Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Ostatnie 2 lata były bardzo intensywne - zostałam żoną, matką i magistrem, a "przy okazji" otrzymałam 15 kilo gratis.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 18970
Komentarzy: 47
Założony: 19 sierpnia 2010
Ostatni wpis: 1 czerwca 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
kasiula67

kobieta, 40 lat, Bydgoszcz

171 cm, 79.60 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

1 czerwca 2016 , Komentarze (2)

27.05 piątek,

kolejna kłótnia, J. za każdym razem gdy chce się nade mną pognębić i obwiniać za to, że mu w ppracy nie idzie to wymyśla różne takie. w zasadzie odkąd syn poszedł do szkoły i ustaliliśmy, że to on do zaprowadza,a  ja odbieram, to ciągle słyszę, że on chciałby do pracy na 6 rano jeździć, ale przeze mnie nie może, więc pracuje do wieczora. Ja mu tłumacze, że gdyby tak było, to od ponad roku tak by pracował, a nie akurat odkąd syn poszedł do szkoły. Oczywiście twierdzi, że ja nie mam racji. 

Syn u dziadków na długi weekend, piątek, niestety trzeba iść do roboty. Jest przed godz 8, a on nadal śpi. Więc pytam, czy na 6 to on tylko wtedy, kiedy chce mi głupio podogadywać? No i kłótnia. Że ja się czepiam itp itd. Standardowo kłótnia, on po cichu dogaduje mi tak, że mi w pięty idzie, a ja daje się sprowokować i krzyczę.

Cisza. Ja już w kuchni, jest przed godz 9. Jem śniadanie, on nagle przychodzi do przedpokoju, cofa się do kuchni, propokuje kolejną kłótnię, że przeze mnie nie jest w pracy i przeze mnie nie zarabia i długi też przeze mnie. Znów prowokuje do kłótni i idzie do łóżka. Coś mi nie gra. Ide do przedpokoju a tam... na brzegu szafki leży telefon. Podnosze patrze a tam... włączony dyktafon.

Ręcę mi opadły, on wyleciał z łóżka, wyrwał mi telefon i co/.... Oczywiście twierdzi, żę wcale nie kładł go tam w tajemnicy, tylko specjalnie go położył, żebym go znalazła żebym potem mogłą zobaczć siebie jak się na nigo wydzieram. 

Ciekawe ile razy już tak było, że specjalnie mnie prowokował, a potem jak ja zaczełam krzyczeć na niego, on nagle mikł. Ciekawe ile takich nagrań on już posiada.

Boje sie teraz odezwać we własnym domu. \boje się jego i tego co on jeszcze jest w stanie wymyśleć.

Boje się, pomóżcie...

1 czerwca 2016 , Komentarze (1)

wczoraj wieczór, nagle J. pyta jakie mam plany na jutro. Odpowiadam, że chce spędzić dzień dziecka z dzieckiem - jak każdy prawdziwy rodzic. Pytam, czy on też. Dowiaduje się, że on nie wie, bo ma dużo pracy, raczej nie.

Dziś, ok 15. dzwoni J. Ze po lekcjach odbiera syna i jedzie z nim do swojej mamy bo do niego dzwoniła. Oniemiałam. Wczoraj twierdził, że czasu nie będzie miał, ale nagle, z resztą standardowo jak zawsze, gdy dzwoni jego mama, on cudownym zrządzeniem losu, czas ma.

Ustalamy, że wrócą na 17, bo jest dzień dziecka i chcę go spędzić z dzieckiem.

Dzwoni o 16,45. Ucieszona odbieram, bo pewnie przemyślał i chce spędzić też ten dzień ze mną i synem. Okazuje się, że dopiero wyjeżdża z warsztatu i jedzie po syna.

Proszę go, żeby przyjechał do domu, a do mamy pojechał jutro albo innym razem. Rozłącza się. Dzwonie ponownie - odbiera po którymś razie, ale daje telefon dziecku. Wiadomo, z dzieckiem inaczej porozmawiam, niż z nim. Błagam go, żeby przywiózł syna do domu, bo ten wyjątkowy dzień chcę spędzić z dzieckiem. rozłącza się.

Jest 17,20 - nie odbiera ode mnie telefonów, pojechał do matki.

Dlaczego nie mogę spędzić dnia dziecka ze swoim dzieckiem? 

On w ogóle ostatnimy tygodniami nie spędza z nami czasu. Siedzi nawet w weekendy w warsztacie i dobrze się bawi. Olał całkowicie rodzine. ALee dlaczego zrobił mi takie świństwo?

Błagam pomóżcie, bo nie mam już sił. Tak bardzo chciałabym rozwodu ale tak bardzo się boję. Po tym, jak odwalił taką akcję, jak dzisiaj, wiem że jest zdolny do wszystkiego. Boje się,. Żyję tylko dla tego dziecka, nie mam innego celu i sensu życia. Poświęciłam wszystko dla syna. Dlaczego mój mąż mi to robi? Dlaczego ja tak bardzo boje się od niego odejść? Czy ja już jestem skazana na takie życie?

18 stycznia 2016 , Komentarze (6)

Tak się teraz zastanawiam, kiedy jest zdrada? Kiedy żona może poczuć się zdradzona przez męża. Czy musi dojść do kontaktu seksualnego czy wystarczy flirt?

Ostatnio M. zaczął się dziwnie zachowywać, chodzi po domu z telefonem schowanym w bluzie, albo na noc chowa telefon tak abym przez przypadek do niego nie mogłą zajrzeć. Owszem robię świństwo bo czasami mu go przeglądałam, w sumie to nie wiem czemu. Teraz on nie odstępuje telefonu an krok. Dziwne... Aż w końcu kiedyś jaak on spał przez przypadek zobaczyłam gdzie go schował. Siłą woli wziełam go i w wielkiej tajemnicy zaczęłam przeglądać. Ico? i szok. On zaczął flirtować ze swoją wielką pierwszą miłością. Myślałąm, że serce mi pęknie. Mimo, że między nami w  ogóle się nie układa, to zabolało mnie bardzo. No właśnie - ale czy on nie JUŻ zdradza? Czy ja wyolbrzymiam?

Czy jeśli on pisze do niej rano "dzień dobry, jak się spało" chwilkę po tym, jak ja go budzę a on do mnie mówi "odpier.... się, ja chce jeszcze troche pospać" - to czy to jest fer?

Czy jeśli ja pojechałam do dziadków zawieżć syna na ferie, on nawet nie zapytał czy dojechaliśmy, jak się jechało, tym bardziej, że jechałąm autem, któe przez długi czas stało, a zaczął padać śnieg. Nie zapytał, czy dojechaliśmy już na miejsce, nie zainteresował się nami, a jej (W TYM SAMYM CZASIE) wysłał sms, pytając czy szczęśliwie na miejsce dojechała. Czy to już jest zdrada?

Czy jeśli on non stop zaczepia ją na fejsie, notorycznie używając gry słów, flirtując z nią, to ja już jestem zdradzana?

Czy jeśli wczoraj rozmawialiśmy przez 2 godziny, po czym standardowo pokłóciliśmy się i poszliśmy spać, każde do swoich pokojów, a on znów zaczął do niej pisać, pisząc dwuznaczne teksty - to czy ja zostałam zdradzona?

Mam jeden wielki mętlik w głowie.

Dlaczego nie potrafię odejść? Dlaczego nie umiem zawalczyć o siebie? Gdyby nie syn, nie byłoby mnie tu już, bo brak mi sił do tego popie.... życia :(

26 czerwca 2015 , Komentarze (2)

Czasami mam serdecznie dość. Taki dzień jak dzisiaj dobija mnie podwójnie:(

Marzeniem jest rozwód... tak - rozwód. Nie mam już siły poświęcać swojego życia dla dziecka. Po prostu nie mam już siły. Przyzwyczaiłam M. do tego, że jestem i że może pozwolić sobie na dużo. Ale teraz jak zwracam mu uwagę, że źle się do mnie odzywa, że mnie obraża, że się nade mną znęca po raz kolejny szantażując, dowalając, obrażając to on stwierdza, że mi na głowę padło. A ja,,, ja po prostu przejrzałam na oczy. On mnie obraża na każdym kroku, kiedyś, kiedy jeszcze byłam w nim zakochana po uszy albo tego w ogóle nie widziałam, alboon aż tak się nei zachowywał. A teraz... Na każdym kroku mi dowala, jakby jego złośliwość wobec mnie dawała mu satysfakcję. Nie mam już sił :(((

Najgorsze jest to, że nie mam też w sobie takiej siły żeby się spakować i odejść. Bo to niestety nie jest takie proste. On oficjalnie ma mieszkanie, ma samochody, mamusia jak będzie trzeba przeleje mu kasę i będzie ustawiony. A ja? Ja nie mam nic, nawet pracy oficjalnei nei mam:( Jaki sąd da mi dziecko? Bo to że będzie walka o dziecko to jest oczywiste:((

Pani T. działa na mnie jak płachta na byka. WE pracy znęca się nade mną do tego stopnia, że gdyby nie było takich problemó z szukaniem nowej to bez zastanowienia bym się zwolniła:( a sama w sobie praca jest nawet nawet, jak każda inna. Ostatnio naskarżyła na mnie szefowej. Po złości, szczęście w nieszczęściu, żę szefowao wszystkim mi pomogłą, a dziewczyny staneły po mojej stronie. Ale nawet M. nie mogę o tym powiedzieć, bo znowu powie, że jestem przeiwko niej nastawiona. Bo on jej broni, zupełnie nei wiem dlaczego, bo jeszcze nie tak dawno sam był zły na nią. Zapewne jego też nabuntowała przeciwko mnie:(

Rozwód i zacząć życie na nowo. Wielkie marzenie, ogromne, ale chyba narazie nieosiągalne. On jest zbyt złośliwy, psychicznie zdesperowany będzie skłonny do wielu nieobliczalnych rzeczy. Skoro już teraz potrafi do dziecka powiedzieć, że mam jest głupia, że mam jest chora psychicznie, że mama chce odejść bo ma inego wujka. Czy normlany facet tak się zachowuje???

Mam dość, dziecko tylko i wyłącznie trzyma mnie przy życiu. Niestety nie mam też wsparcia ze strony rodziców, a siostra też zapewne niby chciałaby pomoć, zle jak trzeba to chowa głowę w piasek.

Boże daj mi siłe...

1 czerwca 2015 , Komentarze (1)

wróciłam na vitalię i wcale nei dlatego, że po raz sto pięćdziesiąty piąty odchudzam się. Po prostu z potrzeby pisania i wyżalenia się, tak po prostu. Jak byłam nastolatką pisałam pamiętnik, dzisiaj dużo łatwiej pisać klawiaturą niż długopisem, więc... piszę...

Czy wy też macie czasami uczucie, że już nic dobrego wam się nie przydarzy? że przegrałyście swoje życie?

Ja jestem dopiero chwile po 30, a czuje się totalnie wyopalona i przegrana... Nie jestem szczęśliwa i mogę to otwarcie powiedzieć. Nie mam też w sobie tyl siły by coś zmienić...

Dzis po raz kolejny Pan J. sprawił mi baaardzo duża przykrość. Dzwoniłam, upewniałam się, czy wróci wcześniej, dowiedziałam się, że będzie dopiero poznym wieczorem. Spędziłam więc dzień dziecka sama z dzieckiem. Sama poświęciłam mu cały swój czas mimo okropnego przeziębienia i oczywiście portfel:) a ten nagle wpadł do domu w porze kolacji i zabrał dziecko do swojej mamy. Bo zadzwoniła, że ma prezent... i oczywiście trzeba wszystko rzucic i sie dostosowac... nie ważne, że plany był zupelnie inne, że dziecko w trakcie kolacji zaraz idzie spać... najwazniejsze ze mamusia zadzwonila i ma byc tu i teraz... a on, oczywiscie sie temu poddaje...

zapewne nie do konca dobrze mnie zrozumiecie, ale kazdego dnia bede wprowadzac was w temat, mojej niechęci do Pani T., moje upadającego małżeństwa i męża który psychicznie zgnębił mnie tak, ze nie umiem podniesc sie i boje sie....

nie mam już siły, czuje się samotna, porzucona,

13 września 2011 , Skomentuj

Kochane moje - wróciłam, stety lub niestety, bo kilogramy nadal są i to znów jest ich więcej niż było poprzednio:(
W międzyczasie próbowałam siłowni, z jedzeniem bywało różnie. Od czerwca, od urodzin siostry nie żałowałam sobie niczego - dosłownie. Efekty widać gołym okiem. Otworzyli koło nas siłownię, mąż mnie sam namawiał, żebym skorzystała. Kasa niemała, ale skoro nawet on stwierdził, że lepiej ćwiczyć i pracować nad sylwetką to czemu nie. Przez pierwszy  miesiąc chodziłam ambitnie co 2 dzień. Ale szybko mi się znudziło - to straszne, ale taka jest prawda.
Nic nie było mnie w stanie zmobilizować. nawet widok kuzynki chudszej o 20 kg, która zrzuciła zbędne kilo kręcąc hulahop (też kupiłam, ale za małe, przez co szybko się z nim pożegnałąm i już nigdy nie wróciłąm).

Teraz wykupiłam znowu dietę Vitalii i tym razem również fitnes. Liczę na to, że skoro zapłącone, to trzeba zjeść:) Ach te materialistki...
Trzymajcie kciuki. Bardzo potrzebuję zrzucić kilka kilo, najbardziej po to, by znów czuć się dowartościowana i z powrotem czuć się lepiej we własnej skórze.

26 kwietnia 2011 , Komentarze (2)

Na siecie SD przytyłam. Tak moje Droie - przytyłam!
Nie wiem czemu i strasznie mnie to załamało. Przytyłam i to 2 kg!!! Gdyby było tak, że tylko bym trzymała wagę albo przytyła 0,5kg o bym się z tym pogodziłą. Ale ja przytyłam 2 kg!!!
Stosowałam się do diety drastycznie, bo zależało mi na tym, ayby na święta jak najlepiej wyglądać. Waże się zawsze o tej samej porze, w tym samym miejscu...

Ehhh załamka

22 marca 2011 , Skomentuj

W niedzielę  byłam u rodziny w odwiedzinach. Trzymałam się dzielnie, nie zjadłam absolutnie nic słodkiego, mimo że pokus było pełno. Zjadłam tylko na obiad mielonego, 2 dewolaje, sałatkę z ogórków w oleju i ziemniaki. Nie żałowałam, fajnie było zjeść taki normalny domowy obiad.
W poniedziałek przyjechali do nas goście i tutaj już było... No cóż, absolutnie nie dietkowo. Pofolgowałam i to ostro, pełnie przypłacę to czerwonym paskiem:(

16 marca 2011 , Skomentuj

Wczoraj przeżyłam po raz pierwszy tak dziwny dzień.
Po raz pierwszy... poszłam jednego dnia do kosmetyczki i fryzjera. Wreszcie znalazłam siłę, by powiedzieć mężowi - posiedź trochę z synem a ja idę zrobić coś dla siebie. Samopoczucie ekstra. Dowartościowałam się baardzo.
Po raz pierwszy... byłam u kosmetyczki całą godzinę! Robiłą mi tylko hennę i regulację brwi. Liczyłam na 10 - max 15 minut. W szoku byłam, nie wiem czy oona nie umiała, czy po prostu miała taki słaby środek, b w ogóle henna nie chciała złapać. Brwi zrobiłą mi strasznie ciemne, prostokątne i duże. Byłam bardzo niezadowolona. Ale.... dzisiaj wyglądam świetnie. Tak moje drogie! Ja, zahukana i niedowartościowana baba mówię/piszę - wyglądam dzis świetnie! Trochę poprawiłąm henne, żeby taka kwadratowa nie była, potraktowałam peelingiem, żeby takie czarne nie był i dziś jest rewelacja. Nie wiedziałam, że mogę tak łądnie wyglądać.
Po raz pierwszy... u fryzjera byłam 10 minut. Liczyłam na 30-40, bo tak zawsze siedzę. A tutaj rach ciach i gotowe. O dziwo jestem bardzo zadowolona, a to raczej się nie zdarza. Fryzjerka tylko dziwna, nadęta baba która słowem się nie odezwała. Dylemat mam czy do niej wrócić, bo ona wyjątkowo nieprzyjemna, ale dobrze i szybko załatwiła sprawę.

Na koniec dnia zrobiłąm sobie peeling całego ciała i czułam się bosko.
Po raz pierwszy zrobiłąm sobie takie popołudnie/wieczór dla swojego ciała i od razu czuję się dużo dużo lepiej.

A przy okazji - magiczna 6 przekroczona - dzisiaj rano 65,9 na wadze!!!

9 marca 2011 , Komentarze (2)

Witajcie. diety trzymam się, aczkkolwiek pozwalam sobie na jakieś odstępstwa. Wczoraj np. zjadłam na kolację hamburgera w bułce tostowej, bo mąż kupił mi jako niespodziankę. Zjadłam z ogromną ochotą  i wbrew pozorom nie żałuję. Czuje się dobrze (fizycznie) i mam nadzieję na zielony pasek. Dzisiaj mam danie meksykańskie, ale ponieważ synek jest chory to nie wychodzę z domu, zrobię więc sobie warzywa na patelnie z niewielką ilością ryżu i kurczaka (taki skład jest tego dania).

Dzisiaj zebrało mi się na przemyślenia. Nie mam nawet komu się wyżalić. To smutne jest, a wręcz przerażające. Czuje, że moje życie to jedna wielka porażka. Na zewnątrz wszystko jest spoko, mam męża, syna, mieszkanie i samochód. Do tego nie pracuje, tylko opiekuje się domem i dzieckiem.
Ale ja mam już dość. Moje życie jest po prostu nieudane. Jestem NIESZCZĘŚLIWA. Zawsze marzyłam, żeby sie realizować. Z wielkiej miłości przeprowadziłąm się do obcego miasta. Nie mam tu żadnych znajomych (tych co miałam to już nie rozmawiamy ze sobą, bo poszło o pieniądze). Jestem sama. Żadnej rodziny tutaj, żadnych znajomych. Nie mam z kim sie psotkać, odreagować, czy chociażby wyjść na spacer. PRZEGRAŁAM WŁASNE ŻYCIE:(
Najbardziej martwi mnie to, że z mężem już nie potrafimy ze sobą rozmawiać. Non stop tylko kłócimy się. On non stop zmienia pracę. Nie wiem, czy dlatego, że ma pecha, czy dlatego że nie umie/nie chce mu się robić. Teraz jeździ do kolegi i robi dla niego, ale to tylko jedno auto, a co dalej? On już do pracy iść nie chce bo ma dość użerania się z pracodawcami. Stałego dochodu nie mamy żadnego. Niby chciałby otworzyć coś swojego, ale nie ma na to pieniędzy (pieniądze miałą dać jego matka, ale standardowo okazało się że to tylko były obiecanki). Ledwo wiążemy koniec z końcem. Najbardziej dołuje mnie ta sytuacja. Z mężem nie umiem już rozmawiać. Chciałabym od niego odejść, ale nie mam wystarczająco dużo siły. Z resztą mamy dziecko, a nie chce odbierać mu ojcaa. Z resztą nie mam dokąd pójść:(


© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.