Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Podsumowanie 1. miesiąca. Nowy etap.


Waga: 63,9 kg (-0,4 kg od ostatniego ważenia | -2,1 kg od początku)

wymiary

biust 99 cm (0 cm | -1 cm)

talia 77,5 cm (0 cm | -2 cm)

brzuszek: 87,5 cm (-1 cm | -4,5 cm)

biodra: 106 cm (0 cm | -1 cm)

udo: 63,5 cm (-1 cm | -1 cm)

łydka: 39,5 cm (0 cm)

Czyli w sumie straciłam w tym miesiącu 9,5 cm z obwodów. Wreszcie w tym tygodniu łaskawie ruszyło mi się udo. Biodra jeszcze nie, ale może dlatego że pupa mi się podniosła.

Mimo wszystko ostatnie dni od poniedziałku były dla mnie bardzo trudne, traciłam motywację, jadłam jakoś dziwnie bo miałam jadłowstręt do wszystkiego a jednocześnie byłam non stop głodna. 

To trudne zakończenie bardzo dobrego miesiąca podczas którego prawie codziennie pilnowałam swoich 1600 kalorii i makr, nie opuściłam ani jednego treningu poza koniecznymi dniami przerwy, codziennie byłam na spacerze. Piłam alkohol tylko w 2 dni. Chociaż były go symboliczne ilości, to i tak zrzucałam cały tydzień bo od razu tak mi pieprzy metabolizm. Długo nie napiję się znowu. Z produktów spoza domu o nieustalonej kaloryczności i makrach w ciągu miesiąca zjadłam tylko pół pizzy, jednego vege burgera, jeden obiad z sajgonkami i jednego de volaille'a w zestawie. 

Z bezwartościowych słodyczy zjadłam jednego loda z Milki i kilka łyżeczek kremu kokosowego przy różnych okazjach (do naleśników, do kawy) i ze 2-3 razy posłodziłam kawę cukrem.

Jak dla mnie to są nieprawdopodobne wyczyny, bo racjonalne odżywianie i ćwiczenia wreszcie przełożyły się na sukces. Teraz jak patrzę wstecz, zawsze chudłam na mniejszej kaloryczności. Owszem, miałam teraz również kilka dni kiedy nie dobiłam do 1570-1600 i wtedy faktycznie chudłam, ale dzięki 1570-1600 trochę odbijałam i to utrzymywałam - i mam nadzieję, że uniknę jojo.

Nie wiem czy Wy też tak macie, ale lubię czasem zaczynać od początku. Chciałam poszukać motywacji, a tę najlepiej zapewnia czysta karta. Zrobiłam sobie manicure i cheat day, i ustawiłam sobie paskową wagę 64,6. To jest ta waga którą udało mi się osiągnąć i utrzymać (i którą pewnie po dzisiejszym cheat day zobaczę). W pierwszych tygodniach to była najniższa waga do której schodziłam, obecnie jestem "o schodek niżej" - czyli jest ona moją górną granicą.

Wklejam obiadek który dzisiaj zjadłam. Mieszkałam obok Sky Tower i tej restauracji przez 4 lata, brrr (curry) może dobrze że już tam nie mieszkam i tylko raz na miesiąc jest na mojej trasie z manicure.

Zupa to krem z kukurydzy, na drugie danie jest łosoś z jakimś kuskusem jerozolimskim, a deser to lód z maślanki i mus z białej czekolady (ups!). Zjadłam do tego jeszcze małą tabliczkę czekolady kokosowej z Rossmanna (czekolada) Uznajmy że to był taki "dzień zero" a od jutra sierpniowy etap zmagań.


Manicure

Wczoraj tutaj mnie zapytał facet czy może mi pokazać penisa bo podobno przegrał zakład z kolegą

  • MalaKicia

    MalaKicia

    7 sierpnia 2017, 16:04

    Gratuluję przede wszystkim cm z brzuszka :) ehhh co niektórzy faceci są dziwni

  • Bridget.Jones

    Bridget.Jones

    3 sierpnia 2017, 21:47

    Jezu serio tak zapytał?! ale masakra haha! gratuluj e sukcesów centymetrowo-kilogramowych ;)

    • Shahrazad

      Shahrazad

      3 sierpnia 2017, 21:49

      Oj masakra, dobrze że tam było dużo ludzi (chociaż 3 kroki do parku), ale wystraszyłam się konkretnie! Dzięki :**

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.