Tak jak dzisiaj mówiłam, poszłam biegać z moją psiapsiółką.
Wycisk niezły.
Ostatni raz biegałam miesiąc temu, dlatego do przewidzenia było, że będzie tak jak było. Już podczas drugiego kilometra myślałam, że płuca mi wyskoczą i pobiegną same. W głowie siedziała myśl "już nie dam rady, już kończę", jednak moja Asiula nie dawała za wygraną. Ciągle powtarzała, że dam radę, co to na mnie, takie małe 5 kilometrów.
Blokada siedząca we mnie sądziła inaczej. Jednak zgodnie z namowami Asiuli nie przestawałam. Biegłam wolniej, czasami nawet szłam, ale do piątki dobiegłam :)
Jeszcze do teraz słyszę jej słowa: "Patka, ja wiem, że stać cię na więcej." Może i stać, ale wbiłam sobie niepotrzebnie do głowy, że skoro tak długi okres czasu nie biegałam, to tak od razu nie dam rady przebiec piątki. Dodatkowym czynnikiem, który wspierał moje uparte myślenie były odcinki pokryte lodem. Niestety nie wszystkie scieżki w parku były suche. Bywały odcinki, na których można było złamać nogę. "Jeżeli przebiegniemy całą trasę bez złamania nogi, to będzie cud" - mówiła Asia. Nie wiem, czy można mówić o cudzie, bo wprawdzie nogi są całe, ale jeden upadek został zaliczony. :( Mam nadzieję, że to nie skończy się siniakiem, albo jakimś obiciem, bo wyglądało groźnie. Na szczęście szybko wszystko wróciło do normy i mogłyśmy kontynuować nasz pierwszy w tym roku wspólny bieg. :)
Jadąc tramwajem do mieszkania, pomyślałam sobie, że jestem na dobrej drodze do wymarzonej sylwetki. Nie mogę na razie mówić o Wielkim Powrocie do Biegania, ale coś się we mnie przełamało. Z pomocą mojej Ambasadorki na pewno mi się uda. Stwierdziłam też, że znacznie łatwiej coś zaczynać na nowo, niż do czegoś wracać. Powracając do wykonywania czegoś ma się już utrwalone nawyki, które nie zawsze były dobre, a co gorsza - w głowie siedzi wizja poprzedniego stanu, kiedy daną rzecz się wykonywało. I tak, w mojej głowie siedzi obraz mnie sprzed roku, kiedy potrafiłam przebiec 7 km i dziękować sobie za taki wysiłek, a przy tym miałam dobrą kondycję. Dzisiaj znienawidziłabym siebie za postawienie sobie takiego celu biegowego, ale wówczas nie było to dla mnie problemem.
"Kondycję długo się buduje, ale też długo się ją traci" - to powiedzenie będzie dla mnie nadzieją, że być może gdybym dłużej zwlekała z bieganiem, to byłoby z moją kondycją gorzej, a w rezultacie równałaby się zeru.
Dzisiaj postanowiłam - idzie wiosna, tak więc rusz tyłek na świeże powietrze! Będę biegać. A bieganie - i to we dwójkę, na dodatek z taką osobą jaką jest Asia - jest jak porządny energetyk, który daje mocnego kopa nie tylko ciału, ale przede wszystkim duszy. :)
Będę silna!