Potem mialam badany pecherz od srodka taka kamerka, tez wszystko w jak najlepszym porzadku. I co najlepsze, po okolo 6 tyg przeszlo po prostu mi samo.. Podejrzewam,ze to byla reakcja organizmu na ogromna ilosc stresu, ktora mialam caly 2020 rok. Inaczej tego sobie wytlumaczyc nie moge :/ potem nagle spuchlo mi lewe oko, ze prawie nic nie widzialam. A na koniec mialam usuwany pieprzyk(ten sam po raz drugi, odrosl skubany) i tez nie moglam sie za bardzo 2 tyg ruszac. Wiec pazdziernik, listopad i polowe grudnia tak naprawde caly czas z czyms walczylam. Do tego wszystkiego mialam chwilowe zalamanie, bo ten caly stres zwiazany z mama, wszystkie zle mysli ktore caly czas odpychalam, nagle wrocilo do mnie z taka sila, ze nie wiedzialam co sie ze mna dzieje. Do tego klotnia z tata, ktora byla po prostu wisienka na torcie. Moje serce zaczelo kolatac, nie moglam spac, ciagle podwzyszony puls. Ten stan akurat znam az za dobrze, co roku w okolicy swiat Bozego Narodzenia tak mam, ze wzgledu na stres zwiazany z praca, grudzien jest zawsze strasznie stresujacy. Ale tym razem praca + choroba mamy + napieta sytuacja z tata spowodowalo to, ze balam sie o swoje zdrowie, bo myslalam,ze serce mi wysiada :/ poszlam do lekarza, mialam badanie serca wysilkowe i na szczescie serce mam zdrowe, wszystkiemu winny jest tylko albo az STRES. Wyjasnilam sytuacje z tata, mama czuje sie bardzo dobrze, wiec musialam siebie teraz do porzadku doprowadzic... Po 1 wrocilam do cwiczen i biegania, zawsze mi to pomaga. Do tego staralam sie naprawde nie przejmowac pierdolami. Bralam tez ziolowe tabletki na uspokojenie i witaminy, ktore polecila mi lekarka. Do tego raz w tyg kapiel w wannie, swieczki, olejki:) Mega mnie to odprezalo. I po jakims czasie wrocilam do zywych:)

Mamy marzec, od jakis 3-4 tyg regularnie biegam, cwicze i zdrowo sie odzywiam. Za dwa miesiace stuknie mi magiczna 30stka i stwierdzilam,ze fajnie by bylo z tej okazji przebiec 30stke :) musze sie tylko naprawde do tego przylozyc. Czyli minimum dwa treningi w tyg dluzsze dystanse +10 km i raz na szybkosc powiedzmy 7 km ale szybkim tempem. Do tego Marteczka z codziennie fit i bedzie dobrze :)

Wagowo - nie mam pojecia. Chyba moja wage szlag trafia, wiec stwierdzilam, ze nie bede sie wazyc. Strzelam, ze mam teraz cos okolo 76 kg. Wypadaloby sie w koncu zmierzyc,zeby miec potem jakies porownanie,ale jakos nigdy sie do tego zebrac nie moge.

Urlop na lipiec juz zaplanowany - znowu Austria <3 i nasze ukochane Virgen. Mamy tez alternatywe, jesli np Austria stwierdzi, ze tylko zaszczepieni moga przyjechac na urlop(co w naszym przypadku niestety napewno nie wypali do lipca sie zaszczepic) to mamy jeszcze opcje w Allgäu w Niemczech. Tez ponoc piekna okolica, takze co by nie bylo, jedziemy w gory <3 Oby do lata bylo juz normalniej... 

pozdrowionka 😉

17 września 2020 , Komentarze (16)

Witajcie :)

Postanowilam zrobic mala aktualizacje, bo znowu nic od prawie pol roku nie napisalam.

Zaczne moze od dobrych wiadomosci :) po 1 - mama wygrala z rakiem! Pod koniec sierpnia miala kontrole i jest zdrowa <3 ulga nie z tej ziemi... teraz musi dojsc do siebie, bo terapia wyniszczyla jej organizm. Ale czuje sie swietnie i oby tak dalej :)

5 czerwca przebieglam swoj drugi polmaraton, a nawet troszke wiecej bo dokladnie 22 kilometry. Tym razem byl to bieg przelajowy, po lesie, pagorkach, piachach, nawet deszcz padal jakies 20 minut, ale nic mnie nie zatrzymalo :) Czas mialam prawie taki sam, jak za pierwszym razem (okolo 2h45min), wiec uwazam to za mega sukces, bo za 1 razem bieglam po prosto wkolo jeziora 3 okrazenia, po gladkiej sciezce, bez zadnych utrudnien. 

Jakos w polowie czerwca wybralismy sie na dlugi weekend nad Mosel, do miejscowosci Zell. Uwielbiam te okolice, moglabym tam mieszkac ;) Urlop krotki, ale aktywny, w jeden dzien zrobilismy chyba 18 km pieszo, a nastepny jechalismy rowerem wzdluz rzeki chyba w sumie 50 km. Uwielbiamy nature i takie wypady mega nas odprezaja i dodaja energii ;)

W polowie lipca nadszedl czas na urlop wlasciwy i bylismy dwa tygodnie w Austrii, w miejscowosci Virgen <3 Bylismy tam juz rok temu, ale tylko na tydzien i na dodatek bylam wtedy mega chora wiec prawie nic nie zobaczylismy. Za to w tym roku nadrobilismy z nawiazka ;) Codzienne wedrowki po gorach, staralismy sie zobaczyc jak najwiecej, bo oboje kochamy gory <3 w koncu udalo nam sie zdobyc szczyt i byc chyba w 7 albo 8 roznych schroniskach. Cudowne miesce! Polecam z calego serca Tyrol Wschodni. Bardzo spokojnie, malo turystow a widoki... zapieraja dech w piersiach. Tam tez moglabym mieszkac :D 

W sierpniu moj luby mial urodziny, a ze oboje uwielbiamy podroze, to jako prezent wymyslilam wypad nad morze polnocne na 2 dni :) Byl bardzo szczesliwy, tym bardziej, ze nie spodziewal sie czegos takiego:) a jak choc raz wytrzymalam i nie wypaplalam sie do samego konca :) 

I teraz najnowszy wyjazd, czyli tygodniowy urlop w Polsce z mama <3 2 tygodnie temu pojechalysmy do babci i dziadka. Tydzien minal szybko, ale bardzo intensywnie (jak zawsze w Polsce:)) Udalo mi sie nawet pobiegac w lesie, niestety nie za dlugo, bo moja glowa mi swirowala i wszedzie widzialam dziki ;))) 

Wagowo szczerze mowiac nie mam bladego pojecia. Na 100% przytylam, ale nie mam zamiaru sie wazyc (po co psuc sobie humor?:)). Od przyjazdu z Polski wracam do zdrowego jedzonka, tesknilam juz za tym. No i oczywiscie do biegow. Chcialabym dodatkowo choc raz w tygodniu pocwiczyc z Marta z Codziennie Fit, bo mam wrazenie ze samo bieganie nie daje mi takich efektow, jakie bym chciala. Jest duzo plusow, naprawde polubilam bieganie, szczegolnie w lesie (swoja droga nigdy nie zrozumiem ludzi, ktorzy biegaja wzdoz drog i wdychaja podczas biegania same spaliny). Ale poza miesniami nog, nic mi sie za bardzo w mojej sylwetce nie zmienilo. Wiec trzeba sobie te treningi jakos urozmaicic :) 

Wasze pamietniki czytam na biezaco i kazdej z osobna kibicuje. Przed nami kolejny maly wypad, tym razem do Willingen :) mamy zaplanowana 15 km wedrowke po tamtejszych gorach. Trzeba wykorzystac moze juz ostatni letni weekend :) 

Najlepsze zostawiam na koniec - nasza futrzana krolowa :)

Pozdrowionka!  

27 kwietnia 2020 , Komentarze (27)

Witajcie:)

no i znowu mnie troche nie bylo. Tzn czytam Was na biezaco, ale weny nie mialam, zeby cos skrobnac. 

Rok 2020 na pewno nie bedzie nalezal do czolowki w moim osobistym rankingu. Pomijam wirusa i wszystko co z nim zwiazane. Na poczatku lutego zdiagnozowali u mojej mamy raka. Zmiazdzylo mnie to. Kilka tygodniu zajelo mi dojscie do siebie i w miare normalne funkcjonowanie. Rokowania sa na szczescie bardzo dobre, mama juz jest w polowie terapi,ale.. czemu ona? Nigdy tego nie zrozumiem. Zycie jes tak cholernie niesprawiedliwe. Mama jest bardzo dzielna i od poczatku bojowo nastawiona do walki. I bardzo dobrze, to nie jest jeszcze jej czas i dlugo nie bedzie. Po pierwszej zalamce i totalnym bezsensie istnienia dzis jest juz dobrze. Wiem, ze mama da rade. Po prostu to wiem. 

W marcu wrocilam do biegania. Po polmaratonie i mojej kondycji zycia pozostaly tylko wspomnienia ;) Postanowilam wrocic do formy. Przez wirusa zostaly odwolane wszystkie biegi, moja grupa w ktorej zawsze biegalam tez zostala zawieszona. Moj kolega z pracy (z ktorym bieglam polmaraton) zaproponowal, ze bedziemy 2-3 razy w tyg biegac razem po pracy. Idealny pomysl :) jakby nie bylo i tak spedzamy caly dzien w pracy razem, wiec biegac tez mozna. Tym bardziej, ze ufam moim wspolpracownikom co do bycia ostroznym w czasie pandemii. 

No i tak juz biegamy prawie 2 miesiace :) wrocilam do formy, a nawet jestem teraz jeszcze lepsza. Biegamy po lesie (kocham las), co chwile gorki, pagorki, podbiegi, zbiegi. Na poczatku myslalam,ze wyzione ducha,ale teraz biegam po lesie niczym sarna :D a najlepsze jest to, ze ten las pachnie polskim lasem. <3 

Nasz kotek Luna ma sie bardzo dobrze. Jest juz wysterylizowana, odkoltuniona :) nie wyobrazam sobie juz nas bez niej :) 

Moj mini ogrodek na balkonie tez juz nabiera barw (kwiatek) Kilka petunii i dwa pomidory juz siedza w ziemi. 

Wagowo bywalo roznie, ale obecnie dobilam do swojego paska, czyli okolo 74 kg. Nie pogniewam sie, jak jeszcze z 2 kg poleci :)

Pozdrowionka!(slonce)

7 stycznia 2020 , Komentarze (25)

Mojego perskiego kotka :) a raczej kotke :) Luna ma 1,5 roku i jest z nami niecaly tydzien. Jedno z moich najwiekszych marzen spelnione! :) (kot)

(kot)(kot)(kot)<3

6 stycznia 2020 , Komentarze (25)

Witajcie kochane:)

Dalam rade!!! :) w 2 h i 36 min pokonalam 21,1 km:))) jestem z siebie ogromnie dumna!

Latwo oczywiscie nie bylo. Po pierwszych paru metrach wiedzialam, ze to nie jest moj dzien... na dodatek bylam przeziebiona, mialam straszny katar. Ale nie chcialam odpuszczac, nie po to sie tak meczylam na treningach, zeby przez byle katar nie sprobowac. Na moje szczescie biegl ze mna moj kolega z pracy, wieloletni biegacz. Bardzo mi pomogl w kryzysowych momentach. A bylo ich w ostatnich 3 km dosc sporo:)

W rok 2020 wbieglam zatem dosc mocno i oby tak zostalo :) z nowosci to jeszcze od paru dni jestesmy wlascicielami kotka persa :) W koncu! Od dziecka o tym marzylam. Wrzucic jej fotki? Ostrzegam,ze jest naprawde slodka <3(kot)

A w czerwcu... kolejny polmaraton :) Jak szalec to szalec. Spodobalo mi sie. :D

W Nowym Roku zycze wszystkim przede wszystkim zdrowia i wytrwalosci. A reszta ulozy sie sama :) buziaki!

13 grudnia 2019 , Komentarze (7)

Dzien dobry!(slonce)

Do polmaratonu zostaly 3 tygodnie.. ostatnia prosta,ale chyba bedzie najtrudniej. Treningowo bardzo dobrze, nadal staram sie minimum 2 razy w tyg biegac. Tydzien temu w czwartek pobieglam 16 km (puchar)! W niecale dwie godziny. Bylam z siebie dumna :) Ten tydzien jest bardziej spokojniejszy, we wtorek zrobilam 12 km, a wczoraj mialam trening interwalowy na biezni na stadionie. Bylo super! Calkiem cos innego. Trzeba w koncu popracowac nad szybkoscia :D W przyszlym tygodniu planuje kolejny dluzszy bieg na 16 km. Mam tez nadzieje, ze w czasie swiat nie odpuszcze treningow.. to by bylo najgorsze. Tak krotko przed meta odpuscic. Nie dopuszcze do tego :-D

Waga leci w dol. I to tak konkretnie. Dzis rano wazylam 74,1 kg. Od okolo 2 lat nie wazylam ponizej 75 ;)jestem cala happy!!! Jedzeniowo tez w miare ok, ostatnie dni troche tak srednio bo jestem tydzien przed @ i wtedy mam najgorsze zachcianki. Ale staram sie kontrolowac :D Przyszly tydzien zapowiada sie strasznie zalatany.. mam zamiar lepic pierogi ( po raz pierwszy w zyciu:D), sprzatac, zakupy itd.. do tego praca w tyg, bieganie, praca w weekendy. Powoli robi sie tego troche duzo. Dobrze, ze niedlugo wszystko sie unormuje...

Milego weekendu (slonce)

29 listopada 2019 , Komentarze (8)

Dzien dobry! (slonce)

Jak to zlecialo! 5 tygodni przygotowan juz za mna... i 5 przede mna (puchar) 

Dalej biegam 2 razy w tygodniu, we wtroki i w piatki. Ten tydzien beda akurat 3 treningi, bo wczoraj dodatkowo bylam na silce na biezni. Bieznia jest taka nudna... wytrzymalam tylko 6 km.. wczesniej jakos nie zdawalam sobie ze tego sprawy :D Dzis po pracy jade bezposrednio nad jeziorko i zrobie rundke albo 7 km albo 9 km albo 10, zobacze jak bede sie czula. Mam @ od paru dni i wtorkowy trening wspominam niemilo... 10 km zrobilam,ale to byl chyba najgorszy bieg jaki do tej pory mialam. Ewidentnie przesadzilam, bo na drugi dzien mialam caly dzien koszmarny bol glowy. Nastepnym razem juz bede madrzejsza ;) Tydzien temu we wtorek pobilam swoj rekord - przebieglam 12,7 km ! ! ! (gwiazdy) za tydzien w piatek po pracy idziemy z moim polmaratonowym partnerem razem biegac i mamy zamiar zrobic 15 km, mam nadzieje, ze dam rade :) 

Wagowo niewiele sie zmienilo ze wzgledu na @, ale powoli woda schodzi, poczekam z ostatecznym wazeniem do jutra:) Nie wiem czemu,ale do slodyczy jakos ostatnio mnie nie ciagnie. Nawet przed okresem nie mialam zadnych zachcianek. I to trwa juz ladnych pare tyg... o co kaman? (smiech)oby to trwalo jak najdluzej (smiech)

Trzymajcie dalej za mnie kciuki.. przydadza sie :)))

Milego dnia wszystkim!

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.